Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 26 marca 2016

476.Stare plany miast

Znalazłem w sieci fantastyczną stronę z planami miast polskich z dawnych czasów. Prawdziwym rarytasem w niej zawartym jest sprzężenie starych planów z aktualnymi, co pozwala porównać jak zmienił się dany fragment miasta na przestrzeni dziesięcioleci, a nawet w syrenim wyjątku - stuleci. Porównanie jest banalnie proste - trzeba przesunąć suwak w prawym górnym rogu obrazu, co wzmacnia widok starego lub nowego planu. W położeniu pośrednim widać oba, nakładające się na siebie.

Na mapach Google (kocham tę stronkę!) znalazłem miejsce, w którym do 1944 r. stał dom pradziadków (wtedy to była jeszcze Polska). Kiedy odszukałem je na starym planie, przeżyłem małe zaskoczenie. Okazało się, że dom ten stał w małym kwartale otoczonym trzema ulicami. Ulice leżące z boku i na tyłach domu pradziadków nosiły identyczne nazwy jak: ulica obok której się wychowałem i do dziś mieszkają tam rodzice, oraz ulica, przy której teraz mieszkam. Sprawdziłem, że nazwy tych ulic są dziś w Polsce rzadkie i bardzo rzadkie. Ciekawy zbieg okoliczności.

poniedziałek, 21 marca 2016

475.Koniec snu

No i mamy wiosnę. Ani się obejrzałem, jak zima przemknęła. Ledwie rok się zaczął, a już ćwiartka jego zbliża się ku końcowi. Coraz szybciej mija mi czas. Z wielkim trudem i wysiłkiem zmuszam się do pracy - ani w niej sensu, ani satysfakcji. Pewnie się wypaliłem. Pewnie należałoby zmienić ją na inną, lecz przecież nic innego nie umiem robić, wykształcenie moje do niczego innego się nie nadaje, a i żadnych znajomości, które by dały mi jakieś zaczepienie nie posiadam. Wszystko wskazuje na to, że czeka mnie już tylko coraz bardziej wyniszczająca wegetacja "przy tablicy", aż do wciąż nie nadchodzącego finału. Głowa nabita myślami o pracy nie pozwala skupić się na malowaniu, zauważyłem też, że prześlizguję się wzrokiem po tekście lektur. Branżowe forum w końcu padło i już tydzień mija, jak go nie ma. Optymiści wierzą, że wstanie, i to w nowej lepszej formie, lecz sceptycy powątpiewają, pamiętając wcześniejsze puste obietnice właściciela. Być może to ostatnie tęczowe forum w polskiej sieci właśnie zakończyło pewną epokę. Ja też czuję się jakby pad forum, nie do końca tylko symbolicznie, zamknął pewien etap w moim życiu: etap ostatnich, naiwnych prób odmiany losu i znalezienia sobie jednak kogoś bliskiego. Dziś te wszystkie anonse, randki, profile wydają się tak odległe, tak nierzeczywiste, jakby były snem. Snem śnionym we wciąż tej samej pustelni.

środa, 16 marca 2016

474.Eliksir sukcesu

Na horyzoncie widać już majaczący koniec klas trzecich, co oznacza wzmożoną pracę. Brakuje mi czasu na odpoczynek, brakuje na sen. Ślęczę do późna nad bzdurami, które muszę ocenić. Szacuję szanse maturalne moich uczniów - ściska w dołku na samą myśl. Jeden pewny wynik 0%. Dwa lub trzy - na bank jednocyfrowe. Stosunkowo najlepsi - całkowicie nieprzewidywalni, mogą napisać znośnie (na dobrze nie mam co liczyć), albo beznadziejnie; niemalże loteria. To jest miara warunków mojej pracy - pracowici i starający się uczniowie mogą w najlepszym razie wycisnąć bardzo przeciętny wynik, tzn. przekroczenie 50% i zbliżenie się do 60% uznam za fantastyczny sukces. 
A kierownictwo mostka naszej tratwy jest na tropie drugiego*) eliksiru sukcesu: otóż, żeby tratwa odnosiła sukcesy w ruchu pasażerskim, trzeba pogonić sprawozdawczością załogę - ma się rozliczać skrupulatnie z czasu pracy. I teraz jedno już tylko dzieli naszą tratwę od tego wiekopomnego sukcesu i skoku do I ligi, to wymyślenie odpowiedniego wzoru arkusza, na którym załoga będzie się rozliczała z czasu pracy. W obliczu takiego genialnego konceptu, tylko patrzeć jak zawalczymy o Błękitną Wstęgę Atlantyku!
__________________________________
*) Pierwszym jest strona www na której ma się dziać na bogato i nieustannie; najlepiej - ma kipieć.

sobota, 12 marca 2016

473.Mobilny dotyk

Wydawało sie to niemożliwe, lecz tygodnie przelatują jeszcze szybciej. To, że przeżyłem gdzieś-jakoś 7 dni, konstatuję w piątek, zbierając się do wyjścia z pracy. Zauważam zapewne tylko dlatego, że następnego dnia nie muszę iść do pracy. 
Znowu mam klasę, która doprowadza mnie do odkrycia, że nie umiem uczyć i nie nadaję się do tego zawodu, a wykonuję go tylko jako hochsztapler, którego jeszcze - z racji nieudolności systemu - nie zdemaskowano.
Awaria kompa i tym samym odcięcie od narzędzia pracy i okienka na świat ludzi, skłoniła mnie do próby uczynienia dyskretnego kroku za znikającym za horyzontem postępem. Sprawiłem sobie tablet, co dla człowieka nie mającego dotąd żadnych doświadczeń z komputerami mobilnymi, ani z dotykowcami, jest prawdziwym wyzwaniem. Pierwsze wyzwanie to była próba zorientowania się na rynku jaki sprzęt wybrać; krótko można ją skwitować -  koszmar. Pierdyliard firm, modeli, parametrów i kombinacji tychże, od których człowiek głupieje.
Wybrałem w końcu low-endową cebulową chińszczyznę, wychodząc z założenia, że pierwsze koty za płoty - muszę się w ogóle przekonać "jak to się je" i czy mi się ta nowinka przyjmie i przyswoi. Jaki by ten tablet nie był, każdy będzie dla mnie rewolucją, i pierwszym punktem odniesienia do ewentualnych przyszłych bardziej świadomych zakupów. Na razie to dla mnie czarna magia.

poniedziałek, 7 marca 2016

472.Przejedź się

Dla odmiany niejakiej, żebyście, czcigodni Czytelnicy i Czytelniczki, nie darli dzioba, że tu tylko same smuty i smęty, filmik z przejazdu po gigantycznej polskiej makiecie kolejowej. 13x28 metrów ma ten mastodont, 900 metrów torów i 14 kilometrów (sic!) kabli. Największe wrażenie na mnie zrobiła jednak fantastycznie zrobiona niska zieleń. 
Fajnie byłoby mieć w domu miejsce, żeby sobie coś podobnego (tylko rzecz jasna duuużo mniejszego) podziergać.


sobota, 5 marca 2016

471.W kabinie

Jeśli ktoś miał jakieś jeszcze tlące się nadzieje, że kapitan naszej tratwy ma jakieś plany i zamiary działań na rzecz podniesienia naszych notowań, to rozwiały się one jak sen złoty. Choć to chyba niezbyt trafna metafora, bo spodziewamy się, że sen złoty znikłby z pewnym subtelnym brakiem nadmiernego pośpiechu i z pewnością bez jakiejkolwiek gwałtowności. Tymczasem dynamizm, z jakim na mostku ucięto próbę poruszenia tematu naszego lotu nurkowego ku dnu, zawstydziłby pana Wołodyjowskiego, Flasha Gordona i Hana Solo przyśpieszającego swoim "Sokołem" do nadświetlnej. Przekaz jest absolutnie jasny: problemem spadania w rankingu nie będziemy się zajmować. Koleżanka skwitowała to dobitnie: "Normalne grono powinno na coś takiego zareagować votum nieufności!" Ale cóż - dawno zauważyłem, że nie jesteśmy normalnym gronem, tylko mieszaniną konformistów i oportunistów z domieszką wycofańców. Należałoby się wynieść stamtąd do lepszej szkoły, ale z ulicy nikt mnie nie zatrudni w obecnej sytuacji na rynku, a znajomości nie mam. 
W gruncie rzeczy rozumiem i jakoś bliska stała mi się postawa tych pasażerów "Titanica", którzy spokojnie wrócili do swoich kabin i salonów, czekając na nieuchronny koniec.

wtorek, 1 marca 2016

470.Sztormowe haiku

Jakaż paskudna pogoda  - przenikliwa wilgoć i ponura szarość. 

Kolejne szkolenie mijające się z rzeczywistymi potrzebami placówki. Zdumiewające jak z mostka kapitańskiego może być źle widać co się dzieje na pokładzie naszej tratwy Meduzy. Rozjazd można by zobrazować jako wiersz haiku na temat zachodzącego (albo wschodzącego, ganz egal) słońca, w sytuacji wymagającej piętrowej wiąchy na wywołanie całej załogi do alarmu sztormowego. 
Nasza tratwa degraduje się na najsłabsze przewozy, a my z powagą dyskutujemy o odpowiednio chwytliwych nazwach poszczególnych klas pasażerskich, kiedy faktycznie i tak wszystkich wpakujemy do bambusowej nadbudówki. Prawdziwie zdumiewające jest, jak niektórzy potrafią wierzyć, że wystarczy wywiesić atrakcyjną nazwę na krzywym patyku na molo, a klientela nawet nie zauważy, że wsiada na tratwę, a nie na porządnego pasażera.