Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 29 września 2018

870.Ćwierć...

W lasach wysyp grzybów, a w szkołach wysyp nauczań indywidualnych. Z tego tytułu w kadrach podetknięto mi pod nos nową umowę - aktualniejszą od poprzedniej. Mój wymiar zatrudnienia zwiększył się o całe ćwierć godziny tygodniowo, co oznacza (jeśli dobrze szacuję) przyrost mojej pensji o może nawet trzydzieści złotych miesięcznie! W rzeczywistości to pewnie będzie bliżej dwudziestu pięciu, ale i tak - jakaż to odmiana po kolejnych obniżkach! Muszę roztropnie gospodarować tym skapnięciem z rogu Amaltei i nie wydać wszystkiego od razu. Tym bardziej, że nadal jestem niepełnoetatowcem.

Dziewięcioletni produkt naszej oświaty (tzn. absolwent gimnazjum) nie wie z jakiego materiału przed II w. św. robiono broń - metalu, drewna, tworzywa. Nie ma również najmniejszego pojęcia jak nazywa się zakład wytwarzający stal. Na polecenie wlania do dwóch cylinderków - niższego i wyższego, takiej samej ilości cieczy, napełnia każdy do połowy. Objętość dowolnej substancji zmierzy przy pomocy wagi. Długość geograficzna to odległość między dowolnymi punktami na mapie. Husaria to była szwedzka piechota uzbrojona w takie długie igły. A karabin maszynowy wystrzeliwał więcej luf niż zwykły karabin.

Schwester poleciała na La Plus Grande Fête do naszej starej szkoły, spotkać się przy tej okazji ze swoją klasą maturalną; ludziska pozjeżdżali się z całego świata. W trakcie imprezy dzwoniła do mnie z pytaniami w rodzaju: "Znalazłam tu na wystawie zdjęcie, na którym jesteś! W którym ty roku zdawałeś maturę?", bądź "Pamiętasz od czego była Kowalska?" Nie dzwoniła po zakończeniu, ale wygląda na to, że bawiła się chyba dobrze. Mnie tam jakoś zupełnie nie ciągnęło.

Plecy spięte, głowa boli, niech żyje weekend!

środa, 26 września 2018

869.Mop a sens życia

Pierwsze prace do sprawdzenia... Dobry Boże, jak ja tego nie znoszę! I jak beznadziejny jestem w zmuszaniu się do wykonywania tej czynności... Drugi krasnoludzki kawalerzysta w połowie zaledwie zrobiony czeka już drugi tydzień na skończenie. Snu - jak sześć godzin w dwóch lub trzech kawałkach, to wszystko. Dzisiaj zbudziłem się - za oknem ciemnawo, na zegarku 4.10, znaczy - snu były trzy godziny z połówką, spróbowałem zasnąć, żeby jeszcze te dwie godziny jakoś dospać. No, to dospałem... śniąc o sobie na rogu Chodkiewicza (wysiedlonego przez jezuitów na rzecz Boboli) i Rakowieckiej w czasie... powstania warszawskiego. Relaks jak się patrzy - próbowałem kryć się w trawie porastającej dzisiejszą jezdnię i torowisko, bezradnie wypatrując skąd strzela snajper, który właśnie zabił kogoś obok. Zdaje się, że moja podświadomość próbuje mi delikatnie zasugerować, jak się czuje w pracy i w życiu. Radujmy się! Z rozpaczą pomieszaną z rezygnacją patrzę jak kurczą mi się portki - kilogramy zgubione w wakacje wracają jak Tatarzy. Czy są jakieś pozytywy? Naturalnie że są - kupiłem sobie nowego mopa (w Rzymie podpatrzonego) i zapas ściereczek do odkurzania podłóg. Odkurzone podłogi i od razu życie nabiera sensu!

sobota, 22 września 2018

868.Oficjalność

Miesiąc w pracy. W pokoju koleżanka żali się, że nie doszedł do skutku wyjazd paru klas w których uczy - liczyła na chwilę ulgi, bo jest już zmęczona. Komentatorzy spoza branży zaraz oburzą się na demoralizację i lenistwo darmozjadów nauczycieli, którzy po trzech tygodniach pracy już są zmęczeni! Tymczasem te cztery (a nie trzy tygodnie) na naszej tratwie Meduzy były naprawdę męczące, stresujące i frustrujące. I nic nie wskazuje na to, żeby następne tygodnie miały przynieść ulgę.


W centrum handlowym napatoczyłem się na Dziedzica z Małżonką. Uderzyło mnie, że o swojej ślubnej (która w momencie spotkania z nim była kawałek dalej), z którą przecież jestem od lat po imieniu i półbuziaku na dzieńdobrydowidzenia, mówi per "moja żona", zamiast po imieniu. Troszkę mnie dziwi ta... sam nie wiem, chyba wysoce skupiona powaga, z jaką podchodzi do swojego małżeństwa. Gdybym miał partnera, nie przyszło by mi do głowy mówić o nim tak oficjalnie do znajomych i bliskich. No, ale nie mam i mieć nie będę, więc to tylko teoretyzowanie takie starego zgreda.

Wieczór spędziłem właśnie na porządkowaniu i segregowaniu śrubek, wkrętów i kołków, wykorzystując nabyte w wyżej wymienionym centrum pudełka. Myślę, że to dość symboliczne dla mojego życia - akuratne zajęcie na sobotni wieczór.😀

czwartek, 20 września 2018

867.Trebusz

To jest trebusz. 
Trebusz to machina służąca do miotania kamieni, beczek ze smołą i wszystkiego co da się miotnąć (z trupami włącznie) we wrogą warownię.


Coś bardzo podobnego sprawił sobie pewien tatuś, rozsierdzony tym, że nie poznaliśmy się na jego latorośli, i teraz napie... khehm... to jest... eee... chciałem powiedzieć: prowadzi intensywny i skoncentrowany ostrzał naszej "tratwy Meduzy". Po prawdzie, żeby oddać styl i dynamikę z jaką to robi, to bardziej by pasowało użyć jędrnego suwerennego "nakurwia, i to po całości". 

Papa postępuje niewątpliwie bardzo brzydko szkodząc ogólnie całej szkole, trudno jednak uciec od natrętnego pytania: jak z nim były prowadzone rozmowy na wiadomym szczeblu, skoro i ja i M. zapamiętaliśmy go z kontaktów na zebraniach, jako całkiem spokojnego, rozsądnego i otwartego na rzeczowe argumenty człowieka; teraz zaś mamy do czynienia z kipiącą furią.

A mnie wezwano do sekretariatu, żebym pokwitował zawiadomienie o kolejnym obcięciu motywacyjnego. Radujmy się. Hip-hip-chuja!

poniedziałek, 17 września 2018

866.Maczuga

Jak w piątek i sobotę odchorowywałem, tak w niedzielę udało mi się zrobić coś fajnego - pomalowałem figurkę i to całą - od sklejenia po wykończenie i odstawienie na półkę. Krasnoludzki kawalerzysta prezentuje się nader efektownie. Nie pamiętam, kiedy poprzednim razem udało mi się coś takiego (znaczy wszystko w jeden dzień). 

Niestety myśl o zbliżającym się poniedziałku i "nowych przygodach" dawała o sobie znać o wiele zbyt częstymi wizytami w kuchni; jestem zły na siebie, lecz nie panuję nad tym. 

Być może mój organizm cudowną mocą tajnego jasnowidzenia wyczuł co mnie czeka dziś. W pracy było bez ekscesów, za to naiwne rachuby, że popołudnie będzie takie troszkę luźniejsze i bez spinki & napinki, wzięły w łeb i to tak fest! - jak maczugą Łamignata. Funkcję maczugi spełniło gniewne ogłoszenie dyra, które kompletnie wyprowadziło mnie z równowagi. W efekcie do wieczora - telefony, grzebanie w necie, ustalanie strategii na jutrzejszą rozmowę w celu wyperswadowania mu tego nonsensu. Trudność polega na tym, że na niemal nikogo nie mogę liczyć. W tym oportunistycznym gronie naczelną myślą jest jak się dostosować na tę chwilę, bez myślenia o skutkach jutro czy pojutrze. A rozmowa będzie ciężka, bo jak się do czegoś przyczepi... A jeśli postawi na swoim, to czeka mnie rok na polu minowym. A uciec nie mam dokąd. 😟

sobota, 15 września 2018

865.Płacenie rachunków

Po pracy padłem - w przenośni i dosłownie, przysypiając na biurku, nim powlokłem się do kanapki, żeby na niej zwinąć się jak kol. Hanys P. w swoim namiocie i spróbować zregenerować się choć trochę. Regeneracja wyszła jak reforma oświaty. Jak po północy poszedłem spać do łóżka, tak w pół do czwartej było już po spaniu. Ból pleców, ból głowy - organizm postanowił wystawić mi rachunek za mijający tydzień w pracy. Doczekałem do rana, po czym zakupy, rodzice, zakupy, rodzice, odbiór zamówienia z Allegro, obiad i właśnie siadłem, próbując niezbyt skutecznie zapomnieć o dolegliwościach. Szkoda, że zwykle zapominamy o tym co chcielibyśmy pamiętać, a pamiętamy to o czym wolelibyśmy zapomnieć.

Jakby kogoś z grona Czcigodnych Czytelników tego bloga interesowały obrazy życia codziennego w średniowieczu, to polecam książkę, którą właśnie kończę: "Życie w średniowiecznym zamku" Frances i Josepha Giesów. Zgrabnie i przystępnie napisana, zawierająca sporo różnych ciekawostek o życiu panów i  sług w średniowiecznej Anglii. Zamierzam kupić sobie kolejne ich pozycje: o wsi i o mieście.

czwartek, 13 września 2018

864.Bezradność

Trudno mi opisywać naszą tratwę i jej mostek. To wszystko jest tak odległe od tego, jakim - z uwagi na zadania tej instytucji - być powinno, że budzi smutek, niesmak, zażenowanie. I zniechęcenie.  Nie ma z kim, ani jak tego naprawiać. To przy tym część wielkiego świata fikcji i kłamstwa, jakim jest nasza oświata. Władze tworzą szumnie i z rozmachem jakieś programy, normy, procedury, priorytety, my udajemy, że je realizujemy i z równie swobodnym fałszem sprawozdajemy odniesione sukcesy,  oni zaś udają, że nam wierzą. Oni gardzą nami, a my nimi. 
Dyrektor próbujący z zaskoczenia rozwalić nam podstępnie cały system oceniania. Traktujący nas wszystkich jak narzędzia - użyteczne dla niego lub nie. I konformistyczne grono dbałe przede wszystkim o jak najwęziej i najkrótkowzroczniej rozumianą wygodę własną.

Patrzę na to wszystko bezradnie i z żalem.

poniedziałek, 10 września 2018

863.Wiertło i strategia

Na tratwie formalne przepychanie czegoś, co skłoniło jedną z koleżanek do wyznania: "No, takiego bezprawia to tu jeszcze nie było!". Po przeprowadzeniu rozpoznania zdecydowałem, że nie warto walczyć à la polonaise, czyli samotnie i bez sensu, lecz mieć na uwadze sprawę o którą zabiegamy (zespół przedmiotowy). Tym bardziej, że nie byłaby to walka, a wyłącznie demonstracja. Wprawdzie - wbrew dziarskim deklaracjom dyrekcji - oceniam perspektywy powodzenia po myśli zespołu na skromne, ale wychodzę z założenia, że lepiej mieć szanse 30:70, niż 1:99, a tyle byśmy mieli po tym bezowocnym wystąpieniu przeciw dyrowi. Niestety, lubię wygrywać, bo porażki źle znosi moja obniżona*) samoocena. A skoro nasze grono jest, jak to delikatnie ujęła M. - konformistyczne, to nie mogę liczyć na żadne widoczne poparcie.

Prosto z pracy pojechałem do Schwester zmontować (wreszcie pomalowaną**) szafkę, którą robiłem w sierpniu. Na miejscu okazało się, że Schwester radośnie zaplanowała sobie, że zamontuję do szuflad uchwyty które nabyła; tyle, że zupełnie zapomniała o drobiazgu - o uprzedzeniu mnie żebym wziął odpowiednie narzędzia, na przykład wiertło i przymiar. Wiertło jest przydatne, kiedy chcemy zrobić w desce otwór, przez który ma przejść śruba trzymająca uchwyt. Szczególnie przydatne do wiercenia w drewnie jest wiertło do drewna. Wiertło do betonu jest do tego zadanie nie przydatne. Korzystne jest, kiedy średnica wiertła jest zbliżona do średnicy śruby, lecz nie mniejsza. Wiertło o średnicy mniej więcej dwukrotnie większej niż średnica śruby naturalnie pozwoli zrobić otwór, lecz zamocowany w tym uchwyt nie będzie wyglądał estetycznie. Przymiar jest również pożytecznym przyrządem, gdyż pozwala dokładnie wyznaczyć położenie uchwytów i otworów pod nie, na czym zyskuje estetyka mebla i pomieszczenia. Nie sądziłem - przepraszam za ciasnotę umysłową - że to wiedza z zakresu zaawansowanej stolarki, niedostępna laikom. 
Reasumując - będzę musiał jeszcze raz tam jechać, kończyć robotę i dowiadywać się co następnego Schwester wymyśliła.

_______________________________________
*) Eufemizm taki, per analogiam do stwierdzenia, że Rów Mariański jest obniżony w stosunku do Everestu.
**) Litościwie zmilczę jak pomalowaną... 😏

.

sobota, 8 września 2018

862.Jawność i zebrania

Dał mi w kość ten tydzień, a raczej jego druga połowa. Od paru lat obserwuję z niepokojem, że coraz trudniej znoszę niektóre elementy pracy; najgorzej chyba zebrania z rodzicami. Inauguracyjne w tym tygodniu odchorowałem, a do tego następny dzień przyniósł nową porcję przykrych wrażeń nie sprzyjających dojściu do siebie. A przecież  u tego "siebie" ostatnio i tak kiepsko jest; znużenie i smutek.

Mostek tratwy zdaje się iść śladami Gorbaczowa, zapoczątkowując (choć nie wiem na ile świadomie...) politykę jawności. Na razie przejawia się to w głośnym mówieniu, że rok szkolny, lub posiedzenie rady pedagogicznej jest przez nich nie przygotowane. Do tej pory pozostawało to w sferze pewnego niedomówienia - wszyscy wiedzieli, ale dyrekcja się tym nie chwaliła. Na razie lokomotywą wiodącą prosto do tegorocznej "Nagrody Złotych Ust" jest poniższa refleksja na radzie:

"Pierwszy tydzień mamy trochę mniej zorganizowany niż zwykle z uwagi na chaos organizacyjny." 



czwartek, 6 września 2018

861.Plan lekcji ze stanu wojennego

Ciekawostka z zamierzchłej przeszłości. Zachował się mój dzienniczek ucznia z ósmej klasy podstawówki (okres stanu wojennego), a w nim plan lekcji. Można się dowiedzieć jakie przedmioty były realizowane i w jakim wymiarze.

  • godzina wychowawcza - 1
  • język polski - 5
  • język rosyjski - 2
  • język niemiecki - 2
  • historia - 2
  • wychowanie obywatelskie - 2
  • matematyka - 4
  • geografia - 2
  • fizyka - 2
  • chemia - 2
  • nauka o człowieku - 1
  • przysposobienie obronne - 1
  • wychowanie muzyczne - 1
  • wychowanie plastyczne - 1
  • wychowanie fizyczne - 2
  • zajęcia praktyczno-techniczne - 1

  • RAZEM 31 GODZIN
Zajęcia w godzinach:
  • poniedziałek od 1. do 6./7. lekcji
  • wtorek od 1. do 7. lekcji
  • środa od 1. do 6. lekcji
  • czwartek od 1. do 5. lekcji
  • piątek od 1. do 7. lekcji


środa, 5 września 2018

860.Coś przygniotło

Nie wypada mi pisać konkretnie, choć warto byłoby zanotować sobie całą tę historię. Po części też trochę brak mi sił, żeby tę żenującą i przygnębiającą historię sobie w pamięci odtwarzać, by w słowa ubrać i przelać na klawiaturę. To przygnębiające, kiedy rzetelne zrecenzowanie poczynań przełożonego wymaga użycia słów tak nielicujących z powagą i społecznym znaczeniem piastowanej przezeń funkcji. To głęboko frustrujące, że nie mogę sobie pozwolić na luksus nazwania głośno po imieniu takich poczynań i wyjścia po złożeniu wypowiedzenia.

Drodzy Czytelnicy! Jeśli macie dziecię w wieku przedlicealnym i chcecie mieć poczucie wpływu na to jak szkoła będzie się z nim obchodziła, to ślijcie je na tratwę "Meduzy". Wystarczy, że pogrozicie kuratorium, a ugoszczą was lepiej niż Horodniczy Chlestakowa.

poniedziałek, 3 września 2018

859.Wachlarz i tłum

To naprawdę frustrujące odkrywać wciąż nowe przestrzenie bałaganu. Pytanie o oczywiste rzeczy, które powinny być już gotowe, wywołuje uczucia z wachlarza: od popłochu, przez zmieszanie, po zdziwienie. Właśnie otwarta nadzwyczaj realna i namacalna perspektywa uczenia w grupie czterdziesto-, lub więcej osobowej, musi napawać samymi dobrymi myślami na rozpoczęty rok szkolny, prawda? No i te 2580 świeżutko wpłynięte na konto - to brzmi dumnie!

niedziela, 2 września 2018

858.60 lat

Zaszliśmy ze Schwester i Dziedzicem do rodziców z życzeniami i suwenirem z okazji 60. rocznicy ich ślubu. Skromny obiad w najwęższym gronie. Pokaz zdjęć z naszej rzymskiej ekskursji. Te sześćdziesiąt lat to dość niesamowity szmat czasu. Dla mnie i Schwester - nieosiągalna abstrakcja.

Emusiowi wreszcie udało się zahaczyć w ogólniaku - widziałem, że figuruje już na stronie nowej szkoły. Pewnie jest przeszczęśliwy.

A mnie już telefonem koleżanka ze szkoły ściga, żebym jej zaraz materiały podesłał, bo ona PRACUJE.

sobota, 1 września 2018

857.Improwizacja i karma

Wskaźniki nam rosną nieustannie, z roku na rok. Na naszej tratwie "Meduzy" radosna improwizacja przekraczająca to co mieliśmy w zeszłym roku. Listy pasażerów, plan rejsu i takie tam nieistotne drobiazgi będziemy robić po wyjściu z portu.

Spory zastęp poprawkowiczów oblał egzaminy w końcu sierpnia. Większość pogodziła się z porażką, ale garstka rodziców niezłomnych runęła do ataku. Niektóre wystąpienia można skwitować spontanicznym śmiechem, gdy argumentacja przekracza granice groteski, ale niektóre przybierają formy takiej agresji, że zupełnie zasadnie przychodzi na myśl wezwanie policji. 

Koniec roku (rok szkolny trwa do końca sierpnia!) to także czas na różne przenosiny między klasami. Muszę przyznać, że parsknąłem śmiechem, kiedy ujrzałem jak karma wraca do rodziców-spryciarzy i ich nieodrodnej pociechy. Otóż, rzeczona pociecha z zazdrością przyjęła wieść, że jeden z uczniów dostał zwolnienie z nauki drugiego języka (jest ono możliwe z pewnych poważnych przyczyn medycznych). O jeden przedmiot mniej nauki - któż by nie chciał?! Rodziciele pośpieszyli z pomocą i odpowiedni papier załatwili; nikt w okolicy nie czuł się na siłach wyruszać na samotną misję wojenną, więc system papier łyknął i przełknął. Latorośl państwa Zaradnych przez cały rok pławiła się w luksusie zwolnienia z nauki drugiego języka, ale pod koniec roku tylko z najwyższym trudem prześliznęła się do promocji. Ponieważ składając papiery do liceum na żaden taki trud się nie pisała, familia wymyśliła nowy manewr - przeniesienie do dużo lżejszego profilu - lingwistycznego. Już byli w ogródku, już witali się z gąską... A tymczasem okazało się, że owo zwolnienie  z nauki drugiego języka wyklucza naukę w klasie lingwistycznej. No, doprawdy, co za pech! 😂