Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

środa, 31 października 2018

884.Ciśnienie

Dzięki Bogu za te parę dni wolnego! Po sześciu godzinach intensywnych zajęć poczułem, że jakoś troszkę ciężej niż zwykle mi się oddycha. Pogoda pewnie, ciśnienie. Kiedy patrzę na leżące obok ponad 90 prac do sprawdzenia, to mam wrażenie, że... To pewnie ciśnienie.

Wice nakręciła się na zakupy wyposażenia imprezowego dla naszej tratwy. W ramach konsultacji przed-zakupowych zagadnięto i mnie (w nadziei, że jakoś ukonkretyzuję wizję wice). Miałem wyrzuty sumienia, że odczuwam rozbawienie, kiedy jednocześnie współczułem naszemu IT- konserwatorowi, bo biedaczek będzie musiał sprowadzać wice na ziemię, próbując wytłumaczyć, że jej plany zakupowe od naszych realiów budżetowych dzielą tak na oko ze dwa zera. To będzie bolało.

Generalnie od dawna sugestie, że mostek - skoro ma takie ambicje -  powinien pozyskać sponsorów innych niż gmina z jej groszowymi dotacjami, są odrzucane przezeń z ledwie tajonym oburzeniem.


niedziela, 28 października 2018

883.Ile Mroku We Mnie

Na stronie "Newsweeka" znalazłem artykuł o teście badającym tzw. Dark Factor. Któżby przed Chalołinem nie chciał się dowiedzieć, ileż mhrrrroku się w nim czai?
Troszkę przeceniłem swoją szczątkową angielszczyznę i musiałem się posiłkować tłumaczem wujka Gugla, ale starałem się odpowiadać rzetelnie. Link do testu.

  • Moja ogólna Mroczność została wyceniona na 34 %. Znośnie.
  • Egoizm - na 12 %. Zacnie.
  • Chciwość... ekhem, ekhem... tu coś... jakoś druk rozmazany... nie widać wyniku...
  • Manipulanctwo (Machiavellianism) - 19 %. Ładnie. 
  • Moral Disengagement (Socjopatyzm? Amoralność?) - 21 %. Chyba dobrze?
  • Narcyzm - eee... jakiś głupi ten test.
  • Psychological Entitlement (opisuje stabilne i wszechobecne poczucie, że ktoś zasługuje na więcej i ma prawo do więcej niż inni.) - 54 %. Akceptowalne.
  • Psychopatia - 18 %. Ładnie.
  • Sadyzm - 27 %. Nigdy bym się aż o tyle nie podejrzewał. :-(
  • Nieczułość - yyy... e... to... się pewnie z czyimiś wynikami pomieszało....
  • Złośliwość - 17 %. Wyceniałem się na więcej.
  • Uczciwość&Pokora - 67%. No nieźle.


sobota, 27 października 2018

882.Poszewka

Rano podróż do Auchan, potem do domu wyładować swoje zakupy i do rodziców z ich częścią. Potem druga tura - do Biedrony i znowu: do domu i do rodziców. Interwał służy też temu, żeby oględnie wybadać co im z Biedrony potrzebne, bo gdy spytać wprost, to odpowiedź jest zawsze ta sama: "Nic nie trzeba." A kiedy przyniosę, to się okazuje, że im się bardzo podoba. Podrzucam im różne rzeczy, które sam wypróbowałem, bo sami z siebie tego nie tkną, trzymając się utartych przyzwyczajeń. Na przykład sajgonki - sami nie, ale jak im przyniosłem, to się rozpływali jakie pyszne i w tygodniu mama sama je już kupiła, a ojciec się zachwycał, jaki świetny obiad miał z nich. Z barszczem czerwonym... 😳😄 Poza tym różne gotowce pozwalają im poszerzyć menu (albo powstrzymać ubożenie), bo nie mają siły pichcić wielu potraw, kiedy też niewiele już jedzą. A jeszcze dalej poza tym, to podejrzewam że niejednokrotnie mama niektórych rzeczy już nie umie znaleźć w sklepie.

Po powrocie zmogło mnie tak, że zasnąłem z książką w ręce.

Oglądam sobie teraz "Uwaga Baran" na Youtubie. Sądziłem, że takie rzeczy to tylko w Rosji, ale i u nas, się okazuje, Polak potrafi! Oglądając te wyczyny patologicznych indywidualistów nie liczących się z innymi, aż chciałoby się mieć taką trąbkę dźwiękową, jaką miał "Maska" z filmu z Jimem Carreyem.

Sklep modelarski przysłał mi kod rabatowy na 15 %, ale jakoś nie bardzo mi idzie do koszyka coś wrzucić. W ogóle to popularny "antydepresant", czyli zakupy jakoś kiepsko teraz działają, bo chuda pensja skutecznie je ogranicza, a poza tym wymiana kompa i koszty z tym związane sprawiły, że z poduszki finansowej została tylko poszewka. A w perspektywie schyłku zimy - remont kapitalny kuchni, na który bezrozumnie dałem się namówić Schwester. I potrzeba góry pieniędzy na jego sfinansowanie. Nie jestem przekonany czy to ma sens, znaczy - czy warto podejmować taki wysiłek. To jakby remont kapitalny wnętrza grobu.

środa, 24 października 2018

881.Szóstki i Office

Wczorajszy wieczór i noc chciałbym zapomnieć. Na starość człowiek zaczyna doceniać możliwość przespania nocy, choćby parogodzinnej.😟

Mogłem dziś postawić na nauczaniu indywidualnym piątkę i szóstkę - miłe. 
Parę dni temu oddałem sprawdziany klasie, której nie uczyłem w zeszłym roku. Po dzwonku wychodzący uczeń powiedział do mnie wciąż z lekka wstrząśnięty: "Nie wiedziałem, że w liceum można dostać szóstkę...".

Wielką radość sprawiło mi zainstalowanie MS Office'a (legalnego, kupionego, z wszystkimi ą i ę), troszkę leciwego, lecz do pracy wystarczającego. Byłem przekonany, że już mi się licencja wyczerpała, bo była na 3 stanowiska, a instalowałem go trzy razy (z tym że raz to się zmarnował, nie pamiętam już szczegółowych okoliczności - coś poszło nie tak, lecz sądziłem, że już wszystkie możliwości wyczerpane). A tymczasem poszło (z aktywizacją na stronie Microsoftu włącznie, rzecz jasna) i WŁALA! Śmiga! 😁 Wielka ulga i wygoda, bo bez Worda i Power Pointa to w mojej pracy jak bez ręki.

Schwester wyjechała do Rzymu, na dwa miesiące. Troszkę jej zazdroszczę - fajnie byłoby pochodzić sobie teraz po znajomych ulicach i po sklepach, bez tych tabunów turystów i obezwładniającego upału. Cóż, został mi tylko Google Street View...

poniedziałek, 22 października 2018

880.Żadnych luster i pajaców

Na dobry początek tygodnia, opieprzenie przyszłości narodu (nie całej, tylko jednej grupy) za pustactwo i brak ciekawości świata. Ulżyło mi. Na chwilę. Równie dobrze mógłbym opieprzyć krasulę na polu - poziom przejęcia się byłby podobny.

Przyjemnie zobaczyć, że pajacujący tupeciarz biorący wyborców za kompletnych idiotów przegrał wybory i stołka nie dostanie. Chyba że z IKEI.

Zaczepiła mnie na ulicy jakaś jejmość. Po chwili, troszkę zbyt długiej, żeby nie stała się niezręczną, dotarło do mnie, że to koleżanka z ogólniaka, jakieś 10 lat nie widziana. Oj... Ojoj... Ojojoj! Ja bardzo upraszam o oszczędzenie mi takich przygód i emocji. Nie po to tyle wysiłku wkładam, żeby swojej starej paskudnej gęby nie widzieć w lustrze, żeby mi tak znienacka podtykać na ulicy taki sui generis obraz mojego wieku. Znacka też nie.

sobota, 20 października 2018

879.Definicja weekendu

Piękne słoneczne dni odeszły precz przegnane chłodną szarówką. Ciekawe co teraz będzie robiła koleżanka Kowalska, która duże przerwy ostatnio spędzała szukając oddechu od tratwianej atmosfery na podwórku po sąsiedzku przycupnąwszy na cokolwiek zdezelowanej ławeczce między trzepakiem a schowkiem na rowery. Przypadkiem ją tam któregoś dnia wypatrzyłem.

Klasa pojechała do muzeum (za miastem). Telefon kierowniczki wycieczki (każda wycieczka szkolna musi mieć kierownika) dzwoni. Dyrektor.
- Pani Zosiu! Proszę dopilnować, żebyście koniecznie zrobili zdjęcie i wrzucili na fanpejdża szkoły.

Rzutnik do pracowni musi ustąpić pilności zakupu nowszego sprzętu nagłaśniającego. Przecież skoro czeka kilka lat, to może poczekać jeszcze, a jak tu robić imprezy szkolne bez odpowiedniego nagłośnienia?  Trzeba odróżniać rzeczy ważne od mniej ważnych.

A co to jest weekend?
Weekend to jest okres poprzedzający rozpoczęcie nowego tygodnia pracy.

czwartek, 18 października 2018

878.Definicja szczęścia

Rozbawiła mnie złowieszcza przepowiednia jakiegoś dziennikarza, że wskutek reformy oświaty "W najbardziej obleganych liceach w Warszawie klasy mogą liczyć ponad 30 osób." Wypadałoby, aby pan dziennikarz przed napisaniem tekstu pobrał jakąś wiedzę na temat rzeczywistości, a nie leciał z dyrdymałami do publikacji. Trzydzieści osób to rekrutacyjne minimum obowiązujące w Syrenim Grodzie od lat, a na pokładzie tratwy Meduzy przekraczane od równie dawna. W jednej z klas mam 38 osób. I co? I nic. Tylko mnie to przeszkadza. Owszem, to rekord, ale nie komin - zbliżone liczebności już miewałem.

A co to jest szczęście?
Otóż, szczęście to uczucie przepełniające człowieka, który siadając do sprawdzania prac kolejnej klasy odkrywa, że połowę ich sprawdził już wcześniej (tylko zupełnie o tym zapomniał).

poniedziałek, 15 października 2018

877.Dzień Świętego Nauczyciela

Zastanawiam się czy jest jakieś święto w jakikolwiek sposób dotyczące mnie, które odbieram tak mało świątecznie i osobiście jak DEN. To dzień normalnej, tylko troszkę inaczej zorganizowanej niż zwykle, pracy. Najpierw lekcje, potem dłużąca się w dusznej sali okolicznościowa akademia z przemówieniami i programem artystycznym   a na koniec przyjątko w pokoju nauczycielskim z jakimiś wyżebranymi po litości ciastami i rozdawanie nędznych nagród dyrektora. W tak zwanym międzyczasie życzenia od klas. Wszystko to jakieś wymuszone, sztuczne, zrytualizowane... Tandetne.

Być może największym przejawem szczerości i autentyzmu jest fakt, że na dziesięć klas w których uczę, życzenia w jakiejkolwiek formie (w tym - podziękowań) dostałem od czterech; reszta nie odczuwała takiej potrzeby, z pozytywnych, bądź negatywnych pobudek.

Przemówienia dyra przy nagrodach miały chyba zapewne przypuszczalnie wyrażać jego głęboką wdzięczność, uczuciowość i wrażliwość na ofiarny wysiłek pracowników. Dobrze, że twardo-gumowata szarlotka zmuszała wtedy do absolutnego skupienia przy próbie konsumowania jej rachityczną łyżeczką.

Było i się skończyło, a przede mną prace do sprawdzania. Trzeba by przygotować materiały do lekcji.

Po cholerę tak żyć?

sobota, 13 października 2018

876.Świnia

Zaszedłem z zakupami do rodziców. Ojciec jak zwykle nie rusza się z salonu, tym razem ogląda jakąś konwencję PiS - ku irytacji matki, która swoje emocje wobec tej ekipy wyraża słowami nie nadającymi się do cytowania; przynajmniej jeśli chce się, żeby Polly dalej tu zaglądała. Ojciec gapi się, żeby gapić się, niewiele z tego rozumiejąc, ale matkę sam widok Prezesa Tysiąclecia doprowadza do białej gorączki.

- Twoja siostra u nas była. Nakrzyczała na nas i poszła.
- A co jej się nie podobało?
- Wszystko. Że okna nie otwarte, że nie to co trzeba w telewizji oglądamy... no wszystko jej się nie podobało.
- No to nic nowego, właściwie.
- Kiedy poszła, ojciec powiedział: Ja się nic a nic mu [znaczy: mnie - przyp. mój Mr A] nie dziwię, że powiedział, że nigdzie więcej z nią nie pojedzie - przecież ona jest nie do zniesienia!

Wtem słychać dzwonek - Schwester niespodziewanie zawitała ponownie w tym tygodniu. Radość na obliczu wypisana sugeruje, że ujrzała na kogo może zwalić swoje nigdy nie zasypiające dylematy i rozterki.

- Brat! Ja już sama nie wiem co robić. Ty mi powiedz, czy ja jestem już tak pierdolnięta że...
- TAK!!!
- Ty świnio!
Mama aż się zgięła ze śmiechu.

piątek, 12 października 2018

875.Pukanie bez odzewu

Dziwnie jest. Coś się nie zgadza. Coś się zmieniło. Chomiczy kołowrotek furczy gładko, rozpędzony solidnie przez cały tydzień, lecz do umysłu chomika puka nieśmiało myśl od kalendarza przybyła, że to już piątek, że jutro nie ma lekcji. Cóż z tego pukania, kiedy nikt nie otwiera? Rozbieg i rozruch wprawił w hipnotyczny rytm, który teraz dziwnie przerywać. To uczucie jest bratem bliźniakiem pojawiającego się czasem w nocy pomysłu, żeby nie kłaść się spać, skoro do rana już tak niewiele czasu zostało i może lepiej zużyć go na dokończenie roboty na następny dzień, która się ślimaczyła całe popołudnie?

Piękna, zupełnie nie październikowa pogoda - ciepła i słoneczna. Smutne widoki par. 

wtorek, 9 października 2018

874.Wlazł kotek na płotek

Wczoraj był weekend. A nie, chwila... to było przedwczoraj... 😳 Stos prac do sprawdzenia i dzięki niemu - zlewozmywak błyszczy jak nowy, kurze powycierane, podłoga zmyta... Snu symboliczna ilość.

Dziś prosto z pracy (solidna porcja lekcji, bez okienka) na konferencję. Nie powinienem na nią iść. Kiedy posłuchałem pani z OKE objaśniającej, jak należało zdać tegoroczną maturę i jak należy przygotować uczniów do przyszłorocznej, pojąłem, że posyłam moich na egzamin nieosiągalny, kucykowi każę ścigać się z folblutami na milę. Pani oczekuje, że oni będą wydobywać finezyjne niuanse z melodii, a ja za autentyczny sukces poczytuję kiedy wyrzępolą "Wlazł kotek na płotek".

Powrót spacerem, niby tylko parę kilometrów, ale pod koniec z szybkiego kroku zrobił się już... no, taki znacznie mniej szybki - poczułem jak ogarnia mnie zmęczenie. Wiek przypomina o sobie, już nie regeneruję się tak szybko, już messerszmitek nie zapieprza tak długo, jak jeszcze 10 lat temu. Jako swoiste memento - u wejścia do klatki schodowej - klepsydra, zmarł sąsiad pan Zbigniew, ledwie parę dni temu widziałem go na ulicy, jak nad podziw żwawo, zważywszy na wiek, idzie z zakupami, a dziś już go nie ma.

W weekend skończyłem oglądać ostatnie odcinki dorzuconego na Netflixie zakończenia "Teenwolfa". Przyjemnie  i smutno było popatrzeć na słodkiego Scotty'ego. Troszkę irytujący był ten jego pacyfizm, aż chciałoby się sparafrazować Prusa: "Jezus Chrystus w roli wilkołaka".

A teraz trzeba by się wziąć za pracę, ale tak chciałbym odpocząć... 💤

niedziela, 7 października 2018

873.Kaczka i bestie

Osaczają mnie potwory. Straszne bestie, którym nie sposób się oprzeć, skore do zawładnięcia i spętania. Prace do sprawdzenia - siedmiogłowa hydra (aktualnie, prace w siedmiu klasach mi się zbiegły w czasie). I tacka domowej szarlotki. Zazdroszczę ludziom obdarzonym silną wolą.

Kończę zwolna cykl inkwizytorski Piekary - bardzo fajne powieści (w przeciwieństwie do ich autora). Polecam.

Na rodzinnej imprezie.

- I jaka ta cielęcina?
- Bardzo dobra.
- Nie twarda?
- Nie, mięciutka.
- A kaczka jaka?
- Yyyy... lądowa.
- Dlaczego "lądowa"?
- Bo sucha.


piątek, 5 października 2018

872.Remanent na strychu

No proszę! Ledwie praca (w szkole) się skończyła, a już słoneczko wyszło zza chmur. Szkoda, że praca w domu szczerzy zębiska z tuzina paszcz, a jutro cały dzień popsuty rodzinną imprezą. No a niedziela, to już będzie myślenie o poniedziałku i o tym jak fajnie jest, kiedy w jednym tygodniu kumulują się różne "atrakcje".

Poprzednia notka pozostawiła, jak się okazuje niedomówienie pewne. Otóż jakoś parę lat temu zaopatrzyłem się w przenośny dysk i zacząłem robić kopie bezpieczeństwa zasobów kompa. Ponieważ paru PT Czytelników ujawniło z jaką szokującą częstotliwością robi swoje backupy, to ja może nie będę szokował w drugą stronę i nie napiszę co ile swoje kopie generowałem. W każdym razie, po przejrzeniu folderów okazało się, że straty są znacznie mniejsze niż w pierwszej chwili szacowałem. W zasobach wykorzystywanych na co dzień do pracy to nic nie przepadło. W muzyce i grafice - ostatni miesiąc, ale to raptem może kilkanaście plików. Reszta folderów to straty około roku, więc w niektórych przypadkach może troszkę przykre, ale w sumie do przeżycia - tym bardziej, że pamiętam jak to jest stracić całkowicie całe wielkie i bardzo ważne foldery. 

W sumie ze wszystkich strat teraz (poza finansowymi, rzecz jasna; szkoda że to wszystko się dzieje na początku, a nie w końcu miesiąca - bliżej następnej wypłaty) najbardziej doskwiera utrata adresów zakładek. Miałem jakieś stare zarchiwizowane, ale one są sprzed jakichś 4-5 lat, więc straszliwie naftaliną jadą, a w utraconych miałem mnóstwo adresów stron modelarskich, historycznych i fantasy / fanowskich, których teraz już nie odtworzę.

czwartek, 4 października 2018

871.RIP PC

Niby słońce, a już coraz częściej podstępny zimny wygwizdów. Tu pot leje się po plecach, tu zimno liże po karku. Tylko patrzeć przeziębienia... 😟 Kołderka letnia odeszła na odpoczynek, a do służby przystąpiła zimówka.

Po długiej i wiernej służbie zdechł mi komp. Śmiercią nagłą, ostatnim przedśmiertnym paroksyzmem wywalając korki. Próby reanimacji skończyły się niczym (nie licząc oczywiście trudu targania do serwisu i wybulenia grosiwa - bezskutecznego, jak się okazało).  Zdecydowanie tego mi trzeba było - utraty oprogramowania (ostatnia kopia MS Office'a), multum linków do przeróżnych stron, a także kop plików z grafiką i muzyką. Także pozbawienia narzędzia pracy w momencie, kiedy akurat miałem pilną robotę do wykonania. I wreszcie wysupłania ekstra kasy na nowego kompa z przyległościami. Kiedy zajrzałem do sieci ile kosztuje odzyskiwanie danych z dysku, twarz moja przybrała układ taki bardziej południkowy. Radujmy się!

Zdumiewa mnie (i nie tylko mnie) jedna z klas pierwszych - tak dziecinnych uczniów jeszcze nie mieliśmy. Pozostaje mieć nadzieję, że przez rok podrosną w forsownym tempie na tyle, że zdołają się zmierzyć z rozszerzeniami w klasie drugiej, bo w przeciwnym razie, będziemy mieli oddział leczenia nerwic i załamań na pokładzie tratwy.