Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 27 lipca 2019

1003.Last Czars

Obejrzałem sobie netfliksową produkcję "Last Czars". Nie bardzo może rozumiem, dlaczego carowie w tytule są w liczbie mnogiej, skoro żywy (do pewnego momentu) w filmie jest tylko jeden - Mikołaj II, a jego papcio - Aleksander III pojawia się wyłącznie na krótko i w formie cuchnącego rozkładem nieboszczyka.

Ogólnie serial mnie rozczarował, być może z powodu nieporozumienia - siadłem do oglądania w przekonaniu, że to film fabularny, a nie, jak się okazało, mieszany - sceny fabularne gęsto przeplatane gadającymi głowami historyków. Dla mnie coś takiego mieści się wyłącznie w kategorii "program dokumentalny".

Nie bardzo dziwię się Rosjanom protestującym przeciwko serialowi. Po pierwsze - widać wyraźne ograniczenia skąpawego budżetu, co uwiarygadnia pretensje Rosjan, że jest to ordynarne żerowanie na tematyce rosyjskiej. Po drugie - widać duże i liczne uproszczenia (choćby gdzie Rodzianko? gdzie książę Lwow? gdzie specyficzne życie rodziny po abdykacji?). Po trzecie - dziwne się wydaje tak bezceremonialne zwracanie się do cara, na którego jak by nie było - poddani krzyczą grubo przed rewolucją. Po czwarte - aktorzy niepodobni (wielcy książęta Sergiusz i Mikołaj, Stołypin, Kiereński). Po piąte - błędy merytoryczne (np. zdjęcia tonącego w 1918 r. austro-węgierskiego "Szent Istvana" jako obraz zagłady eskadry Rożdiestwieńskiego pod Cuszimą w 1905, Mikołaj przy postrzelonym Stołypinie). Wreszcie po szóste - sceny w których święci Kościoła Prawosławnego, goli jak ich pan Bóg stworzył, bzykają się na podłodze przy biurku... no kto to widział, panie! kto to widział! 

Poza tym wszystkim, refleksja ogólna, nie nowa, bo zwróciłem uwagę na to już dawno - wciąż zadziwia mnie poziom głupoty i tępoty carskiej pary. Dzieje ostatniego cara powinny być obowiązkową lekturą dla każdego miłośnika monarchii absolutnej - jako przestroga przed zasadniczą słabością tego ustroju, który staje się bezbronny, kiedy na jego czele stoi kompletny niereformowalny dureń. Zwłaszcza gdy wspiera go pomylona religijnie histeryczka.

Tylko tych dzieci szkoda było.

4 komentarze:

  1. Dzieci zawsze szkoda, nawet Goebbelsiątek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, mogły się wyrodzić z rodziców, jak np. syn Franka.

      Usuń
    2. Albo jak Martin Pollack.

      Usuń
    3. Choć nie można zupełnie uciec od myśli, że synalek mógłby się okazać zbrodniarzem, przy którym bladły by czyny rodzica.

      Usuń