Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

poniedziałek, 29 czerwca 2020

1120.Niemożliwe że już koniec

Po radzie czułem się zagubiony - jak to tak? już? koniec? można iść do domu? nikt nie będzie biegł za mną i krzyczał, że przecież jeszcze jest coś do zrobienia? Niemożliwe, no niemożliwe. Poszedłem więc do swojej pracowni ostatnie maile służbowe napisać. No i zajrzawszy do szafy postanowiłem troszkę może już przygotować się na następny rok, klasy (ich teczki na prace) wg przyszłorocznego rozdzielnika porozkładać, starocia jakieś powyrzucać. I człowiek popracował, i się człowiek troszkę usprawiedliwił że już wychodzi. Wielki kubeł śmieci wyprodukował. I wreszcie mógł nieco uspokojony pójść do domu, pokrzepiając się myślą, że jeszcze przecież na rekrutacji tu parę razy przyjdzie, więc jakby coś teraz zapomniał zrobić, to wtedy akuratnie nadrobi. Teraz jeszcze trzeba by w dzienniku ostatnie kurze pościerać i na hochglanz wypucować. A potem w nicnieróbstwie czekać nadejścia nowego roku szkolnego, żeby nim sobie koniec tego żałosnego życia akcelerować.

niedziela, 28 czerwca 2020

1119.Na wybory i na spacer

Poszedłem zagłosować. Kolejka robiła wrażenie, umiarkowanie długa, za to podwójna. Maski - prawie wszyscy, stopień ich zaciągnięcia - różny. Odstępy - jeśli brak przytulenia uznamy za odstęp to były. Wewnątrz budynku Ordnung już znikł, przeobrażając się w gęsty tłumek, łajany gniewnie przez leciwą członkinię komisji. W dużym stopniu była to wina samej komisji, która zaaranżowała wnętrze identycznie jak przy dotychczasowych wyborach. A tu wąskim gardłem okazało się rozdzielanie się ludzi  z kolejki na kilka stanowisk w zależności od adresu - tylko żeby zorientować się  do którego stanowiska podejść, należało do niego podejść, bo adresy były wypisane niewielką czcionką na przekrzywiającej się kartce, nierozczytywalnej z kolejki. A wystarczyło wydrukować te kartki w dwóch egzemplarzach i powiesić jeden przy wejściu. Podobnie wewnątrz zabrakło kogoś z wyobraźnią i elementarnym pomyślunkiem, żeby zorganizować komunikację tak, by możliwe było zachowanie jakichkolwiek odstępów między czekającymi a wychodzącymi.

W sumie od stanięcia w kolejce do wyjścia zeszło mi 20 minut. Jak się później przekonałem - pikuś.

Kiedym wyszedł z lokalu wyborczego, napadła mię myśl, by nie wracać już do domu, lecz przejść się kawałek. Ruszyłem na Powiśle, po drodze zdając sobie sprawę z tego, że będzie to moja pierwsza na nim bytność od czasu lockdownu. Żwawym krokiem zatoczyłem obszerną pięciokilometrową pętlę. Na Solcu szczęka mi ździebko opadła na widok kolejki do komisji wyborczej zlokalizowanej w ośrodku sportowym. Prawie wszyscy stali w odstępach 0,5-1 metr, a kolejka, jak potem zmierzyłem, miała co najmniej 150 metrów! Młodych osób niewiele - i tu i u mnie; po drodze do swojej komisji minąłem wracającą z głosowania sąsiadkę - mimo dobrze przekroczonej dziewięćdziesiątki przydreptała o lasce.

Wróciłem mokrusieńki i w nagrodę za spełnienie obywatelskiego obowiązku wychyliłem pod tę notatkę Hebiusi modo puszkę jabłkowego Somerzbysia. Jakąś zwodniczo małą, bo już jej nie ma. Trzeba było wziąć dwie. Albo trzy. :-(

piątek, 26 czerwca 2020

1118.Zajęcia i po zajęciach

O kant dupy potłuc takie zakończenie roku (właściwie - zakończenie zajęć, rok trwa). Jedyny plus - nie było nieśmiertelnej "uroczystości na sali gimnastycznej z programem artystycznym" - koszmarnej skamieliny traktowanej przez niektórych jako absolutnie bezcenne i nieodzowne dziedzictwo i narzędzie formowania jednocześnie, bez którego dzieci rok szkolny zubożone, pokrzywdzone i ułomne by kończyły. A ja mam poczucie, że te biedne nasze dzieciaki to jakoś skrzywdzone zostały tym całym pseudo nauczaniem zdalnym. Rozdałem nagrody i świadectwa, "odhaczyłem" że parę osób sobie olało i się nie pojawiło, mimo że prosiłem aby dać mi znać, że ktoś się nie wybiera na zakończenie.

Na rekrutacji zaczynają wychodzić niedoróbki i dziwactwa organizacyjne. Dyrekcje nasza i sąsiedzkich szkół nieco zdezorientowane pierwszym dniem. Ciekawe jak to się rozwinie. Tyle dobrze, że nie będę siedział codziennie.

Wróciłem kompletnie wypompowany.

czwartek, 25 czerwca 2020

1117.Sprawozdawczość

Świadectwa gotowe, arkusze gotowe, nagrody gotowe, sprawozdania gotowe. Podejrzane. Musiałem o czymś zapomnieć. O czymś ważnym.
Dyrekcja nie wytrzymała. Tyle miesięcy z posiedzeniami zdalnymi rady pedagogicznej to nieludzkie okrucieństwo. Dlatego zebraliśmy się na sali gimnastycznej i obradowaliśmy. Nie było mowy o niczym, czego nie można by lepiej załatwić zdalnie - przesyłając pakiet informacji z poleceniem wysłania dyrekcji maila z głosem za przyjęciem uchwały w sprawie wyników klasyfikacji (bo zawsze wszyscy głosują "za"). Część osób bez masek, drugie tyle w maskach obsuniętych. Dyrekcja rozochocona że wreszcie ma do kogo przemawiać, wkrótce też maskę zdjęła. Jakby ktoś z mówiących był nosicielem, to spokojnie nas by tam wszystkich załatwił, bo siedzieliśmy dwie godziny. 
Po weekendzie jeszcze dłuższa nasiadówa. Na tę okoliczność trzeba wyprodukować różne sprawozdania. Żeby ukrócić kompletny bałagan i anarchię, dostaliśmy formularz sprawozdawczy do wypełnienia, dzięki któremu dyrekcja ujrzy spływające dane w należytym porządku: jesiotry tu, łososie tu, a złote rybki tam! Formularz z ulubionego źródła najlepszej mądrości - z netu. Ułożony w stylu - jak menadżer Janusz wyobraża sobie narzędzia pracy z korporacji służące wzrostowi wydajności.  "Napisz co wspaniałego zrobiłeś i dlaczego tak mało. Czemu jesteś tak beznadziejny?"

poniedziałek, 22 czerwca 2020

1116.Babskie ględzenie ;-)

Ogarnąłem robotę i poszedłem wczesnym popołudniem na zakupy kalkulując w oparciu o prognozę pogody, że powinienem zdążyć przed deszczem. W ćwierci drogi zaczęło kropić, więc zawróciłem a już po stu metrach lunęło jak z cebra. W butach chlupotało.

Czytając "Wyprawę skrytobójcy" Robin Hobb zauważam irytującą manierę przypominania co ileś tam stron co się zdarzyło wcześniej. Rozumiem użyteczność tego chwytu przy grubaśnej książce, którą pewnie wiele osób czyta bardzo długo, ale mi trochę przeszkadza łopatologiczność realizacji. Mam wrażenie, że u którychś autorek taki sam chwyt już zauważyłem. Widzę u Hobb tę samą cechę co u Gabaldon i w mniejszym stopniu Meyer - umiejętność rozpisywania się o rzeczach, które można było zawrzeć w ćwierci tej objętości lub mniej nawet. Zdecydowanie wolę konkret od ględzenia. Wyraźnie tę różnicę widać kiedy się zestawi Ziemiańskiego ze wspomnianymi paniami. U niego akcja posuwa się do przodu, a u nich... Orzeszkowej opisy przyrody niemalże. 😕

środa, 17 czerwca 2020

1115.Nie mam pomysłu na tytuł

Co za ulga! Wszystkie oceny - przedmiotowe i zachowania już wystawiłem. Jeszcze wieczorem musiałem ścigać ostatniego delikwenta i wyduszać z niego ostatnią pracę. Teraz jeszcze papierkowe roboty różne na koniec roku oraz wymyślanie co można przesłać "jako lekcje" uczniom w tym ostatnim półtoratygodniu. Koleżanka się zamartwia, że po wakacjach jak znów zamkną szkoły, to wszystkie lekcje trzeba będzie robić online. Nie bardzo to sobie wyobrażam. Rzuciłbym tę robotę wówczas - gdybym miał jakąkolwiek alternatywę.
A na razie coś mi zatoki znów szwankują, co nie wprawia w dobry nastrój.

poniedziałek, 15 czerwca 2020

1114.Trenerzy fitness - Kramer i Stawiski

Na stronie sklepu zobaczyłem okazję "promocja" - ani cenowo, ani asortymentowo nic nadzwyczajnego, ale trafiło na akuratną fazę, więc ogarnąwszy robotę poszedłem i nabyłem. Kupuję tam już od dwudziestukilku lat, producenta modelu znam, więc nie zaglądałem na miejscu do pudełka, tylko zrobiłem to w domu po powrocie. Jak zajrzałem, tak osłupiałem! Model był częściowo sklejony i to konwersyjnie, to znaczy z wymianą części na inne, z innego zestawu. Coś takiego zbywa się po drastycznie obniżonej cenie i wyraźnie uprzedzając, bo istota modeli do sklejania polega na tym, że MAJĄ DOPIERO ZOSTAĆ sklejone. Dla wielu modelarzy już samo wycięcie jakichś części z ramki, bez sklejania, oznacza poważny ubytek wartości, aż do dyskwalifikacji nabywczej włącznie (stąd w II obiegu umieszcza się często w opisie deklarację "wszystkie ramki w folii" - chodzi o torebki foliowe, w których fabrycznie pakowane są ramki z częściami).

Poszedłem z powrotem, zachodząc w głowę kto coś tak kuriozalnego mógł zrobić? Na miejscu sprzedawca tylko zajrzał do pudełka, pokazał szefowi okładkę pudełka i bez słowa przystąpił do zwracania pieniędzy. Ciekawe, że szefowi wystarczył rzut oka na pudełko, a sprzedawca pamiętał dokładnie ile model kosztował... Obaj - woda w usta nabrana.  Jak im się przyglądałem nabrałem przekonania graniczącego z pewnością, że doskonale wiedzieli co sprzedają i po prostu polowali na jelenia. Żadnych przeprosin naturalnie nie było. Smutne to, że firma z taką imponującą tradycją (powstali w 1989 r.), bardzo znana w modelarskim światku, mająca bardzo atrakcyjne ceny i pozwala sobie na takie żenujące wałki za kilkadziesiąt złotych. Prawda, że już od lat mam wrażenie, iż najsłabszą stroną tej firmy jest jej czynnik ludzki - mający pewne wyraźne deficyty w kontaktach międzyludzkich. To już druga wpadka - w zeszłym roku na jesieni sprzedali mi zaschniętą masę do weatheringu, ale machnąłem ręką - oj, no każdemu może się zdarzyć. Raz zdarzyć. Za trzecim razem pożegnam się z firmą po trzydziestu latach zakupów. Wolę zapłacić troszkę drożej, ale uczciwemu kupcowi.

A dzięki tym panom zrobiłem dziś w sumie trzynaście kilometrów szybkiego spaceru.

niedziela, 14 czerwca 2020

1113.Upały i odpały

No i jakoś tak nagle, z zaskoczenia nadszedł upał. Gdybym nie spojrzał na kilkudniową prognozę pogody, to by mnie zaskoczył pod zimową kołdrą.

Parę kursów na bazar i zapelargoniowałem rodziców. Każdy kurs to 7 kilometrów - niezły spacer.

Powinienem się cieszyć, że stosik prac do sprawdzenia maleje i ledwie kilka zostało, ale mam już obrzydzenie na samą myśl o sprawdzaniu. A jeszcze kilka kolejnych w drodze będących, powinno się pojawić w ciągu paru najbliższych dni. 

Już dwa (kolejne) zamówienia Bonito opóźnione. Zaczyna to być irytujące.

Podłe łajdactwo w PISie rozkręca się z zionięciem nienawiścią. Okropność, że tacy ludzie mają się doskonale, przez tysiące tzw. porządnych obywateli i wiernych niewzruszenie popierani i na urzędach podtrzymywani. A biskup publicznie pierdoli bez krztyny choćby przyzwoitości (o rozumie już nawet nie wspominając) o ewangelistach i charyzmatach w premierze i ministrze zdrowia. 

czwartek, 11 czerwca 2020

1112.Windą

Poranne i popołudniowe matury to zło. Tym większe, kiedy muszę siedzieć jednego dnia na obu egzaminach. Może to dobre dla kogoś z mniejszą dynamiką w pracy, ale dla mnie to tortura. Taka aktywna nieaktywność to sprzeczność fatalnie wpływająca na mój sypiący się organizm. Dowlokłem się zahaczając jeszcze o spożywczak, aptekę i paczkomat - niestety nie były na jednej linii, co oznaczało nadłożenie równo kilometra drogi. Z bąblem na spodzie stopy wielkim jak dwuzłotówka to średnia frajda. Byłem już tak zmęczony i zrezygnowany, że machnąłem ręką i pojechałem windą, nawet nie rozważając standardowych ostatnio schodów.

Zamówienia z Bonito, które miało być na zeszły piątek wciąż nie ma. Mam wrażenie, że firma jakoś troszkę gorzej funkcjonuje. Stos prac wyciągaczy leży - trzeba by się za niego wziąć, a i nowe wysłać. Bleueee.

poniedziałek, 8 czerwca 2020

1111.W dzień deszczowy i ponury poszłem sobie na matury

Wejście na matury po tylu tygodniach "zdalności" chyba okazało się trudne dla mojego steranego organizmu. Jak wróciłem do domu, to padłem. Drzemka - nic, kąpiel - nic i dopiero PAK postawił mnie jako tako na nogi. PAK - PanzerAbwehrKaffee. 
Maski, zasłony, rękawiczki, taśmy na podłodze, magiczna ochrona proceduralna. I przeciek na Podlasiu. Co za cymbały, swoją drogą, żeby wpisywać do przeglądarki cały temat (oba zdania) wypracowania zamiast rdzenia zawierającego istotę problemu. Znowu się pewnie pojawią memy o Podlasiu. 
Dobrze, że chociaż do szkoły i z powrotem poszedłem sobie na piechotę, zachodząc łukiem po poradnik modelarski jako nagrodę pocieszenia. W sumie ponad siedem kilometrów przeszedłem, całkiem żwawym krokiem.
Zamówienie z Bonito, które miało być na zeszły tydzień, nadal nie dotarło.

Nieprawidłowa forma w tytule notatki świadomie użyta - "poszedłem" burzyłoby rytm, a tu melodia ważniejsza niż ortodoksja gramatyczna. No i to taka forma solidaryzowania się z maturzystami z polskiego. 😜

niedziela, 7 czerwca 2020

1110.Za zasługi

Szerokim łukiem obchodzę robotę, za którą powinienem się wziąć. Chyba łóżeczko w którym spędziłem pierwsze kluczowe miesiące swego życia wyprodukowały zakłady "Spółdzielni Pracy 'Prokrastynacja'". 
Jutro matury po nowemu, więc trzeba by się wziąć za lekturę procedur, żeby jakiejś większej wtopy nie zaliczyć. Koleżanka na moje utyskiwania, że znowu zostałem najhojniej obdarzony przydziałami maturalnymi: "To pokazuje po prostu, że większość naszego grona to idioci, którym nie można dać przewodniczącego zespołu, bo coś spieprzą. A dając tobie dyrekcja może być spokojna, że ogarniesz jak należy." To się chyba powinno nazywać odsiadywanie zasług.😒
W przerwach oglądam "Breaking Bad" i zacząłem czytać do podusi drugi tom trylogii Hobb "Królewski skrytobójca". Chyba sobie sprawię jej pozostałe dwie trylogie,

środa, 3 czerwca 2020

1109.Zwykłe jęki - czytać nie warto

Kolejny dzień na pełnych obrotach. Właśnie przed chwilą skończyłem sprawdzać partię prac. Dziś i jutro mam około czterdziestu kolejnych do rozesłania. Wszystkie robione od nowa. Teksty źródłowe musiałem wpisywać ręcznie, bo z tych co mam żaden się nie nadawał, a znaleźć coś potrzebnego w zasobach sieci to... niedomówienie takie. W tak zwanym międzyczasie zdążyłem wyskoczyć do Biedrony i zanieść zakupy rodzicom. Frustruje mnie, że nie wyrobiłem się z paroma zadaniami. Nie bardzo widzę jak miałbym to nadrobić jutro. A teraz jestem zmęczony, ale takim zmęczeniem, że organizm spięty obowiązkami nie przyjmuje do wiadomości, że jedzie na oparach, a woda w chłodnicy już wyparowała; wehikuł jeszcze jedzie, bo jeszcze nie przyjmuje do wiadomości, że się popsuł. A, i jeszcze się dowiedziałem że do połowy lipca będę siedział na rekrutacji. Hip-hip-chuja!

wtorek, 2 czerwca 2020

1108.Przydałaby się dubeltówka

W pół do ósmej rano siadłem do pracy i jeszcze nie skończyłem. Rachuby, że wyskoczę do sklepu bo się parę pozycji spożywki kończy, okazały się naiwnymi rojeniami. Najdłuższa przerwa to zjedzenie obiadu, bo już zrobienie go odbywało się w doskokach między jedną a drugą pracą. Prace minione i przyszłe, materiały - szukanie, tworzenie, maile, uczniowie, rodzice, nauczyciele, dyrekcja. Za dużo. Z niedowierzaniem patrzę jak zmierzcha. Zrobiłem listę wszystkich kulawych kaczek i ambitnych, których trzeba będzie poobsyłać pracami do wykonania, które pozwolą im przerzucić zadki nad klasyfikacyjnym płotem bądź zaspokoić ambicje. Ponad 40 sztuk drobiu. Zacząłem szykować dla nich te prace. Dzieci tak rozbrajające, że ma się ochotę strzelać nim człowieka rozbroją. Przysyłają prace identyczne i bądź tłumaczą się dramatycznie idiotycznie, bądź w ogóle nie odpowiadają na pytanie: kto od kogo przepisał? Jedynkę mogą dostać obaj, albo tylko ten, który przedstawił pracę kolegi jako swoją. I głucha cisza. I rodzice... Dostrzegający swą rolę w przepychaniu za wszelką cenę dziecka do następnej klasy, ale nie w tym, by skłonić je do nauki w trakcie roku szkolnego. Koleżanki tak przewrażliwione, że delikatna i dyplomatyczna próba ustalenia przez wychowawcę jak się ma wersja ucznia do wersji nauczyciela okazuje się "bronieniem bachora jak lew".