Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

1094.Dziennik czasów zarazy XVI

Wskaźnik na dzbanku przypominający o wymianie filtra zwraca uwagę na to jak szybko i niepostrzeżenie mija czas - przecież dopiero co wymieniałem ten filtr, a on na miesiąc starcza!

Nad ranem śni mi się, że w pracy nie poszedłem na maturę, tylko do domu. Koszmar.

Pięć lat to przecież powinno być dość, by się czegoś nauczyć, przyzwyczaić do nowych czasów, lecz mnie ta nauka jakoś opornie idzie. Nigdy nie wyzbyłem się wrażenia, że jestem trochę tępy. Cóż, bycie gorszym zwykle rozgrywa się na wielu polach. Patrzę na to co ta władza wyprawia z prawem i oczom nie wierzę. Takie podejście do prawa jest tak dramatycznie odległe od wszystkiego, czego mnie o nim uczono, że nie mieści mi się w głowie to co się dzieje przecież naprawdę. To jest tak dramatyczne niszczenie elementarnych zasad, że zasługuje na miano rewolucji, niestety w najgorszym tego słowa znaczeniu.

- Jasiu, nie możesz trzymać granatów w palenisku.
- Ale one muszą tu być.
- Jasiu, już o tym rozmawialiśmy i obiecałeś, że tak nie zrobisz.
- No wiem, ale ja tylko tak powiedziałem, bo nie przemyślałem tego. 
- Jasiu, to jebnie.
- Ale ja nie mam gdzie ich dać.
Ciężko się rozmawia z dziećmi i przekonuje do oczywistości. Zwłaszcza kiedy dzieci są po pięćdziesiątce i na urzędzie.

Tak trudno dostrzec cokolwiek pozytywnego.

sobota, 18 kwietnia 2020

1093.Dziennik czasów zarazy XV

Do Biedrony najlepiej wcześnie rano, między szóstą a siódmą - wtedy nie ma kolejki. Przydźwigałem zapasy i frykasy. Likieru do kawy powinno mi starczyć na co najmniej pół roku. Zwykle kupowałem jakiś tani krajowy w Auchan, ale z racji odcięcia musiałem wziąć co było bliżej. A był w promocji Carolans w rzeczonej Biedronie, jak się okazało po konsumpcji - baaardzo smaczny, więc za drugą bytnością nabyłem zapasik mały.

Złapałem się na tym, że nie tęsknię do ludzi w pracy. A zdalna robota ma swoje zalety - o wiele, wiele (x n) mniejsze obciążenie psychiczne.

Skończyłem "Grę o tron" obejrzawszy wreszcie siódmy i ósmy sezon. 
UWAGA  SPOILERY!  KTO  NIE  OGLĄDAŁ  A  ZAMIERZA  -  NIECH  NIE  CZYTA. 

Od samego początku nie lubiłem Daenerys*), więc miałem raczej poczucie satysfakcji, że ktoś babę wreszcie sprzątnął. Jona szkoda, ale coś mi się kiedyś ubzdurało na podstawie relacji z planu filmowego, że on też - wedle maniery Martina - ginie, więc przeżyłem raczej sympatyczne zaskoczenie, choć w końcu dalej żal chłopaka. No i Varysa trochę szkoda, bo jakoś twórcom udało się mocno usympatycznić postać w gruncie rzeczy moralnie mocno dwuznaczną. Plan ludzi bitwy w Winterfell wydał mi się dziwny. Czy tak trudno zatrudnić taktyka jako konsultanta? Z nieco innej beczki - Isaac Hampstead Wright grający Brana ma uroczy uśmiech.
Ciekawe jak G.R.R.Martin zakończy cykl powieściowy, o ile to faktycznie zrobi, bo na razie to mu mocno niesporo idzie pełznie.
___________________________________
*) Właściwie, jak tak się zastanawiam, to chyba najbardziej ze wszystkich w całym filmie. Kiedy były sceny z nią, miałem ochotę przeskoczyć do westeroskiego wątku. Coś w niej mnie od razu odrzucało. Być może ten rys fanatyzmu ideowego, bo na to mam hiperalergię i w życiu rzeczywistym.

środa, 15 kwietnia 2020

1092.Dziennik czasów zarazy XIV

Słoneczko! Słoneczko! Gdzie jesteś? Wracaj cholero!

Sprawdzanie prac przesyłanych drogą elektroniczną to mordęga. Upierdliwa dłubanina, a i tak przecież dobrze, jak w Wordzie albo w formacie zwykłego tekstu. Gorzej, jak w jakichś open-formatach, które nie chcą się prawidłowo (albo w ogóle) otwierać w moim starym Wordzie. Albo otwierają się bez możliwości edycji - mogę więc sobie przeczytać, ale żadnych adnotacji zrobić nie mogę, nawet skopiować. Podobnie w przypadku prac pisemnych w formacie grafiki. Próbowałem nanosić poprawki i komentarze w Paincie... Nie mogę... Ekran stoi pod oknem, a za nimi parę pięter w dół - ludzie chodzą. Pokusa, żeby pierdolnąć w to cholerstwo czymś ciężkim jest zbyt ryzykowna. Sprawdzanie prac tak zostaje zdominowane technicznymi czynnościami "klawiatura + mysz", że tracę z oczu treść i sens odpowiedzi. Mordęga. I plagiaty.

Skończyłem (do podusi) "Pomnik cesarzowej Achai". Choć mam silny i natychmiastowy odrzut od osadzania świata fantasy bądź sf, ze steampunkiem włącznie w polskiej rzeczywistości*), tak to sążnistej długości dzieło mi przypadło do gustu. Ziemiański zacny autor! Zacząłem więc ostatnią część, a właściwie raczej należałoby powiedzieć zespół cyklu - "Virion. Wyrocznia" (są jeszcze trzy tomy przygód Viriona). Podoba się. I nowego Piekarę z inkwizytorskiego cyklu, choć to homofob paskudny, kupiłem. 

_________________________________
*) Pojęcia nie mam skąd mi się to wzięło.

sobota, 11 kwietnia 2020

1091.Dziennik czasów zarazy XIII

Jakoś już tak niepostrzeżenie te dni zaczynają mijać. Pogoda dziś znów piękna, słoneczna. Drzewa wokół domu zazieleniły się. Varso Tower wystaje już solidnym kawałkiem nad dachami i rośnie jak na drożdżach.

Chodzę w maseczce (self-made, ale nie przeze mnie). Ciężkawo. Po 2 kilometrach wolniejszego marszu przychodzę wyraźnie niedotleniony. Podobno (wedle jakiegoś eksperta) uczucie lekkiej duszności może świadczyć, że maseczka jest dobrze dopasowana. No to hurra. 

Obejrzałem "Midway" z 2019 r. Trailer przygotował mnie, więc nie oczekiwałem zbyt wiele. Nie jestem pewien czy i choć tyle dostałem. Drewniano-łopatologiczne dialogi, wizualizacja ewidentnie dla ludzi wychowanych na grach komputerowych, więc dramatycznie nierealistyczne ukazanie pola bitwy. Okręty idiotycznie stłoczone w sposób wykluczający jakiekolwiek inne poruszanie się niż płynięcie całym blokiem do przodu*). Samoloty atakujące**) chmarą zagęszczoną tak, że mogłyby zawstydzić miejskie gołębie rzucające się na sypane okruszki. Lotniskowiec skręcający jak mała motorówka***). Best rzucający w ostatnim ataku bombę w taki sposób, że nie uzbroiłby się zapalnik****), a bomba powinna zrykoszetować i wylecieć przed dziób okrętu. W sumie - stek bzdur dla ignorantów. 

A pamiętam poprzednią ekranizację tej bitwy - "Midway" z 1976 r. Oglądałem ją z wypiekami na twarzy w śp.kinie Moskwa przy Puławskiej, jeszcze przed 1980 r. Sensacyjnym dodatkiem były efekty "sejsmiczne" - przy wybuchach bomb trzęsły się fotele i podłoga. Bilety były tak drogie, że Mama nie przyznała się Ojcu ile za nie zapłaciła, a poszliśmy we trójkę. Film mimo braku takich możliwości realizatorskich, jakie dziś oferuje technika cyfrowa, był dużo lepszy (choć przecież zupełnie nie wybitny).

____________________________________
*) Odstępy między lotniskowcami, czy innymi wielkimi okrętami a sąsiadami liczyły się w setkach metrów, wynosiły orientacyjnie co najmniej kilka długości okrętu; a w filmie upakowane jak auta w korku na autostradzie.

**) Bombowce nurkujące atakowały (z jednego kierunku) pojedynczo w odstępach kilkudziesięciosekundowych.

***) Czas reakcji okrętu tej wielkości od uruchomienia mechanizmu sterującego do rozpoczęcia zmiany kursu wynosił kilkadziesiąt sekund.

****) Zapalniki bomb miały zabezpieczenie chroniące samolot przed porażeniem wybuchem własnej bomby i powodujące rozerwanie ładunku dopiero po przeleceniu przez bombę pewnego dystansu po zwolnieniu z zaczepu.

wtorek, 7 kwietnia 2020

1090.Dziennik czasów zarazy XII

Jaka prześliczna pogoda! Podobno 20 stopni! Na tę okoliczność posprzątałem zeszłoroczne pelargonie i wypucowałem balkon. 
Wklepałem dwadzieścia parę maili, poobsyłałem lekcjami, zadaniami itp., odbyłem telefoniczną naradę z mostkiem, uzupełniłem dokumentację i chyba z wolna zbliżam się do końca dnia pracy.

W niedzielę zainteresowałem się Schwester i jej przychówkiem. Na swoją zgubę. Sądzę że to od tego tak mi pospinało plecy, że jeszcze teraz ramię i szyja mnie bolą. Toksyczny nastrój wypełzł ze słuchawki i zaatakował. Po rozmowie zacząłem się zastanawiać czy to ja jestem tak niefrasobliwym idiotą kompletnie niepojmującym skali zagrożenia, czy też im troszkę dekle się poprzekrzywiały wskutek wewnętrznego histerycznego ciśnienia. Rozumiem obawy z uwagi na małe dziecko, ale chyba trochę przesadzają i wzajemnie nakręcają się lękami. Schwester w ogóle już z domu nie wychodzi ("bo ktoś może na mnie nakichać!"). I kiedy ja zachęcam rodziców, żeby wychodzili choćby na krótki spacer wokół domu, to ona ich zaklina na wszystkie świętości, żeby się z domu nie ruszali. I lamentuje do mnie że ojciec na (ogromną) klatkę schodową wychodzi, żeby coś tam (nie rozmawiać z nikim, nie).
Dziedzic jakoś na początku zamykania wszystkiego nawet do mnie zadzwonił*) z poufną radą z najsurowszym zastrzeżeniem żebym nikomu o tym nie mówił - zawoalowany kontekst: "Info od wtajemniczonych dla wtajemniczonych". Zignorowałem uznając to za fantastykę. Jak się okazało - słusznie, bo parę dni później media podały to jako jeden z przykładów rozsiewanych w sieci wyssanych z palca plotek.
___________________________________________
*) Dzwoni do mnie mniej więcej raz lub dwa na rok.

sobota, 4 kwietnia 2020

1089.Dziennik czasów zarazy XI

Napoleoński plan, aby przedostać się do Biedrony rankiem, licząc na mniejsze oblężenie, okazał się Mackowskim planem - kolejka była jeszcze dłuższa niż w dnie powszednie. Zakupy dla rodziców musiałem zrobić w lokacjach alternatywnych. Ojciec nie wygląda najlepiej, nie wychodzą w ogóle z domu. Zachęcam ich do krótkich spacerów wokół kwartału, bo obawiam się, że ojciec już w ogóle może z domu nie wyjść; nie dlatego że go wirus wykończy, tylko dlatego że mu motoryka zupełnie wysiądzie.
Wróciłem zmęczony, spocony, jakiś rozbity. 

"Jonas" i "Tamte dni, tamte noce" obejrzane w ostatnich dniach nie poprawiły mi nastroju. Chyba nie powinienem oglądać takich filmów. Miarą desperacji jest, że obejrzałem "The Meg", bynajmniej nie film biograficzny o Meg Ryan. Liczyłem, że takie idiotyczne filmidło chyba nie da rady pogorszyć humoru. Właściwie słusznie, ale pojawiły się wyrzuty sumienia, że w ogóle tracę czas na takie coś, co jest tylko o kategorię wyżej od "Rekinado".

Wyciągnąłem rozgrzebany projekt Thunderbolta zaczęty... nie pamiętam ile lat temu, ale chyba z siedem czy osiem. Szlag mnie trafia bo ni cholery nie potrafię sobie przypomnieć jaką farbą go pomalowałem. Ziemio rozstąp się! nie pamiętam! a metalizer wyszedł mi najlepiej w karierze.

piątek, 3 kwietnia 2020

1088.Dziennik czasów zarazy X

Zaczynam odczuwać pierwsze oznaki tego uwięzienia jako dyskomfortu. Niektórzy ludzie głupieją ze strachu. Mam nowe odczucie - niepokoju co mnie czeka za drzwiami mieszkania. Nie z powodu wirusa, lecz ludzi - tych którzy nami rządzą, i tych którzy bezrozumnie w istocie rzeczy kierują się ich nakazami. I nie, nie chodzi o wybory.

Dwa wyjścia po zakupy do Biedrony zakończyły się zawróceniem z niczym na widok ciągnącej się na kilkadziesiąt metrów przed sklepem kolejki.


Ale zmuszać się, żeby nie czuć nic, żeby całkiem przestać odczuwać... Co za marnotrawstwo!

"Tamte dni, tamte noce"