Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

niedziela, 29 września 2019

1032.Debiut Wicedziedzica

Dziedzic z Dziedzicową w asystencji Schwester przyjechali do moich rodziców (awansowanych na pradziadków) pochwalić się Młodym (Wicedziedzicem). Z tej okazji ja też się tam pofatygowałem, bo osobno jeździć do mnie fatygować się nie chcieli.

Młody zrobił dobre wrażenie, bo jakoś nie szpetny, nie skrzywiony grymaśnie, leżał sobie kulturalnie i czilałtowo srał pod siebie. Największy wpływ na wystawienie pozytywnej oceny miało to, że nie darł dzioba o byle co, jak niektóre bachory mają w zwyczaju, lecz rozdarł się tylko przy przebieraniu - wyraźnie nie miał ochoty na zmianę przyodziewku. Więc konkretny chłopak. Za to jego rodzice jak z krzyża zdjęci. Jednak rozmnażać się lepiej w młodszym wieku, kiedy siły i regeneracja inne są, niż w balzakowskim wieku.

Jak tak sobie leżał, to przyszło mi na myśl: - Mój Boże jaka to kruchutka drobinka! Ileż czasu trzeba, żeby dorósł i żył sobie samodzielnie. Ileż szczęśliwych zrządzeń losu trzeba, żeby nic poważnego mu się przez tyle lat nie stało.
Żadnych podobnych refleksji nie miałem, kiedy urodził się Dziedzic. Kiedy sam chodziłem do szkoły zdarzali się koledzy i koleżanki jacyś tacy troszkę inni niż większość. Pamiętam, że dorośli mówili o nich "dziecko starych rodziców", z taką sugestią, że ten nietypowy wiek rodziców miał być decydującym czynnikiem sprawiającym, że ich dzieci zachowywały się odrobinę inaczej. Zdaje się, że chyba właśnie zaczynam rozumieć perspektywę tych rodziców.

sobota, 28 września 2019

1031.Kapust i Smoł

Wiuuu! Przelatują! Przeciekają!

Miło, że powłączali centralne.

Mimo lat stykania się z różnymi osobliwościami wciąż lekko zaskakuje mnie widok osobliwej maniery niektórych ludzi nieodmieniania nazwiska. Charakterystyczne, że spotkałem się z tym wyłącznie przy nazwiskach urobionych na bazie rzeczowników pospolitych. Stąd nasuwa mi się podejrzenie, że ta maniera w zamyśle nosiciela ma część tej pospolitości pierwowzoru noszonemu nazwisku ująć. "Proszę o usprawiedliwienie nieobecności mojego syna Aleksandra Kapusta...", "...mojego syna Jakuba Cap...", "...mojego syna Michała Smoła". Charakterystyczne także, że na ogół pojawia się to dzierżawcze wskazanie rodzaju potomstwa. Może jestem niesprawiedliwy, ale tak razem do kupy zalatuje mi to śmieszną pretensjonalnością.

wtorek, 24 września 2019

1030.Zimnica

Na tratwie zimno jak w psiarni. Com się podkurował w cieple przez weekend, to jakby ulatniało się przez przesiadywanie w tej zimnicy. 

Czuję jakby coraz gęściej zaczynały mnie oplatać prace do zrobienia i sprawdzenia. Do tego zaczyna się odwieczna zmora - godziny wychowawcze. I znów zaczynają się skracać godziny snu.

Dość zabawne jest oglądanie nowych koleżanek, które próbują się odnajdywać w tej nowej dla nich rzeczywistości organizacyjnej. Przypominają mi cudzoziemców, którzy przyjeżdżali do PRL i  usiłowali zrozumieć absurdy naszego życia codziennego. Ciekawe co będzie, kiedy koleżanki zdadzą sobie w końcu sprawę z tego, gdzie wdepnęły.😈

Skończyłem ostatni tom przygód Lanfeusta. Bardzo fajna seria - polecam. Do poduszki czytam "Rytmatystę"; Brandon Sanderson nadal w dobrej formie. Pędzla i pilnika niestety nawet nie tykam.😒

piątek, 20 września 2019

1029.Zasmarkany bębenek

No i czuć już ten pęd wirującego bębenka. Ani się obejrzałem i już piątek. Szczęśliwy, kto wychowawstwa nie ma, bo ćwierć roboty mniej ma. Zajęcia integracyjne, zespoły pomocy psycho-pedago, już pierwsze problemy uczniów i latanina. Tłumaczenie doświadczonym przecież osobom, że białe jest białe, a czarne jest czarne i słyszenie w odpowiedzi, że przecież czerwone maliny są bardzo smaczne. Klasa fajna i z potencjałem, jak rzadko. Ze dwie lub trzy osoby przydałoby się usunąć i byłaby rewelka i moc. Ciekawe kiedy to (ich) spieprzymy. Wakat matematyki zapełniony. Chciałbym być dobrej myśli, ale widzę dość istotne niekompatybilności klasy i nauczyciela. Niewątpliwie dobrze, że wreszcie ktoś jest. W tle walka z upierdliwym przeziębieniem.

poniedziałek, 16 września 2019

1028.Bezlitosne polowanie

Pierwsze zebranie w roku: stos papierów do pokwitowania, zapoznanie ze stosem dokumentów i bezlitosne polowanie na niewinne ofiary, czyli wybór trójki klasowej.

Podły Wychowawca: 
- No, a teraz to na co Państwo czekali z takim utęsknieniem - musimy wybrać trójkę klasową. Jedna osoba z jej składu będzie państwa delegatem  do Rady Rodziców. Żeby zapewnić nieskrępowaną realizację procedur demokratycznych zaczekam na korytarzu.

Po kilkunastu minutach Podły Wychowawca wraca do sali:
- Proszę państwa, trójka klasowa musi być. Nie ma trójki - nie ma końca zebrania. Pozwolę sobie tak aluzyjnie zauważyć, że ja mam termiczny kubek z kawusią i ciasteczka, a państwo, jak widzę, oj! nie wzięli śpiworów, ani szczoteczek. Więc... jak będzie z naszą trójką...? 😈

niedziela, 15 września 2019

1027.Niedoszłe okazowanie

Powrót od rodziców zmienione w spacer lekko okrężną drogą. Niespójna pogoda ostatnich dni przywołała stały punkt programu wrześniowo-październikowego, czyli podziębienie. 

Oficjalne okazowanie Wicedziedzica z przyczyn losowych zostało przełożone na inny termin. Jakoś nie potrafię wykrzesać z siebie większego zainteresowania dla takiego malucha. Bo do czego on się może teraz przydać? Ani pogadać, ani pograć, ani strollować. Taka mała przetwórnia pokarmu, z perspektywą użyteczności na odległą przyszłość. Jakoś niewielkie mam przekonanie, że dożyję czasów, kiedy Wice stanie się czymś więcej niż męczącym gówniarzem. I jeszcze mniejsze, że w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać. Takie mam doświadczenie z Dziedzicem - jak był mały to i trochę się z nim bawiłem i pomagałem w grach, ale szybko się zupełnie oddaliliśmy od siebie i dziś jak dwa, albo trzy zdania na rok zamienimy na święta bądź dziadków imieniny to wszystko. Pewnie to moja wina - któż by chciał komunikować się ze starym zgorzkniałym ropuchem. A w ogóle to jakoś tego potomka wyprodukował dużo za późno - jak dla mnie.

sobota, 14 września 2019

1026.Gorzej niż było

Męczący tydzień, przede wszystkim z uwagi na zamieszanie, bałagan, napięcie, frustrację. Koleżanka, która wróciła do nas po dłuższej przerwie, zapytana jak jej się podoba po powrocie odparła: Jest dużo gorzej niż było.
Tekst miesiąca (jak na razie) to autorstwa jednej z koleżanek pełne zapału przekrzykiwanie gwaru przy głosowaniu nad nominowaniem naszego dyra do jakiejśtam nagrody: Proszę państwa! Pan dyrektor jest takim samym nauczycielem, jak my! Głosujmy JAWNIE! Na końcu języka miałem złośliwą propozycję, żeby "głosować bez skreśleń", ale się powstrzymałem - na całej sali może najwyżej ze dwie osoby pojęłyby aluzję; więc nie warto było nawet ust otwierać. Dyro taktownie wyszedł z sali na czas głosowania, ale jakoś tak w zamieszaniu wyszło, że na głosowaniu był obecny.
Jest taki stary dobry obyczaj, aby głosowania w sprawach personalnych odbywały się w trybie tajnym. Zadziwia mnie trudność pojęcia, że tajne głosowanie przede wszystkim byłoby w interesie samego dyrektora.

czwartek, 12 września 2019

1025.I znów

Co za chaos... Znów musiałem (zupełnie nieplanowanie) umacniać swą reputację (Jak Aberfeldy'emu coś się nie podoba, to mówi to wprost). I znów się nie mogłem powstrzymać, żeby nie złapać za osikowy kołek i nie potraktować nim radośnie pląsającego wampira (z braku wampirów w tej roli wystąpił Głupi Pomysł ze swoim braciszkiem - Katastrofalnym Skutkiem). I znów mam poczucie takiego... zdziwienia, że przecież proponuję coś oczywistego i jak można było na to nie wpaść, lansując jakieś nonsensy? I jestem padnięty tak, że czuję że powinienem i mogę coś jeszcze poważnego do pracy zrobić... prace może posprawdzać?

1024.Rozleniwieni

Nowa koleżanka na korytarzu z udręką w oczach łapie mnie za rękaw i wyżala się, że jest już tak bardzo zmęczona panującymi u nas obyczajami. W poprzedniej szkole pławiła się w porządku, dyscyplinie i pruskiej organizacji, a tu nie potrafi się odnaleźć. Cóż, rozleniwiła się kobita, w pieczonych gołąbkach co wpadają do gąbki rozsmakowała, a tu, na naszej tratwie Meduzy... robaczywy suchar w garść i w środek melee!

Dyro daje czadu.

EDIT 13:45
Pisząc rankiem powyższe nie miałem bladego pojęcia, JAKIEGO czadu... 😲😵😶

wtorek, 10 września 2019

1023.Jak wklepywacz

Chyba na dziś skończyłem. Wklepanie danych osobowych uczniów do dziennika elektronicznego, przyjrzenie się tym danym pod kątem sytuacji rodzinnej - żeby wiedzieć na co zwrócić uwagę, czego trzeba się dowiedzieć. Samo wklepanie danych - czy naprawdę nie może tego robić pomoc biurowa, tylko nauczyciel? Zeszło mi na tym tyle, że nie tknąłem na jutro żadnych lekcji, choć chciałem przygotować to i owo. Będę więc improwizował. Jutro szkolenie, pojutrze rada i też nic dydaktycznego nie zrobię. 

Przykład głupiego dysponowania personelem w imię jeszcze głupiej pojmowanej oszczędności. Powszechnej w Polsce - sędzia zajmuje się biurokratyczno-technicznymi sprawami, choć może to robić z powodzeniem personel biurowy, lekarz wypisuje papierki, choć znaczną część z nich mógłby wypełniać personel pomocniczy.

W szkole co przerwa to latanie z wychowawczymi sprawami przeplatane pośpiesznie wykonywaną korespondencją z rodzicami. Znalezienie wolnej sali, żeby w ciszy przejrzeć dokumentację - marzenie ściętej głowy. Muszę czekać do jakiejś piętnastej z minutami, nieuchronnie wchodząc  w kolizję z paniami woźnymi, które już się sposobią do sprzątania sal, obdarzając takich przeszkadzaczy jak ja niemym wyrzutem ponaglającym. Ale i tak durnie będą pierdzielić, że nauczyciel tylko patrzy jak ze szkoły prysnąć, a powinien w niej siedzieć do szesnastej.

poniedziałek, 9 września 2019

1022.Jak głupek

Koleżanka z dobrego serca dla absolwentki, przy wsparciu dyra (tu już w dobre serce pozwolę sobie powątpiewać), wrobiła mnie w imprezkę która miała być dla uczniów (zakres rozszerzony i te klimaty owocności), a okazała się być kolejnym dętym przedsięwzięciem z udziałem dobrze już nam znanego lokalnego polityka. Czysta strata czasu i niemiłe wrażenie, że tak trochę wstyd uczniom w oczy spojrzeć. 😖

piątek, 6 września 2019

1021.Jak oszust

Już padamy na pysk, na pysk! Towarzyszu mój!
Głupi taniec trwa!
Lepiej będzie ni chuja!

Zebranie z rodzicami. Rada. Pierwsze takty polki z pomocą pedagogiczno-psychologiczną i jej cholerną dokumentacją. Pracownicy niepedagogiczni działający jakby nie wiedzieli gdzie pracują - na czym polega specyfika pracy szkoły i wychowawcy - zwłaszcza na początku roku szkolnego i w dzień zebrania. Pielęgniarka jak zwykle kombinująca, żeby jej robotę zrobił wychowawca, jakby ten się nudził.

Wirujący młyn. Jestem głęboko zirytowany. Rozmawiam z rodzicami, odpowiadam na pytania, potem nie pamiętam o którym dziecku rozmawialiśmy. Kupa biurokratycznych pierdów, wszyscy dookoła chcą czegoś od wychowawcy. Jak nie wiadomo kto ma się czymś zająć, to podrzuca się to wychowawcy. 

Zajmujemy się pieprzonymi papierami zamiast skupić na ludziach. Bo biurwy sprawdzają tylko papiery, tylko papier się liczy, nieważny człowiek. Nie istotne co robisz, ważne co masz udokumentowane.

Prace związane z dokumentacją itp. powinny wykonywać osoby administracji, bo do tego żadnych umiejętności i wykształcenia pedagogicznego nie potrzeba; w gruncie rzeczy zwykła matura wystarczyłaby. Nauczyciel zaś powinien zająć się tym  do czego jest fachowo przygotowany - skupić się na uczniach, móc porozmawiać w spokoju z uczniem, z jego rodzicem, zebrać informacje o mocnych i słabych stronach dziecka, ustalić czy nie potrzebuje pomocy i wsparcia w nowej szkole, rozpoznać ewentualne zagrożenia w relacji dziecko - grupa. Do kurwy nędzy! przecież to najzwyklejszy rozsądek podpowiada!
A ja mam godzinę wychowawczą na której mam zapoznawać uczniów z zasadami oceniania, z bhp, z warunkami i trybem uzyskania oceny wyższej niż przewidywana, przypominać o doniesieniu brakujących dokumentów, informować o pierdyliardzie różnych spraw od korzystania z biblioteki po kluczyki do szafek uczniowskich. Mam 40 minut tygodniowo na całą grupę ponad trzydziestu młodych ludzi. Nie mam jak, ani kiedy móc spokojnie z każdym z nich indywidualnie porozmawiać, choć przez kwadrans. Przecież w klasie przy wszystkich - to nie rozmowa!

Zamiast indywidualnych rozmów z rodzicami o ich dzieciach mam zebranie tak stłoczonych ludzi, że braknie miejsc siedzących. Mam zebranie gromadzkie.

Głęboko skurwysyński debilizm organizacji naszej oświaty tworzy fikcję wsparcia, fikcję wychowywania. Wychowawca powinien mieć nie gówniany dodatek do pensji, tylko zniżkę godzin dydaktycznych, gabinet (kanciapę) wyposażony do spokojnej rozmowy i tak ułożony plan by miał czas i warunki do rozmów z uczniami i ich rodzicami. Również plan ucznia powinien uwzględniać możliwość swobodnego dostępu do wychowawcy i poczucie, że wychowawca będzie miał dla niego tyle czasu, ile będzie trzeba. A nie kilka minut, bo się przerwa kończy, albo trzeba salę opuścić, bo inna klasa tu zaraz wchodzi. Bądź w ogóle musi poczekać parę godzin, bo na najbliższych przerwach wychowawca ma dyżury, a w trakcie dyżuru nie może zajmować się czymkolwiek co rozprasza jego uwagę dyżurującego. 

Do tego papierologia przedmiotowca - plany pracy, zestawienia i listy dla dyrekcji - wszystkie na już i na wczoraj, wydobywając potrzebne dane od koleżanek, jak konkrecje z dna morza.

Jestem wychowawcą, a czuję się jak niezawiniony oszust. Bo system robi ze mnie ich dozorcę. A może nie taki niezawiniony? Skoro przecież wziąłem tę robotę...

środa, 4 września 2019

1020.Z omłotów

Ledwie kilka godzin i jestem jak wymłócony. W połowie dnia czułem się, jakbym już cały przepracował.

Na korytarzach tłum, przez który z trudem się trzeba przeciskać, patrząc równocześnie i przed siebie i na boki i pod nogi.

Odkrycie że - jak sądziłem tylko głupiutkie - dziewczę jest w rzeczywistości zadowolonym z siebie tępym tumanem na dobrej drodze do stania się pedagobetonem.

Nieustająca nadzieja, że dyrekcja jednak połata sensownie wakaty zanim rodzice zaczną robić dym i przenosić dzieci do innych szkół. Szkoda byłoby mi moich tracić - wygląda na to, że mają potencjał. Nadzieja nadzieją, ale... latami nawożony i podlewany sceptycyzm rozrasta się bujnie.

Zaczyna do mnie docierać mordęga realizowania kilku podstaw programowych na raz.

poniedziałek, 2 września 2019

1019.Nowi

Chaos. A w tym chaosie miotam się starając ogarnąć najniezbędniejsze sprawy. Przepływ informacji wydaje się mieć charakter okazjonalno-fragmentaryczny. Mnóstwo energii wychodzi na jakie takie funkcjonowanie w tej niepewnej przestrzeni.

Pierwsze zetknięcie z nową klasą. Pierwsze wrażenie: są bardzo różni i to zróżnicowanie może być raczej problemogenne. Jeśli nie jest to mylne wrażenie, to czeka mnie dużo pracy i nieustannej czujności. Jakbym miał na to energię... W szkole - straszliwy tłum! Obawiam się co się będzie działo w normalne dni, kiedy cała ta ludzka masa wyleje się na korytarze i zakorkuje je dokumentnie.

Dziedzic się rozmnożył. Biedne dziecko, co się pojawiło, imię mu w końcu wybrali najpaskudniejsze ze wszystkich jakie wymyślali. Może ich kiedyś zaskarży. Będę go do do tego zachęcał. Dobrze za to, że całe i zdrowe.
EDIT 22:30
Jednak imię będzie normalne, nawet nieźle z nazwiskiem brzmiące. 


niedziela, 1 września 2019

1018.Potwór i "Glee"

Przed mną leży potwór. Zachłanny, drapieżny, gnuśny i bezużyteczny. Papierzyska do pracy. Kwity RWD. Wypełniacze kalendarza. Karma dla biurokracji. Trucizna dla duszy. Napalm dla akceptacji życia. Rzygać mi się chce już na samo wspomnienie, że mam to robić.

Dooglądałem "Glee", żeby zobaczyć jak się potoczyły losy bohaterów. Kiedyś obejrzałem na płytach 1. i 2. sezon, a teraz na Netflixie - resztę. Ilość nakręconych odcinków budzi podziw. Upływ czasu nie wpłynął na moją opinię o serialu - w sumie można go obejrzeć, tylko trzeba wszystkie piosenki przeskakiwać. To dlatego udało mi się tak szybko cztery sezony tego tasiemca obejrzeć.😎

Szkoda, że w życiu nie można tak przeskakiwać... 😒