Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 30 września 2017

680.Promocja

Wśród różnistych zespołów zadaniowych nasza tratwa Meduzy ma i zespół do spraw promocji. Zbiera się, pracuje, sprawozdawczość odstawia - cycuś glancuś. Efektywność - jak w każdej podobnej inicjatywie w świecie biurokracji, gdzie podejmuje się działalność celową, starannie unikając jakiejkolwiek konkretyzacji celu. Innymi słowy rozwijamy (uszczegółowiamy) działania od poziomu strategicznego do taktycznego, pilnując by cel pozostał sformułowany wyłącznie strategicznie, zakładając a priori, że wszystkie podejmowane działania promocyjne służą korzystnie szkole. To że w rzeczywistości jest to działania pozorne, takie machanie wiosłem z unikaniem określenia kierunku płynięcia, jest nieprzyjmowane do wiadomości. Nie ma w tym winy zespołu, który robi co może.

Mostek jest wierny przekonaniu, że szkoła dobra, to szkoła w której się dużo dzieje - imprezy i eventy, dużo funu, wycieczek i - koniecznie - informuje o tym cały świat w necie; niusowany fejsik to podstawa i warunek sine qua non dobrej szkoły. Wyniki matur? "O tym nie będziemy rozmawiać!"
Pytanie: kogo przyciągniemy taką promocją? jest niedopuszczalne.

czwartek, 28 września 2017

679.Stara kamienica

Przymusowa kilkudniowa abstynencja netowa zakończona. Kabelek jakiś się dostawcy omsknął i musiałem pościć. Właściwie zniosłem to całkiem dobrze, choć bardzo utrudniało pracę - o przygotowaniu jakiejkolwiek prezentacji na lekcję mogłem zapomnieć.

Znalazłem odpowiedź na pytanie, na które do tej pory odpowiadałem "nic", mianowicie na pytanie: "Co ci sprawia radość?" Otóż nareszcie mogę odpowiedzieć, i to szczerze: "Usłyszeć od swojego dentysty, że wszystkie plomby trzymają się jak należy i nie mam żadnych nowych ubytków." Czarny paskudny i okropny ślad na przednim zębie, który wydał mi się jakąś galopującą próchnicą, okazał się dziwacznym wybrykiem kamienia nazębnego. Wyobraźnia podpowiadała czarny scenariusz z rwaniem, szczerbatością, implantem i tąpnięciem finansowym, a skończyło się na starannej dekamienizacji. Czułem się wyczyszczony i wypiaskowany jak stara kamienica w rynku przed wyborami wójta. Cóż za ogromna ulga! I jakie to w gruncie rzeczy upokarzające, że pełniąc dość odpowiedzialną funkcję społeczną, drżę na myśl o kosztach leczenia dentystycznego.

Przyciśnięty brakiem netu spróbowałem wykorzystać w charakterze surogatu swój tablet, nabywając doń kartę startową. No i kupa - tablet nie widzi karty, neta nie ma. Zniechęcają mnie takie drobne porażki.

sobota, 23 września 2017

678.Osiołkowi w żłobie dano

Ostatnio wzrosła aktywność kontaktowa Emusia. W dwie rozmowy wyszło mi całe doładowanie fona, a przecież oprócz moich było więcej jego dzwonień. Dzwonień i zawodzeń. Akustycznie mógłby zawstydzić banshee. Jak zauważyła M., właściwie dopiero teraz staje się pełnym nauczycielem, a nie tylko panem efekciarskim. Pełnym, bo: wychowawstwo i cała frajda z upierdliwych rodziców, lekcje z całymi klasami, do tego nauczanie indywidualne w domu ucznia na jakimś zadupiu, i w charakterze syropku klonowego na okrasę całości - oczekiwanie w nowej szkole, że ma być miło, przyjemnie i z bujaniem klienta na rękach. Herr Lehrer bez bata i szpicruty jak bez ręki. ;-))

Ostrzegałem go, że bierze na siebie za wiele, ale olał moje słowa równo. Teraz... ciężko mu strasznie, ma kategorycznie dość, absolutnie nie wytrzyma! Do momentu, kiedy sobie policzy ile tam przez rok ma zarobić... Zwracam mu uwagę, że obciążenie mu się jeszcze zwiększy, bo od 1 września wszystkie nauczania indywidualne są nie w szkole a dojazdowe w domu ucznia i z pewnością jeszcze się nowe pojawią - nie słyszy. Liczy sobie, że aby do kwietnia, bo potem to już będzie miał lżej i łatwiej. Tłumaczę mu że koniec roku to dla wychowawcy okres wzmożonej pracy - ignoruje zupełnie. Aż do następnej symfonii lamentu.
Nieszczęśliwy bo samotny i kandydat na męża pozostaje w przedpokoju pod tabliczką "kolega", ale wobec sugestii, żeby zamiast zarzynać się robotą zainwestować czas i wysiłek w chłopaka, miota się rozpaczliwie zawodząc za forsą jaka by mu przepadła. 

"-Ale to 12 tysięcy! 12 tysięcy! Miałbym na ekstrawakacje! Na super wyjazd za granicę!"

"-Jasne, że fajnie wyjechać. Tylko czy... będziesz miał z kim?"

Milczenie. Kurtyna.

wtorek, 19 września 2017

677.Kubełek czarnej farby

Gdzieś się polepszy, gdzie indziej spieprzy. Tylko synchronizacja wzbudziła podziw.

Dobra wiadomość, że ojcu nie obcięli emerytury. Nie wiem jak by to zniósł - źle czy bardzo źle.
Zła, że coś mi się bardzo nie teges z zębem dzieje i wyobraźnię zastałem z kubełkiem czarnej farby, dziarsko machającą pędzlem. Już czuję zbliżający się atak paniki. Co najmniej finansowa katastrofa będzie. A cały tydzień czekania na wyrok.
Przeziębienie trzyma. Głowa boli nie wiem już z czego i gdzie - z zatok czy spiętych pleców. Sama radość.

Emuś miał jutro jechać na zieloną szkołę, więc pomyślałem że zadzwonię, by go troszkę wesprzeć. Niby wiem czego się spodziewać po rozmowie, a mimo to zawsze później odczuwam coś na kształt mieszanki zaskoczenia i podziwu, o innych uczuciach nie wspominając. To jednak musi być talent. Emusiowe rozmowy ze mną doskonale opisać mogą dwa cytaty:

"Ale dość już o mnie.. porozmawiajmy lepiej o tobie – podobam ci się?"
Johnny Bravo 

"Znudziła mnie twoja opowieść, albowiem nie była o mnie. Kumasz zależność?"
król Julian XIII

Moja tematyka ma mniej więcej takie szanse na znalezienie się w rozmowie, jak kajak na przepchnięcie tankowca. 


niedziela, 17 września 2017

676.Silva rerum

Powrót do pracy i przedjesienne chłody równa się przeziębienie - lekkie, lecz irytujące. W pracy szykuje się burdelozapieprz, bo mostek z swą beztroską nonszalancją zaakceptował kilka wycieczek, co oznacza, że w sumie na pokładzie zostanie jakieś 2/3 załogi która będzie musiała zasuwać za nieobecną resztę. Przede mną leżą pierwsze w tym roku prace do sprawdzenia, budząc... eee... głęboką niechęć (eufemizm tygodnia). W głowie kołaczą się projekty materiałów do zrobienia na lekcje. W Beacon Hills prince noble and cuttie Scotty jeszcze się nie połapał, jaka żmija Theo mu się wije pod nogami. Katalońska brandy "Torres 10. Gran Reserva" znakomicie pasuje do coli - jej kawowo-czekoladowa nuta świetnie współgra ze smakiem tych bąbelków; do tego cena całkiem budżetowa. Utyskiwania dyrektorów szkół w dużych miastach, że Biedrona i Ikea przebijają szkoły płacami i belfrów im brakuje. Cóż, 2,5 tysiąca na rękę w stolicy to kiepska pensja, jak ktoś ma potrzeby wykraczające poza "zjedz cokolwiek i załóż cokolwiek"; zwłaszcza na dłuższą metę.

sobota, 16 września 2017

675.Jacuzzi w zenzie

Rozmowy z M. doprowadziły mnie do takich konkluzji na temat naszej tratwy i jej  mostka kapitańskiego, że unikam nazwania swoich uczuć w tym zakresie po imieniu. Poziom bałaganu, niepewności i nie przemyślenia decyzji osiąga wyżyny, jakich nie widziałem od kiedy pracuję w tym zawodzie.

Nastrój prywatny - jak w jacuzzi w zenzie. Rozum powtarza: przyzwyczaj się wreszcie do tego samotnego życia, które sobie wybrałeś, bo innego mieć nie będziesz, zaś emocje ustawicznie wyskakują jak murena z kryjówki i kąsają dotkliwie, prowokowane czymkolwiek - widokiem na ulicy, nieroztropnie wybranym filmem, zdjęciem w necie, niebaczną myślą. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że będę mieć aż takie trudności z pogodzeniem się z samotnością na zawsze. Wydawało mi się, że trochę ziemi, klepu-klepu łopatą i trochę trawy na wierzch wystarczy, żeby śladu nie było. A tu grób wciąż się rusza i podryguje. Dwadzieścia parę lat szczelnego trzymania emocji pod kluczem najwyraźniej było bardzo mylące.

wtorek, 12 września 2017

674.Rachunek

Przeczytawszy poprzednią notatkę zasępiłem się - zabrzmiała groźnie. Wpojone poczucie obowiązku kazało dokonać starannego rachunku sumienia, to znaczy chciałem powiedzieć - spożycia. Łiskacz, koniak, porto i coś podobnego. Wychodzi na to, że w tym roku skonsumowałem już czwartą butelkę, jeśli pominąć cydry w upały. Gdyby chodziło o rok szkolny, to byłoby to raczej nieco niepokojące tempo, ale to zliczenie z roku kalendarzowego, więc chyba nie piję jeszcze zbyt ostro? :-))

Za to obserwacje M. wskazują, że niektóre osoby z pokładu naszej tratwy nie żałują sobie. Nie pochwalam i nie popieram, ale nie dziwię się - atmosfera u nas zrobiła się fatalna.

673.Dzwonki alarmowe

Wracam z roboty i pierwsza myśl po przebraniu się to wypić colę z procentami. Troszkę się niepokoję, czy się to nie skończy jakimś uzależnieniem. Wiadomo, że lepiej nie sprawdzać metodą na ruskiego sapera gdzie jest własna granica, za którą ląduje się w szponach nałogu, jednak robota sprawia tak rozpaczliwie mało satysfakcji, że uchodzą wszelkie siły. Niczym ze sfery prywatnej nie mogę tego deficytu uzupełnić. Pocieszam się wprawdzie, że tylko czyszczę szafkę z zalegających suwenirnych trunków [czyli sprzątam! :-)], ale na ostatnich zakupach w markecie dziwnym trafem zacząłem od stoiska z alkoholami (pewnym wytłumaczeniem może być to, że jest przy wejściu).  Nic nie kupiłem, ale niepokój jest. Prawda, że zawsze byłem raczej wyczulony na wielkość spożycia, ale jak to mówią, kiedyś i łowca może zwilkołaczyć. A do tego nikt nie ma tak rozwiniętej umiejętności samousprawiedliwiania się jak alkoholik.
Łaska boska podsunęła mi Netflixa i mogę sobie trochę frajdy sprawić oglądaniem filmów lub seriali. Bez tego byłoby dużo, dużo gorzej - nie mam zupełnie nastroju do malowania i jakiegokolwiek hobby. Gdybym miał jeszcze wychowawstwo, to przypuszczam że szedłbym już na środkach przeciwbólowych. Na tratwie bałagan, dyrekcja skupiona na gwiazdorzeniu i rozwijaniu wkurzającej bezużytecznej biurokracji (papierologii), grono się rozłazi, starsze klasy zblazowane i wdupiemajskie, pierwszaki... jakże chciałbym wierzyć, że to może złe dni mają, gwiazdy koślawo się ustawiły, albo ciśnienie atmosferyczne nie takie! Na razie (po zetknięciu z połową klas) wrażenie nie zachęcające do pracy i zaangażowania - część ziewa i przysypia, część gapi się w tępawym milczeniu. 

niedziela, 10 września 2017

672.Trzynaście powodów

Jakiś czas temu koleżanka poleciła mi serial "Trzynaście powodów". Troszkę odczekałem, jakby czekając chwili, kiedy poczuję odpowiedni nastrój do tego tematu. Całość ma 13 odcinków (jeden sezon, szykują drugi), ale przy pierwszym, gdzieś tak w połowie, miałem poczucie pewnej irytacji pomysłem spiritus movens całej intrygi. Jednak ani się obejrzałem, jak mnie to wciągnęło tak, że za jednym zamachem obejrzałem 9 odcinków, tęgo zarywając noc. 

Serial dotyczy problemu nękania i samobójstw wśród nastolatków. W trakcie oglądania zdałem sobie sprawę, że patrzę na to w dużym stopniu z zawodowego punktu widzenia. Kolegom belfrom mogę zasugerować oglądnięcie, bo być może w jakimś stopniu przyda im się to do wyostrzenia spojrzenia i wyczulenia na pewne zachowania młodzieży. 

Nie chcę spoilerować, więc ogólnie wypowiem się, że mam wrażenie, że być może troszeczkę niepotrzebnie połączono dwa zjawiska, zamiast rozbić je na dwa różne przypadki (z uwagi na to, że jak się okazuje, szykują drugi sezon). A tymczasem każde z nich w praktyce może doprowadzić do samobójstwa młodego człowieka.

Niestety, ale nie mogę się powstrzymać przed notatką ze sztambucha Ropucha. Po obejrzeniu (właśc. pochłonięciu) tego serialu przyszła mi na myśl pewna osobista refleksja. Patrząc na całe swoje życie, mam poczucie że na pytanie czy warto było się nie zabijać te circa 30 lat temu, odpowiem jednak - nie  było warto. Ale to tylko ja, proszę się tym nie sugerować, bo każdy przypadek jest inny.

czwartek, 7 września 2017

671. Korki dla smoków

Emuś właśnie odkrył, że dodatek za wychowawstwo w przekształconej podstawówce wynosi nie 140 zł na rękę - jak w gimnazjum przed reformą i wakacjami, lecz zaledwie 84 zł.  Do tego zaczyna odkrywać subtelności i uroki pracy w kilku szkołach. Na przykład taką, że jeśli chce (tzn. musi) jechać ze swoją klasą na integrację, to w drugiej szkole musi prosić o urlop bezpłatny i jest na jakieś 250 złotych w plecy. Do tego pod znakiem zapytania postawiono ile tam będzie miał godzin, bo padają podziały (klas, co oznacza, że zamiast 2 godzin w podzielonej klasie jest 1 godzina w całej).

Mógłby dawać smokom korepetycje z zionięcia ogniem.

A ja zmagam się ze sztywnymi plecami i bólem głowy. Koleżanka beztrosko dysponuje: "Olej to! Co się będziesz przejmował?!", ale ja tak nie potrafię. Papiery ogarniam jak najmniejszym wysiłkiem i kosztem, lecz uczniów nie umiem i nie chcę tak traktować, szczególnie takich, którzy chcą i próbują, nawet jak ich zdrowie gra w przeciwnej drużynie.

środa, 6 września 2017

670.Łyżka miodu

Fatalny początek sezonu żeglugowego - codzienie jakieś niepomyślne informacje na naszej Tratwie "Meduzy". Nie wolno nawet myśleć o tym co jeszcze nas czeka. Plan zajęć kiepski. Jedyne dobre zdarzenie, to uczeń który został po lekcjach żeby pogadać o historii, polityce i naszym społeczeństwie. To taka rzadkość na naszej tratwie - młody człowiek, którego obchodzi coś więcej niż snap, insta i lajki. Ktoś powie - ciesz się z tego i czerp pozytywną energię. Tylko, że to łyżka miodu w cysternie dziegciu. 

A poza tym - szarość i smutek trupa.

poniedziałek, 4 września 2017

669.Przepływy

Poziom nieprzygotowania frustruje i zniechęca. Przepływ informacji - jak w zatkanej rurze. Nie wystygły jeszcze kartki z drukarki z planem, kiedy już anonsowana jest jego zmiana. Przydziały klas zmieniają się. Poczucie gruntu pod nogami - jak na lotnych piaskach.
Dzieci na razie przyczajone, zobaczymy co z nich wylezie w praniu. Miejmy nadzieję, że nie Obcy.

A na koncie 300 złociszy pensji mniej. Nie ma to jak dobra zmiana!

sobota, 2 września 2017

668.Wychowawstwo

Czwarty telefon z wylewającym się lamentem. Koniec świata. Emuś wychowawstwo dostał. Styl przydzielenia, co tu kryć, budzi niesmak - "Nie ma pan." "Nie będzie pan miał, spokojnie."... "A wiesz, że dała ci wychowawstwo?" Niestety, żeby w Polsce wygrać konkurs na dyrektora szkoły nie trzeba wykazywać się ani klasą ani kulturą. 

Zanim to wychowawcze szczęście na Emusia spłynęło, to kiedy szukał sobie szkół, miałem wrażenie, że chciwość mu rozum odbiera. Zafascynowany wyższą płacą po awansie na mianowanego nie widział nic niebezpiecznego we wzięciu 30, czy nawet 33 godzin. Z wypiekami na twarzy przeliczał już deszcz mamony, który miał na niego spadać. Być może językowcom łatwiej, bo mają mniejsze grupy (kilkunastu, a nie ponad 30 uczniów jak ja), ale i tak to potężne obciążenie przy w miarę uczciwej pracy. Emuś problemu nie widział - da radę!
No a teraz jęczy, kiedy dotarło do niego ile w sumie ma roboty - nowy przedmiot i wychowawstwo, którego nigdy nie miał (nawet jako II wychowawca). A tych jęków ja wysłuchuję...
Wiem, że ogarnięcie wychowawstwa jest z początku trudne - kupa nowych rzeczy, których zwykły nauczyciel nawet się nie domyśla. Próbowałem więc delikatnie mu zasugerować mu parę pilnych kwestii startowych. W odpowiedzi wydarł się na mnie, że on nie będzie się taką biurokracją wygłupiał, że co ja mu tu proponuję, że on to zrobi tak i tak, że on... Wysłuchałem w milczeniu tej połajanki i pożegnałem się.

Na tęczowym forum odezwał się na priwa młodzian z dość standardowym zagajeniem. Kilka razy korespondowaliśmy już na forumowej poczcie, więc można powiedzieć - stary forumowy znajomy. Mam wrażenie, że niektórzy oczekują odpowiedzi w stylu "wielkie łał, że napisałeś". Widać moja odpowiedź została uznana za nie dość entuzjastyczną, żeby warto było na nią odpowiadać; kolejny raz zresztą. Wiem, że to właściwie standard dzisiaj - oczekiwanie Bóg wie czego w odpowiedzi na swoją nie nazbyt wysiloną - delikatnie rzecz ujmując - wiadomość. 

piątek, 1 września 2017

667.Czekanie na piorun

To najgorszy tydzień poprzedzający rok szkolny od kiedy pracuję. I nie jest to tylko moje zdanie. Na koszmar stworzony przez MEN, nałożył się tratwowy bałagan. Do tej pory jeszcze nie startowaliśmy w nowy rok szkolny z takiego poziomu nieprzygotowania. Nastawienie do pracy - kiepskie. Wszyscy dostaliśmy dotkliwie po kieszeni i zapowiada się, że dostaniemy jeszcze bardziej - na odcinku zapłaty za nauczanie indywidualne. Kiedy dodać do tego styl kierowania naszą tratwą, jest tak, że gdy jeszcze kilka lat temu, na pytanie: "Kto z państwa by się tego podjął?" podnosiły się z miejsca ręce, tak dziś jest raczej uciekanie wzrokiem na boki i czekanie w ponurym, pełnym zrezygnowania milczeniu jak na piorun w czasie burzy.