Czuję chyba smog - nie w gardle, czy w płucach, lecz jakby w gęstym powietrzu, które mnie otacza. Mniej światła się przez nie przebija. Jego gęstość sprawia, że wolniej się w nim poruszam i zużywam więcej sił na zwykłe działania.
Uruchamianie przyszłości narodu zresetowanej weekendem też znacznie więcej kosztuje - godzina z nimi bardziej rujnuje gardło niż miesiąc oddychania w Krakowie w końcu roku. Co poniedziałek kinderki przychodzą jakby nigdy do szkoły nie chodziły, siebie nawzajem od miesiąca nie widziały, a co to jest to coś za biurkiem to kojarzą mgliście i niezobowiązująco. Dzwonek na przerwę wyzwala zaś stampede - nie daj Boże stanąć na drodze!
Uruchamianie przyszłości narodu zresetowanej weekendem też znacznie więcej kosztuje - godzina z nimi bardziej rujnuje gardło niż miesiąc oddychania w Krakowie w końcu roku. Co poniedziałek kinderki przychodzą jakby nigdy do szkoły nie chodziły, siebie nawzajem od miesiąca nie widziały, a co to jest to coś za biurkiem to kojarzą mgliście i niezobowiązująco. Dzwonek na przerwę wyzwala zaś stampede - nie daj Boże stanąć na drodze!
Podłość ludzka chciwością napędzana czyha na człowieka na każdym kroku i niczego nie uszanuje, ani nie oszczędzi - pyszne kruche krówki opatowskie są robione na oleju palmowym. A palma wam w ...! no, wiadomo w co.
Muszę przygotować ćwiczenia na jutro, a tak... Hmmm, odruchowo chciałem napisać "nie chce mi się", ale to jednak nie to. Silniejsze jest smutne poczucie, że to będzie wielki wydatek energetyczny. W pewnym (poważnym) sensie - bezużyteczny.