Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

czwartek, 31 sierpnia 2017

666.Stuku-puku, stuku-puk, stuka laska w miejski bruk

Maraton. Rada. Szkolenie. Kuśtykanie do domu z bólem biodra. Nie upadłem, nie uderzyłem się, po prostu siedziałem, a kiedy wreszcie wstałem, poczułem że boli. Podejrzewam efekt stresu, być może mylnie. A to przecież dopiero początek. 
Kolega Kowalski upierdliwie domaga się zmian  w statucie szkoły, żeby było tak, jak jemu wygodnie. Koleżanka Malinowska z przejęciem w głosie: To maniak!
"Tratwa Meduzy wita!"

środa, 30 sierpnia 2017

665.Jak pies bez ogona

Jak wyszedłem o ósmej tak wróciłem w pół do siódmej. Najpierw poprawki, a potem przerzynanie tępą piłą, czyli rada organizacyjna. Rozwlekłe ględzenie o rzeczach, których większość w zupełności wystarczyłoby wywiesić na tablicy z poleceniem zapoznania się. Prawie 4 godziny bez najmniejszej przerwy. Mnożenie bytów w postaci zespołów maści wszelakiej  i koordynatorów. Niektórzy podłapali po 4-5 funkcji; mnie się względnie upiekło bo na razie tylko 3, ale już wiadomo że dojdą kolejne zadania. Parafrazując staropolskie powiedzenie: Belfer bez funkcji i zadań dodatkowych, jest jak pies bez ogona.
W głowie szum, w plecach ból. A to przecież dopiero początek. Lecz już mamy cudeńka takie, że człowiek słucha i nie wie czy parsknąć śmiechem, czy drzwiami trzasnąć, czy od durni nawymyślać.

niedziela, 27 sierpnia 2017

664.Budowanie nastroju

Trzeba się odpowiednio przygotować do powrotu do pracy; najlepiej wzbudzić ducha Nowego Roku Szkolnego. Zakładam że takowy istnieje, być może jest spokrewniony z duchem Świąt, którego co roku już od początku października przywołujemy w handlu i dokarmiamy, żeby na Gwiazdkę mógł zapieprzać jak mały traktorek.

W ramach owego wzbudzania obejrzałem "Notatnik śmierci" (ang. Death Note) oraz czytam "Bastion" Stephena Kinga. Co do książki, to jednak jak na razie bardziej podobała mi się ekranizacja z 1994 r., z jej niesamowitym klimatem (choć ostatni odcinek był słaby). Mam podejrzenie, że Ryuk z "Death Note" może być bratem-bliźniakiem ducha NRSz  - jakoś tak mu podobnie z oczu patrzy i fizys akuratny.

Próbowałem obejrzeć Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów... No nie da się. Nuda przeraźliwa. A Chris Evans jest mdły i nijaki, ekranowej wyrazistości ma tyle co wazonik na kwiatki, tylko bez kwiatków.

sobota, 26 sierpnia 2017

663.Trucizna

Ostatnie dni urlopu. Perspektywa powrotu na tratwę Meduzy, do jej bałaganu i nieprzewidywalności nie przyczynia się do budowania dobrego nastroju. Ciekawa sprawa - wróciły skurcze nóg i ból kolana. Cóż w tym ciekawego? Ano to, że od paru tygodni jakoś byłem od nich wolny. Gdyby to było starcze sypanie się, to by nie robiło sobie przerwy w okienku wakacyjnym, kiedy już wyszedłem z jednego roku, a jeszcze nie wszedłem w nowy. Jakieś trzy tygodnie to okienko miało. Kupa czasu - ze słynnych nauczycielskich dwóch miesięcy wakacji. 
Wczoraj pakowałem zakupy, które miałem zanieść rodzicom. Wyjmując z lodówki złapałem się na tym, że słyszę ich coraz bardziej natarczywy głos nakazujący zamknięcie drzwi, bo się lodówka popsuje. Jak zawsze głos przepojony tym ich wszechobecnym lękiem, tym wieszczeniem nieszczęścia, które niechybnie się zdarzyć może. Tą trucizną przesycone było tamto mieszkanie, powietrze, życie. Nie było - jest. Zdałem sobie sprawę, że pochylając się do lodówki odwarkuję z rosnącą wściekłością temu głosowi w mojej głowie. Brawo! Otwieram lodówkę, słyszę głosy i odpyskowuję im. Poproszę o większe pigułki. Nie lubię tam chodzić. Schwester kiedyś zauważyła (przy ludziach): Ty, jak tam idziesz, to jak kłębek nerwów. Fakt, czuję jak po niektórych wizytach dostaję rachunek od mojego organizmu.

Z nieco jaśniejszych sfer - interesujący jest serial "Atypowy" - o autystycznym nastolatku. Zyskałem nieco lepsze wyobrażenie o tym jak mogą funkcjonować autystycy. Bardzo dobra rola (tytułowa) Keira Gilchrista. 
Jęknąłem na widok Jennifer Jason Leigh, której długo nie widziałem na ekranie... oj! ojoj! Przyjrzawszy się Michaelowi Rapaportowi pomyślałem "Rany, jak on się zestarzał! Z którego on jest roku? Popatrzmy... ...wa mać! On jest młodszy ode mnie!".

środa, 23 sierpnia 2017

662.Ciekaw jestem...

Emuś zdał. Nie śpieszył się zbytnio z telefonem, więc pozwoliłem sobie (za karę) na żart, że "już sądziłem iż oblał i dlatego nie zadzwonił". Stwierdził, że byłem bardziej stresujący (w czasie przygotowywania prezentacji) niż komisja. Prawidłowo - każda kropla potu wylana na ćwiczeniach oszczędza wiadro krwi na polu bitwy.

Pogoda jakoś mało wakacyjna tego roku - znów leje, jakby przez poprzednie dni ulew było mało. I zimno - wprawdzie nadal śpię pod letnią kołdrą, ale ostatniej nocy już zamknąłem okno (otworzyłem je o 5., kiedy wybiłem się ze snu) i założyłem szlafmycę; jednak i tak czuję po zatokach te chłody.

Zbliża się nowy rok szkolny, co zwiastują między innymi coraz częstsze telefony od M., wentylującej się nimi z narastającego napięcia. 

Zwykle mówi się "ciekaw jestem...", lecz w tym przypadku brakuje mi zwięzłej formuły, która  sugerowałaby, że wbrew tym słowom tak naprawdę wcale nie jestem ciekaw, bo zapewne będzie to coś w rodzaju nasrania w wentylator. Dlatego z tym zastrzeżeniem... Ciekaw jestem co dyrektor zrobi z piwem jakiego nawarzył nam na nowy rok. Bo co do tego, że nie zamierza sam go wypić, to nie mam najmniejszych wątpliwości. Można by to ująć na przykład w ten sposób, że jest to problem średnicy oraz liczby obrotów wentylatora i wielkości pomieszczenia, w którym się znajdziemy. Zdaniem M. jedną z opcji jest przerobienie tratwy Meduzy na patyczki do lodów. I niestety, nie jest to opcja zupełnie nieprawdopodobna.

Sam nie wiem, czy oglądanie "Teenwolfa" przynosi więcej przyjemności, czy smutku.

wtorek, 22 sierpnia 2017

661.Panika przedegzaminacyjna

Prawie cały dzień to przygotowywanie Emusia do egzaminu na mianowanego. Biedulek jest w stanie potęgującej się paniki. Przez kilka godzin przygotowywał z moją pomocą prezentację, a po powrocie do domu wydzwania z pytaniami o różne kwestie, o które - jak sądzi - mogą go spytać. Ostatnio dojechaliśmy do pytania: jaka jest różnica między rozkładem materiału, a planem wynikowym. To wskazuje na stan, w którym nieroztropnie jest zadawać pytania w rodzaju: "Jak masz na imię?"...
Jednak za tekst dnia uznałbym jego przepojone rozpaczą westchnięcie w trakcie prac nad prezentacją, kiedy tłumaczyłem mu co i jak ma mówić:
"Ja w ogóle nie mam gadanego - ty to masz gadane!".

niedziela, 20 sierpnia 2017

660.Ferris i Felix

Muszę przyznać, że jestem trochę zaskoczony, jak chętnie oglądam filmy i seriale na Netflixie. Kiedy nie miałem ani jego, ani telewizji, wyżej wymienione oglądałem kiedy kupiłem płytę i na vodzie. Czyli rzadko, bardzo rzadko. Nabrałem przekonania, że chyba upodobanie do oglądania filmów mi jakoś wygasło. Dawno, dawno temu, w latach 90-tych, oglądałem bardzo dużo, dzięki kombinacji dwóch czynników - dużej ilości czasu (kiedy nie miałem stałej pracy) i wypożyczalni wideokaset obok mojej chałupy. Potem, kiedy praca zrobiła się stara i coraz bardziej absorbująca, oglądałem coraz mniej, aż bez najmniejszego żalu w ogóle pozbyłem się telewizora. Od czasu do czasu kupowałem sobie jakiś film na płycie, ale tutaj hamulcem była cena i pewna wątpliwość - warto, czy nie warto wybulić te parędziesiąt złociszy na, generalnie, jednorazową przyjemność.

A teraz sobie siedzę i z przyjemnością oglądam kolejne odcinki i filmy i aż się sam sobie trochę ze zdziwieniem przyglądam.

Wczoraj obejrzałem całkiem niezły film "Charlie" (oryg.The Perks of Being a Wallflower) z Loganem Lermanem, Emmą Watson i Ezrą Millerem (fajna rola geja) - opowieść o radzeniu sobie z trudami okresu dorastania, z traumami z dzieciństwa, o znaczeniu dostrzeżenia drugiego człowieka i wyciągnięcia doń przyjaznej dłoni.

Zupełnie innym był "Expelled" z niejakim Cameronem Dallasem. Dzięki niemu odkryłem terminy "osobowość internetowa" i "social media sensation". Cóż, nie miałbym nic przeciwko temu, żeby ich nie odkrywać. Film szybko przywodzi na myśl "Wolny dzień Ferrisa Buellera" z uwagi na szereg podobieństw, lecz wrażenia wzbudził we mnie zupełnie odmienne. 
Dla zrzędliwego staruszka byłaby to wyborna okazja do wygłoszenia tyrady, jak to te dwa filmy obrazują przemiany i upadek dzisiejszej młodzieży, lecz bez przesady - "WdFB" słusznie zyskał status filmowego symbolu pokolenia lat 80., lecz "Expelled" mam nadzieję zostanie zapomniany i trafi do darmowej oferty serwisów vod. 
Ferris Bueller był uroczym gagatkiem, którego można było uznać za dobrego w istocie człowieka, zaś Felix (wątpię czy to przypadkowe podobieństwo imion) jest antypatycznym cwaniakiem ze sztampowo ładną twarzą, za którą kryje się odpychający charakter. Podobieństwo filmów w formie, lecz zasadnicza różnica w przekazie (prawicowiec by napisał pewnie: w wartościach). Muszę jednak wyznać, że mam nieodparte wrażenie - patrząc na swoich uczniów, że Felix jest im znacznie bliższy niż Ferris.

piątek, 18 sierpnia 2017

659.Bezsilna złość


Właśnie odkryłem, że IKEA wycofała z produkcji drzwi Oxberg w okleinie dębowej, które zamierzałem kupić, aby dokończyć przemeblowania pokoju. W rezultacie zostałem ze zmontowanymi i zapełnionymi regałami i z 8 drzwiczkami na 20 potrzebnych. Tak się cieszyłem, że będę mieć wreszcie prawie wszystkie książki "za szybą" - to była jedna z dwóch przyczyn przemeblowania, a tu taki zawód. Noszkurważeszmać!



czwartek, 17 sierpnia 2017

658.Kopalnia paliwa

Po parokrotnych rozważaniach i przymiarkach wreszcie założyłem sobie konto na Netflixie. Jaka frajda! Wreszcie mogłem zobaczyć serial "Teenwolf", na który miałem ochotę od baaardzo dawna. Na razie obejrzałem pierwsze dwa odcinki i podoba mi się. I chłopcy tacy fajni. ^_^  No, bo wampiry i wilkołaki to me gusta.
Znalazłem trzy seriale Star Trek, które, pamiętam, oglądałem naście lat temu na Polsacie czy innym TVN - fajnie będzie sobie wrócić do tamtego świata. Coś czuję, że mój eskapizm odkrył kopalnię paliwa. 
Znalazłem też krótki i zabawny serialik rysunkowy z przygodami misia Bernarda, o którym z kolei zdążyłem już zapomnieć że w ogóle był emitowany i bawił mnie. W trakcie oglądania pierwszego odcinka przyszło mi na myśl, że Bernard właściwie powinien nazywać się Janusz - toż to wypisz wymaluj nasze cebulaste "potomki husarii" w akcji.
Cholera... znowu mi wyszła jakaś kryptoreklama... :-( 

Zdaję sobie sprawę z olśnienia pierwszym wrażeniem i z tego, że w praktyce dość szybko zasób filmów, które mam ochotę bardzo chętnie obejrzeć szybko się wyczerpie, ale na razie wygląda to obiecująco. Jest szansa, że troszkę łatwiej będzie mi znieść tę jesień i zimę.

wtorek, 15 sierpnia 2017

657.Spacery w końcu lata

Zdaje się, że mój organizm już na dobre oswoił się z myślą o nowym roku szkolnym - spięcie pleców i ból głowy trzyma. O przespaniu całej nocy bez przerwy - po 3 tygodniach takiego luksusu - mogę już zapomnieć.
Wczoraj machnąłem sobie swobodny spacer, jak się później okazało - na 9,5 kilometra. Przeszedłem się podwarszawskimi uliczkami (na Pradze ;-) ), na których jeszcze nigdy w życiu nie byłem, choć w linii prostej nie dalej one jak kilka kilometrów od mojego domu. Dziś z kolei przejechałem się na daleką północ - do Tarchomina, zobaczyć jak tam się pozmieniało w ostatnich latach. No sporo, lecz miałem chwile maleńkiej satysfakcji rozpoznając miejsca nie widziane od ładnych kilku(nastu?) lat. A mimo że się zasadniczo wiozłem komunikacją miejską, to i tak w sumie 6,5 kilometra przeszedłem szybkim krokiem.
Dzień coraz krótszy, wieczorem widać jak bardzo się skrócił, gdy słońce znika za budynkami. Wkrótce znikną i zgrabni chłopcy w swoich seksownych korsarkach i sportowych butkach, zwiastując nadejście jesieni i zimy, z ich krótkimi i ponurymi dniami, zachęcającymi do rozstania się z tym rozczarowującym światem.


Natrafiłem na zabawny fragment w książce Jerzego Waldorffa "Harfy leciały na północ". Dzieląc się wrażeniami z wycieczki do Moskwy w 1956 r. i tamtejszego spektaklu "Hrabiny Maricy" Kalmana napisał:
"Z nie najlepszej obsady Maricy wybijał się na prawach tak częstych tu kontrastów amant Jurij Dinow. Pamiętam operetkę wiedeńską, paryską i naszą z jej dobrych czasów, a przecież równie wspaniałego amanta nie spotkałem. Chłopak dwudziestoparoletni, wzrostu chyba metr osiemdziesiąt, o pysznej gruzińskiej urodzie i głosie barytonowym, którego nie powstydziłaby się żadna z Oper. W dodatku tańczył jak anioł i tylko na kobiety patrzeć nie chciał, gdy go oklaskiwały zachwycone."

Ostatnie zdanie - wyborne!


niedziela, 13 sierpnia 2017

656.Przypominajka

Ze sztambucha Ropucha.
[to takie ostrzeżenie dla PT. Czytelników, żeby mogli zawczasu zdecydować, by dalej nie czytać, bo im się antyemetyk skończył]


Wczoraj niespodziewanie zadzwonił i wpadł Emuś. Zdziwiłem się, że tak bez powodu. Nawijał o szkole, o reformie szkolnictwa, o swoich uczuciach do minister oświaty, o tym, że potrzebuje aktów prawnych do przygotowania się do egzaminu awansowego i żebym je mu podesłał, o swojej siłce i muskulaturze... Jakoś tak  w sumie - nie było przyjemnie. Udało mi się jakoś zdystansować od pracy, uświadomienie sobie że zostały już tylko 2 tygodnie urlopu nie podziałało pozytywnie na moje samopoczucie, a tu jeszcze wzmocnienie tego emusiową tyradą o pracy - no nie fajnie. Do tego na koniec bąknął, że "się spotyka z takim jednym", ale musi już lecieć, więc więcej opowie następnym razem. 

I tak wizyta w domu chujowej starości zaliczona.

Po jego wyjściu jakoś tak mnie głowa i plecy rozbolały. Zapewne z przypomnienia o pływającym bałaganie, czyli tratwie Meduzy, oraz z przypomnienia o czymś, co usilnie staram się pogrzebać, zapomnieć i zdezawuować - o tym, że (niektórzy) ludzie wytrwale szukają partnerów, spotykają się, randkują i nie poddają się niepowodzeniom. 

czwartek, 10 sierpnia 2017

655.Assassin's creed spuzzlowany

Przytaszczyłem z poczty pudło z puzzlami, tym razem dla siebie. Firma Trefl (polska, polecam!) wydała bardzo ładne puzelki z bardzo atrakcyjnymi grafikami z gry "Assasin's creed". Troszkę szkoda, że w trzech różnych rozmiarach (500, 1000, 1500 elementów), ale i tak oko cieszą. W grę nie grałem, ale mimo kaptura ten assasyn wydaje się być bardzo przystojnym. BTW szkoda że nie dostał zlecenia na mnie... :-(

Wszystkie poniższe grafiki ze sklepu firmy Trefl, umieszczone dla zachęty miłośników puzlowania. A puzzelki firmy Trefl są naprawdę fajne - dobra jakość, fajne obrazki i bardzo przyjazne, budżetowe ceny. [Niestety, nic mi za tę reklamę nie zapłacili.] :-P




poniedziałek, 7 sierpnia 2017

654.Puzzle

Przed południem tour de postes - w dwóch urzędach pocztowych odbieranie przesyłek. Po jedną - już drugi raz, bo się przed weekendem państwu gdzieś zapodziała. Mały zawód - okazało się że zakupione figurki są mniejsze niż się spodziewałem i nie bardzo będą pasować do reszty armii.
Z drugiej poczty przytaszczyłem wielkie pudło z układankami dla mamy. Jakiś czas temu zachęciłem mamę do układania puzzli i wciągnęła się w to że hej! Jestem zaskoczony tym, jak dobrze sobie z nimi radzi - układa jak maszyna, nawet te trudniejsze, z malowanych obrazów (rozmyte krawędzie i mniej oczywiste przejścia barw). Myślę, że to bardzo dobry trening sprawności psychicznej i fizycznej (manualnej) dla starszej osoby. Wokół naturalnie krąży ojciec z typową dla siebie spójnością przekazu - zachwyca się jakiej niesamowitej sztuki mama dokonuje i równocześnie sarka i syczy, żeby więcej nie kupować i mamie nie przynosić, bo "się męczy, bo nad tym siedzi, bo nie ma zdrowia itp.". A w rzeczywistości - jak zawsze - napędza go jego kompleks niższości, który zawsze sobie kompensował naszym kosztem. Trzeba było więc dzisiaj puzzle przemycać tak, żeby się nie zorientował ile ich jest, bo byłaby awantura; stąd połowę zaniosłem dziś, a drugą podrzucę przy następnej okazji.

sobota, 5 sierpnia 2017

653.Uświadomienie

"Co więcej, sądzę, że Damian postąpił nie fair, obarczając cię tą sprawą. (...)
Zmusza cię, żebyś wrócił do przeszłości i porównał ją ze swoją teraźniejszością. Zmusza cię, byś sobie przypomniał, czego chciałeś od życia jako dziewiętnastolatek, czterdzieści lat temu, zanim się dowiedziałeś, jakie życie naprawdę jest. Właściwie to może dobra okazja, żebyś się zastanowił, czego chcieliście wy wszyscy: te wszystkie głupiutkie, wymalowane dziewczyny, ci wszyscy próżni, zadufani w sobie chłopcy, z którymi się wtedy prowadziłeś! A ty z powodu Damiana musisz teraz oglądać, co się z nimi stało. Co się stało z tobą. Każdy, kto ma odrobinę oleju w głowie, na starość jakoś godzi się z faktem, że życie go rozczarowało, ale dla ciebie jest chyba na to trochę za wcześnie? Zostałeś odarty z poczucia satysfakcji w chwili, gdy jest za późno, bądź niemal za późno, żeby coś zmienić, a jednocześnie wystarczająco wcześnie, żebyś przeżył jeszcze wiele lat jako człowiek niezadowolony."

Julian Fellowes "Czas przeszły niedoskonały"

piątek, 4 sierpnia 2017

652.O włoskich weteranach


"Pisałem w swoim tekście (...) o włoskich marynarzach ze słynnej X Flotylli, która należała do jednostek szturmowych, czyli o tych, którzy służyli na żywych torpedach (...). Ci marynarze znaleźli się w dość podobnej sytuacji, jak wspomniani nasi żołnierze Armii Krajowej, którym generał Okulicki nakazał rozformowanie jednostek. Włosi we wrześniu 1943 roku dostali rozkaz przerwania boju. Część z nich wykonała ten rozkaz, jak por. Durand de la Penne i znalazła się po stronie aliantów. Część jednak znalazła się po stronie niemieckiej, jak chociażby książę Borghese, który odtworzył X Flottiglia MAS. Jednostka ta, wielokrotnie większa niż w okresie Duce, uzupełniona o oddziały piechoty morskiej, walczyła w ramach Republiki Socjalnej, przeciwko wojskom alianckim. O co mi chodzi? Dzisiaj istnieje we Włoszech jeden związek byłych żołnierzy (obecnie jest to raczej stowarzyszenie miłośników, gdyż żołnierzy jest już niewielu) tej X Flotylli i nie ma problemu, po której stronie walczyli. Chociaż często walczyli nie przeciwko wrogowi komunistycznemu, jak w polskim a przeciwko sobie."
Dr hab. Maciej Franz, prof. UAM, na XIII Forum Historyków Wojskowości, za: "O powinnościach żołnierskich. Tom IV", s.126, wydawnictwo Napoleon V, Oświęcim 2016.

Profesor Franz pisał w kontekście dzielenia podziemia na lepsze - antykomunistyczne wyklęte i to gorsze - wcześniejsze akowskie, ale w moim odczuciu dotknął tu znacznie szerszego zjawiska i problemu.

Tu boleśnie widać różnicę między nami, a społeczeństwami tzw. Zachodu - oni potrafią się porozumieć co do wspólnej przeszłości, nawet tragicznej, a u nas w najlepsze idzie rycie (tworzenie) i konserwowanie podziałów oraz postponowanie i prześladowanie "onych" lub "tamtych". W najróżniejszych przypadkach: czy to żołnierzy drugowojennej partyzantki, czy tzw. esbeckich emerytur, które właśnie się drastycznie obcina (mówiąc wprost - w głupi sposób).

Norwid miał rację - społeczeństwem jesteśmy żadnym.

wtorek, 1 sierpnia 2017

651.Niepokojenie zmarłego

Dzisiejszy dzień przeżyłem jakbym był na morskim polu minowym - poruszając się ostrożnie, ze świadomością niebezpieczeństwa i skupiając uwagę na tym, że za jakiś niezbyt odległy czas się skończy. Przyczyna oczywista - skwar ponad 34 stopnie, co oznacza że moje mieszkanie przypomina sobie o swoim urojeniu - że jest piecem hutniczym.
Zająć się czymś trudno, bo nie byłem projektowany na takie temperatury. O malowaniu można zapomnieć, bo mimo spowalniacza farba zasycha na pędzlu. Czytać, oglądać - długo się nie da. Teraz pootwierane wszystkie okna próbują wesprzeć złudzenie, że wnętrze pieca choć trochę przestygnie, żebym mógł zasnąć.

Zacząłem czytać "Czas przeszły niedoskonały" Fellowesa - zupełnie inny styl niż w "Belgravii", zupełnie inna też tematyka. Akcja rozgrywa się współcześnie, ale z licznymi wspomnieniami narratora, który jest alter ego autora. Dużo ciekawych refleksji socjologicznych dotyczących społeczeństwa brytyjskiego. Przed końcem pierwszej ćwiartki wrażenia z lektury pozytywne.

W ramach cokwartalnego przeglądu skrzynki pocztowej odkryłem powiadomienie, że na tęczowym forum ktoś mi wysłał PW (prywatną wiadomość). Choć nie logowałem się tam od paru miesięcy, uczyniłem to teraz, uznając, że może wypadałoby jednak odpisać, skoro ktoś sobie zadał tyle trudu. Wprawdzie było to ładnych kilka tygodni temu, co w dzisiejszych czasach oznacza jedną lub dwie ery geologiczne, ale... no, wypada. No to zalogowałem się na forum, czując się trochę jak zmarły znajdujący pod słomianką klucz i nieśmiało wchodzący do swojego starego domu. Tam jednak okazało się, że wiadomości już nie ma - nadawca widząc, że nie loguję się, po jakimś czasie skasował ją, a w powiadomieniach nadal figurowała jako czekająca na odbiór.