Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

poniedziałek, 30 grudnia 2019

1056.Sapkowski

Przeczytałem cykl wiedźmiński i trylogię husycką, lecz nie wpadłem w zachwyt. Miałem odstręczające od lektury (słabe, lecz odczuwalne) poczucie, że spomiędzy wersów wyłazi pawi ogon Sapkowskiego, który stara się olśnić czytelnika swoją erudycją. Wolę skromniejszych i zręczniejszych autorów. Tak jak nową książkę Wegnera czy Sandersona biorę w ciemno, tak Sapkowskiego nawet nie dodam do schowka w Bonito, żeby czekała na zakupy w bliżej nieokreślonej przyszłości.

Pierwsze podejście do lektury ("Narrenturm") odrzuciło mnie od tego autora na ładnych kilka lat. Po długiej przerwie spróbowałem "Wiedźmina", zdaje się pod wpływem wieści o ekranizacji (tej tragiczno-dennej z początku wieku). Jakoś poszło, lecz bez poczucia "łał!". Potem dopiero spróbowałem ponownie trylogii husyckiej i nawet mi się w miarę spodobała, tak na "czwórkę, może z minusem".

Swoistą mocną miarą mojego stosunku do tej prozy może być to, że wszystkie książki wypożyczałem z biblioteki i do dziś żadnej nie kupiłem. A ja nie lubię książek z wypożyczalni. Parę razy pojawiła się myśl "A może by tak kupić coś Sapka?", lecz natychmiast ginęła pod ciosem "Eee, nie warto, szkoda miejsca i pieniędzy.".

sobota, 28 grudnia 2019

1055.I po świętach...

Dzięki Bogu już po świętach. Wigilia minęła spokojnie, góra prezentów robiła wrażenie okazałej, nie tylko dlatego, że po raz pierwszy od kilku lat byliśmy w pełnym składzie osobowym.

W pierwszy dzień świąt zostałem wystawiony, bo Schwester z swoimi ogłosili niedyspozycję zdrowotną i nie przyszli, więc ja musiałem robić wobec rodziców za całą rodzinę. Odchorowałem to tak, że dopiero dziś czuję się jako tako i mogę robić coś więcej poza czekaniem na noc i rwany sen. Nic szczególnego się tam nie działo, tylko chyba ogólna atmosfera tak na mnie podziałała.

Z przyjemności to chyba tylko świąteczna zastawa (szumna nazwa kryje filiżankę, spodek i talerzyk...), którą sobie sprawiłem zgodnie z ludową mądrością "chcesz dostać ładny i utrafiony prezent, to go sobie kup". Konsumować na/z niej zamierzam do Nowego Roku; nowa świecka tradycja taka.

Skończyłem puzzle, które w 80% ułożone leżało nie tykane od wakacji. Coś tam troszkę w żółwim tempie dłubię przy modelu czołgu (pierwszy od kilku lat). Zrodziło to refleksję, jak działa nowy rok szkolny - zawłaszcza uwagę i psychikę, dławi myślenie o przyjemnościach i rozrywkach. Ta praca potrafi otępiać. Nie raz słyszałem utyskiwania koleżanek, że się w tej robocie cofają intelektualnie.

Obejrzałem "Wiedźmina".

wtorek, 24 grudnia 2019

1054.Życzenia Świąteczne

Wszystkim moim PT Czytelnikom*) 
życzę niniejszym Miłych i Spokojnych Świąt, 
spędzonych w dobrym zdrowiu fizycznym i psychicznym.
Żeby obżarstwo, rodzina i samotność Wam nie doskwierały**).


_______________________________
*) ...a imię ich Garstka. 😉
**) ....nadmiernie - bądźmy realistami...😟

piątek, 20 grudnia 2019

1053.Rekin i miś

Nie dotarło jeszcze do mnie, że już wolne. Zresztą... spotkanie z rodziną, klasówki do sprawdzenia... to nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek odpoczynkiem.

Wigilie w pracy za mną. Pracowniczą ominąłem, klasową przeżyłem. W trakcie imprezy podchodzi druh Jasio: "A czemu pan tak tu sam siedzi? Na uboczu..." "Ano, jakoś tak siedliśmy". Cóż, Jasio najwyraźniej zapomniał o swoim manewrze sprzed kwadransa - kiedy usiadłem obok niego natychmiast zerwał się i przesiadł dalej. Normalka od lat, czuję się jak rekin z filmu przyrodniczego wpływający w ławicę rybek, a te płynnie usuwają się na boki tworząc pustą przestrzeń wokół niego.
Potem robiłem za misia z Krupówek, kiedy dzieci zażyczyły sobie, żebym się przystroił w zabawkowe insygnia królewskie, które dostał ktoś z klasy i fotograf ludowy pstrykał grupowe fotki ze mną w charakterze centralnego decorum. W takich chwilach mocno trzymam się wiary, że to przejaw sympatii, tym mocniej, że zawsze z boku głowy skrzeczy głos z politowaniem sugerujący tępemu głąbowi, że robią sobie z niego (t.j. mnie) podśmiechujki. Cóż, jak się było tyle lat wyśmiewanym, to coś z tego zostaje już na zawsze.

środa, 18 grudnia 2019

1052.Otulenie

Jeszcze dwa dni... I będzie można się wyspać.

Ponieważ nie było trzech koleżanek, załapałem się na odwiedziny absolwenta. Przemiły chłopak, taki w najlepszym tych słów znaczeniu prosty i poczciwy. Jak mnie zobaczył to się rzucił uściskać i aż się popłakał ze wzruszenia. Trzymałem kciuki za jego maturalne i pomaturalne plany i zmartwiłem się kiedy zobaczyłem wyniki, bo były troszkę pod kreską wymagań uczelni na której mu zależało. Szczerze ucieszyłem się dziś, kiedy się okazało, że jednak go przyjęli, uczelnia za Kanałem mu się bardzo podoba, studia mu się bardzo podobają, ma ciężką pracę, haruje, ale sam się utrzymuje i jest dumny i szczęśliwy. Myślę, że zasłużył sobie na to szczęście rzetelnie - dobrym charakterem, wytrwałością i pilnością. 
Wracałem z pracy mocno okrężną drogą z uwagi na sprawunki i jakoś tak z wolna radość uchodziła, a smutki otulały.

sobota, 14 grudnia 2019

1051.Między prezentami i choinką

Wszystkie prezenty już kupione. Zważywszy, że dopiero 14 grudnia, to nieźle jest. Pozostało tylko znaleźć odpowiednie opakowanie na jeden z nich, co może być trochę trudniejsze, ale do ogarnięcia, zwłaszcza dzięki opcjom awaryjnym. 
Wróciłem z zakupów i odwiedzin u rodziców, zjadłem obiad i zacząłem padać, więc położyłem się zdrzemnąć trochę. Krótko spałem, godzinę, może półtorej, ale co mi się musiało przyśnić? Naturalnie scena szkolna, z niekompetencją osób, które kompetentne być powinny. Po tęgiej kawie jestem już nie senny, ale cokolwiek rozbity i sfatygowany. 
Można by wyjąć choinkę, ale właśnie spostrzegłem, że przez zakupy książek nie mam gdzie jej postawić. A miło byłoby jakiekolwiek ożywienie, choćby ledowe, w tę żałosną wegetację wprowadzić.

EDIT: niedziela 16:25
Brakujące opakowanie dokupione. :-)

piątek, 13 grudnia 2019

1050.Sześć godzin

Prezenty rozpisane, stopniowo kupują się.

Plany, podjęte przy okazji pochorobowego powrotu do pracy, spania w wymiarze rozsądnym, czyli tak koło nie mniej niż siedmiu godzin poszły się... poszły spać, powiedzmy. Obecnie sześć godzin jest optymistycznym celem do osiągnięcia.

Pracy troszkę za dużo, jak na moje stare lata. 31-32 godziny tygodniowo w szkole (w sumie - z konsultacjami, okienkami, zastępstwami itp.) jest odczuwalne, tym bardziej, że oprócz tego przecież robota w domu.

sobota, 7 grudnia 2019

1049.Zużycie

Kiedyś pensum (część etatu realizowana w postaci prowadzonych zajęć) było zróżnicowane w zależności od etapu edukacyjnego. Ostatnio naszła mnie myśl, że może to zróżnicowanie powinno odnosić się do wieku belfra - im starszy, tym pensum mniejsze. Mam już coraz mniej zdrowia do takiego zapieprzania, jakie muszę uskuteczniać. Weekend nie wystarcza na jakąkolwiek regenerację sił. Nie potrafię sobie wyobrazić siebie w tej robocie za 10 czy 15 lat.
Dzięki reformie oświaty w Syrenim Grodzie mamy takie kadrowe ciśnienie zasysające, że łapie się każdego; nie ważne czy się nadaje, czy nie nadaje, czy ma uprawnienia, czy ich nie ma - byleby zechciał umowę podpisać. Chyba tylko z Powązek i Wólki Węglowej belfrów nie zasysamy. W efekcie oglądamy cudeńka. Szeroko otwartymi oczami oglądamy. 
Słyszałem, że niektórzy szczególnie przyciśnięci wakatami dyrektorzy nauczanie indywidualne i zindywidualizowane ścieżki kształcenia organizują... grupowo. Równocześnie obserwujemy (także na naszej tratwie Meduzy) rosnący wysyp uczniów z orzeczeniami, którym takie indywidualne zajęcia trzeba organizować. Widać jak na dłoni, że mamy młodzież coraz słabszą psychicznie. A belferstwo coraz starsze i coraz bardziej zużyte. Takie będą Rzeczypospolite, jakie jej...

wtorek, 3 grudnia 2019

1048.Semper aliquid asinus

Wszystkie kopytka na pokład!

Grono gogiczne choruje z takim rozmachem, że dyrekcja zaczyna polować na tych jeszcze nie padniętych, żeby im zastępstw wrzucić - ile się zmieści. Polowanie weszło na nowy poziom, znaczy na wydzwanianie wieczorami, kiedy w sprytności niezmierzonej dzwoni nie dyrekcja tylko amatorzy zwolnienia muszący znaleźć za siebie zastępstwo na dzień następny. Wszystko z życzliwości koleżeńskiej i dobrego serca. A ja się zastanawiam czy dotrwam w jakiejkolwiek użyteczności roboczej do końca tygodnia, bo gardło zaczyna mi znów wysiadać. A przecież jeszcze poza lekcjami moc atrakcji (do wieczora) nas czeka nim sobota nadejdzie. Strategia "dopierdalamy na maksa towaru na grzbiet tych osiołków, które w tej chwili jeszcze trzymają się na nogach", ma się u nas znakomicie. Wiara mostka, że zawsze jakiś osiołek jeszcze będzie nierozplaskany z nogami na cztery strony świata rozjechanymi, jest niezachwiana.

niedziela, 1 grudnia 2019

1047.Nałóg

Poszedłem na Targi Książki Historycznej (dwudzieste ósme) po jedną konkretną książkę. Stary i naiwny. Dobrze, że niektórzy sprzedający wprowadzili możliwość płatności kartą (a ja mocną torbę wziąłem). Pomimo tego Targowa tradycja nie wydawania paragonów ma się doskonale.


Rzut oka na statystykę pokazał, że padł rekord - liczba wyświetleń bloga w listopadzie była najniższa od marca 2013 roku. Trudno się dziwić - jak w sklepie pusto, to i klientów nie ma.

poniedziałek, 25 listopada 2019

1046.Pogorzeliska

Jak wspaniale wrócić do pracy! Znów poczuć ten cudowny powiew zbędności wysiłku!😒

Kończę "Derry Girls" - zaskakująco zabawna farsa. To znaczy zaskoczenie jest większe od zabawności. Skoro coś takiego potrafiło mnie rozbawić, to znaczy że jestem w gorszej formie niż sądziłem. 

Zacząłem czytać "Trójkąt ukraiński. Szlachta, carat i lud na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie 1793-1914" Daniela Beauvois - na razie zapowiada się interesująco, choć styl nie bardzo mi się podoba, mam miejscami poczucie, że troszkę trudniej zrozumieć wywód; nie wiem czy to wina autora czy tłumacza. Ciekawy jestem tego spojrzenia z zewnątrz (autentyczny Francuz) na sprawy u nas silnie zmitologizowane (duch Kresów, staropolszczyzny, szlachta itp.).

Do poduszki kończę trzeci tom "Płomienia i krzyża" z cyklu inkwizytorskiego Piekary. Bardziej mi się podobały tomy, w których głównym bohaterem był Mordimer.

Chciałbym coś posklejać, pomalować, ale nie mogę się do tego zebrać. Nie potrafię się wyzbyć uczucia przykrości, jak mi się gdzieś popsuło coś co było taką pasją.

czwartek, 21 listopada 2019

1045.Złudzenia i pasożyty

Nabyłem ostatnio małą stertkę książek, a wśród nich Ludwika Stommy "Polskie złudzenia narodowe". Po pierwszych kilkunastu stronach zapowiada się bardzo interesująco. Ukazał się trzeci tom "Czwórki z Baker Street" pt. "Słowik ze Stepney", mam, lecz jeszcze nie czytałem (tylko cieszę się na tę okoliczność). Przeczytałem "Królewską konną" - komiks pasożytów na twórczości śp. Janusza Christy. Pierwsze płody ("Obłęd Hegemona") były straszne i odpychające już na pierwszy rzut oka i omijałem je szerokim łukiem pogardy i obrzydzenia, lecz "Królewska konna" prezentuje zupełnie inny poziom - nie jest to mistrz Christa, co widać od razu, lecz da się przeczytać. Najbardziej chyba brakuje tego specyficznego humoru, bo kreska jest dość zbliżona, podobnie obła.
Antybiotyk cokolwiek na ślepo zaordynowany zadziałał zgodnie z (pesymistycznymi) oczekiwaniami, tzn. raczej w ogóle. Zobaczymy jak będę sobie radził po powrocie do pracy... Do której wracać mi się ani trochę nie chce.😒

piątek, 15 listopada 2019

1044.Niezastąpiony

Szaro, wietrznie, ponuro - złota polska jesień. Zaraz zima, a i do świąt już tylko pięć tygodni. Panta rhei, ale czas zapierdalei

Siedzę sobie w domu zajadając się farmaceutykami i mam poczucie, że obok dyskomfortu jest i ulga, iż mogę sobie choć troszkę odpocząć od roboty. "Choć troszkę", bo już drugiego dnia zwolnienia okazało się, że jestem niezastąpiony, zaś zwolnienie oznacza, że nie muszę przychodzić do pracy, lecz wcale, ale to wcale nie znaczy, że praca nie może przyjść do mnie. 😠

Troszkę sklejam, w dużym stopniu, żeby się pozbyć choć części pudeł z modelami. Oj, jakże przydałby mi się warsztat z dwoma stanowiskami - do obróbki i klejenia oraz malarskim, bo na jednym małym stoliczku robi się zniechęcająco niewygodnie.

Obejrzałem "Darkest Hour" z Garym Oldmanem w roli Winstona Churchilla w czasie kilku dni maja 1940 r., kiedy został premierem Wielkiej Brytanii, a Niemcy uderzyli na Belgię, Holandię i Francję. Kawał solidnego kina historycznego z mocną obsadą.

I jaki przystojny nowy sprzedawca w "Biedronie", aż się smutno zrobiło. 😟

poniedziałek, 11 listopada 2019

1043.Potwór i król

Coś kiepski ten okres, tak od połowy października jakoś, i to chyba nie tylko u mnie.

Długi weekend właśnie się kończy. Od jutra niestety powrót do zapieprzu i to mocny. Troszeczkę posklejałem i pomalowałem; niestety nie tyle, żeby coś skończyć i móc pokazać; trzy dni między pracą to o wiele za mało, zwłaszcza z przeziębieniem. Tym bardziej, że musiałem unikami uchylać się przed kłapiącymi paszczami sześciogłowego potwora, znanego jako Prace-Do-Sprawdzenia (właśnie mnie dopadł, niestety...😢). Sklejało się i mazało nawet sympatycznie - smutne co praca robi z człowiekiem i jego przyjemnościami. 

Obejrzałem "Króla" Davida Michôda z Timothée Chalametem w roli tytułowej. Musiałem mocno sobie jakieś zaworki w głowie pozakręcać, żeby nie myśleć o niezgodnościach z faktami historycznymi - pocieszałem się, że to wszystko przez Shakespeare'a. Chalamet ładny, ale aktorsko nie porywający - drewnem go nazwać byłoby rażącą przesadą, ale gra z oszczędnością (środków wyrazu) stanowiącą cnotę może u księgowych, lecz nie u aktorów w roli tytułowej. Przy nim Keir Gilchrist grający autystyka w "Atypowym" jawi się niemal jak krzyżówka Jima Carrey'a z Eddiem Murphym.

Do poduszki czytam sobie pomału "Do gwiazd" Brandona Sandersona - fajna lektura, jak wszystkie jego dzieła. W pierwszej osobie pisana opowieść młodziutkiej dziewczyny, która w odległej przyszłości rozpoczyna służbę w siłach powietrznych broniących ludzkich baz gdzieś w dalekim kosmosie przed nalotami obcych.

Żeby nie było, że wyłącznie próżniaczyłem, to dwa zakupy i trzy prania zrobiłem.

środa, 6 listopada 2019

1042.Świetny album

Właśnie wpadła mi w ręce długo wyczekiwana publikacja - Boże przebacz!😉 - IPN, autorstwa bardzo dobrze siedzących w tematyce Andrzeja Wesołowskiego i Kamila Stepana "To proste - będziemy się bić! Polskie przygotowania obronne marzec-sierpień 1939". Pięknie wydany, wspaniały album z mnóstwem bardzo interesujących ilustracji świetnej jakości - zdjęć, map, dokumentów, listów, relacji, w dużej części, może nawet w większości dotąd szerzej (bądź w ogóle) nie publikowanych. Grube, wielkie tomiszcze pełne przeciekawej treści!  I w cenie - zważywszy na jakość zawartości - bardzo niskiej (w Arosie/Bonito zaledwie 44 złote).



poniedziałek, 4 listopada 2019

1041.Karbowy i artyści

Coraz rzadziej piszę (a to ci nowina dla Czytelników, prawda...?) - trudno mi wykrzesać siłę i pomyślunek do sklecenia kilku zdań. I tak mam poczucie, że ogólnie poziom mojej pisaniny  tutaj drastycznie się obniżył na przestrzeni ostatnich dwóch, może trzech lat.

W pracy otępiająca, wysysająca energię rutyna. Dzieci nawet znośne. Mam je uczyć, mam wychowywać, a to wszystko to jakaś fikcja, wydaje mi się, że jakby mnie nie było, to by nawet nie dostrzeżono różnicy - i tak by dorosły i poszły w świat. Złudzenie pedagogiczne to taki rodzaj błędu postrzegania, w którym wydaje się człowiekowi, że jest demiurgiem, kiedy w rzeczywistości jest karbowym.

Na Netflixie obejrzałem bardzo ciekawy serial - konkurs artystów dmuchaczy szkła "Blown Away". Zirytował mnie troszkę finałowy werdykt - idiotyczna dominanta ideologii. Wydaje mi się, że dzieła, których główną wartością jest aktualna interpretacja (w duchu tej czy innej ideologii) gorzej zniosą upływ czasu (lub wręcz ich wartość artystyczna w ogóle nie przetrwa) niż dzieła reprezentujące szlachetność formy i barwy.

niedziela, 27 października 2019

1040.Niż

Z pięknego lazurowego błękitu zrobiła się smętna szarość. Zdaje się, że "Jarosław" (niż) dotarł nad Syreni Gród. Przegapiłem, że dziś handlowa niedziela, dlatego nie wykorzystałem tego jako pretekstu do wyjścia z domu. Zdaje się, że większość (eee... prawie wszystkie...?) niedziel spędzam w domu - nie mam po co, ani dokąd wychodzić.

Piątek z trudem przetrwałem, zmagając się z bólem karku i głowy, w sobotę tylko trochę lżej. Kiedy człowiek młody, nie docenia jak cudownym błogosławieństwem jest dobre zdrowie i szybka regeneracja sił. Wiem, wiem - oklepany truizm.

Obejrzałem dziewiąty sezon "Walking Dead" - na szybko, przeskokami. Całość (nadal) dość irytująca, szczególnie jednak finał - czy naprawdę scenarzyści muszą tak martinować*)? Czy nie może być więcej optymizmu? Więcej (tzn. choć odrobinę...) happyendowości?

Odczuwam frustrację modelarską - wkurza mnie trudność powrotu do dawnej pasji, wypełniającej życie i zaprzątającej umysł. Wokół piętrzą się pudełka z modelami, a mnie wystarcza energii i chęci co najwyżej na idiotyczne kupno kolejnego pudełka, by odłożyć je na półkę. Tylko w wakacje zabrałem się do sklejenia i pomalowania modelu od razu po zakupie.
____________________________
*) Vide: George R.R.Martin i jego traktowanie bohaterów w "lodowo-ogniowej sadze".

czwartek, 24 października 2019

1039.Długie zdania złożone

Przyjemnie tak wejść sobie do domu po 12 godzinach w pracy. Taki człowiek nią nakręcony, że wciąż ma poczucie, że mógłby kontynent przesunąć, świat zbawić, okna umyć. 240 uczniów, policja,  straż miejska, rodzice, koleżanki... wszystko wiruje jak w kalejdoskopie. Jak w "Białym walcu"...

Pan "Nie-Obchodzi-Mnie-Co-Do-Mnie-Mówisz-Wszyscy-Nauczyciele-W-Tej-Szkole-Są-NIE-NOR-MAL-NI!", w charakterze emisariusza mostka naszej tratwy Meduzy, wparował z radosnym komunikatem: "Nie denerwuj się, ale źle zrobiłeś dokumentację i musisz to poprawić". Jako żem człowiek - jak wiedzą doskonale PT Czytelnicy - życzliwie do ludzi nastawiony i skłonny do próśb się przychylać, nie zdenerwowałem się, tylko uprzejmie litościwym milczeniem pominąłem najpierw argument "od zawsze się tak robiło, jak nam facet na szkoleniu powiedział, że tak się robi" - pomny, że owo szkolenie było jakieś 7-8 lat temu, co w prawie oświatowym jest dawnością epoki kamienia czesanego, i mając swoje zdanie na temat widzimisię szkolących jako źródła prawa, a następnie zajrzałem do odpowiedniego aktu prawnego. Przebiegle odświeżywszy w ten sposób swą wiedzę, upewniony udałem się prosto na mostek i oświeciłem jego obsadę co do aktualnego stanu prawnego. Oświecona obsada podjęła działania stosowne oświecając całą tratwę promiennym blaskiem obowiązującego postępowania. I cóż się na koniec per salda okazało? Że na moje wyszło, bo to właśnie ja dokumentację wypełniłem właściwie. 

Rodzic: "Właściwie to ja z ciekawości przyszłam, żeby pana poznać, bo córka panu laurkę wystawiła, a klasa pana uwielbia."

Szczęśliwi, którzy z takich zdarzeń potrafią czerpać satysfakcję. Mija za szybą.

niedziela, 20 października 2019

1038.Manifestacja agresji

Ciężkawy tydzień. Rodzice nie przyjmujący do wiadomości, że ich latorośl ma takie możliwości w zakresie rozszerzonym, jak hipopotam w gimnastyce artystycznej. Dlatego to klasówka była za trudna.

"Kilo ćwierć" etatu z okienkami (zastępstwami) i wychowawstwem dają już solidną porcję roboty. Dwie podstawy programowe dla klas pierwszych to uciążliwe wredne cholerstwo.

Plecy, szyja i głowa dały do wiwatu tak, że z czwartku i piątku mam wrażenie, jakbym przypominał sobie sceny cudzego życia, nie własnych poczynań w pracy. Aż przemknęła nawet myśl - czy ja czegoś głupiego gdzieś-komuś nie palnąłem?

Schwester zadzwoniła z awizem, że Dziedzicowie chrzciny szykują i mam oficjalnego telefonu od ojca ofiary oczekiwać. Właściwie powinienem się tego spodziewać, lecz gdzieś w natłoku życia mi to się nie uświadomiło. No i teraz doznałem niemiłego uczucia, że mam uczestniczyć w tym dość żenującym przedstawieniu. Schwester zrobiła co mogła przy rozumnym wychowywaniu Dziedzica, niestety, wszystko szlag trafił, kiedy ten sobie nabożną żonę sprawił. 
Schwester, czując że nie ma tu nic do gadania, wody w usta nabrała, lecz kiedy ja wyraziłem delikatną wątpliwość co swego uczestnictwa w imprezie, natychmiast naskoczyła na mnie, żebym nie robił manifestacji. To bardzo charakterystyczne dla polskiej mentalności na odcinku religijnym - możesz mieć swoje zdanie, ale nie wolno ci go ujawniać, bo wtedy stajesz się agresorem. Niechęć do wzięcia udziału w magicznych obrzędach w roli zażenowanego ciemnotą widza jest już agresywną manifestacją. Lecz najbardziej mi tego nieświadomego dzieciaka szkoda, pchanego przez zamroczonych rodziców w opary zła i grzechu.

Zaznaczam przy tym, że ani słowem nigdy nie komentowałem Dziedzicom ich religijności, uznając, że choć to pożałowania godne pogwałcenie rozsądku, to jednak jest to ich prywatna sprawa.

poniedziałek, 14 października 2019

1037.Certyfikat

W piątek zaszedłem do rodziców. Ojciec w mobilizacyjnym nastroju upewniał się co do różnych kwestii dotyczących głosowania. Mimo że z trudem już chodzi, wybierał się z matką na wybory. Oznajmił, że będzie głosował na jakąś Emilię Bzdyś-Pompolińską.

- Pierwsze o niej słyszę. Rozumiem, że ona z Platformy jest.
- Tak. Ona WALCZY z Kaczyńskim!

To ojcu wystarcza za pełny certyfikat słuszności.  Wolę nie dzwonić przez parę dni, bo z pewnością przeżywają zwycięstwo PiS. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi wierzyli zapewne, że zdarzy się cud i kaczyzm przegra. Myślę, że z uwagi na wiek i stan zdrowia znaczne jest prawdopodobieństwo, że to ostatnie wybory parlamentarne, w których wzięli udział.

W sumie nie miałbym nic przeciwko temu, żeby to były i moje ostatnie wybory.

niedziela, 13 października 2019

1036.Kamerdyner i rycerz

Ani się obejrzałem a tydzień zleciał bez notatki. Cóż za strata niepowetowana!😏 Forsowny zapieprz i fedrowanie stert prac do sprawdzenia. Otępiające.

Piękna dziś pogoda - nieskazitelne słońce, ciepło, z przyjemnym chłodniejszym powiewem. Po wygwizdowie minionych tygodni niemal rozkosz. Tyle, że za szybą, w oddali, w innym świecie.
Po zagłosowaniu poszedłem na spacer; szybki godzinny marsz. Wielu ludzi na ulicach i w knajpach.

Obejrzałem "Kamerdynera" Filipa Bajona. Ogólnie dobry, może nawet bardzo dobry film, lecz cokolwiek ciężki i nie jestem pewien czy tylko z powodu tematyki. Podobne odczucia miałem przy "Magnacie" tegoż reżysera. Bardzo rzadko oglądam polskie filmy, przede wszystkim z uwagi na koszmarne udźwiękowienie.

Wydobyłem ze stosu poczekalniowego i czytam "Rycerza siedmiu królestw" G.R.R.Martina; dość się już naczekał. Piękne wydanie, z ilustracjami w starym, szacownym stylu. który był już starożytny jeszcze przed moim urodzeniem. Przewracając kolejne strony mam poczucie jakbym wracał do dawno przecież umarłej krainy dzieciństwa, z emocjonującymi podróżami po pożółkłych kartach starych książek zapraszających do magicznych krain. 

poniedziałek, 7 października 2019

1035.Recepta

Co może uczynić pracę nauczyciela choć odrobinę przyjemniejszą? A przynajmniej sprawić, żeby między pracą w szkole a ciągiem dalszym pracy w domu pojawiły się jakiekolwiek odczucia ulgi bądź rozluźnienia?

Wypicie pół flaszki wina. No dobra, może 4/10 flaszki.

Szkoda tylko, że efekt zaraz mija, kiedy się spojrzy na prace do sprawdzenia i pomyśli o jutrzejszych siedmiu lekcjach ciągiem.

EDIT.
Chyba zidentyfikowałem france co mi wspomniany wcześniej dyskomfort trawienny fundowała - turecka chałwa, którą wiedziony słabością chyłkiem nabyłem. Jak zemsta za Chocim, normalnie...

niedziela, 6 października 2019

1034.Nudziarstwa

Siedzę sobie w nastroju "niebardzo". Przede mną sprawdziany, z lewej sprawdziany, z prawej nowy /piiip/ plan.

Dzień do dnia podobny, jednako pusty i przygnębiający. 

Weekend i po weekendzie. Jubel Mamy przeszedł gładko i spokojnie, choć Wicedziedzic postanowił potrenować płuca i struny głosowe w nowej przestrzeni akustycznej.

Od kilku dni tropię co mogło mi nieco zaszkodzić i sprawiać tzw. uczucie dyskomfortu w strefie żołądka. Procedurę badawczą zaczerpnąłem od radzieckich wojsk saperskich. Jak dotąd jeszcze żyję, a zbrodniczej substancji jeszcze nie ustaliłem.

Do poduszki poczytuję "Adepta" Adama Przechrzty. Nie mogę się pozbyć poczucia, że dialogi i relacje są niezbyt zręcznie pisane; wieje mi od nich jakąś sztucznością, jakby subtelność psychologiczna i zręczność w oddawaniu ich w prozie nie nadążała u autora za pomysłem i prowadzeniem fabuły.

Święta Edukacjo! Jak mi się nie chce sprawdzać tych nudziarstw przede mną! 😖 A muszę... na jutro...  😩


PS. Wiem... dziadowska notka... ale na lepszą mnie nie stać. 😞

środa, 2 października 2019

1033.Refluks paździerzowy

Właśnie przyszedłem i siadłem. Jestem wypompowany, chciałbym móc po prostu nic nie robić, lecz robota się szczerzy szyderczo. Prace pięciu klas czekają na sprawdzenie - należałoby jedną sprawdzić na jutro. Również na jutro trzeba sprawdzian jakiś dla szóstej klasy przyszykować. Sama radość uczyć pół szkoły. Radość i relaks. Radość i relaks i refluks.

Dziarskie zapowiedzi związkowców strajku włoskiego w oświacie. Mam wrażenie, że to jakiś żałosny idiotyzm. Jak można robić strajk włoski w zawodzie, którego specyfiką jest brak konkretnego i wyraźnego określenia obowiązków pracowniczych? To przygnębiająco głupie społeczeństwo traktuje oświatę i nauczycieli jak tępy dziedzic parobków i oczekiwanie że uda nam się istotnie poprawić jakość szkolnictwa jest złudą. Będzie dominował paździerz i dziadostwo, tak długo, jak długo będzie można ignorować rzeczywistość udając, że "przecież nie jest jeszcze tak źle".

niedziela, 29 września 2019

1032.Debiut Wicedziedzica

Dziedzic z Dziedzicową w asystencji Schwester przyjechali do moich rodziców (awansowanych na pradziadków) pochwalić się Młodym (Wicedziedzicem). Z tej okazji ja też się tam pofatygowałem, bo osobno jeździć do mnie fatygować się nie chcieli.

Młody zrobił dobre wrażenie, bo jakoś nie szpetny, nie skrzywiony grymaśnie, leżał sobie kulturalnie i czilałtowo srał pod siebie. Największy wpływ na wystawienie pozytywnej oceny miało to, że nie darł dzioba o byle co, jak niektóre bachory mają w zwyczaju, lecz rozdarł się tylko przy przebieraniu - wyraźnie nie miał ochoty na zmianę przyodziewku. Więc konkretny chłopak. Za to jego rodzice jak z krzyża zdjęci. Jednak rozmnażać się lepiej w młodszym wieku, kiedy siły i regeneracja inne są, niż w balzakowskim wieku.

Jak tak sobie leżał, to przyszło mi na myśl: - Mój Boże jaka to kruchutka drobinka! Ileż czasu trzeba, żeby dorósł i żył sobie samodzielnie. Ileż szczęśliwych zrządzeń losu trzeba, żeby nic poważnego mu się przez tyle lat nie stało.
Żadnych podobnych refleksji nie miałem, kiedy urodził się Dziedzic. Kiedy sam chodziłem do szkoły zdarzali się koledzy i koleżanki jacyś tacy troszkę inni niż większość. Pamiętam, że dorośli mówili o nich "dziecko starych rodziców", z taką sugestią, że ten nietypowy wiek rodziców miał być decydującym czynnikiem sprawiającym, że ich dzieci zachowywały się odrobinę inaczej. Zdaje się, że chyba właśnie zaczynam rozumieć perspektywę tych rodziców.

sobota, 28 września 2019

1031.Kapust i Smoł

Wiuuu! Przelatują! Przeciekają!

Miło, że powłączali centralne.

Mimo lat stykania się z różnymi osobliwościami wciąż lekko zaskakuje mnie widok osobliwej maniery niektórych ludzi nieodmieniania nazwiska. Charakterystyczne, że spotkałem się z tym wyłącznie przy nazwiskach urobionych na bazie rzeczowników pospolitych. Stąd nasuwa mi się podejrzenie, że ta maniera w zamyśle nosiciela ma część tej pospolitości pierwowzoru noszonemu nazwisku ująć. "Proszę o usprawiedliwienie nieobecności mojego syna Aleksandra Kapusta...", "...mojego syna Jakuba Cap...", "...mojego syna Michała Smoła". Charakterystyczne także, że na ogół pojawia się to dzierżawcze wskazanie rodzaju potomstwa. Może jestem niesprawiedliwy, ale tak razem do kupy zalatuje mi to śmieszną pretensjonalnością.

wtorek, 24 września 2019

1030.Zimnica

Na tratwie zimno jak w psiarni. Com się podkurował w cieple przez weekend, to jakby ulatniało się przez przesiadywanie w tej zimnicy. 

Czuję jakby coraz gęściej zaczynały mnie oplatać prace do zrobienia i sprawdzenia. Do tego zaczyna się odwieczna zmora - godziny wychowawcze. I znów zaczynają się skracać godziny snu.

Dość zabawne jest oglądanie nowych koleżanek, które próbują się odnajdywać w tej nowej dla nich rzeczywistości organizacyjnej. Przypominają mi cudzoziemców, którzy przyjeżdżali do PRL i  usiłowali zrozumieć absurdy naszego życia codziennego. Ciekawe co będzie, kiedy koleżanki zdadzą sobie w końcu sprawę z tego, gdzie wdepnęły.😈

Skończyłem ostatni tom przygód Lanfeusta. Bardzo fajna seria - polecam. Do poduszki czytam "Rytmatystę"; Brandon Sanderson nadal w dobrej formie. Pędzla i pilnika niestety nawet nie tykam.😒

piątek, 20 września 2019

1029.Zasmarkany bębenek

No i czuć już ten pęd wirującego bębenka. Ani się obejrzałem i już piątek. Szczęśliwy, kto wychowawstwa nie ma, bo ćwierć roboty mniej ma. Zajęcia integracyjne, zespoły pomocy psycho-pedago, już pierwsze problemy uczniów i latanina. Tłumaczenie doświadczonym przecież osobom, że białe jest białe, a czarne jest czarne i słyszenie w odpowiedzi, że przecież czerwone maliny są bardzo smaczne. Klasa fajna i z potencjałem, jak rzadko. Ze dwie lub trzy osoby przydałoby się usunąć i byłaby rewelka i moc. Ciekawe kiedy to (ich) spieprzymy. Wakat matematyki zapełniony. Chciałbym być dobrej myśli, ale widzę dość istotne niekompatybilności klasy i nauczyciela. Niewątpliwie dobrze, że wreszcie ktoś jest. W tle walka z upierdliwym przeziębieniem.

poniedziałek, 16 września 2019

1028.Bezlitosne polowanie

Pierwsze zebranie w roku: stos papierów do pokwitowania, zapoznanie ze stosem dokumentów i bezlitosne polowanie na niewinne ofiary, czyli wybór trójki klasowej.

Podły Wychowawca: 
- No, a teraz to na co Państwo czekali z takim utęsknieniem - musimy wybrać trójkę klasową. Jedna osoba z jej składu będzie państwa delegatem  do Rady Rodziców. Żeby zapewnić nieskrępowaną realizację procedur demokratycznych zaczekam na korytarzu.

Po kilkunastu minutach Podły Wychowawca wraca do sali:
- Proszę państwa, trójka klasowa musi być. Nie ma trójki - nie ma końca zebrania. Pozwolę sobie tak aluzyjnie zauważyć, że ja mam termiczny kubek z kawusią i ciasteczka, a państwo, jak widzę, oj! nie wzięli śpiworów, ani szczoteczek. Więc... jak będzie z naszą trójką...? 😈

niedziela, 15 września 2019

1027.Niedoszłe okazowanie

Powrót od rodziców zmienione w spacer lekko okrężną drogą. Niespójna pogoda ostatnich dni przywołała stały punkt programu wrześniowo-październikowego, czyli podziębienie. 

Oficjalne okazowanie Wicedziedzica z przyczyn losowych zostało przełożone na inny termin. Jakoś nie potrafię wykrzesać z siebie większego zainteresowania dla takiego malucha. Bo do czego on się może teraz przydać? Ani pogadać, ani pograć, ani strollować. Taka mała przetwórnia pokarmu, z perspektywą użyteczności na odległą przyszłość. Jakoś niewielkie mam przekonanie, że dożyję czasów, kiedy Wice stanie się czymś więcej niż męczącym gówniarzem. I jeszcze mniejsze, że w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać. Takie mam doświadczenie z Dziedzicem - jak był mały to i trochę się z nim bawiłem i pomagałem w grach, ale szybko się zupełnie oddaliliśmy od siebie i dziś jak dwa, albo trzy zdania na rok zamienimy na święta bądź dziadków imieniny to wszystko. Pewnie to moja wina - któż by chciał komunikować się ze starym zgorzkniałym ropuchem. A w ogóle to jakoś tego potomka wyprodukował dużo za późno - jak dla mnie.

sobota, 14 września 2019

1026.Gorzej niż było

Męczący tydzień, przede wszystkim z uwagi na zamieszanie, bałagan, napięcie, frustrację. Koleżanka, która wróciła do nas po dłuższej przerwie, zapytana jak jej się podoba po powrocie odparła: Jest dużo gorzej niż było.
Tekst miesiąca (jak na razie) to autorstwa jednej z koleżanek pełne zapału przekrzykiwanie gwaru przy głosowaniu nad nominowaniem naszego dyra do jakiejśtam nagrody: Proszę państwa! Pan dyrektor jest takim samym nauczycielem, jak my! Głosujmy JAWNIE! Na końcu języka miałem złośliwą propozycję, żeby "głosować bez skreśleń", ale się powstrzymałem - na całej sali może najwyżej ze dwie osoby pojęłyby aluzję; więc nie warto było nawet ust otwierać. Dyro taktownie wyszedł z sali na czas głosowania, ale jakoś tak w zamieszaniu wyszło, że na głosowaniu był obecny.
Jest taki stary dobry obyczaj, aby głosowania w sprawach personalnych odbywały się w trybie tajnym. Zadziwia mnie trudność pojęcia, że tajne głosowanie przede wszystkim byłoby w interesie samego dyrektora.

czwartek, 12 września 2019

1025.I znów

Co za chaos... Znów musiałem (zupełnie nieplanowanie) umacniać swą reputację (Jak Aberfeldy'emu coś się nie podoba, to mówi to wprost). I znów się nie mogłem powstrzymać, żeby nie złapać za osikowy kołek i nie potraktować nim radośnie pląsającego wampira (z braku wampirów w tej roli wystąpił Głupi Pomysł ze swoim braciszkiem - Katastrofalnym Skutkiem). I znów mam poczucie takiego... zdziwienia, że przecież proponuję coś oczywistego i jak można było na to nie wpaść, lansując jakieś nonsensy? I jestem padnięty tak, że czuję że powinienem i mogę coś jeszcze poważnego do pracy zrobić... prace może posprawdzać?

1024.Rozleniwieni

Nowa koleżanka na korytarzu z udręką w oczach łapie mnie za rękaw i wyżala się, że jest już tak bardzo zmęczona panującymi u nas obyczajami. W poprzedniej szkole pławiła się w porządku, dyscyplinie i pruskiej organizacji, a tu nie potrafi się odnaleźć. Cóż, rozleniwiła się kobita, w pieczonych gołąbkach co wpadają do gąbki rozsmakowała, a tu, na naszej tratwie Meduzy... robaczywy suchar w garść i w środek melee!

Dyro daje czadu.

EDIT 13:45
Pisząc rankiem powyższe nie miałem bladego pojęcia, JAKIEGO czadu... 😲😵😶

wtorek, 10 września 2019

1023.Jak wklepywacz

Chyba na dziś skończyłem. Wklepanie danych osobowych uczniów do dziennika elektronicznego, przyjrzenie się tym danym pod kątem sytuacji rodzinnej - żeby wiedzieć na co zwrócić uwagę, czego trzeba się dowiedzieć. Samo wklepanie danych - czy naprawdę nie może tego robić pomoc biurowa, tylko nauczyciel? Zeszło mi na tym tyle, że nie tknąłem na jutro żadnych lekcji, choć chciałem przygotować to i owo. Będę więc improwizował. Jutro szkolenie, pojutrze rada i też nic dydaktycznego nie zrobię. 

Przykład głupiego dysponowania personelem w imię jeszcze głupiej pojmowanej oszczędności. Powszechnej w Polsce - sędzia zajmuje się biurokratyczno-technicznymi sprawami, choć może to robić z powodzeniem personel biurowy, lekarz wypisuje papierki, choć znaczną część z nich mógłby wypełniać personel pomocniczy.

W szkole co przerwa to latanie z wychowawczymi sprawami przeplatane pośpiesznie wykonywaną korespondencją z rodzicami. Znalezienie wolnej sali, żeby w ciszy przejrzeć dokumentację - marzenie ściętej głowy. Muszę czekać do jakiejś piętnastej z minutami, nieuchronnie wchodząc  w kolizję z paniami woźnymi, które już się sposobią do sprzątania sal, obdarzając takich przeszkadzaczy jak ja niemym wyrzutem ponaglającym. Ale i tak durnie będą pierdzielić, że nauczyciel tylko patrzy jak ze szkoły prysnąć, a powinien w niej siedzieć do szesnastej.

poniedziałek, 9 września 2019

1022.Jak głupek

Koleżanka z dobrego serca dla absolwentki, przy wsparciu dyra (tu już w dobre serce pozwolę sobie powątpiewać), wrobiła mnie w imprezkę która miała być dla uczniów (zakres rozszerzony i te klimaty owocności), a okazała się być kolejnym dętym przedsięwzięciem z udziałem dobrze już nam znanego lokalnego polityka. Czysta strata czasu i niemiłe wrażenie, że tak trochę wstyd uczniom w oczy spojrzeć. 😖

piątek, 6 września 2019

1021.Jak oszust

Już padamy na pysk, na pysk! Towarzyszu mój!
Głupi taniec trwa!
Lepiej będzie ni chuja!

Zebranie z rodzicami. Rada. Pierwsze takty polki z pomocą pedagogiczno-psychologiczną i jej cholerną dokumentacją. Pracownicy niepedagogiczni działający jakby nie wiedzieli gdzie pracują - na czym polega specyfika pracy szkoły i wychowawcy - zwłaszcza na początku roku szkolnego i w dzień zebrania. Pielęgniarka jak zwykle kombinująca, żeby jej robotę zrobił wychowawca, jakby ten się nudził.

Wirujący młyn. Jestem głęboko zirytowany. Rozmawiam z rodzicami, odpowiadam na pytania, potem nie pamiętam o którym dziecku rozmawialiśmy. Kupa biurokratycznych pierdów, wszyscy dookoła chcą czegoś od wychowawcy. Jak nie wiadomo kto ma się czymś zająć, to podrzuca się to wychowawcy. 

Zajmujemy się pieprzonymi papierami zamiast skupić na ludziach. Bo biurwy sprawdzają tylko papiery, tylko papier się liczy, nieważny człowiek. Nie istotne co robisz, ważne co masz udokumentowane.

Prace związane z dokumentacją itp. powinny wykonywać osoby administracji, bo do tego żadnych umiejętności i wykształcenia pedagogicznego nie potrzeba; w gruncie rzeczy zwykła matura wystarczyłaby. Nauczyciel zaś powinien zająć się tym  do czego jest fachowo przygotowany - skupić się na uczniach, móc porozmawiać w spokoju z uczniem, z jego rodzicem, zebrać informacje o mocnych i słabych stronach dziecka, ustalić czy nie potrzebuje pomocy i wsparcia w nowej szkole, rozpoznać ewentualne zagrożenia w relacji dziecko - grupa. Do kurwy nędzy! przecież to najzwyklejszy rozsądek podpowiada!
A ja mam godzinę wychowawczą na której mam zapoznawać uczniów z zasadami oceniania, z bhp, z warunkami i trybem uzyskania oceny wyższej niż przewidywana, przypominać o doniesieniu brakujących dokumentów, informować o pierdyliardzie różnych spraw od korzystania z biblioteki po kluczyki do szafek uczniowskich. Mam 40 minut tygodniowo na całą grupę ponad trzydziestu młodych ludzi. Nie mam jak, ani kiedy móc spokojnie z każdym z nich indywidualnie porozmawiać, choć przez kwadrans. Przecież w klasie przy wszystkich - to nie rozmowa!

Zamiast indywidualnych rozmów z rodzicami o ich dzieciach mam zebranie tak stłoczonych ludzi, że braknie miejsc siedzących. Mam zebranie gromadzkie.

Głęboko skurwysyński debilizm organizacji naszej oświaty tworzy fikcję wsparcia, fikcję wychowywania. Wychowawca powinien mieć nie gówniany dodatek do pensji, tylko zniżkę godzin dydaktycznych, gabinet (kanciapę) wyposażony do spokojnej rozmowy i tak ułożony plan by miał czas i warunki do rozmów z uczniami i ich rodzicami. Również plan ucznia powinien uwzględniać możliwość swobodnego dostępu do wychowawcy i poczucie, że wychowawca będzie miał dla niego tyle czasu, ile będzie trzeba. A nie kilka minut, bo się przerwa kończy, albo trzeba salę opuścić, bo inna klasa tu zaraz wchodzi. Bądź w ogóle musi poczekać parę godzin, bo na najbliższych przerwach wychowawca ma dyżury, a w trakcie dyżuru nie może zajmować się czymkolwiek co rozprasza jego uwagę dyżurującego. 

Do tego papierologia przedmiotowca - plany pracy, zestawienia i listy dla dyrekcji - wszystkie na już i na wczoraj, wydobywając potrzebne dane od koleżanek, jak konkrecje z dna morza.

Jestem wychowawcą, a czuję się jak niezawiniony oszust. Bo system robi ze mnie ich dozorcę. A może nie taki niezawiniony? Skoro przecież wziąłem tę robotę...

środa, 4 września 2019

1020.Z omłotów

Ledwie kilka godzin i jestem jak wymłócony. W połowie dnia czułem się, jakbym już cały przepracował.

Na korytarzach tłum, przez który z trudem się trzeba przeciskać, patrząc równocześnie i przed siebie i na boki i pod nogi.

Odkrycie że - jak sądziłem tylko głupiutkie - dziewczę jest w rzeczywistości zadowolonym z siebie tępym tumanem na dobrej drodze do stania się pedagobetonem.

Nieustająca nadzieja, że dyrekcja jednak połata sensownie wakaty zanim rodzice zaczną robić dym i przenosić dzieci do innych szkół. Szkoda byłoby mi moich tracić - wygląda na to, że mają potencjał. Nadzieja nadzieją, ale... latami nawożony i podlewany sceptycyzm rozrasta się bujnie.

Zaczyna do mnie docierać mordęga realizowania kilku podstaw programowych na raz.

poniedziałek, 2 września 2019

1019.Nowi

Chaos. A w tym chaosie miotam się starając ogarnąć najniezbędniejsze sprawy. Przepływ informacji wydaje się mieć charakter okazjonalno-fragmentaryczny. Mnóstwo energii wychodzi na jakie takie funkcjonowanie w tej niepewnej przestrzeni.

Pierwsze zetknięcie z nową klasą. Pierwsze wrażenie: są bardzo różni i to zróżnicowanie może być raczej problemogenne. Jeśli nie jest to mylne wrażenie, to czeka mnie dużo pracy i nieustannej czujności. Jakbym miał na to energię... W szkole - straszliwy tłum! Obawiam się co się będzie działo w normalne dni, kiedy cała ta ludzka masa wyleje się na korytarze i zakorkuje je dokumentnie.

Dziedzic się rozmnożył. Biedne dziecko, co się pojawiło, imię mu w końcu wybrali najpaskudniejsze ze wszystkich jakie wymyślali. Może ich kiedyś zaskarży. Będę go do do tego zachęcał. Dobrze za to, że całe i zdrowe.
EDIT 22:30
Jednak imię będzie normalne, nawet nieźle z nazwiskiem brzmiące. 


niedziela, 1 września 2019

1018.Potwór i "Glee"

Przed mną leży potwór. Zachłanny, drapieżny, gnuśny i bezużyteczny. Papierzyska do pracy. Kwity RWD. Wypełniacze kalendarza. Karma dla biurokracji. Trucizna dla duszy. Napalm dla akceptacji życia. Rzygać mi się chce już na samo wspomnienie, że mam to robić.

Dooglądałem "Glee", żeby zobaczyć jak się potoczyły losy bohaterów. Kiedyś obejrzałem na płytach 1. i 2. sezon, a teraz na Netflixie - resztę. Ilość nakręconych odcinków budzi podziw. Upływ czasu nie wpłynął na moją opinię o serialu - w sumie można go obejrzeć, tylko trzeba wszystkie piosenki przeskakiwać. To dlatego udało mi się tak szybko cztery sezony tego tasiemca obejrzeć.😎

Szkoda, że w życiu nie można tak przeskakiwać... 😒

piątek, 30 sierpnia 2019

1017.Skrzynia pod sławojką

Dwa dni rad i jestem wyczerpany i jakiś rozbity - ani siedzieć, ani leżeć, ani chodzić. Mostek trzyma poziom. Twardo. Od dwóch miesięcy (jako jedyny na tratwie) wie, że pod sławojką jest zakopana skrzynia z napisem TNT. Wiadomo, że w takich skrzynkach jednocześnie pakowano detonator aktywowany dźwiękiem - dźwiękiem szkolnego dzwonka. I farbę o tym mostek puścił, zupełnie mimochodem, przypadkiem, od niechcenia... dzisiaj. Zupełnie się tym zresztą nie przejmując, traktując jako nieistotny drobiazg, stary wszak i nieciekawy. Bo przecież ciekawe jest tylko to, co jest tu i teraz. Związki przyczynowo-skutkowe nudne są i zajmować się nimi nie warto. A całe życie toczy się na fejsie.

Na gwałt musieliśmy we dwójkę rzucić się ratować całą tratwę przed wybuchem i rozpyleniem po niej zawartości sławojki. Jak na czas i wsparcie jakie mieliśmy do dyspozycji udało nam się dokonać cudu. To oczywiście wcale jeszcze nie oznacza, że żadne gówienka nie poszybują, ale jest szansa na znaczące ograniczenie eksplozji. Oczywiście pod warunkiem, że czynniki decyzyjne (vel mostek) nie dobiorą się do sprawy w radośnie spontanicznej i bezrefleksyjnej akcji rozmontowania tego cośmy zdziałali ("a po co to tu tak? niepotrzebne!"). Co zastaniemy po weekendzie - nie sposób obstawiać.

Zadania do wykonania na najbliższe kilka dni mamy podane tak, że kogo pytam to co innego zrozumiał. Sama radość.

wtorek, 27 sierpnia 2019

1016.Więcej dynamitu!

Poprawki. Dno. Muł. Dużo mułu. Przygnębienie. Wyczerpanie.

Znów wyszło na to, że jak ktoś ma u mnie jedynkę na koniec roku, to poprawka nie ma właściwie sensu, bo się do niej i tak w ogóle nie przygotuje. To co czytaliśmy i słuchaliśmy to... żenada. Brak wiedzy już nawet na najogólniejszym poziomie w rodzaju: nie tylko kim był, ale w której w ogóle epoce szukać Aleksandra Macedońskiego, co się działo z polską państwowością w XIX wieku, kim był i kiedy (epoka!) żył Kazimierz Wielki? Mówimy o zakresie rozszerzonym! Wymyślenie co mogło się dziać oprócz strajku w trakcie wielkich społecznych protestów w Polsce Ludowej, okazało się niemożliwe, mimo naszych rozpaczliwych wysiłków naprowadzenia na cokolwiek więcej niż że "strajk był". Właściwie to już nie było naprowadzanie, to było przepychanie ku jakimkolwiek elementom odpowiedzi. Przepychanie przy pomocy już nawet nie buldożera, lecz materiałów wybuchowych. To była mieszanka desperacji - nie mieściło się nam w głowie, że można mieć w miejscu wiedzy tak rozpaczliwe NIC!, z ciekawością zawodową - jak uruchomić tę milczącą strukturę?!
Żadnej satysfakcji, tylko smutek, że młodzi ludzie sobie coś spieprzyli, bo im się nie chciało - uczyć, trzeźwo spojrzeć na swoje umiejętności... Lecz w gruncie rzeczy i trochę przykro, bo ich porażka gdzieś jakoś i na nas spada. W końcu wykonujemy tę robotę z nastawieniem, że kogoś czegoś nauczymy. A tu - jak od ściany...

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

1015.Z powrotem na pokładzie

Niektórzy aktorzy teatralni ze znacznym już stażem scenicznym pytani o tremę, odpowiadają, że mimo lat występów nie tylko jej się nie pozbyli, ale wręcz nasiliła im się. Doszedłem do takiego etapu, że rozumiem ich. Przyczyny są dla mnie niejasne, ale mam poczucie, że przejmuję się pracą bardziej, albo raczej należałoby powiedzieć - gorzej, niż kiedyś. Nie wiem czemu tak się dzieje. Najprostsze wyjaśnienie: bo mam więcej do stracenia, wydaje mi się jakoś niepełne. Przecież doświadczenie i rutyna powinny działać właśnie odwrotnie, a tu jakby nie działały w ogóle, albo niedostatecznie. Bo kierownictwo naszej tratwy tworzy warunki nieprzyjazne poczuciu komfortu w pracy? Bo zawód nauczyciela durne społeczeństwo zeszmaciło? Wszystko to - tak, ale jakieś to dla mnie nieprzekonujące. Jest taki stary kawał o tym, jak zaaferowany młody nauczyciel na korytarzu patrzy z podziwem na starszego kolegę, że taki stary wyga ma już wszystko w głowie, a tamten mu odpowiada, że "nie w głowie, a w dupie". Wydawał mi się tak sobie zabawny i być może jakoś prawdziwy, ale dziś mam poczucie, że - przynajmniej w odniesieniu do mnie (i może paru jeszcze innych koleżanek) - jest niemal zupełnie fałszywy.

Wczorajszy wieczór - zapowiedź. Noc - mordęga. Ranek - udręka. Powrót z pracy - męcząca niepewność (no to walimy pogo od nowa, czy kończymy na dziś?!). Jutro - wybieranie maku z popiołu. Żadnych pozytywów dla emocji gdziekolwiek.

niedziela, 25 sierpnia 2019

1014.Ta ostatnia niedziela...

...urlopu. Wolne drogie, ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię traci.😭 

Zacząłem trzeci sezon "Trzynastu powodów". Ciekawe na ilu sezonach się skończy. Mam nadzieję, że na mniej niż trzynastu. 😈

Swoją drogą osłupiałem na widok tego, ile sezonów "Supernatural" nakręcili - piętnaście! I dalej kręcą! Nie pamiętam ile obejrzałem (dwa? trzy?), ale do dziś troszeczkę żałuję, że jakoś nie miałem możności oglądać dalej. Film miał fajny klimat i bardzo przystojnych😍 głównych bohaterów. Chociaż w końcówce mojego oglądania klimat zaczął się psuć wtrynieniem do fabuły jakichś aniołów - bleueee.

Fajny komiks namierzyłem - "Ekhö. Lustrzany świat" - odkryłem go po scenarzyście, to ten sam, który napisał przygody Lanfeusta z Troy. Komiks nie jest tak fajny jak tamten, ale dość fajny. Poza tym kreska przypomina mi swą obłością trochę "Czwórkę z Baker Street". Nie lubię brzydkich komiksów.

Okazało się (czyżby amerykańscy naukowcy?), że w whisky giną bakterie, które przeżywają w wódce. Mowa o napojach z lodem. Wprawdzie piję tężę bez lodu, a tylko z lodówki, ale - okazuje się - że piję mądrze. 

Szybki spacer, żeby się nie nazywało, że tylko w domu siedzę. Nie widzieć, nie rozpamiętywać, nie żałować. Trudne. 

czwartek, 22 sierpnia 2019

1013.Inspektorki-recenzentki

Jeszcze tylko trzy dni urlopu. Kurwa mać!  Znów to poczucie, że wolne zleciało nie wiadomo kiedy. Fakt, atrakcje w półdystansie mocno wpłynęły na to postrzeganie czasu, ale mimo wszystko... Przerwa w pracy, która nie była wypoczynkiem. I znów powrót do tej toksycznej przestrzeni. 

Ogarnąłem się i kupiłem kabelek (HDMI-HDMI), dzięki któremu mogę znów korzystać z monitora, a nie tylko z lapkowego wyświetlacza. Czuję się, jakbym z kineskopowego czternastocalowca przeszedł do kina! Właściwie to chyba wstyd i kompromitacja, że dopiero teraz to zrobiłem, zważywszy, że na lapka przesiadłem się na jesieni. Zręcznem manewrem dydaktycznem przyjmijmy, że to przestroga dla młodych PT Czytelników - tak się często dzieje ze starymi ludźmi, którzy rutynieją, kostnieją, aż pewnego dnia ktoś przypadkiem odkrywa, że już nie żyją.

Niespodziewanie zawitały Schwester z Dziedzicową. Telefoniczne awizo wyprzedziło je o ledwie parę minut. Magnesem, który skłonił je do odwiedzin była moja toaleta, leżąca akurat w pobliżu trasy ich sklepowego rajdu. Przystąpiły do oględzin szaf (które polecony przez nie stolarz zrobił mi wiosną).

Sch. - A co to było, że mówiłeś, że zrobił nie tak jak chciałeś?
Mła - No, to miało być tak i tak, a jest - jak widzisz.
Sch. & Dz. - Aaa... no tak... 
Sch. - A dlaczego tamto jest tak, a siamto śmak? Dlaczego nie jest tak samo?!
Mła - No bo tak to porobił. Nie miałem już wtedy czasu i siły się z nim handryczyć.
Sch. - GŁUPIO. Ja nie wiem - u nas wszystko pomierzył i zrobił idealnie i jak należy...! A tu...
Dz. - JA bym tego NIGDY nie przyjęła! Niech zabiera i robi jeszcze raz!

Do tego jeszcze cały zestaw dobrych i zupełnie nieproszonych rad na temat wystroju przedpokoju.
Pożegnałem je z niejaką ulgą.

niedziela, 18 sierpnia 2019

1012.Weekend ropucha

Ze sztambucha ropucha.

Półtoragodzinny spacer szybkim krokiem. Powrót jak zwykle w przygnębiającym nastroju. 

Przeszedłem się m. in. po Powiślu. Ileż pod skarpą nabudowano nowych domów! Największy szok jednak nad skarpą, bo między Warecką i Górskiego - przycupnęło tam schowane za zwyczajniejszym budynkiem przy Górskiego 6 szokujące COŚ (Baczyńskiego 1), na widok czego błysnęła pierwsza myśl: "Boże, jaki tort!".

Co i rusz łapię się na tym, że w głowie układam sobie co komu mam mówić i co załatwiać po powrocie do pracy. Wczoraj to znowu odchorowałem.

Niezwykłe, że wciąż coś tam podmalowuję w warsztacie. Nietypowo owocny modelarsko urlop, choć w odniesieniu do nędznego przecież standardu. 

Wszystko wskazuje na to, że (tradycyjnie) plany urządzenia sobie maratonu filmowego "Władca Pierścieni" znów się skończą na niczym. Jak co roku.😞

Waniliowa Pepsi jest przepysznością i ambrozją w porównaniu z brzoskwiniową Coca-colą. Nie wiem czy kiedykolwiek próbowałem czegoś z tak krótkim smakiem - brzoskwiniowy aromat kończy się po mniej więcej centymetrze od koniuszka języka i dalej płynie NIC. Błe! Bleueee! Łobziedliwe paskuctwo!

piątek, 16 sierpnia 2019

1011.Nastawienie do katolików

W trakcie wędrówki sprawunkowej wspominałem sobie świeżo (o drugiej w nocy) zakończoną lekturę przygód lorda Johna i przewinęła się myśl o tym, jak tam wspominani są katolicy i jak autorka w posłowiu  tłumaczy się malowaniem realiów epoki przed ewentualnymi zarzutami o mowę nienawiści. I ta rzeczona myśl zrodziła spontanicznie następną, która trochę mnie zaskoczyła, bo nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób, co pewnie jest skutkiem dorastania i życia w formalnie katolickim kraju. Otóż - czemu się dziwić temu, że wielu ludzi jest niechętnie nastawionych do katolików (czy papistów), jeśli popatrzeć na to co wyprawiają i wygadują tacy prominentni przedstawiciele tej ideologii jak nasi purpuraci? Przecież to jest czyste łajdactwo! Obrzydliwa hipokryzja i sianie zła. Klęczy pod figurą, a ma diabła za skórą, jak to się kiedyś mówiło.
Nie, nie usprawiedliwiam (na pisowską modłę) przemocy i prześladowań wobec katolików która miewa miejsce na świecie, ale lepiej zaczynam rozumieć mechanizm. Zło jest złem.

środa, 14 sierpnia 2019

1010.Pigułki kieratowe

W trakcie zakupów w Rossmanie nagle zdałem sobie sprawę z tego, że od ładnych kilku tygodni nie brałem żadnych środków przeciwbólowych. A przecież wiosną zacząłem się już niepokoić, czy ich nie biorę za dużo, skoro po skończeniu jednego opakowania pamiętałem, żeby na wszelki wypadek kupić następne - "bo pewnie się zaraz przyda". 

Mam wrażenie, że jakoś niewiele takich fest upałów było w tym roku - tylko kilka dni w czerwcu, a poza tym to co najwyżej bardzo ciepło. Teraz zaś zrobiło się jakoś chłodno. Nieprzyjemnie dziś - niby 20 stopni, a chłodny wiatr, rozpadało się i nie bardzo wiadomo jak się ubrać.

Tryb dnia mam fatalny - zasypiam między pierwszą a drugą, wstaję między dziewiątą a dziesiątą. Zważywszy, że do roboty wstaję zwykle koło szóstej, to będzie uciążliwe przestawienie się z trybu urlopowego na kieratowy.

Kupiłem na spróbowanie waniliową Pepsi. Ble! Wylać, może nie wyleję, bo szkoda, i dopiję do końca, ale muszę lać więcej whisky. 

Szkoda tylko, że tak poza tym i ogólnie... nie mogę tyle lać ile by trzeba, żeby zblakło to co dokucza, bo potem kac by mnie do cna zmaltretował.

niedziela, 11 sierpnia 2019

1009.Niedzielnie

Jeszcze tylko dwa tygodnie urlopu. Nie chce mi się wracać do pracy. Jedyna jej zaleta, jaką potrafię dostrzec (poza zapewnieniem opłacenia rachunków i jedzenia, rzecz jasna), to odwracanie uwagi od poczucia pustki i zmarnowania. Zdaje się, że to maksimum tego na co mnie już stać - odwrócenie uwagi od problemu. Jeśli dodać cenę psychiczną tej pracy, to jak wyganianie diabła belzebubem.

Staram się codziennie wyjść na miasto, żeby stare kości rozruszać. Nawet dziś zrobiłem pieszo-autobusowo-tramwajową rundkę aż po Bródno i Żoliborz. Gdzie nie spojrzeć, to jacyś (ani chybi) Jehowici z kongresu się kręcą. Poza tym, Bródno jak wymarłe, na Żoliborzu trochę więcej ludzi.  Niewątpliwym atutem Bródna jest obfitość zieleni.  
Generalnie może takie spacery dobrze mi robią fizycznie , ale psychicznie źle.



środa, 7 sierpnia 2019

1008.Magnetyczna siła prawicy

Absolutnie zdumiewający i haniebny wywiad Andrzeja Gwiazdy dla Wnet.fm. Jestem jakiś upośledzony najwyraźniej, skoro wydaje mi że są jakieś granice dla ludzi kulturalnych, lub choćby przyzwoitych, a takie występy, jakie dał ten osobnik, są dla nich niemożliwe. I jeszcze ktoś taki jest kawalerem Orderu Orła Białego!

Innego rodzaju głupotą, może i gorszą, bo pożenioną ze śmiertelnie groźną w skutkach niekompetencją błysnął inny tuz tej ekipy - wiceminister Sellin, bredząc o budowaniu przez polskie władze "kapitału moralnego Polski", m. in. poprzez obchody uroczystości. Znamy z historii te chore bajdurzenia - pokrzepialiśmy się nimi przed II wojną, nonszalancko zbywając argumenty o niemieckiej przewadze technicznej, ogniowej i liczebnej, właśnie tymi pseudoargumentami, że nasz żołnierz ma moralną przewagę nad niemieckim, ma lepszego ducha walki i spokojnie "do zobaczenia za dwa tygodnie na defiladzie w zdobytym Berlinie". Wydawało mi się, że w okresie II wojny te chore bzdury umarły na zawsze, tymczasem one odżywają, wyłażą na powierzchnię i krążą. Mistyczne banialuki przysłaniające najzwyklejszą niekompetencję, za którą płaci społeczeństwo. Niedostatek rozumu i fachowości maskowany snuciem bajek, oklaskiwanych przez zachwyconych nimi głupców.

Te wszystkie bredzenia o tym, że będziemy rechrystianizować Europę, że w nas tylko jest prawdziwa wiara, że reprezentujemy wyższość moralną nad zdegenerowanymi zachodnimi Europejczykami... Kiedy słyszę te żałosne, żenujące bzdury, robi mi się niedobrze. Czerń poklepuje się po gumowych plecach swą wyższość zaklinając.

Pieśń ma była już  w grobie, już chłodna.
Krew poczuła, spod ziemi wygląda.
I jak upiór powstaje krwi głodna.
I krwi żąda! 
Krwi żąda! 
Krwi żąda!

niezawodny Adam Mickiewicz, Dziady.

To naprawdę zdumiewające, co jest takiego w tej naszej, pożal się Boże, prawicy, że przyciąga ona i skupia aż takich pomyleńców?

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

1007.Bez jasnych punktów

Fatalna noc. Rwana, w kawałkach. Jeszcze tak długo mnie chyba nigdy nie trzymało. Dziwny sen w ostatnim fragmencie; nie przypominam sobie kiedy ostatnio śnił mi się seks.
Mimo bólu próbuję funkcjonować normalnie. Wyciągam stare, częściowo zrobione figurki, przerwane kilka, jeśli nie kilkanaście lat temu, zaczynam je kończyć.

Do jedzenia czytam "Bombowce nad Europą 1939-45" Overy'ego. Dość interesujące, lecz cały czas mam w tyle głowy ostrzeżenie z poprzedniej lektury ("Wehrmacht w walce miejskiej 1939-42"), w której Wettstein  zwracał uwagę na bezkrytyczne podejście Overy'ego do źródeł rosyjskich. Do snu "Lord John i Bractwo Ostrza" Gabaldonówny. Szkoda, że nie pisze w odwrotnych proporcjach o przygodach lorda Johna i perypetiach Claire Fraser.

Siewca nienawiści podły Jędraszewski. Rocznicowy wysyp mitów i bzdur o Powstaniu Warszawskim. Poparcie ciemnoty niezachwiane, wciąż mocne czterdzieści parę procent. 

Ogólnie, żadnych jasnych punktów zaczepienia dla jakiegokolwiek optymizmu i woli życia.

niedziela, 4 sierpnia 2019

1006.Fine day, Sunday

O-o! Sierpień - znaczy koniec urlopu i trzeba wracać do pracy! Zaraz długie ponure, jesienne i zimowe wieczory. Wychowawstwo na stacji metra w godzinach szczytu w Chaos City. O-o! Sobota - znaczy jutro niedziela, a po niej poniedziałek czyli praca. To dopiero za trzy tygodnie. Eee, to tyle co nic. To już. Zaraz. Kiepski wieczór, zła noc, gówniany poranek. 

Gorycz.

Skończyłem pierwszy sezon "Dark". Wciągnęło. Znalezienie ściągawki "kto jest kim, z kim i kiedy" ogromnie ułatwiło orientowanie się w fabule. Miło patrzeć znów na Louisa Hofmanna.

EDIT 17:43
Gówniany dzień. Ból głowy nie daje wytchnienia. Nie polecam.

czwartek, 1 sierpnia 2019

1005.Wakacyjne lektury

W taniej książce zauważyłem znajome okładki - piąty i szósty tom gabaldonów, czyli szkockiej sagi Diany Gabaldon. Co ciekawe, w Bonito akurat te tomy właśnie się skończyły. A że tu i nawet nieco taniej, to nabyłem i przydźwigałem. A było co dźwigać, bo autorka płodzi coraz bardziej opasłe tomiszcza. Na poniższej ilustracji tom pierwszy - na wierzchu, a pod nim tomy piąty i szósty. A ja muszę jeszcze czwarty przeczytać...  



Skoro o książkach mowa, to jakiś czas temu, przechodząc obok księgarni Yatto.pl na Hożej zauważyłem dość seksowną okładkę książeczki "Zniewolony książę". Format i sąsiedztwo na witrynie podpowiedziały mi, że to jakiś komiks pewnie, więc poszedłem sobie dalej. A tu w godzinach raczej, niż w dniach temu licząc, Hebius reklamuje na forum to dziełko - jak się okazuje trylogię całą. Co tam - reklamuje! Czytać zaczął. Trzeba będzie poczekać na wrażenia i rozważyć lekturę.

A na razie czytam sobie coś może mało ambitnego i jeszcze mniej wyrafinowanego, ale bardzo sentymentalnego - przypadkiem odkryty trzynasty tom przygód Gotreka i Felixa (nie miałem pojęcia, że w ogóle powstał). Świetnie pasuje do robótek w warsztacie, gdzie po kusznikach idą teraz włócznicy i ironbreakerzy ze strzelcami.

poniedziałek, 29 lipca 2019

1004."Ale z naszymi umarłymi"

Skończyłem czytać "Ale z naszymi umarłymi" Jacka Dehnela. Okropna, przygnębiająca wizja - przestroga przed drogą, którą kroczy część naszego społeczeństwa (a może w sumie całe społeczeństwo?). Znów przypomniał mi się "Nosorożec" Ionesco.

Z tą literacką interpretacją groźnie koresponduje naukowa - wywiad z profesor Patrycją Matusz, odsłaniającą renesans agresywnego, szowinistycznego nacjonalizmu w naszym społeczeństwie.

To było moje pierwsze zetknięcie z większą prozą Dehnela. Wrażenia mam mieszane - temat ważny, pomysł fajny, humor subtelny, inteligencja i zmysł obserwacji autora - niezaprzeczalne, ale ogólnie brakuje mi trochę jakiejś iskry, porywu emocji. Ta proza stwarza wrażenie jakby w rozpięciu między intelektem a emocjami była nieco zbyt przesunięta ku biegunowi chłodnego, cokolwiek zdystansowanego intelektu. Właściwie pasuje ona do wizerunku autora - chłodna, powściągliwa, konserwatywna elegancja, pilnie bacząca, by nie dopuścić żadnej swobody, ani szaleństwa w wyglądzie; strój jak zbroja i komunikat przeciw światu.

Książkę przeczytać warto.

sobota, 27 lipca 2019

1003.Last Czars

Obejrzałem sobie netfliksową produkcję "Last Czars". Nie bardzo może rozumiem, dlaczego carowie w tytule są w liczbie mnogiej, skoro żywy (do pewnego momentu) w filmie jest tylko jeden - Mikołaj II, a jego papcio - Aleksander III pojawia się wyłącznie na krótko i w formie cuchnącego rozkładem nieboszczyka.

Ogólnie serial mnie rozczarował, być może z powodu nieporozumienia - siadłem do oglądania w przekonaniu, że to film fabularny, a nie, jak się okazało, mieszany - sceny fabularne gęsto przeplatane gadającymi głowami historyków. Dla mnie coś takiego mieści się wyłącznie w kategorii "program dokumentalny".

Nie bardzo dziwię się Rosjanom protestującym przeciwko serialowi. Po pierwsze - widać wyraźne ograniczenia skąpawego budżetu, co uwiarygadnia pretensje Rosjan, że jest to ordynarne żerowanie na tematyce rosyjskiej. Po drugie - widać duże i liczne uproszczenia (choćby gdzie Rodzianko? gdzie książę Lwow? gdzie specyficzne życie rodziny po abdykacji?). Po trzecie - dziwne się wydaje tak bezceremonialne zwracanie się do cara, na którego jak by nie było - poddani krzyczą grubo przed rewolucją. Po czwarte - aktorzy niepodobni (wielcy książęta Sergiusz i Mikołaj, Stołypin, Kiereński). Po piąte - błędy merytoryczne (np. zdjęcia tonącego w 1918 r. austro-węgierskiego "Szent Istvana" jako obraz zagłady eskadry Rożdiestwieńskiego pod Cuszimą w 1905, Mikołaj przy postrzelonym Stołypinie). Wreszcie po szóste - sceny w których święci Kościoła Prawosławnego, goli jak ich pan Bóg stworzył, bzykają się na podłodze przy biurku... no kto to widział, panie! kto to widział! 

Poza tym wszystkim, refleksja ogólna, nie nowa, bo zwróciłem uwagę na to już dawno - wciąż zadziwia mnie poziom głupoty i tępoty carskiej pary. Dzieje ostatniego cara powinny być obowiązkową lekturą dla każdego miłośnika monarchii absolutnej - jako przestroga przed zasadniczą słabością tego ustroju, który staje się bezbronny, kiedy na jego czele stoi kompletny niereformowalny dureń. Zwłaszcza gdy wspiera go pomylona religijnie histeryczka.

Tylko tych dzieci szkoda było.

piątek, 26 lipca 2019

1002.Tu się polepszy, tam się popieprzy

Zacząłem czytać "Ale z naszymi umarłymi" Jacka Dehnela - początek znośny, ciekawe jak dalej. Do tej pory tego autora czytałem tylko jedno opowiadanie zamieszczone w empikowym zbiorku (takim samym jak ten, który właśnie dostał Hebius).

Pojechałem po info z disco-tubowania. Wygląda na to, że jest bardzo dobrze, lepiej niż się można było spodziewać. Pourvu que cela dure! 
Wypadało uczcić to zamówieniem paru książek, bo dziś ostatni dzień promocji w Bonito, a nie wiadomo, kiedy następna będzie.

Pobicie dziennikarza we Wrocławiu, umorzenie śledztwa w sprawie neonazistowskiego festiwalu "z powodu niewykrycia sprawcy" - przygnębiające w którym kierunku to społeczeństwo idzie. Mieliśmy "państwo teoretyczne" - a jak to "pisowskie" nazwać? Wrogie nam środowiska żydowskie powinny być zachwycone, jak pięknie takimi działaniami uwiarygadniamy ich zarzuty o naszą współodpowiedzialność za Holocaust.

czwartek, 25 lipca 2019

1001.Zanućmy jak za dawnych lat...

Za nieboszczki komuny były takie fajne sklepy (a może tylko jeden sklep?) pod szyldem "1001 drobiazgów". W Syrenim Grodzie był na Marszałkowskiej przy rogu z Żurawią. Mnóstwo fajnych drobiazgów metalowo-plastikowo-wszelakich do domu. I co to komu, panie, szkodziło?

Irytuje mnie pieprzenie o "ideologii LGBT". Kojarzy mi się to jednoznacznie ze skurwysyńską manipulacją jak robić dalej to samo pod pozornie zmienioną nazwą. Już to przerabialiśmy. W latach sześćdziesiątych w PRL rozkwitł jawnie antysemityzm zachęcany z tub państwowej propagandy, ale ponieważ od Holocaustu minęło niewiele czasu i bycie antysemitą było co najmniej obciachowe, a dla wielu - dyskwalifikujące, wymyślono w nowomowie nowotermin - "antysyjonizm". Miało to oficjalnie znaczyć, że jest się przeciw polityce Izraela, a nie przeciw Żydom. W praktyce, rzecz jasna, był to nadal stary ordynarny antysemityzm z oenerowsko-szmalcownikowską mordą, tyle że mogący się cieszyć złudzeniem nowego porządnego ubrania.

Dziś mamy powtórkę z tamtego zabiegu, dokonywaną zresztą w towarzystwie  wrednej legitymacji Kościoła, który obłudnie oddziela "bycie homoseksualistą" od "czynów homoseksualnych", żeby pozornie udawać nie sprzeniewierzanie się przesłaniu cieśli z Nazaretu. Dziś autorytarne łajdactwo udaje, że nie jest przeciw mniejszościom seksualnym, tylko przeciw ideologii LGBTi uważa, że taka zamiana etykietki załatwia sprawę. Głupcem ten, kto da się nabrać na taką manipulację. Nie ma żadnej ideologii LGBT. Nie ma. Po prostu.

Antysyjoniści głosili, że nie mają nic przeciwko Żydom, ale wznosili (wzorem przedwojnia) toasty za "Odżydzenie Polski!" Dziś tzw. porządni Polacy twierdzą, że nie mają nic przeciwko homoseksualistom, ale domagają się stref wolnych od LGBT, co mniej lotni z nich przekładają na prostą dyrektywę wywrzaskiwaną ile sił w płucach: "Pedały wypierdalać!".

wtorek, 23 lipca 2019

1000.Disco-tubka i krasnoludy

Po kiepskiej nocce, rankiem na daleki Wschód na badanie w disco-tubce. Zbliżając się do wejścia rzuciłem okiem na parking i nie było wątpliwości - szef już jest. 😏
Niby nie mam klaustrofobii, ale musiałem się skoncentrować i pilnować (nie patrzeć! nie ruszać na boki rękami! myśleć o czymś innym! odpędzić myśli o zamknięciu w trumnie!). Fantazjowanie o organizacji obrony przeciwpancernej we wrześniu 1939 znakomicie pomogło. Po wyjściu z niedowierzaniem przyglądałem się zegarowi - czas zleciał jeszcze szybciej niż w poprzednich razach. Znów te nieśmiałe podejrzenio-wątpliwości czy się tam w tej rurce nie zdrzemnąłem troszkę. 

A teraz po zakupach i późnym śniadanku pójdę kończyć piątkę krasnoludzkich kuszników i siódemkę takichże ciężkozbrojnych.

EDIT:
A zaraz sobie pójdę odebrać porcyjkę "Lanfeustów", bo sms dostałem, że zamówienie przyszło.

W sumie, chyba przypadkiem akurat treści na tysięczną notatkę. Jakby coś o pracy dopisać, to byłoby całe życie.

niedziela, 21 lipca 2019

999.Białystok w Bawarii

Przeczytałem tekst Jacka Dehnela opisującego białostocki Marsz Równości z perspektywy uczestnika. Zobaczyłem filmik i zdjęcia ze scenami z ulic tego miasta w czasie Marszu. Przeczytałem komentarze polityków PIS na temat tego, co tam się stało.

Jest mi niedobrze. Zło szaleje. Podłość i nikczemność hula - w masce, w garniturze, w ornacie.

sobota, 20 lipca 2019

998.Wypłaszanie i obkupywanie

Kandydaci wciąż się wahają, wolę uczęszczania zadeklarowało jakieś 2/3 zakwalifikowanych do przyjęcia, choć zostały już tylko praktycznie dwa dni (robocze) na doniesienie oryginałów dokumentów. 

Na tratwie zrobiło się ciekawie. Został nam jeden matematyk na (z grubsza szacując) jakichś 5-6 potrzebnych. A na rynku sytuacja jest taka, że matematycy mogą brać, wybierać, przebierać, kaprysić i grymasić w ofertach liceów. Pytanie: czym nasza biedna tratwa Meduzy ma ich skusić, pozostaje retorycznym. Cóż, jak się traktuje ludzi, tak się potem ma.

Korzystając z promocji w Bonito obkupiłem się w książki. No dobra... Jak ćpun na głodzie się obkupiłem. Trudno nie zauważyć z rozczarowaniem, że obniżka cen interesującego mnie asortymentu była niższa niż dotychczas. Między innymi nabyłem sobie komiks "Lanfeust z Troy" - wreszcie dowiem się skąd się wzięła ta czepliwa zrzęda Hebius.Bardzo mi się na razie lektura podoba.

czwartek, 18 lipca 2019

997.Co się komu należy?

Młodzież nie bardzo się śpieszy z potwierdzaniem woli przyjęcia - mamy średnio w okolicach połowy miejsc przyklepanych. Podejrzewam, że wbrew medialnej histerii, młodzi ludzie podchodzą do rekrutacji z większym dystansem i wyrachowaniem. Zastanawiam się czy nie jest tak, że spora część zakwalifikowanych nie bardzo chce przyjąć do wiadomości wyniki rekrutacji, rozmijające się z jej oczekiwaniami i przyjęła postawę wyczekującą. Złośliwi powiedzieliby, że to taktyka "zakryję głowę kołdrą i potwór zniknie". 

Problem nie jest zupełnie nowy - od jakiegoś czasu możemy obserwować postawy wybujałych oczekiwań mocno wykraczających poza realne możliwości danego człowieka. Coraz więcej młodych ludzi z którymi się stykamy, sprawia wrażenie, jakby szczerze wierzyło, że wystarczy czegoś bardzo chcieć (lub w innym wariancie: przekonująco wyobrazić sobie), żeby to się już ziściło. Do tego dochodzi syndrom wielu młodych warszawiaków, którzy - w odróżnieniu od swoich rówieśników z prowincji - mają poczucie że nie muszą się specjalnie wysilać, bo z racji swej warszawskości oni są pukka sahib, a wy jesteście poor bastards z wiochy. No i mamy przyszłość narodu, która już wyobraziła sobie ("wymarzyła" w modnym  słowie medialnej histerii) siebie w kajutach pierwszej klasy luksusowego liniowca [która im się należy*)😈] i nie ma najmniejszej ochoty przyjąć do wiadomości, że ich przebukowano na tratwę Meduzy.
_______________________________________
*) Szydło tym bon motem w swej prostodusznej głupocie ujawniła bardzo silną myśl przewodnią przenikającą i napędzającą nasze społeczeństwo. Nie chodzi o zmianę złych i szkodliwych praktyk, tylko o zajęcie samemu zyskodajnych pozycji w tym systemie.
System krytykujemy nie dlatego, że jest zły, lecz dlatego, że nas wyklucza i kto inny czerpie zeń korzyści.  Jeśli udało nam się takie korzystne pozycje zająć, to uznajemy za całkowicie zrozumiałe i usprawiedliwione, by czerpać z nich co się da, bo system wraz ze zmianą naszej w nim pozycji stał się dobry.
Nie pojmowanie tego prowadzi do niezrozumienia, dlaczego PIS cieszy się takim poparciem, a jego krytykowanie przez opozycję jest tak nieskuteczne.


środa, 17 lipca 2019

996.Na froncie walki o przyszły chlebuś...

...czyli w rekrutacji - gorąco. Wygląda na to, że nabór nam się kroi punktowo taki, że trzeba chyba będzie Zaleskiej tablicę wdzięczności gdzieś wmurować. Progi u nas teraz leżą tam, gdzie normalnie na szczytach list kominy sterczały.  Dzieciaki przychodzące papiery składać już na pierwszy rzut oka wyglądają inaczej (lepiej) niż te co do nas przychodzą zwyczajnie. Ciekawe jak się ostatecznie klasy uformują. Jedną nam dołożyli ponad plan, więc będzie jeszcze większy ścisk. Szkoda, że zamiast przesrać milion na jakąś idiotyczną "strefę relaksu" na placu Bankowym nie przeznaczono części tej kwoty na powiększenie naszej bazy lokalowej, a naszą tratwę można by nieco powiększyć, niezbyt rujnującym wydatkiem. 
Sam nie wiem czemu, ale jakoś mnie naszło, żeby parę filmów długo- i krótkometrażowych spod tęczowej flagi w ostatnich dniach obejrzeć (na jutubie i cda). Nie poprawiło mi to nastroju, chyba nie powinienem po nie sięgać.

piątek, 12 lipca 2019

995.Un frère

Dziś głównie prace murarsko-malarskie i ogrodnicze, czyli robienie podstawek pod żwirkobombery. To chyba najbardziej rozbudowane podstawki pod figurki, jakie robiłem. Będą ruinki wśród zieleni - taka aluzja, że niby te maszyny przelatują nad tym terenem nie pierwszy raz.

Obejrzałem sobie na jutubie "Un frère" - francuski film o tęczowej tematyce. Uderza zupełnie inny sposób filmowania (ujęcia, oświetlenie, montaż itp.) niż w majnstrimowych produkcjach amerykańskich. Grający jedną z dwóch głównych ról Marin Lafitte skojarzył mi się - z racji urody, z idealnym odtwórcą roli francuskiego oficera z końca belle époque; tylko mu cienki czarny wąsik dokleić.

środa, 10 lipca 2019

994.Rabukin i krasnoludy

Chwila przyjemności w postaci lektury drugiego tomu komiksu "Czwórka z Baker Street". Komiksy czytuję bardzo rzadko, przeciętnie raz na kilka lat. W zeszłym i tym roku sprawiłem sobie trzy tomy antologii "Relax" wzruszając się wspomnieniami po tym wspaniałym magazynie z czasów mojego zamierzchłego dzieciństwa. A wiosną jakoś przypadkiem wpadła mi w oko ładna kreska "Czwórki z Baker Street", budżetowa cena skłoniła do zakupu i spodobało się. Drugi tom "Sprawa Rabukina" nie zawiódł oczekiwań i z pewną niecierpliwością będę czekał na trzeci tom przygód uliczników z wiktoriańskiego Londynu.

W warsztacie żwirkobomber jest już na końcu linii produkcyjnej i w tym tygodniu dołączy do towarzysza zrobionego parę lat temu. Wówczas krasnoludzkie siły powietrzne zyskają pierwszy (najmniejszy) pododdział taktyczny - parę.



poniedziałek, 8 lipca 2019

993.Varia poniedziałkowe

Zwariowana pogoda. Czerwiec z Afryki importowany, a lipiec z Arktyki. Kto to widział, żebym w lipcu musiał okno na noc zamykać i poszewkę kocykiem okrywać!

Na poczcie przy odbieraniu awizowanej przesyłki krajowej okazało się, że czekają na mnie jeszcze dwie przesyłki zagraniczne - ani trochę nie awizowane. Uwielbiam to nasze dziadostwo! 😡 Państwo teoretyczne i dobra zmiana. À propos tychże - wywiad Sroczyńskiego. Żadnych optymistycznych perspektyw. Poza tą, że w końcu to się skończy. Odkrywcze.

sobota, 6 lipca 2019

992.Tory

Rodzinny jubel za mną, na szczęście gładko poszło i chyba może nawet nie odchoruję go. Wino, które kupiłem skrytykowano jako wytrawne przebrane tylko za swojego "pół" kuzyna i kazano mi zabrać je sobie. 

Tak sobie myślę, że mam niewielkie szanse prześcignąć ojca wiekiem, jak jemu się udało swoich rodziców i dziadków, ale i nie chciałbym.

Jadąc do pracy zauważyłem w pewnym momencie ekipę Tramwajów Warszawskich majstrujących w torowisku. Obraz stereotypowy - jeden robi, trzech stoi i się gapi. Co innego jednak zwróciło moją uwagę. Otóż pan pracujący próbował przewiercić betonowy bloczek gruby na trzy, może cztery palce, żeby przepuścić przezeń przewody elektryczne. Robił to akumulatorową wiertarko-wkrętarką Boscha z serii... zielonej. Widać było, że szło mu to jak po grudzie. Dziwne to mi się wydało - do takiej roboty narzędzie z amatorskiej linii, zamiast z profesjonalnej (niebieskiej)??? Kto tam narzędzia kupuje? Księgowa? Poza tym tak się zastanawiam - wóz warsztatowy (stał tuż obok) nie ma generatora i wyjścia do podłączenia młotowiertarki przewodowej na 220 V?

czwartek, 4 lipca 2019

991.O staczaniu się i serialach

Dni mijają, a w Bonito wciąż nie widać zwyczajowej dużej promocji. Zajrzawszy w swoje konto odkryłem, że przez cały czerwiec nie kupiłem u nich żadnej książki! Horror! Staczam się. Czytam zapasy.

Siedząc na rekrutacji przekopuję się przez tysiące nazwisk kandydatów i kandydatek i od czasu do czasu nachodzi mnie refleksja, że pomysłowość ludzi w dobieraniu imion dla swoich dzieci wciąż potrafi zaskakiwać. Zwłaszcza łączenie imion obcych i monarchicznych z mocno plebejskimi nazwiskami (przykłady z netu: Wanessa Zając i Fryderyk Kaczorek). Od wzniosłości do śmieszności jeden tylko krok...

Próbuję na Netflixie znaleźć sobie coś do oglądania i jakoś bryndza. Mogłoby się wydawać, że "Timeless" powinien wciągnąć z uwagi na historyczno-fantastyczną tematykę, ale jakoś nie za bardzo porywa. Może to wina klimatu kojarzącego mi się nieco z kinem familijnym (mimo, że trup pada, więc to raczej wina nieudolności twórców, niż zamierzonego działania), może braku przekonania do odtwórców głównych ról?  Ani Lucy, ani Rufus jakoś nie wzbudzili mojej specjalnej sympatii (raczej obojętność), a Wyatt jest wprawdzie seksi lecz aktorsko cokolwiek drewnianawy. Zaś Flynn niebezpiecznie ociera się o płaskawą karykaturę szwarccharaktera. 

Drugi sezon "3%" jest nieoglądalny. 

"The Society" od biedy dało się obejrzeć. Jest w końcówce  sezonu uruchomiony wątek gejowski - sympatyczne dzieciaki. Zabawne jest oglądanie, jak twórcy usilnie starają się niskiego Jacka Mulherna filmować tak, żeby wydawał się wyższy od partnerów. Serial (a przynajmniej dostępny teraz pierwszy sezon) wykorzystuje motyw flecisty z Hammeln, tylko z innej perspektywy. Poza tym wygląda na - nie wiem czy zamierzoną - niezbyt zawoalowaną satyrę na współczesnych amerykańskich nastolatków.

Ogólnie to jakoś smutno.

wtorek, 2 lipca 2019

990.Słoik

Rankiem telefoniczne zamówienie naprawy - Schwester trzeba wasserbaterię wymienić i w sprawie wymiany części wyposażenia szafy doradzić. Żeby mieć to z głowy (tym bardziej, że rekrutacja się kłania) pojechałem od razu. Z baterią było trochę kłopotu, bo tzw. fachowiec zamurował mimośrody z rozbieżnymi osiami i złącze ciekło. Pomogła dopiero gruba gumowa uszczelka z odzysku. 

Fachowe doradztwo odnośnie zmiany aranżacji szafy oznaczało, że trzeba po prostu zmierzyć szerokość, głębokość i wysokość czeluści i porównać z tym co Ikea pisze na swojej stronie - czy wymiary się pokrywają z elementami wyposażenia czy nie. Fachowego oka to wymagało musowo, prawda? Że to była tylko zmyłka-przynęta okazało się zaraz po tym, bo radosny duet Schwester & Dziedzicowa zażyczył sobie jako oczywistości, że ja mam im te szafiane rearanżacje uskutecznić. Stanowczo odmówiłem - mozolna dłubanina w ciasnocie jest już nie na moje siły i zdrowie (także psychiczne!). W obudowie ikeowskiej to się montuje prosto, bo są tam już potrasowane i powiercone gniazda montażowe, a tu trzeba by je samemu wyznaczać w ciasnej i niewygodnej przestrzeni, z minimalną tolerancją na błędy - bo chodzi o maksymalne wykorzystanie przestrzeni (czyli: napchać ile wlezie). Pardon - starość. Mają Dziedzica pod ręką - niech go sobie wychowają do zrobienia co im się zamarzy.

Schwester w dodatku, jako córka swojej matki, jest głęboko przekonana, że absolutnie niezbędnym czynnikiem towarzyszącym mojej pracy jest interaktywny nieprzerwany słowotok w jej wykonaniu i czynne wspieranie propozycjami podania, włączenia, zabrania, przestawienia, wytarcia, zdjęcia, założenia itp. Czuję się wtedy jak słoik z nitrogliceryną wstawiony do pralki nastawionej na 1200 obrotów.

sobota, 29 czerwca 2019

989.Zaskoczenia

Zaszedłem do sklepu z antydepresantami i ktoś mnie zagadnął. Rozpaczliwa mobilizacja wszystkich ocalałych komórek działu "Pamięć" przyniosła w miarę szybką identyfikację i następujące tuż po niej przerażenie. Absolwent sprzed parunastu lat, widywaliśmy się przez ten czas parę razy. Roztył się tak strasznie, że w tym tempie chyba nie dożyje czterdziestki. Jak na ironię - specjalista od IT i nerd od gier różnych.
Obejrzałem sobie "World war Z" z Bradem Pittem. Niezłe. Ciekawe ukazanie zombie jako niepohamowanego żywiołu, przekreślającego nadzieje na powstrzymanie zwykłą bronią. W "Walking Dead" snuły się leniwie, czasem tylko przyśpieszając (kiedy było to twórcom wygodne), zaś w "WwZ" rwą jak wściekła lawina. W filmie możemy też zobaczyć najbardziej epicką eskaladę w dziejach ludzkości!