Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

wtorek, 28 lutego 2017

580.Afirmacja

Praca! Pracunia! Tęskniłaś?!
Jakbym nie wychodził dwa tygodnie wcześniej, tylko poprzedniego dnia. Swojsko tak. To wspaniałe, kiedy człowiek ma swoje miejsce na ziemi. Miejsce z którego czerpie siłę, satysfuckcję i napędzającą go do dalszego działania życiodajną energię. Dzięki któremu opędza większość swojej piramidy Maslowa. Napędza, opędza, spędza. Biedni jesteście, którzy tego nie macie. Gdyż albowiem współczuć wam trzeba. 

niedziela, 26 lutego 2017

579.Na grobie ferii

No i po urlopie.
Nastrój... Nastrój? Czy to coś co "nas tróje"?

Trzeba było odgrzebać materiały różne i jakoś się do roboty przygotować. Coś mi siedzi w mostku? w gardle? Nie wiem, jakaś gula? Co chwila bym sięgał po jakieś jedzenie. Brzuch pełny (bo przemiana materii już nie nastolatka, tylko działa z prędkością dryfu kontynentalnego), a w głowie skrzeczy "zjedz coś! zjedz coś!". Boże, znowu do pracy...

Na stronie Adama znalazłem bloga Hanysa Pudelka, który mnie wciągnął i odciągnął od pracy. Po prawdzie to dziś widok za oknem i fałdy narzuty na sofie by mnie odciągały. Zaglądam sobie co jakiś czas i podczytuję. I z jednej strony zachwycam się pięknymi widokami, a z drugiej tak smutno mi się robi, że takich podróży nie doświadczam. A właściwie  to żadnych podróży, poza służbowymi co kilka lat.

czwartek, 23 lutego 2017

578.Dramat pączkowy

Narodowy Dzień Dyspensy od Obżarstwa, więc trzeba skorzystać! Koło południa wybrałem się w tradycyjne miejsce zakupu przepysznych pączków, czyli do cukierni Wróbla na Noakowskiego. Stamtąd miałem pójść do rodziców, żeby zrobić małą naprawę zamówioną przez ojca; przy okazji zaniósłbym im pączki. 

Naiwnie ucieszyłem się widząc z oddali brak kolejki na ulicy. Dochodząc zastanowił mnie widok jakiejś starszej pani, która zajrzała przez drzwi i odeszła - ki czort? przecież tam w środku nie ma miejsca na tłum, ceny zwykłe, więc co ją odstraszyło? Kiedy wszedłem zatkało mnie... Ani...jednego...pączka... Jak jakieś groteskowe szyderstwo na półkach były tylko faworki! Szok. Po prostu szok.

Po drodze nie było gdzie porządnego kupić, a przynajmniej nie stojąc w absurdalnej kolejce na ulicy lub słono przepłacając jak u pewnej celebrytki, gdzie zresztą też był ogonek przed sklepem. Do rodziców przyszedłem z pustymi rękami. Okazało się zresztą, że zdążyli zaopatrzyć się sami.
O. -Chcesz może pączka? Z Biedronki. Jeden nam jeszcze został. Z herbatką?
M. -Nie dawaj mu przecież tego pączka! On się nie nadaje do jedzenia.

Później zaniosłem im od Gieryszewskiego, szczęśliwie trafiając na moment, kiedy kolejka nie wyogoniła się jeszcze na ulicę.

Na wieczór zaanonsował się z (jak zwykle chwilową) wizytą Emuś.
Mr A. -Zjesz pączka czy będziesz robił sceny?
E. -A, bo to Tłusty Czwartek... No zjem. Ale tylko JEDNEGO!

Wyszedłem wobec tego po południu, żeby mu kupić świeżego, a nie z porannego wypieku. Idę do Wróbla, założywszy, że tamto południowe to może był jakiś incydentalny wypadek. Pół do czwartej, wchodzę, a tam... prawie pusto! Dosłownie kilku jakichś pudrowanych oszustów przycupniętych w kącie, a moich ulubionych pysznych wróblowych lukrowanych pączusiów... NIE MA! 

Co ja się nałaziłem, żeby jednak jakieś dobre Emusiowi kupić... Od placu Politechniki po plac Bankowy się zlatałem.

I koniec. Szlus. Cukiernia Wróbel trafia na moją listę uraz - jak mi nie przejdzie, to moja noga więcej u nich nie postanie. Tyle lat zakupów, tyle lat wierności konsumenckiej i tak to zniszczyć? O-b-u-r-z-a-j-ą-c-e. Naprawdę, życie mieszkańca Pierwszego Świata jest takie ciężkie i okrutne! :-(

środa, 22 lutego 2017

577.O jeden pączek za daleko

Niedobrze - kolejny starożytny blog zamknięty na trzy spusty. Co gorsza w okolicznościach pozwalających snuć najrozmaitsze scenariusze. Czy zaszkodziły pączusie czy kawusia? A może ich połączenie? Może nie one same, lecz wyrzuty sumienia z powodu konsumpcji takich bomb kalorycznych? Czy wyrzuty sumienia zadziałały przed czy po konsumpcji? A może to zwykły objaw skrytożerstwa - chęć skonsumowania w błogiej intymności odciąwszy się od reszty świata?

A może to zwykły, banalny przejaw przemijania świata - wszak wszystko ma swój kres, a znikające z blogosfery osoby po prostu przypominają nam o tym. Sam nieraz przecież miałem myśl, żeby bloga zamknąć i schować na dno wirtualnej szuflady. My też wszak skończymy na dnie drewnianej skrzynki.


poniedziałek, 20 lutego 2017

576.Mądrość organizmu

Zadziwiłem się dzisiaj niepomiernie, jaki mądrusi jest mój organizm. Nie żeby mózg, bo to by jeszcze od biedy dla pochlebców i bezkrytycznych wyznawców, gdyby jakimś cudem się znaleźli, byłoby jakoś zrozumiałe, lecz reszta (ciała znaczy). Otóż ciało rzeczone samo wiedziało, że dziś wypada poniedziałek, mimo że przecież nie idę do pracy - ani wczoraj, ani dzisiaj. A skoro poniedziałek, to spinamy plecy i kark i nap...my w czerep! Tak samo jak w zeszły poniedziałek, na inaugurację urlopu; ustąpiło koło środy. W następny poniedziałek będziemy inaugurować w ten sposób powrót do pracy. Mądrusi on, czyż nie? 
Ot, i taki mój wypoczynek.

niedziela, 19 lutego 2017

575.Sigmar rodzi, ork truchleje

Już półmetek urlopu. Niby jeszcze cały tydzień wolnego, ale mi już w głowie się rozlega: Już się kończyyyy! Już niedługo do pracyyyy! Kończę z wolna model krasnoludzkiego bombowca, lecz nie mam żadnej pewności, że go faktycznie skończę i że nie wyląduje w pudełku z pierdylionem rozgrzebanych modeli. 

Gyrobomber (fot. ze strony producenta, czyli f-my Games Workshop), tylko mój jest inaczej pomalowany.

Wrócił mi na myśl stary projekt imperialnego wozu bojowego, kiedyś analizowany, lecz odłożony ad acta, kiedy myśli się wokół czegoś innego (zgadnijcie czego... no, zgadnijcie...) zakrzątnęły. Teraz też pewnie się skończy na wirtualnym projekcie. Tak jak pomysł krasnoludzkiego wozu zaopatrzeniowego, do którego nawet kupiłem materiały i... leżą sobie w pudełkach czekając na... cud? Godota? spadkobiercę?

Poza tym czytam sobie o początkach kariery Sigmara i jak rodziło się Imperium.

środa, 15 lutego 2017

574.Gotrek i potwory

Przysłano paczkę z książkami. Stosik przywołał dawno nie widziany uśmiech - będzie co czytać! Na pierwszy ogień poszedł Gotrek z Felixem Jaegerem zmagający się z okropnymi potworami w lasach Imperium.

Odwiedziłem Emusia. Okazało się że będę potrzebny - jednak ciąg dalszy liftingu apartamentu. Biedny Emuś stara się niestrudzenie, lecz wciąż bez powodzenia (chodzi o sprawy sercowe, nie wnętrzarskie). Trochę zazdroszczę mu wytrwałości - chciałoby się wierzyć, że zostanie nagrodzona. A trochę nie zazdroszczę - tych wszystkich porażek i dziwnych ludzi, których spotykał.

Czuję się nieco dziwnie odkrywając kolejne symptomy starzenia się. To raczej nie tyle niepokój, ile zdziwienie, że coś jest inaczej, że coś się psuje nie z incydentalnej choroby, lecz z trwałego nieuchronnego procesu. Już nie ta regeneracja, już nie to zdrowie, co kiedyś. Choć przecież powinienem być wdzięczny Najwyższemu, że od poważnych chorób wciąż chroni, zwłaszcza kiedy się posłucha rozgłośni Parents Entertainment - kto i na co wśród ich znajomych i znajomych znajomych chory lub umarł.

poniedziałek, 13 lutego 2017

573.Pasek

Jakoś dzień (za dniem) szybko mija. Wyjazd na zakupy, potem z nimi do rodziców. Nastawienie prania. Wyciągnięcie figurek i ostrożne - jak pies do jeża, podejście do powrotu do malowania. Więcej w tym malowaniu przekonywania się "że trzeba" niż szczerej radości. Właściwie... dużo więcej niż dużo. W sobo-dzielę oglądanie "Piratów z Karaibów" w stylu tradycyjnym, tzn. na każde 15 minut filmu pół godziny kręcenia się po mieszkaniu. Refleksja w trakcie lektury pamiętników Paska, że ta "staropolska gościnność" to w znacznym stopniu mit, zasłaniający świadomie lub nieświadomie starą jakże swojską ksenofobię, która wcale nie zrodziła się z napływem uchodźców, tylko siedzi w nas od stuleci. 
Na dworze już szarzeje - znak że kolejny dzień (...) życia ma się ku końcowi.

piątek, 10 lutego 2017

572.Relaks czy refluks?

Wreszcie ferie. Powinna być ulga, lecz głowa nabita zmartwieniami. Rozum podpowiada, żeby nie martwić się na zapas, lecz emocje walą pogo. No i naturalnie prawie setka prac do sprawdzenia. Pomysły co by warto przygotować do przyszłych lekcji. Zdaje się, że (jak zwykle) nim mi odpuści, to się już urlop skończy. Książek sobie chociaż trochę zamówiłem w necie. No dobra, trochę więcej niż trochę. Lecz wiem też, że nie dadzą mi dość radości, by przykryć resztę.

środa, 8 lutego 2017

571.Dyndała

Zbliżające się ferie skłaniają do pooddawania prac, co oznacza spiętrzenie roboty. Już widzę, że się nie wyrobię i z częścią zostanę niestety na ferie. Pewnie żeby mi dyndały nad głową jak miecz Dyndały, to znaczy się tego... no... Damoklesa.

Interesujące są wnioski z analizy, kto jest ważny dla mostka naszej tratwy. M. bulgocze i dzieli się refleksjami na ten temat z prawie każdym kto się jej nawinie.

Ostatnio sypiam po 5, w porywach do 6 godzin - nie wyrabiam. Musiałem przygotować coś na koło, bo wbrew planom okazało się, że jednak będzie. Chodzę, szukam, wertuję, gmeram, klnę, a pomysłu zadowalającego (mnie) - brak. W końcu pomysł się znalazł, ale szukanie i jakieś elementarne opracowanie materiałów zabrało mi tyle czasu, że pierwsza w nocy minęła. A rano o szóstej wstać trzeba. "Gdy nadchodzi blask poranny, toczę wokół wzrokiem szklannym". Staram się nie słyszeć co moje szare komórki wygadują na mój temat i co sądzą o zmuszaniu ich do intensywnego funkcjonowania po takim odpoczynku. 

niedziela, 5 lutego 2017

570.Kabarety

Wygląda na to, że Sansio jednak otworzył puszkę Pandory - bo jego blog zniknął. ;-)

Niespodziewanie zjawił się Emuś. Trudno nie zauważyć tradycyjnego związku między rozejściem się z chłopakiem, a zwiększeniem częstotliwości kontaktów (z 2-3-miesięcznych interwałów na circa 1-miesięczne). Zgadało się nam o kabaretach (od "Ucha prezesa" którego nie oglądał a słyszał, się zaczęło) i wyszło, że gusta mamy mocno różne. Ja zasadniczo od rozwiązania kabaretu "Potem" kabaretów nie oglądam, bo mi się dominujący typ humoru nie podoba. 
Emuś pokazał mi jakiś skecz  policjantem, księdzem i gospodynią tegoż, nie pamiętam nazwy ani jego, ani kabaretu. Zaśmiewał się cały czas, a ja... khehm... ciut mniej. W ogóle właściwie.
Puściłem mu jedną z "Bajek dla potłuczonych" Potemowców - siedział z nieco zbolałą miną. "Laskowika i Smolenia" z góry zastrzegł, że nie zna tamtych czasów i trzeba by mu wszystko tłumaczyć. Ostatecznie wygłosił konstatację: "Bo tobie to te kabarety to się takie przaśne wydają, prawda? A ja właśnie takie lubię oglądać" Cóż, wychowany na peerelowskich kabaretach lubię gry słów, aluzyjną grę z widzem, humor mniej dosłowny, a bardziej domyślny. Nie mam poczucia, że jestem lepszy czy coś, bardziej ą&ę. Po prostu inny.
Lecz miło było tak posiedzieć choć króciutko obok kogoś i choćby nieśmieszne skecze razem pooglądać.

piątek, 3 lutego 2017

569.Odwiedziny macki

Pogoda jakaś taka niesympatyczna - przenikliwe wilgotne zimno, bleueee. Do tego doniesienia władz, że wzrosła zachorowalność na grypopodobne france i trzeba chuchać i dmuchać na nadzieję, a do dobrej Bozi się przymilać, żeby samemu się nie rozchorować. Tym bardziej, że zatoki co jakiś czas wrednie o sobie przypominają robiąc coś w rodzaju "Ueaeaaaa! Buechłechłe!", żebym nie pomyślał sobie, żem zdrowy i bezpieczny.

Jeśli komuś na tratwie Meduzy wydawało się, że reforma zaleska pogrzebie gimnazja, lecz nam zrobi dobrze i będziemy wygranymi farciarzami przy tych biednych gimbusiarskich frajerach, to został (chyba) wyprowadzony z błędu. Mogliśmy zobaczyć jak wyszczerzona macka dobrej zmiany wystrzeliwuje niespodzianie z wody i zatoczywszy krótki łuk "przyp...la" w naszą tratwę. Spodziewałem się tego, lecz nie tak szybko. Cóż, będzie biedniej.

Zapewne ucieszy to część naszego społeczeństwa, z niecierpliwością wypatrującego komu się jakieś nieszczęście przydarzyło. Było takiego ujadania pod dostatkiem pod artykułem, że zaczynający pracę nauczyciel dostanie pensję w okolicach płacy minimalnej. Wymowne jest, że dyrektor szkoły zatrudniając debiutantki: sprzątaczkę i nauczycielkę - inżyniera lub licencjata z przygotowaniem pedagogicznym, obu zapłaci niemal tyle samo. Ściślej rzecz ujmując - nauczycielka dostanie 19 zł brutto więcej. Z całym szacunkiem dla sprzątaczki, ale jest jednak przepaść w wymaganiach i odpowiedzialności między tymi dwoma stanowiskami pracy.

środa, 1 lutego 2017

568.Marsz, marsz Dąbrowski!

Mamy świetne dzieci, z bardzo dobrymi punktami w rekrutacji! Nie wolno mówić, że jest inaczej, bo młodzież mamy dobrą. Jeśli wyniki klasyfikacji są złe, to jest to nasza wina. Dlaczego? Bo mamy świetne dzieci, z bardzo dobrymi punktami w rekrutacji!

Wśród sojuszników Hitlera w Europie znajdujemy Japonię i Wielką Brytanię. Zajęcie Berlina przez Stalina w 1940 r. zaniepokoiło Hitlera i skłoniło do ataku na ZSRR. Hitler żądał od nas w 1939 r. budowy autostrady przez Bałtyk. Grecy pokonali flotę perską w wąwozie termopilskim. Na 1,5 mln mieszkańców Polski w 1926 r. 2 mln to byli Polacy. W wyniku marszu na Rzym w 1922 do władzy doszli faszyści z Henrykiem Dąbrowskim na czele.

Marcin radzi, żebym to pierdolił. Teoretycznie mądra rada, ale w tym konkretnym moim przypadku - nie mądra. Bo ja poza tym nic w życiu nie mam. Nic, na czym mógłbym budować swoje poczucie wartości, nie mam nic, w czym znajdowałbym jakieś oparcie.