Jakież słońce! I temperatura, do dwudziestu stopni dobijająca! Tylko troszkę nie bardzo wiadomo jak się ubrać, bo tu gorąco, a tu chłodem wieje i już mi z nosa leci.
Jestem mocno zniesmaczony tym, jak związki kierują strajkiem. Cała akcja przypomina mi stare znajome schematy naszych powstań narodowych i kampanii wrześniowej. Przekonanie o własnej skuteczności i kompletne niedocenianie wroga.
Do tego sojusznicy cieszący się głównie z tego, że przysparzamy kłopotów ich przeciwnikowi nr 1, ale sami nie kwapiący się specjalnie do zaangażowania w pomoc.
Brak dobrego wizerunku - w znacznym stopniu zasłużony. Kiedy słyszę, że jesteśmy elitą intelektualną i rozglądam się po pokładzie naszej i znajomych jednostek pływających, to mam ochotę parsknąć szyderczym śmiechem. Może należałoby podjąć jakieś działania w kierunku zmiany odbioru nas i naszego protestu (np. inny przekaz niż tylko walka o pieniądze).
Brak odpowiedniej elastyczności - kiedy po pierwszym starciu widać, że nasza broń nie zadaje przeciwnikowi obrażeń, należy czym prędzej zmienić taktykę, a nie kontynuować walkę w magicznym oczekiwaniu, że za następnym ciosem te obrażenia zada. Kiedy strzelamy i widzimy, że nasze strzały nie donoszą, albo odbijają się od pancerzy wroga, to trzeba się wycofać, albo skrócić dystans, ale w każdym razie - ruszyć dupę. Porażka naszej Hauptwaffe w postaci egzaminu gimnazjalnego powinna dać do myślenia i jeszcze więcej do działania naszym wodzom, tymczasem widać że refleksji nie widać - egzamin ósmoklasistów się odbył, klasyfikacja i matury się zbliżają, a jedyna nowość, to wypowiedź przewodniczącego Broniarza, że on osobiście byłby za sklasyfikowaniem jego uczniów. Chciałbym wierzyć że kryje się za tym jakiś napoleoński plan odwrócenia losów kampanii, ale mam już swoje lata (klęsk i rozczarowań... 😕) i jakoś ciężko mi to przyjąć za dobrą monetę. Obawiam się raczej, że zamiast mistrzowskiego natarcia na wzgórze Pratzen będzie wdepnięcie w krowi placek.