Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

piątek, 31 lipca 2020

1132.Uchwyt i zjazd

Czas przecieka między palcami. Wreszcie kupiłem uchwyty do szaf zrobionych prawie półtora roku temu. Do tej pory jakoś nie udało mi się trafić na będące czymkolwiek więcej niż "spełniającymi funkcję uchwytu". Inna sprawa, że znajdowały się na dość odległej pozycji na liście priorytetów, szczególnie w okresie zarazy.
Jakoś w połowie tygodnia nadepnąłem (wybitnie trafne określenie) na informacje o wyobrażeniach (bo planami tego nazwać nie sposób) władz o nauce w nowym roku szkolnym. Nastrój mi zjechał do piwnicy na myśl o zdalnym nauczaniu. Nie na taki model nauczania i bycia nauczycielem się pisałem. Zrobiło mi się tak kurewsko przykro, że nie mam dokąd uciec z tego zawodu. O wypoczynku w takim stanie nie ma mowy. Przypadkiem okazało się wkrótce, że nie tylko ja tak mam - koleżanka siadła i się poryczała na myśl, że miałaby zaczynać od zdalnego nauczania. Okazało się, że to co myślę o Ministerstwie Edukacji jest bardzo bliskie, niemal identyczne z tym co o Ministerstwie Zdrowia mówi poseł Sośnierz. Mamy do czynienia z władzą centralną, która z jednej strony zagarnia wszelką możliwą władzę i centralizuje, a jednocześnie nie robi nic pożytecznego i spycha co się da na niższe szczeble, propagandowo maskując swą gnuśność i niekompetencję, o szkodliwości nie wspominając. Mamy autorytarną władzę, która chce być faktycznie władzą absolutną, lecz na razie jest absolutnie nieudolna. Jednocześnie plemienność w Polsce sprawia, że jej zwolennicy (choć bardziej by pasowało - z uwagi na zaślepienie - wyznawcy) są absolutnie ślepi i głusi na gnuśność i nieudolność władzy. Nie pierwszy to raz w naszej historii i nie ostatni... 😥

wtorek, 28 lipca 2020

1131."Getto"

Szybkie zakupy dla rodziców. Wysłuchanie kolejnej porcji relacji na temat sytuacji u wujostwa/znajomych - wiekowy, zniedołężniały i zbliżający się do końca wujek. Rodzice to mocno przeżywają; "Kiedy on umrze, to nie zostanie już nikt z naszych znajomych" - nieważne, że to nieprawda, ale tak to czują.

O ile w niedzielę wyszedłem na spacer (godzina z okładem, szybkim krokiem), o tyle w poniedziałek jakoś tak kiepsko było, że nie ruszyłem się z domu na krok.

Skończyłem piąty tom meekhańskich opowieści Wegnera z pewnym rozczarowaniem - to gęste gadanie o bogach i bóstwach zmęczyło mnie i zdegustowało. Teraz zacząłem czytać "Amerykańskich bogów" Gaimana, więc nie sama tematyka, lecz jej natłok u Wegnera musiały tak na mnie podziałać. No, rozczarowanie duże.

Oglądam sobie "Colony" na Netflixie. Nawet znośne, choć w kategorii oglądadeł rzecz jasna. Skojarzenia z drugowojennymi gettami nasuwają się same.


piątek, 24 lipca 2020

1130.Takie nie wiadomo co

Przed epidemią planowałem zrobić małe nie wiadomo co na kółkach pod blatem kuchennym, dla chowania z blatu pudełek z farbami. Epidemia przerwała projekt i zakupy materiałów, lecz skoro rząd nasz złotousty ogłosił, że wygraliśmy, to poszedłem raz i drugi do Lerłasa  w Arkadii i dokupiłem resztę potrzebnych materiałów, uprzednio  finalizując projekt. No i wczoraj jak siadłem tak zrobiłem. Nic wielkiego, ale trzeba było pogodzić ograniczenia: rzeczy składowanych, przestrzeni i elementów systemu. Akuratnie wyszło. Pierwszy mebelek po kilkuletniej przerwie. Pewnie trzeba by jakąś fotkę dołączyć, a nie tak - jak przed wojną na suchym gadaniu notkę wrzucać... ale jakoś mam kiepski nastrój i nie chce mi się sprzętu wyciągać i w ogóle... Jakoś gównianie tak w ogóle.

EDIT


Pudełek jest więcej i wchodzą pod samą poprzeczkę uchwytu.

A tak w miejscu docelowym.

środa, 22 lipca 2020

1129.Środowy raport

Plany wcześniejszego pójścia spać i dzięki temu wcześniejszego wstania z łóżka na razie nie są wieńczone powodzeniem, co jest trochę irytujące. Humoru nie poprawiają drobne (oby nie urosły!) dolegliwości zdrowotne. 
Odezwał się serwis laptopa (błyskawice!), nie jestem pewien jak się to zakończy - uczucia mam na razie mieszane. 
Wczoraj i dziś kupę czasu straciłem zanurzając się w klimaty imperialnej nostalgii przy przeglądaniu zdjęć na Mea Gloria Fides; słabą stroną jest brak podania nazwy i lokalizacji pokazywanych obiektów (budowli i wnętrz). Pomaluśku maluję. 
Z mocno ściągniętymi wodzami zaglądam na Bonito, gdzie jednak nabyłem bez najmniejszych wyrzutów sumienia cztery słusznych rozmiarów tomiszcza  z serii "Dzieje kultury...". 
Zakupy różne dla rodziców i dla siebie. Kupiłem sobie w IKEI poduszkę. Poprzednie bezpowrotnie straciły swą fabryczną formę w praniu; mam roboczą teorię, że załatwiło je wirowanie, skoro temperatura była przepisowa. Przekonam się za kilka tygodni, kiedy tę upiorę.
Stosy pudełek z modelami działają (chwilowo) otrzeźwiająco  nawet na mnie i z modelarskich asortymentów kupuję już tylko drobiazgi, za to wreszcie wysokiej jakości (np. japońskie wiertełka i materiały ścierne). 
Toczę smętnym wzrokiem po tumblerach z ciachami, w charakterze prowadzenia  życia seksualnego. 
I tak dzień za dniem pełznie wegetacja.

niedziela, 19 lipca 2020

1128.Spacer niedzielny

Dla wykorzystania pięknej słonecznej pogody z (wreszcie!) letnią temperaturą i dla spalenia kumulujących się jak Wehrmacht w Schwerpunkcie kalorii - szybki spacer do Wisły, wzdłuż Wisły i od Wisły. Godzinka. Mnóstwo ludzi na bulwarach i w drodze ku nim. Mnóstwo butelek, puszek i kubków porzuconych na bulwarach, nawet w odległości dosłownie paru metrów od wielkich kubłów na śmieci. Prymitywna hołota. Pierwsze w tym roku wyjście w sandałach. Do tego długie spodnie - nie odważyłem się założyć krótkich. Na Tamce odbicie w szybie - straszne! wyprzeć, wymazać. Przy dawnej elektrowni na Powiślu na wyścigi pną się w górę apartamentowce. Niektóre reklamują się sloganem"z widokiem na Wisłę!", fajnie, o ile okna danego mieszkania rzeczywiście na nią będą wychodzić, bo z drugiej strony kościół i jego akustyka.


sobota, 18 lipca 2020

1127.Zapieczenie

Wreszcie trochę ciepełka. Aż dziwnie. I znów krótkie spodnie. Aż ładnie.

Wczoraj przeszedłem się do IKEI (ponad pięć kilometrów w jedną stronę) - pierwsza wizyta od stycznia lub lutego. Nabyłem parę drobiazgów dla siebie i mamy. Kupiłem sobie formy do zapiekania ze szkła żaroodpornego, bo te które mam były niezbyt odpowiednie. A do zakupu popchnęła paczka przeterminowanego chleba tostowego, która mi została jako niepotrzebna rezerwa po weekendzie. Gospodarność (to lepiej brzmi niż skąpstwo) nie pozwoliła wyrzucić, więc szukałem sposobu na zagospodarowanie. Kiedyś zrobiłbym z tego słodki pudding chlebowy, ale na słodkie nie miałem ochoty, więc ułożyłem warstwami chlebek posmarowany  gotowym sosem pomidorowym, szynkę, ser żółty i do piekarnika na 30 minut w 210 stopniach. Wersja uboga, ale tylko to miałem. Ponieważ chleba jeszcze pół paczki zostało, to następna wersja będzie z cebulą i czosnkiem. Bardzo sycące i smaczne danie.

Kiedy robi się cieplej wracają wspomnienia z Rzymu i sceny z "Tamtych dni, tamtych nocy" z sielską atmosferą letniej willi z ogrodem we Włoszech. Smutno ogólnie.

środa, 15 lipca 2020

1126.Jestem chory...

...na umyśle, jak sądzę. Budzik zbudził mnie w pół do dziewiątej, ale że zasnąłem po drugiej, to nie chciało mi się wstawać i jeszcze się zdrzemnąłem. I o czymże to mogłem śnić w ten piękny dzień urlopu, mogąc o dziewiątej i dziesiątej leżeć w łóżku a nie miotać się w pracy pod tablicą?

Na stacji metra (bardziej postapo, niż warszawskiej) czekałem w tłumie pasażerów. Wsiadłem do podstawionego pociągu metra, który w środku bardziej przypominał piętrowy pociąg podmiejski z IV epoki (tzw. Bipę), prawie wszystkie miejsca były pozajmowane przez wycieczkę dzieciaków tak, że na fotelu było dziecko, albo jego tornister. Ponieważ wsiadaliśmy od tyłu składu, przeszedłem do przodu i siadłem. Pociąg ruszył i zaczął coraz bardziej przypominać tramwaj, ale wokół mnie - autobus miejski. Ja zaś, zagadnięty przez jedną z pasażerek - opiekunek wycieczki, zacząłem udzielać rozbudowanych wyjaśnień na temat naszego prawa oświatowego i szczegółowo tłumaczyć jak należy różne wymagania MENu przekładać na zapisy dokumentów szkolnych. Kiedy przyszło do wysiadania martwiłem się, że jeszcze nie skończyłem i tyleż miłym co zupełnie niekompetentnym paniom jeszcze tak wielu ważnych rzeczy nie wyjaśniłem. Nieco zdegustowany wyskoczyłem z łóżka po dziesiątej.

Śpię od skończenia pracy fatalnie - kładę się późno, śpię krótko i z przerwami, w dzień łapie mnie senność - muszę się ratować kawą ppanc. Rekord życiowy pobiłem kilka dni temu - wstałem, toaleta, ubranie, śniadanie i buch na sofkę w drzemkę. Przed południem!

Pogoda termicznie fatalna - w słońcu się pocę, w cieniu zimny wiatr liże po spoconej głowie i "infekcja?" natychmiast daje o sobie znać. Mam poczucie, że ta przerwa  w pracy będzie tylko przerwą, a nie żadnym odpoczynkiem.

poniedziałek, 13 lipca 2020

1125.To samo

Ja to mam szczęście, że  w tym momencie
żyć mi przyszło w kraju nad Wisłą.
Ludzie uczynni, w sercach niewinni.
Mój kraj szczęśliwy, piękny prawdziwy.
Ja to mam szczęście!
Tango na głos, orkiestrę i jeszcze jeden głos - G. Tomczak


Możemy się wkurzać, ale to Polska właśnie - podzielona, nie rozumiejąca się wzajemnie, pogardzająca sobą i myśląca o co najwyżej narzuceniu reszcie swojego zdania, a nie o dogadaniu się. Kompromis jest zły i zgniły*), nasze musi być na wierzchu; jak jest, to dobrze, jak ich - to źle. Czerń i biel. Dobro i zło. Nasi - Oni. Gramy w to od kilku stuleci i nie próbujemy zmienić. Zmieniamy kostium, lecz sztuka ta sama. Czasem częściowo zmieniamy skład, lecz obsada pozostaje ta sama. Jak się komuś nie podoba, że drudzy górą, to emigruje. Od stuleci. Hrabia Krasiński do swojego latyfundium, a potem do Paryża, chłop Wyderko na Ukrainę, a potem do Hamaryki. Sfrustrowani, że drudzy nie do ruszenia, bądź widzą, że cały biegunowy system nie do ruszenia. Można tylko uciekać. Geograficznie lub zamykając się w sobie czekać na śmierć, która nas wyzwoli z tego klinczu.
_______________________________________________
*) Od pewnego momentu. Mam podejrzenie, że to Kontrreformacja zaszczepiła takie trujące podejście. Szlachta średnia ceniła kompromis i jak to się mówiło "ucierała decyzję wspólną".

niedziela, 12 lipca 2020

1124.Cztery -anie

Obywatelski obowiązek spełniony. Trochę się obawiałem tasiemcowej kolejki, ale miałem miłe zaskoczenie - kolejka krótsza niż w pierwszej turze i szybciej się posuwająca. Byłem krótko przed południem i wyszedłem z lokalu po 10 minutach od stanięcia na końcu ogonka. W pobliskiej drugiej komisji podobnie krótka kolejka. Aż mi przeszło przez myśl, czy frekwencja nie będzie dużo niższa. Głosowałem raczej przeciw kandydatowi, niż za kandydatem. Nadzieję na jakieś pozytywne zmiany mam nikłą, by nie powiedzieć wręcz znikłą.

Po niedługim (licząc z głosowaniem - godzinnym) spacerze wróciłem do domu i siadłem do hobbitów. Powoli mi to idzie. Nie mam już takiego napędu, żeby godzinami siedzieć z pędzlem czy pilnikiem.

Skończyłem oba cykle "Narcos" - kolumbijski i meksykański. Tak jak pierwszy mi się bardzo spodobał, tak drugi wydał mi się cienki i słaby. Sporą za to winę ponosiło niezbyt udane obsadzenie głównego bohatera - Diego Luna był w roli Miguela Gallardo zdecydowanie zbyt mdły i nieprzekonujący. W dodatku zupełny brak podobieństwa z pierwowzorem sugeruje, że producenci liczyli, że uroda aktora zrekompensuje niedostatek warsztatu. Generalnie kojarzył się raczej z figurą z kina moralnego niepokoju, niż z największym narkobossem Meksyku. Parę razy w trakcie oglądania obu serii miałem wrażenie, że postacie w swym - jak się wydaje - najbardziej poważnym zachowaniu - ocierają się o niemalże groteskę. Można tu poczuć różnicę między kręgami kulturowymi.

Do podusi zacząłem piąty tom opowieści meekhańskich Wegnera, czekający na swoją kolej już od bardzo dawna. Kto nie czytał, temu polecam.

sobota, 11 lipca 2020

1123.Bliźniak maja

Zimno, wietrznie, deszcznie. To ma być lipiec? To prędzej bliźniak maja. Tegorocznego maja. Bleueee! Ja chcę więcej ciepełka. Troszkę więcej, tak bez przegięć.

Zachęcony Hebiusowym blogiem spróbowałem mieszanki wina z colą. Mniam. Całkiem przyjemnie wychodzi palatynacka stołówka (Liebfraumilch) z pepsi lime bez cukru; znacznie lepiej niż półwytrawny portugał Montedecośtam.

Pomalutku maluję hobbicką milicję. Pewnie jak zwykle złapię kryzysa w połowie regimentu. 😒


piątek, 10 lipca 2020

1122.Między pracą a niepracą

Wygląda na to, że wreszcie zakończyłem pracę i mogę odpocząć. Organizm jeszcze w to nie wierzy i moduł przypomnień "Co trzeba zrobić/ co się może schrzanić z tego co już zrobiłem?" działa po staremu. Pewnie dlatego właśnie rozbolała mnie spięta szyja.
Zmarzłem jak pies w tym tygodniu idąc do pracy, a i w niej - z uwagi na konieczność antywirusowego wietrzenia sali, byłem poniżej komfortu termicznego. Troszkę się zaniepokoiłem, kiedy następnego dnia wstałem z objawami początków infekcji, ale chyba udało się ją odepchnąć; chwilowo. Dobry uczynek zrobiłem idąc do pracy po odbębnieniu swojej porcji dyżurów na rekrutacji, żeby wprowadzić następną zmianę w obowiązki.
Przeczytałem drugi tom gwiezdnego cyklu Brandona Sandersona pt. "Wśród gwiazd". Nowe książki Sandersona biorę już w ciemno - odpowiada mi jego proza. O ileż lżejsza i przyjemniejsza od rozwlekłego ględzenia Robin Hobb, której kolejną książkę jednak nabyłem - pierwszy tom trylogii o Złotoskórym.

poniedziałek, 6 lipca 2020

1121.Zgon

Pewne symptomy wskazywały we wtorek na pogorszenie stanu. Próby poprawy nie poskutkowały, pocieszałem się, czy raczej łudziłem, że to może tylko na tym się skończy, ale dławione przeczucie czuło, że może być gorzej. Wieczorem żegnałem się z nim jak zwykle. Noc praktycznie nieprzespana z nieustającym bólem głowy. Kiedy rano wstałem zobaczyłem, że jednak spełniły się najgorsze, choć wypierane obawy... Umarł. We śnie. Moje światełko w tunelu (na ścianie tunelu), moje okienko do podglądania świata. Lapek. Kompuś.  😭

Ponieważ z serwisu żadnych wieści musiałem sobie kupić nowy. Kurde. Ni cholery nie planowałem teraz takiego zakupu.😒 No i te wszystkie hocki-klocki przy uruchamianiu nowego sprzętu, te rejestracje itp. to już nie bardzo na moją starą głowę. Prawie że mię rozbolała. Kurde, szkoda, jaka szkoda! tylu adresów z Ulubionych. Większości nie odtworzę.