Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

piątek, 30 sierpnia 2019

1017.Skrzynia pod sławojką

Dwa dni rad i jestem wyczerpany i jakiś rozbity - ani siedzieć, ani leżeć, ani chodzić. Mostek trzyma poziom. Twardo. Od dwóch miesięcy (jako jedyny na tratwie) wie, że pod sławojką jest zakopana skrzynia z napisem TNT. Wiadomo, że w takich skrzynkach jednocześnie pakowano detonator aktywowany dźwiękiem - dźwiękiem szkolnego dzwonka. I farbę o tym mostek puścił, zupełnie mimochodem, przypadkiem, od niechcenia... dzisiaj. Zupełnie się tym zresztą nie przejmując, traktując jako nieistotny drobiazg, stary wszak i nieciekawy. Bo przecież ciekawe jest tylko to, co jest tu i teraz. Związki przyczynowo-skutkowe nudne są i zajmować się nimi nie warto. A całe życie toczy się na fejsie.

Na gwałt musieliśmy we dwójkę rzucić się ratować całą tratwę przed wybuchem i rozpyleniem po niej zawartości sławojki. Jak na czas i wsparcie jakie mieliśmy do dyspozycji udało nam się dokonać cudu. To oczywiście wcale jeszcze nie oznacza, że żadne gówienka nie poszybują, ale jest szansa na znaczące ograniczenie eksplozji. Oczywiście pod warunkiem, że czynniki decyzyjne (vel mostek) nie dobiorą się do sprawy w radośnie spontanicznej i bezrefleksyjnej akcji rozmontowania tego cośmy zdziałali ("a po co to tu tak? niepotrzebne!"). Co zastaniemy po weekendzie - nie sposób obstawiać.

Zadania do wykonania na najbliższe kilka dni mamy podane tak, że kogo pytam to co innego zrozumiał. Sama radość.

wtorek, 27 sierpnia 2019

1016.Więcej dynamitu!

Poprawki. Dno. Muł. Dużo mułu. Przygnębienie. Wyczerpanie.

Znów wyszło na to, że jak ktoś ma u mnie jedynkę na koniec roku, to poprawka nie ma właściwie sensu, bo się do niej i tak w ogóle nie przygotuje. To co czytaliśmy i słuchaliśmy to... żenada. Brak wiedzy już nawet na najogólniejszym poziomie w rodzaju: nie tylko kim był, ale w której w ogóle epoce szukać Aleksandra Macedońskiego, co się działo z polską państwowością w XIX wieku, kim był i kiedy (epoka!) żył Kazimierz Wielki? Mówimy o zakresie rozszerzonym! Wymyślenie co mogło się dziać oprócz strajku w trakcie wielkich społecznych protestów w Polsce Ludowej, okazało się niemożliwe, mimo naszych rozpaczliwych wysiłków naprowadzenia na cokolwiek więcej niż że "strajk był". Właściwie to już nie było naprowadzanie, to było przepychanie ku jakimkolwiek elementom odpowiedzi. Przepychanie przy pomocy już nawet nie buldożera, lecz materiałów wybuchowych. To była mieszanka desperacji - nie mieściło się nam w głowie, że można mieć w miejscu wiedzy tak rozpaczliwe NIC!, z ciekawością zawodową - jak uruchomić tę milczącą strukturę?!
Żadnej satysfakcji, tylko smutek, że młodzi ludzie sobie coś spieprzyli, bo im się nie chciało - uczyć, trzeźwo spojrzeć na swoje umiejętności... Lecz w gruncie rzeczy i trochę przykro, bo ich porażka gdzieś jakoś i na nas spada. W końcu wykonujemy tę robotę z nastawieniem, że kogoś czegoś nauczymy. A tu - jak od ściany...

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

1015.Z powrotem na pokładzie

Niektórzy aktorzy teatralni ze znacznym już stażem scenicznym pytani o tremę, odpowiadają, że mimo lat występów nie tylko jej się nie pozbyli, ale wręcz nasiliła im się. Doszedłem do takiego etapu, że rozumiem ich. Przyczyny są dla mnie niejasne, ale mam poczucie, że przejmuję się pracą bardziej, albo raczej należałoby powiedzieć - gorzej, niż kiedyś. Nie wiem czemu tak się dzieje. Najprostsze wyjaśnienie: bo mam więcej do stracenia, wydaje mi się jakoś niepełne. Przecież doświadczenie i rutyna powinny działać właśnie odwrotnie, a tu jakby nie działały w ogóle, albo niedostatecznie. Bo kierownictwo naszej tratwy tworzy warunki nieprzyjazne poczuciu komfortu w pracy? Bo zawód nauczyciela durne społeczeństwo zeszmaciło? Wszystko to - tak, ale jakieś to dla mnie nieprzekonujące. Jest taki stary kawał o tym, jak zaaferowany młody nauczyciel na korytarzu patrzy z podziwem na starszego kolegę, że taki stary wyga ma już wszystko w głowie, a tamten mu odpowiada, że "nie w głowie, a w dupie". Wydawał mi się tak sobie zabawny i być może jakoś prawdziwy, ale dziś mam poczucie, że - przynajmniej w odniesieniu do mnie (i może paru jeszcze innych koleżanek) - jest niemal zupełnie fałszywy.

Wczorajszy wieczór - zapowiedź. Noc - mordęga. Ranek - udręka. Powrót z pracy - męcząca niepewność (no to walimy pogo od nowa, czy kończymy na dziś?!). Jutro - wybieranie maku z popiołu. Żadnych pozytywów dla emocji gdziekolwiek.

niedziela, 25 sierpnia 2019

1014.Ta ostatnia niedziela...

...urlopu. Wolne drogie, ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię traci.😭 

Zacząłem trzeci sezon "Trzynastu powodów". Ciekawe na ilu sezonach się skończy. Mam nadzieję, że na mniej niż trzynastu. 😈

Swoją drogą osłupiałem na widok tego, ile sezonów "Supernatural" nakręcili - piętnaście! I dalej kręcą! Nie pamiętam ile obejrzałem (dwa? trzy?), ale do dziś troszeczkę żałuję, że jakoś nie miałem możności oglądać dalej. Film miał fajny klimat i bardzo przystojnych😍 głównych bohaterów. Chociaż w końcówce mojego oglądania klimat zaczął się psuć wtrynieniem do fabuły jakichś aniołów - bleueee.

Fajny komiks namierzyłem - "Ekhö. Lustrzany świat" - odkryłem go po scenarzyście, to ten sam, który napisał przygody Lanfeusta z Troy. Komiks nie jest tak fajny jak tamten, ale dość fajny. Poza tym kreska przypomina mi swą obłością trochę "Czwórkę z Baker Street". Nie lubię brzydkich komiksów.

Okazało się (czyżby amerykańscy naukowcy?), że w whisky giną bakterie, które przeżywają w wódce. Mowa o napojach z lodem. Wprawdzie piję tężę bez lodu, a tylko z lodówki, ale - okazuje się - że piję mądrze. 

Szybki spacer, żeby się nie nazywało, że tylko w domu siedzę. Nie widzieć, nie rozpamiętywać, nie żałować. Trudne. 

czwartek, 22 sierpnia 2019

1013.Inspektorki-recenzentki

Jeszcze tylko trzy dni urlopu. Kurwa mać!  Znów to poczucie, że wolne zleciało nie wiadomo kiedy. Fakt, atrakcje w półdystansie mocno wpłynęły na to postrzeganie czasu, ale mimo wszystko... Przerwa w pracy, która nie była wypoczynkiem. I znów powrót do tej toksycznej przestrzeni. 

Ogarnąłem się i kupiłem kabelek (HDMI-HDMI), dzięki któremu mogę znów korzystać z monitora, a nie tylko z lapkowego wyświetlacza. Czuję się, jakbym z kineskopowego czternastocalowca przeszedł do kina! Właściwie to chyba wstyd i kompromitacja, że dopiero teraz to zrobiłem, zważywszy, że na lapka przesiadłem się na jesieni. Zręcznem manewrem dydaktycznem przyjmijmy, że to przestroga dla młodych PT Czytelników - tak się często dzieje ze starymi ludźmi, którzy rutynieją, kostnieją, aż pewnego dnia ktoś przypadkiem odkrywa, że już nie żyją.

Niespodziewanie zawitały Schwester z Dziedzicową. Telefoniczne awizo wyprzedziło je o ledwie parę minut. Magnesem, który skłonił je do odwiedzin była moja toaleta, leżąca akurat w pobliżu trasy ich sklepowego rajdu. Przystąpiły do oględzin szaf (które polecony przez nie stolarz zrobił mi wiosną).

Sch. - A co to było, że mówiłeś, że zrobił nie tak jak chciałeś?
Mła - No, to miało być tak i tak, a jest - jak widzisz.
Sch. & Dz. - Aaa... no tak... 
Sch. - A dlaczego tamto jest tak, a siamto śmak? Dlaczego nie jest tak samo?!
Mła - No bo tak to porobił. Nie miałem już wtedy czasu i siły się z nim handryczyć.
Sch. - GŁUPIO. Ja nie wiem - u nas wszystko pomierzył i zrobił idealnie i jak należy...! A tu...
Dz. - JA bym tego NIGDY nie przyjęła! Niech zabiera i robi jeszcze raz!

Do tego jeszcze cały zestaw dobrych i zupełnie nieproszonych rad na temat wystroju przedpokoju.
Pożegnałem je z niejaką ulgą.

niedziela, 18 sierpnia 2019

1012.Weekend ropucha

Ze sztambucha ropucha.

Półtoragodzinny spacer szybkim krokiem. Powrót jak zwykle w przygnębiającym nastroju. 

Przeszedłem się m. in. po Powiślu. Ileż pod skarpą nabudowano nowych domów! Największy szok jednak nad skarpą, bo między Warecką i Górskiego - przycupnęło tam schowane za zwyczajniejszym budynkiem przy Górskiego 6 szokujące COŚ (Baczyńskiego 1), na widok czego błysnęła pierwsza myśl: "Boże, jaki tort!".

Co i rusz łapię się na tym, że w głowie układam sobie co komu mam mówić i co załatwiać po powrocie do pracy. Wczoraj to znowu odchorowałem.

Niezwykłe, że wciąż coś tam podmalowuję w warsztacie. Nietypowo owocny modelarsko urlop, choć w odniesieniu do nędznego przecież standardu. 

Wszystko wskazuje na to, że (tradycyjnie) plany urządzenia sobie maratonu filmowego "Władca Pierścieni" znów się skończą na niczym. Jak co roku.😞

Waniliowa Pepsi jest przepysznością i ambrozją w porównaniu z brzoskwiniową Coca-colą. Nie wiem czy kiedykolwiek próbowałem czegoś z tak krótkim smakiem - brzoskwiniowy aromat kończy się po mniej więcej centymetrze od koniuszka języka i dalej płynie NIC. Błe! Bleueee! Łobziedliwe paskuctwo!

piątek, 16 sierpnia 2019

1011.Nastawienie do katolików

W trakcie wędrówki sprawunkowej wspominałem sobie świeżo (o drugiej w nocy) zakończoną lekturę przygód lorda Johna i przewinęła się myśl o tym, jak tam wspominani są katolicy i jak autorka w posłowiu  tłumaczy się malowaniem realiów epoki przed ewentualnymi zarzutami o mowę nienawiści. I ta rzeczona myśl zrodziła spontanicznie następną, która trochę mnie zaskoczyła, bo nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób, co pewnie jest skutkiem dorastania i życia w formalnie katolickim kraju. Otóż - czemu się dziwić temu, że wielu ludzi jest niechętnie nastawionych do katolików (czy papistów), jeśli popatrzeć na to co wyprawiają i wygadują tacy prominentni przedstawiciele tej ideologii jak nasi purpuraci? Przecież to jest czyste łajdactwo! Obrzydliwa hipokryzja i sianie zła. Klęczy pod figurą, a ma diabła za skórą, jak to się kiedyś mówiło.
Nie, nie usprawiedliwiam (na pisowską modłę) przemocy i prześladowań wobec katolików która miewa miejsce na świecie, ale lepiej zaczynam rozumieć mechanizm. Zło jest złem.

środa, 14 sierpnia 2019

1010.Pigułki kieratowe

W trakcie zakupów w Rossmanie nagle zdałem sobie sprawę z tego, że od ładnych kilku tygodni nie brałem żadnych środków przeciwbólowych. A przecież wiosną zacząłem się już niepokoić, czy ich nie biorę za dużo, skoro po skończeniu jednego opakowania pamiętałem, żeby na wszelki wypadek kupić następne - "bo pewnie się zaraz przyda". 

Mam wrażenie, że jakoś niewiele takich fest upałów było w tym roku - tylko kilka dni w czerwcu, a poza tym to co najwyżej bardzo ciepło. Teraz zaś zrobiło się jakoś chłodno. Nieprzyjemnie dziś - niby 20 stopni, a chłodny wiatr, rozpadało się i nie bardzo wiadomo jak się ubrać.

Tryb dnia mam fatalny - zasypiam między pierwszą a drugą, wstaję między dziewiątą a dziesiątą. Zważywszy, że do roboty wstaję zwykle koło szóstej, to będzie uciążliwe przestawienie się z trybu urlopowego na kieratowy.

Kupiłem na spróbowanie waniliową Pepsi. Ble! Wylać, może nie wyleję, bo szkoda, i dopiję do końca, ale muszę lać więcej whisky. 

Szkoda tylko, że tak poza tym i ogólnie... nie mogę tyle lać ile by trzeba, żeby zblakło to co dokucza, bo potem kac by mnie do cna zmaltretował.

niedziela, 11 sierpnia 2019

1009.Niedzielnie

Jeszcze tylko dwa tygodnie urlopu. Nie chce mi się wracać do pracy. Jedyna jej zaleta, jaką potrafię dostrzec (poza zapewnieniem opłacenia rachunków i jedzenia, rzecz jasna), to odwracanie uwagi od poczucia pustki i zmarnowania. Zdaje się, że to maksimum tego na co mnie już stać - odwrócenie uwagi od problemu. Jeśli dodać cenę psychiczną tej pracy, to jak wyganianie diabła belzebubem.

Staram się codziennie wyjść na miasto, żeby stare kości rozruszać. Nawet dziś zrobiłem pieszo-autobusowo-tramwajową rundkę aż po Bródno i Żoliborz. Gdzie nie spojrzeć, to jacyś (ani chybi) Jehowici z kongresu się kręcą. Poza tym, Bródno jak wymarłe, na Żoliborzu trochę więcej ludzi.  Niewątpliwym atutem Bródna jest obfitość zieleni.  
Generalnie może takie spacery dobrze mi robią fizycznie , ale psychicznie źle.



środa, 7 sierpnia 2019

1008.Magnetyczna siła prawicy

Absolutnie zdumiewający i haniebny wywiad Andrzeja Gwiazdy dla Wnet.fm. Jestem jakiś upośledzony najwyraźniej, skoro wydaje mi że są jakieś granice dla ludzi kulturalnych, lub choćby przyzwoitych, a takie występy, jakie dał ten osobnik, są dla nich niemożliwe. I jeszcze ktoś taki jest kawalerem Orderu Orła Białego!

Innego rodzaju głupotą, może i gorszą, bo pożenioną ze śmiertelnie groźną w skutkach niekompetencją błysnął inny tuz tej ekipy - wiceminister Sellin, bredząc o budowaniu przez polskie władze "kapitału moralnego Polski", m. in. poprzez obchody uroczystości. Znamy z historii te chore bajdurzenia - pokrzepialiśmy się nimi przed II wojną, nonszalancko zbywając argumenty o niemieckiej przewadze technicznej, ogniowej i liczebnej, właśnie tymi pseudoargumentami, że nasz żołnierz ma moralną przewagę nad niemieckim, ma lepszego ducha walki i spokojnie "do zobaczenia za dwa tygodnie na defiladzie w zdobytym Berlinie". Wydawało mi się, że w okresie II wojny te chore bzdury umarły na zawsze, tymczasem one odżywają, wyłażą na powierzchnię i krążą. Mistyczne banialuki przysłaniające najzwyklejszą niekompetencję, za którą płaci społeczeństwo. Niedostatek rozumu i fachowości maskowany snuciem bajek, oklaskiwanych przez zachwyconych nimi głupców.

Te wszystkie bredzenia o tym, że będziemy rechrystianizować Europę, że w nas tylko jest prawdziwa wiara, że reprezentujemy wyższość moralną nad zdegenerowanymi zachodnimi Europejczykami... Kiedy słyszę te żałosne, żenujące bzdury, robi mi się niedobrze. Czerń poklepuje się po gumowych plecach swą wyższość zaklinając.

Pieśń ma była już  w grobie, już chłodna.
Krew poczuła, spod ziemi wygląda.
I jak upiór powstaje krwi głodna.
I krwi żąda! 
Krwi żąda! 
Krwi żąda!

niezawodny Adam Mickiewicz, Dziady.

To naprawdę zdumiewające, co jest takiego w tej naszej, pożal się Boże, prawicy, że przyciąga ona i skupia aż takich pomyleńców?

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

1007.Bez jasnych punktów

Fatalna noc. Rwana, w kawałkach. Jeszcze tak długo mnie chyba nigdy nie trzymało. Dziwny sen w ostatnim fragmencie; nie przypominam sobie kiedy ostatnio śnił mi się seks.
Mimo bólu próbuję funkcjonować normalnie. Wyciągam stare, częściowo zrobione figurki, przerwane kilka, jeśli nie kilkanaście lat temu, zaczynam je kończyć.

Do jedzenia czytam "Bombowce nad Europą 1939-45" Overy'ego. Dość interesujące, lecz cały czas mam w tyle głowy ostrzeżenie z poprzedniej lektury ("Wehrmacht w walce miejskiej 1939-42"), w której Wettstein  zwracał uwagę na bezkrytyczne podejście Overy'ego do źródeł rosyjskich. Do snu "Lord John i Bractwo Ostrza" Gabaldonówny. Szkoda, że nie pisze w odwrotnych proporcjach o przygodach lorda Johna i perypetiach Claire Fraser.

Siewca nienawiści podły Jędraszewski. Rocznicowy wysyp mitów i bzdur o Powstaniu Warszawskim. Poparcie ciemnoty niezachwiane, wciąż mocne czterdzieści parę procent. 

Ogólnie, żadnych jasnych punktów zaczepienia dla jakiegokolwiek optymizmu i woli życia.

niedziela, 4 sierpnia 2019

1006.Fine day, Sunday

O-o! Sierpień - znaczy koniec urlopu i trzeba wracać do pracy! Zaraz długie ponure, jesienne i zimowe wieczory. Wychowawstwo na stacji metra w godzinach szczytu w Chaos City. O-o! Sobota - znaczy jutro niedziela, a po niej poniedziałek czyli praca. To dopiero za trzy tygodnie. Eee, to tyle co nic. To już. Zaraz. Kiepski wieczór, zła noc, gówniany poranek. 

Gorycz.

Skończyłem pierwszy sezon "Dark". Wciągnęło. Znalezienie ściągawki "kto jest kim, z kim i kiedy" ogromnie ułatwiło orientowanie się w fabule. Miło patrzeć znów na Louisa Hofmanna.

EDIT 17:43
Gówniany dzień. Ból głowy nie daje wytchnienia. Nie polecam.

czwartek, 1 sierpnia 2019

1005.Wakacyjne lektury

W taniej książce zauważyłem znajome okładki - piąty i szósty tom gabaldonów, czyli szkockiej sagi Diany Gabaldon. Co ciekawe, w Bonito akurat te tomy właśnie się skończyły. A że tu i nawet nieco taniej, to nabyłem i przydźwigałem. A było co dźwigać, bo autorka płodzi coraz bardziej opasłe tomiszcza. Na poniższej ilustracji tom pierwszy - na wierzchu, a pod nim tomy piąty i szósty. A ja muszę jeszcze czwarty przeczytać...  



Skoro o książkach mowa, to jakiś czas temu, przechodząc obok księgarni Yatto.pl na Hożej zauważyłem dość seksowną okładkę książeczki "Zniewolony książę". Format i sąsiedztwo na witrynie podpowiedziały mi, że to jakiś komiks pewnie, więc poszedłem sobie dalej. A tu w godzinach raczej, niż w dniach temu licząc, Hebius reklamuje na forum to dziełko - jak się okazuje trylogię całą. Co tam - reklamuje! Czytać zaczął. Trzeba będzie poczekać na wrażenia i rozważyć lekturę.

A na razie czytam sobie coś może mało ambitnego i jeszcze mniej wyrafinowanego, ale bardzo sentymentalnego - przypadkiem odkryty trzynasty tom przygód Gotreka i Felixa (nie miałem pojęcia, że w ogóle powstał). Świetnie pasuje do robótek w warsztacie, gdzie po kusznikach idą teraz włócznicy i ironbreakerzy ze strzelcami.