Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 29 czerwca 2019

989.Zaskoczenia

Zaszedłem do sklepu z antydepresantami i ktoś mnie zagadnął. Rozpaczliwa mobilizacja wszystkich ocalałych komórek działu "Pamięć" przyniosła w miarę szybką identyfikację i następujące tuż po niej przerażenie. Absolwent sprzed parunastu lat, widywaliśmy się przez ten czas parę razy. Roztył się tak strasznie, że w tym tempie chyba nie dożyje czterdziestki. Jak na ironię - specjalista od IT i nerd od gier różnych.
Obejrzałem sobie "World war Z" z Bradem Pittem. Niezłe. Ciekawe ukazanie zombie jako niepohamowanego żywiołu, przekreślającego nadzieje na powstrzymanie zwykłą bronią. W "Walking Dead" snuły się leniwie, czasem tylko przyśpieszając (kiedy było to twórcom wygodne), zaś w "WwZ" rwą jak wściekła lawina. W filmie możemy też zobaczyć najbardziej epicką eskaladę w dziejach ludzkości! 

piątek, 28 czerwca 2019

988.Klauzula sumienia

Radość upośledzonej części naszego społeczeństwa z orzeczenia tzw. Trybunału Konstytucyjnego rozszerzającego de facto klauzulę sumienia (chodzi o sprawę drukarza z Łodzi, który odmówił druku materiałów LGBT) zasmuciła, jak smuci kolejna erupcja głupoty i podłości. Przywołała także skojarzenie z pewnym tragicznym zjawiskiem z naszej historii, jakim była ewolucja instytucji liberum veto.

Prawo mniejszości do powstrzymania większości przeszło do historii - w ujęciu bardzo popularnym - jako przyczyna upadku I Rzeczypospolitej (a co najmniej - jedna z przyczyn). To oczywiście bzdura - przyczyn było wiele, a samo liberum veto przez długi czas było nie tylko nieszkodliwą, ale może nawet umiarkowanie pożyteczną instytucją. Owszem, było instytucjonalizacją bardzo niebezpiecznego na dłuższą metę, lecz bardzo silnie u nas zakorzenionego starego mitu jedności. Jednakowoż, przez długi czas używano tego narzędzia rozumnie - kiedy grupa posłów protestowała, uznawano to za poważny sygnał, że trzeba sprawę jeszcze przemyśleć i przedyskutować. Jeśli uznawano, że protest jest bezpodstawny, lub jego powód nieistotny, to go po prostu ignorowano, a jeśli protestujący nie chcieli się uciszyć, to im gębę czapkami zatykano, lub nawet, jak to cudownie kiedyś określano - "na szablach wynoszono". Kluczowe było uznanie, że protest nawet pojedynczego posła jest wezwaniem do namysłu i... i niczym więcej. 

Tragedia się zaczęła, kiedy taki protest zaczęto rozumieć, względnie - interpretować, dosłownie, to  znaczy uznawać go za możność skutecznego zablokowania prac całego sejmu. Ta sama instytucja zaczęła być używana inaczej. Dlatego za błędne należy uznać popularne twierdzenie, że liberum veto było przyczyną katastrofy. To tak samo jakby powiedzieć, że nóż był przyczyną śmierci. Nie, nie nóż, tylko człowiek który go użył do odebrania innemu życia, zamiast do ukrojenia chleba dla zaspokojenia głodu. Nie pistolet morduje, lecz człowiek który z niego strzela. Nie liberum veto nas zniszczyło, tylko ludzie, którzy przestali rozumieć po co je stworzono i zaczęli je używać na zgubę, a nie na polepszenie.

Ktoś spyta - a co to wszystko ma wspólnego z orzeczeniem "TK"? Ano to ma, że w obu przypadkach mamy do czynienia z patologicznym wyuzdaniem indywidualizmu. Wolę jednego człowieka postawiono nad społeczeństwem w sferze istotnej dla funkcjonowania społeczeństwa. Klauzula sumienia stała się magicznym zaklęciem paraliżująco-awansującym. Paraliżuje krytykę i uwzniośla człowieka, który odmawia komuś czegoś; uwzniośla w sposób mający postawić go poza wszelką krytyką. Sumienie wraz z religią stało się tu kategorią nietykalną i bezdyskusyjną (w sensie - niekrytykowalną).

Problem polega na tym, że społeczeństwo to wielomilionowa grupa ludzi, która przede wszystkim musi funkcjonować. Po to je wymyślono, żebyśmy mogli funkcjonować. Po to są instytucje społeczne, żeby zaspokajać potrzeby społeczeństwa. Jeśli więc mamy w tej czy innej instytucji społecznej człowieka, który powołując się na swoją opinię (nazwaną sumieniem), odmawia wykonania tego czy innego zadania społecznego, to grozi poważnym zakłóceniami w funkcjonowaniu społeczeństwa - jeśli takich przypadków będzie więcej. Orzeczenie "TK" jest oficjalnym daniem przyzwolenia do takich odmów; to jak wysadzenie wałów przeciwpowodziowych.  

Jeśli nie chcesz dokonywać dokonywać dozwolonej przez prawo aborcji - nie wybieraj specki ginekologicznej. Nie chcesz sprzedawać pigułek "dzień po" - nie podejmuj pracy jako aptekarz. Nie chcesz świadczyć usług  jakiejś grupie ludzi - nie podejmuj działalności usługowej. Proste. Tymczasem dziś stoimy w obliczu ludzi, którzy próbują zmusić społeczeństwo do podporządkowania się ich światopoglądowi. Upowszechnianie klauzuli sumienia jest przyznaniem każdej jednostce prawa do ograniczenia praw innych ludzi - bez żadnego racjonalnego uzasadnienia, wyłącznie na podstawie "widzimisię". Jakby Jan Kowalski się uparł, że chce być cekaemistą, ale do nikogo nie będzie strzelał, bo to jest sprzeczne z jego światopoglądem "nie zabijaj" i armia ma się do tego dostosować, a jednocześnie nie wolno sugerować, że miałby on pełnić służbę w jakiejś jednostce, od której nie wymaga się strzelania do ludzi, bo to gwałci jego prawa i wolność, a jemu się bardzo podoba cekaem, więc trzeba mu dać cekaem, lecz nie wolno oczekiwać, że będzie z niego strzelał do wrogów. Absurd wali po oczach? No właśnie, a jakoś w innych - bardziej życiowych przypadkach, już nie.

Tak jak w XVII wieku uznano, że skoro jakiś poseł, z jakiegokolwiek powodu mówi NIE, to trzeba uznać że ma prawo do rozpieprzenia państwa i społeczeństwa, bo wola jednostki, bez względu na to czym motywowana, jest  ważniejsza niż cała społeczność. Jeśli to nie jest skrajnie patologiczny anarchistyczny indywidualizm, to ja nie wiem czym on jest. Dziś idziemy tą samą drogą - uznajemy, że osoba działająca w instytucji powołanej do zaspokajania potrzeb społecznych ma prawo odmówić zaspokojenia takiej potrzeby komuś, kto jej się nie spodoba, to otwarcie puszki Pandory. Miarą przerażającej głupoty naszej tzw. prawicy jest przyklaskiwanie temu, co jest niczym innym jak zielonym światłem do rozpadu społeczeństwa na wrogie sobie grupki i plemiona, bądź - obrazowo - wyspy. Głupota tych ludzi pozwala dostrzec tylko jedną doraźną korzyść - zrobić na złość lewactwu (czyli wszystkim tym, którzy nam się nie podobają), lecz nie pozwala - nawet jak im się to pod nos podtyka - że to może się równie dobrze obrócić przeciw nim. Fajnie było w 1652 r. oklaskiwać Sicińskiego, że sejm zerwał na złość królowi, lecz wkrótce przecież i dworscy sejmy rwali - z danej okazji korzystając. 

Historia magistra vitae est - nawet jeśli to prawda, to w oślej ławce Polacy siedzą, pazurami wczepieni, żeby ich stamtąd ruszyć się nie dało...

czwartek, 27 czerwca 2019

987.Historia unii polsko-litewskiej

Kończę z wolna "Oksfordzką historię unii polsko-litewskiej" Roberta Frosta. Ciekaw byłem tego, jak zachodni historyk ujmie tak egzotyczny dla nich, co tu kryć, temat. Miałem też cichą nadzieję na może odświeżenie spojrzenia, dzięki ulokowaniu autora poza naszym obszarem. Mam od lat niemiłe podejrzenia, że nasza historiografia jest nieco... hmmm... peryferyjna

Po przeczytaniu większości książki Frosta jestem pozytywnie zaskoczony - wiedzą autora, szerokością ujęcia, rozległością wykorzystanej literatury. Nieraz miałem wrażenie, że na naszej historiografii ciąży jak kotwica u szyi pływaka, tradycja historiografii niemieckiej - "Faktografia über alles", wyraźnie widoczna też u wielu wypustów uniwersyteckich wydziałów historycznych, co wielu z nas mogło na sobie przećwiczyć w szkole. U Frosta zaś widać znacznie szersze, pełniejsze spojrzenie humanistyczne. Taki drobiazg: cały rozdział poświęcony chłopstwu, z licznymi danymi szczegółowymi dotyczącymi wielkości gospodarstw i ich dochodowości! 

Lektura ta uświadomiła mi także, jak bardzo nad naszymi badaniami unii polsko-litewskich unosi się duch Jellinka, z jego zawężającym anachroniczno-prawniczym podejściem do zjawiska unii.
Jeśli kogoś interesuje temat unii polsko-litewskiej w nowoczesnym, wolnym od jedno-narodowej perspektywy, ujęciu to zdecydowanie polecam. Tym bardziej, że polskie porównywalne zakresem opracowania są już mocno leciwe (np. Halecki sprzed 100 lat...😕).

poniedziałek, 24 czerwca 2019

986.Czemu kołowrotek zwalnia...?

Wygląda tak, jakbym ogarnął wszystkie niezbędne papiery z okazji końca roku. Wprawdzie ze szkoły wyszedłem o czwartej (pobudka o 7.00), ale coś na kształt cienia ulgi, że tę biurokrację mam z głowy, da się może zaobserwować. Ale tylko cienia, bo dominuje zmęczenie. Oczywiście ceną jest poczucie zdezorientowania i zagubienia - jak to tak? nic do zrobienia?! Naturalnie tak zupełnie NIC to nie jest, bo po głowie chodzą różne rzeczy na przyszły rok, które należałoby przygotować, ale... troszkę nie chce mi się. Następny rok szkolny to trochę jak tsunami na atolu - ani uciec, ani się przygotować... trzeba po prostu czekać, co będzie, to będzie. Po drodze jeszcze tydzień na rekrutacji.

sobota, 22 czerwca 2019

985.Durny motłoch

Wczoraj i przedwczoraj nastrój miałem stosunkowo dobry - podłubałem w warsztacie więcej niż przez ostatnie dwa lub trzy miesiące pewnie. Dziś jednak jakoś mi zdołowało. Długi spacer (>7 km) pod oficjalnym pretekstem zakupów nie tylko nie wygenerował ani jednej endorfinki, lecz dał okazję do niewesołych rozmyślań.

Zaskoczyli mnie turyści pytający o drogę. Poniewczasie dopiero zorientowałem się, że to byli Rosjanie zagadujący po angielsku. To moje upośledzenie (psycho-)lingwistyczne jest okropne. Wskazałem im  czego szukali, ale przykro mi się zrobiło, bo przecież coś niecoś mógłbym im po rosyjsku powiedzieć; może przyjemniej by im się zrobiło, że ktoś w ich języku do nich  - kulawo, bo kulawo - ale jakoś zagadał. A mnie się "ruszszyn" tylko z Raszynem skojarzył.  

Załamują mnie rządzący - haniebny atak na Rzecznika Praw Obywatelskich za to, że wytknął łamanie prawa przy okazji zatrzymania prawdopodobnego mordercy dziewczynki z Mrowin, jest przygnębiającym tryumfem zła*). Nie chce mi się wierzyć, żeby ludzie wykształceni nie rozumieli znaczenia zasad praworządności, dlatego muszę uznać, że odrzucają je z nihilizmu i nikczemności - żeby podlizać się i przypodobać ciemnemu, folgującemu nienawiści motłochowi. Nihilizmu - bo odrzucają i depczą wyższe wartości. Nikczemności - dlatego, że jednocześnie tym motłochem gardzą, co pokazują "taśmy od Sowy". 
Durni ludzie nie pojmują i nie chcą pojąć nawet kiedy im się to jasno tłumaczy, że zasady praworządności takie jak domniemanie niewinności, czy prawo do poszanowania godności przysługujące każdemu człowiekowi, istnieją nie dla elit, bo one sobie na ogół same poradzą - wykorzystując swoje wpływy i pozycję, lecz przede wszystkim właśnie dla takich szaraczków, którzy mogą się przypadkiem dostać w tryby machiny państwowej.
_____________________________________
*) Można by rzec, że złu trafił się dublet, wszak zabójstwo było pierwszym jego sukcesem.

środa, 19 czerwca 2019

984.Koniec roku

Jeszcze do mnie nie bardzo dotarło, że dzień (pracy) się kończy. Na wysokich obrotach od rana. Rada, pożegnania, dyskusje, głosowania. Ta osłupiająca bezradność w zetknięciu z kimś, kto od realiów woli branie projekcji swoich emocji za rzeczywistość. 

Znów potwierdzenie starej obserwacji - jaki wychowawca, taka często w obejściu klasa. Nastolatek to (między innymi) ktoś, komu jeszcze trzeba pewne kwestie z zakresu kultury współżycia społecznego wprost oznajmić, bo sam na to może nie wpaść. Tymczasem wielu dorosłym wydaje się, że "jest już tak duży, że sam powinien wiedzieć".

I kolejne utwierdzenie się w spostrzeżeniu, że stężenie (w oświacie) ludzi miałkich a pretensjonalnych jest wyraźnie wyższe wśród językowców.

Czuję się trochę zabiegany. Zasłużyłem na kieliszek lambrusco. A nawet dwa.

Bachory mają już wakacje, a ja jeszcze sporo do zrobienia.😟

wtorek, 18 czerwca 2019

983.Końcówka

Dziś polowanie na dyra - żeby dopaść, zablokować i przymusić do zrobienia tego, co od pół roku próbuję odeń wydębić, żebym ja z kolei mógł na jutro wykonać swoje zadanie. Powiedzmy, że się udało... Przynajmniej dopaść, bo z wydębieniem to już bardziej dyskusyjne. Przekazane materiały gdzieś zapodział, na szczęście przezornie miałem duplikaty. Pół dnia na tym zeszło. Lecz i tak muszę dalej siedzieć nad tym jutro od rana. Tyle dobrze, że będę miał pretekst, żeby na "uroczystym zakończeniu roku szkolnego" nie być na sali. Choć właściwie to ja do tego nie potrzebuję pretekstu*).😁

Dziś pomagałem kolejnemu wychowawcy, który nie ogarnia świadectw i arkuszy. O matulu!

Jakoś tak wyszło, że nikogo teraz nie oblałem. Nie pamiętam kiedy mi się to poprzednio zdarzyło. Bez względu na to i tak będę siedział w sierpniu na poprawkach, bo reszta zespołu się postarała.
____________________________________
*) Chyba że mam wychowawstwo, to wtedy niestety - kibluję.

982.Irytacje

Coraz bardziej irytuje mnie "Z Nation". Drugi sezon poszedł w kierunku jakiegoś głupiego komiksu i tandeciarstwa. Wkurza mnie, kiedy twórcy mają mnie za idiotę i każą mi łykać fabularne nonsensy. Początek trzeciego sezonu idzie śladem drugiego. Dość przyjemnie popatrzeć na 10K bo słodziak, ale niestety aktorsko dość drewniany.😡

Robota z postu nr 979. oczywiście do tej pory nie zrobiona.

sobota, 15 czerwca 2019

981.Skwar

Koszmar - 31 stopni w pokoju pod wieczór. Ból pleców, ból głowy, niedobrze mi. Sam nie wiem już czy to dywanowy*) napad lękowy na okoliczność zadań końca roku, czy efekt skumulowanego przegrzania. Może jedno i drugie. Wątpliwości czy pracowity poczciwy wiatraczek przynosi ulgę. W nocy budzi mnie uczucie, że głowa przeniosła mi się do wanienki z wodą, lecz to tylko przepocona aż do wyżymania poduszka. Koszmar.

Wczoraj w pracy sześć godzin zamiast jednej - pomaganie koleżankom w ogarnianiu świadectw i arkuszy ocen. Jak jest bałagan w dokumentacji wyhodowany w ciągu roku, to teraz ma się kupę roboty. I "Pomóż! Nie zostawiaj mnie z tym!"

EDIT. 21.53 Już tylko 30 stopni w pokoju (przy otwartych na przestrzał oknach). Hurra...
EDIT 23.20 Już tylko 29 stopni. Szkoda, że z dala od łóżka. 😠

_______________________________________
*) aluzja do nalotów dywanowych bombowców.

czwartek, 13 czerwca 2019

980.Arcymistrz

Mostek naszej tratwy błysnął tak, że zadziwił. A niełatwo zadziwić kogoś, kto takie błyski widzi przez lata. Więc jednak - talent.

Zawisła lista z jasnym poleceniem: "Proszę się wpisać w określony termin prac komisji rekrutacyjnej*). Kto się sam nie wpisze, ten zostanie wpisany w brakujące miejsca." Jasne? Jasne. Sprawiedliwe? Sprawiedliwe - znajdź sobie robotę, a jak nie, to ona cię znajdzie.

Ludziska się powpisywali - ci robotni, a leserzy jak zwykle boczkiem, boczkiem w czapkach niewidkach. Żeby nie było - w pierwszej kolejności zapełniły się terminy największego obłożenia komisji robotą. Bo my siłaczki obowiązkowe są (mła też😌)

Lista wisiała parę tygodni, w końcu zniknęła na mostek frunąc... I wróciła w charakterze petardy. Okazało się, że dyrekcja ułożyła zupełnie nową listę komisji, kompletnie ignorując tamtą. A w tak zwanym międzyczasie ludzie sobie już plany wakacyjne poukładali, bilety pobukowali, wyjazdy zadatkowali... Teraz leserzy w twarz się śmieją frajerom nadgorliwcom, którzy się powpisywali na listę, bo wszyscy i tak zostali wymieszani w różnych przypadkowych konfiguracjach, porozrzucanych po całych wakacjach.. Po prostu arcymistrzostwo świata w zarządzaniu personelem. Wydawało mi się oczywistością, że belfer powinien mieć w małym palcu świadomość następstw takiego potraktowania grupy - kto się następnym razem zgłosi do jakiegokolwiek zadania? Poza kompletnymi kretynkami, których niestety w tym zawodzie tak zupełnie to jednak nie brakuje, rzecz jasna. Przecież to abecadło zarządzania jakąkolwiek grupą!

____________________________________
*) komisja rekrutacyjna pracuje przez całe wakacje.

wtorek, 11 czerwca 2019

979.Alla sudanese

Matko Bosko Sudańsko! Gorąc. Mimo to (dla ruchu) wracam pieszo, tyle, że wybierając cienistą stronę.

Dzieciaków może połowa. Ciężko dysząca połowa. Tratwy Meduzy nie projektowano na takie upały.

M. szczebiocze na przerwie radośnie, moja chłodna powściągliwość zupełnie nie zwraca jej uwagi. Dość to zabawne w kontekście tego, jak wysoko ocenia swoją empatię i otwarcie na ludzi.

Zaniosłem dyrowi wykonaną robotę i wskazałem co musi pilnie zrobić, żeby można było ruszyć z tym dalej (a koniec roku już w połowie przyszłego tygodnia!). Kolega po wyjściu z gabinetu rozbawiony jak upalona norka: "- Chyba nie sądzisz, że on ci to zrobi w tym tygodniu?!". 

Co i rusz - rankiem wyglądając z okna, za dnia rzucając okiem na lazurowe niebo, na skąpaną w słońcu kamienicę, mam przebłyskowe wspomnienia Rzymu. Tym częstsze im cieplej i słoneczniej się robiło.

poniedziałek, 10 czerwca 2019

978.Dłubanie i czepianie

Dłubanina w dokumentacji. Żmudne nudziarstwo. Beznadziejna walka z dyrem i jego ukochaną strategią odkładania wszystkiego co się da na później. 

W najbliższe dni ma być po 30 stopni - będę ćwierć-żywy w tym moim piekarniku. 😩

Oglądam sobie "Z Nation". Z-nośne. Od czasu do czasu irytuje mnie głupota realizatorów (w "Walking Dead" to było wymaksowane!) - skoro rzecz się dzieje sporo po wybuchu epidemii, bohaterowie stoczyli już cały szereg pojedynków z truposzami, to należałoby przyjąć, że mają już takie doświadczenie, że nie będą robili głupot w rodzaju odpychanie rękami napastnika, zamiast posłużyć się nożem lub pałką. Czy strzelanie kilkakrotnie w korpus, zamiast w głowę. Bądź w razie niewypału pistoletu rzucanie we wroga tym pistoletem, zamiast użycia w charakterze młotka. Względnie ruszenie przez strefę w której grasują nader żwawe zombie chowając pistolet do kieszeni, a zostawiając w garści kij bejsbolowy, po czym na widok szarżującego Z - rzucenie kija na podłogę i rozpaczliwe, a bezskuteczne, próby wyciągnięcia tego pistoletu z kieszeni z luźnej poły kurtki. Czy też porucznik Gwardii Narodowej, która nie wpadnie na to, że ze śrutówki na 15-20 metrów należałoby strzelać z ramienia, a nie siać z wysokości mostka (celowanie!), zwłaszcza przy strzelaniu zza samochodu (wychylenie się zza osłony).

sobota, 8 czerwca 2019

977.Hebius on Parade

Samo jakoś w głowie się pojawiło w drodze do hipermarketu. Na melodię poniższą.


Dziś Hebius idzie tu z Paradą!
Stąd ten szykowny na nim strój.
„Chłopcy koło mnie
Tulcie się do mnie!
Bo nie wrócę tu za rok!
Choć od pogody kręci się w łbie,
Na afterparty muszę dowlec się.
Bo idę dzisiaj tu z Paradą!
Stąd ten seksowny - patrzcie - look!
Sko-ro wychodne,
To ba-le-ty godne!
W ten Paradny piękny dzień!”

😀

To na pewno od upału... 😶

czwartek, 6 czerwca 2019

976.Szlus M.

No i wygląda na to, że jednak będę miał wychowawstwo. Sposób rozegrania tego przez koleżankę (jeszcze kilka lat temu - przyjaciółkę) zasmucił i zniesmaczył. Niby od paru lat obserwowałem powolne delikatne zmiany, niby tę intrygę od kilku dni dostrzegałem, ale... Nie spodziewałem się, że rozegra to aż tak prostacko. Z uwagi na wspomnianą ewolucję strata w relacji może i niewielka, lecz absmak dojmujący; i może taka trochę niezbyt wesoła refleksja, że nie mam już nikogo wykraczającego poza zakres "koleżanka z pracy".

Zapowiada się ciężki rok. Jestem zmęczony.

poniedziałek, 3 czerwca 2019

975.Krezus

Przyjemnie znów poczuć się bogaczem. Niby pensja należy się 1. dnia miesiąca, a 3. w pół do dwunastej jeszcze na koncie było pusto, ale nie bądźmy drobiazgowi. W kraju świętego papieża trzeba w takich chwilach docenić, że w ogóle zapłacili. Calutkie trzy tysiączki (no, bez kilku złotych, ale nie bądźmy - jak wyżej) sprawiły prawdziwie miły widok po swoich majowych wyszczuplonych poprzednikach. Niemalże mogę się pławić w bogactwie. 
Oczywiście podwyżki motywacyjnego, która miała być rekompensatą za strajk - tak szumnie przez platformiany samorząd zapowiadanej i tak niektórych bulwersującej - na razie ani śladu. Ale nie bądźmy... wiecie jacy. Jak władza mówi że da, to przecież da (coś, kiedyś, komuś)

Skończyłem oglądać "The Walking Dead" (w zakresie dostępnym na Netflixie, czyli do 8. sezonu włącznie). Mniej więcej od połowy 7. sezonu - rosnący niesmak. Dziadostwo, paździerz i erzac. Wygląda to jakby producent postanowił wdrożyć program optymalizacji kosztów opracowany przez firmę doradczą usług księgowo-menadżerskich "Janusz i Janusz" i pozastępował fachowców (może poza działem charakteryzatorskim) jakimiś stażystami ("tani i obiecujący"). Tandeta pomysłu i realizacji razi po oczach.

niedziela, 2 czerwca 2019

974.Edutaliban

Nieraz spotkałem się z opinią (trafną, moim zdaniem), że specyfiką polskiej oświaty w III RP jest to, iż każdy kolejny minister tego resortu jest gorszy od poprzednika. Nawet jeśli wydaje się przy aktualnym, że gorszy się już trafić nie może, okazuje się wkrótce, że jak najbardziej da się. 
Można by rzec, że w tę prawidłowość wpisuje się autor notki z linku zgłaszając kandydaturę, przy której niejeden uznałby, że Zalewska nie była taka najgorsza.