Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

poniedziałek, 25 listopada 2019

1046.Pogorzeliska

Jak wspaniale wrócić do pracy! Znów poczuć ten cudowny powiew zbędności wysiłku!😒

Kończę "Derry Girls" - zaskakująco zabawna farsa. To znaczy zaskoczenie jest większe od zabawności. Skoro coś takiego potrafiło mnie rozbawić, to znaczy że jestem w gorszej formie niż sądziłem. 

Zacząłem czytać "Trójkąt ukraiński. Szlachta, carat i lud na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie 1793-1914" Daniela Beauvois - na razie zapowiada się interesująco, choć styl nie bardzo mi się podoba, mam miejscami poczucie, że troszkę trudniej zrozumieć wywód; nie wiem czy to wina autora czy tłumacza. Ciekawy jestem tego spojrzenia z zewnątrz (autentyczny Francuz) na sprawy u nas silnie zmitologizowane (duch Kresów, staropolszczyzny, szlachta itp.).

Do poduszki kończę trzeci tom "Płomienia i krzyża" z cyklu inkwizytorskiego Piekary. Bardziej mi się podobały tomy, w których głównym bohaterem był Mordimer.

Chciałbym coś posklejać, pomalować, ale nie mogę się do tego zebrać. Nie potrafię się wyzbyć uczucia przykrości, jak mi się gdzieś popsuło coś co było taką pasją.

czwartek, 21 listopada 2019

1045.Złudzenia i pasożyty

Nabyłem ostatnio małą stertkę książek, a wśród nich Ludwika Stommy "Polskie złudzenia narodowe". Po pierwszych kilkunastu stronach zapowiada się bardzo interesująco. Ukazał się trzeci tom "Czwórki z Baker Street" pt. "Słowik ze Stepney", mam, lecz jeszcze nie czytałem (tylko cieszę się na tę okoliczność). Przeczytałem "Królewską konną" - komiks pasożytów na twórczości śp. Janusza Christy. Pierwsze płody ("Obłęd Hegemona") były straszne i odpychające już na pierwszy rzut oka i omijałem je szerokim łukiem pogardy i obrzydzenia, lecz "Królewska konna" prezentuje zupełnie inny poziom - nie jest to mistrz Christa, co widać od razu, lecz da się przeczytać. Najbardziej chyba brakuje tego specyficznego humoru, bo kreska jest dość zbliżona, podobnie obła.
Antybiotyk cokolwiek na ślepo zaordynowany zadziałał zgodnie z (pesymistycznymi) oczekiwaniami, tzn. raczej w ogóle. Zobaczymy jak będę sobie radził po powrocie do pracy... Do której wracać mi się ani trochę nie chce.😒

piątek, 15 listopada 2019

1044.Niezastąpiony

Szaro, wietrznie, ponuro - złota polska jesień. Zaraz zima, a i do świąt już tylko pięć tygodni. Panta rhei, ale czas zapierdalei

Siedzę sobie w domu zajadając się farmaceutykami i mam poczucie, że obok dyskomfortu jest i ulga, iż mogę sobie choć troszkę odpocząć od roboty. "Choć troszkę", bo już drugiego dnia zwolnienia okazało się, że jestem niezastąpiony, zaś zwolnienie oznacza, że nie muszę przychodzić do pracy, lecz wcale, ale to wcale nie znaczy, że praca nie może przyjść do mnie. 😠

Troszkę sklejam, w dużym stopniu, żeby się pozbyć choć części pudeł z modelami. Oj, jakże przydałby mi się warsztat z dwoma stanowiskami - do obróbki i klejenia oraz malarskim, bo na jednym małym stoliczku robi się zniechęcająco niewygodnie.

Obejrzałem "Darkest Hour" z Garym Oldmanem w roli Winstona Churchilla w czasie kilku dni maja 1940 r., kiedy został premierem Wielkiej Brytanii, a Niemcy uderzyli na Belgię, Holandię i Francję. Kawał solidnego kina historycznego z mocną obsadą.

I jaki przystojny nowy sprzedawca w "Biedronie", aż się smutno zrobiło. 😟

poniedziałek, 11 listopada 2019

1043.Potwór i król

Coś kiepski ten okres, tak od połowy października jakoś, i to chyba nie tylko u mnie.

Długi weekend właśnie się kończy. Od jutra niestety powrót do zapieprzu i to mocny. Troszeczkę posklejałem i pomalowałem; niestety nie tyle, żeby coś skończyć i móc pokazać; trzy dni między pracą to o wiele za mało, zwłaszcza z przeziębieniem. Tym bardziej, że musiałem unikami uchylać się przed kłapiącymi paszczami sześciogłowego potwora, znanego jako Prace-Do-Sprawdzenia (właśnie mnie dopadł, niestety...😢). Sklejało się i mazało nawet sympatycznie - smutne co praca robi z człowiekiem i jego przyjemnościami. 

Obejrzałem "Króla" Davida Michôda z Timothée Chalametem w roli tytułowej. Musiałem mocno sobie jakieś zaworki w głowie pozakręcać, żeby nie myśleć o niezgodnościach z faktami historycznymi - pocieszałem się, że to wszystko przez Shakespeare'a. Chalamet ładny, ale aktorsko nie porywający - drewnem go nazwać byłoby rażącą przesadą, ale gra z oszczędnością (środków wyrazu) stanowiącą cnotę może u księgowych, lecz nie u aktorów w roli tytułowej. Przy nim Keir Gilchrist grający autystyka w "Atypowym" jawi się niemal jak krzyżówka Jima Carrey'a z Eddiem Murphym.

Do poduszki czytam sobie pomału "Do gwiazd" Brandona Sandersona - fajna lektura, jak wszystkie jego dzieła. W pierwszej osobie pisana opowieść młodziutkiej dziewczyny, która w odległej przyszłości rozpoczyna służbę w siłach powietrznych broniących ludzkich baz gdzieś w dalekim kosmosie przed nalotami obcych.

Żeby nie było, że wyłącznie próżniaczyłem, to dwa zakupy i trzy prania zrobiłem.

środa, 6 listopada 2019

1042.Świetny album

Właśnie wpadła mi w ręce długo wyczekiwana publikacja - Boże przebacz!😉 - IPN, autorstwa bardzo dobrze siedzących w tematyce Andrzeja Wesołowskiego i Kamila Stepana "To proste - będziemy się bić! Polskie przygotowania obronne marzec-sierpień 1939". Pięknie wydany, wspaniały album z mnóstwem bardzo interesujących ilustracji świetnej jakości - zdjęć, map, dokumentów, listów, relacji, w dużej części, może nawet w większości dotąd szerzej (bądź w ogóle) nie publikowanych. Grube, wielkie tomiszcze pełne przeciekawej treści!  I w cenie - zważywszy na jakość zawartości - bardzo niskiej (w Arosie/Bonito zaledwie 44 złote).



poniedziałek, 4 listopada 2019

1041.Karbowy i artyści

Coraz rzadziej piszę (a to ci nowina dla Czytelników, prawda...?) - trudno mi wykrzesać siłę i pomyślunek do sklecenia kilku zdań. I tak mam poczucie, że ogólnie poziom mojej pisaniny  tutaj drastycznie się obniżył na przestrzeni ostatnich dwóch, może trzech lat.

W pracy otępiająca, wysysająca energię rutyna. Dzieci nawet znośne. Mam je uczyć, mam wychowywać, a to wszystko to jakaś fikcja, wydaje mi się, że jakby mnie nie było, to by nawet nie dostrzeżono różnicy - i tak by dorosły i poszły w świat. Złudzenie pedagogiczne to taki rodzaj błędu postrzegania, w którym wydaje się człowiekowi, że jest demiurgiem, kiedy w rzeczywistości jest karbowym.

Na Netflixie obejrzałem bardzo ciekawy serial - konkurs artystów dmuchaczy szkła "Blown Away". Zirytował mnie troszkę finałowy werdykt - idiotyczna dominanta ideologii. Wydaje mi się, że dzieła, których główną wartością jest aktualna interpretacja (w duchu tej czy innej ideologii) gorzej zniosą upływ czasu (lub wręcz ich wartość artystyczna w ogóle nie przetrwa) niż dzieła reprezentujące szlachetność formy i barwy.