Krótka wizyta w pracy. Już idąc znajomą trasą poczułem wchodzenie w tryby, jakby organizm przypominał sobie wyćwiczone odruchy i szykował się do kolejnej tury specyficznego działania.
Zagadnąłem uprzejmie panią sekretarz: czy już po urlopie i czy udało się jej wypocząć.
-Panie profesorze, wypoczęłam póki tu nie weszłam, bo wtedy z miejsca minęło.
To dla nas dość charakterystyczne.
Z zainteresowaniem przeczytałem artykuł Adama Leszczyńskiego w weekendowej Wyborczej. Zwrócił uwagę na koncepcję "długiego trwania" Fernanda Braudela, wskazując na historyczną rolę naszego znaku rozpoznawczego - folwarku. Na podstawie artykułu można wysnuć wniosek, że folwark jako pewna filozofia makrogospodarowania nigdy nie zniknął, lecz ma się dziś w najlepsze. Innymi słowy, odkopując fundamenty mentalne naszej dzisiejszej gospodarki znajdziemy tam folwark.
Podobieństwa ogólnego schematu rzeczywiście są uderzające. Ująłbym je następująco:
- Niska innowacyjność - folwark był ekstensywny, dominowało oparcie na prostej pracy fizycznej, brakowało bodźców do udoskonaleń. Nasza gospodarka jest wybitnie mało innowacyjna, po co ryzykować, skoro można zarabiać wygodnie eksploatując pracowników?
- Niska stopa życiowa pracowników z trudem zaspokajających podstawowe potrzeby życiowe. Wtedy - nędza pańszczyźnianych chłopów, dziś wielkie bezrobocie i nędzne pensje.
- Wysoki standard życia elit. Wtedy - bogactwo średniej i wyższej szlachty oraz magnaterii, dziś - niebotyczne zarobki przedsiębiorców i menedżerów.
- Uzasadnianie tej sytuacji niską wydajnością pracy. Wtedy - "chytrze bydlą z pany kmiecie", dziś pomstowanie na "roboli" i "bydło", które się leni i tylko kombinuje. [vide pkt 5.]
- System działający przeciw etosowi starannej i rzetelnej pracy. Po co, kiedy pracujesz za darmo, lub jesteś wykorzystywany głodową pensją? System zachęca do bylejakości, która z kolei służy uzasadnieniu rozwarstwienia [pkt. 3. i 4.]
- Tak jak wtedy nasze położenie geograficzne nie sprzyja buntowi społeczeństwa i zmianie tego porządku. Wtedy uciskani chłopi uciekali do innego pana lub na Ukrainę. Dziś - ludzie emigrują do Europy Zachodniej. Właściwie nie dziś, lecz od kilkudziesięciu lat. Uciekają reformatorzy i buntownicy, zostają konformiści i oportuniści.
- Ludzie i wtedy i dziś nie tyle nastawiają się na zmianę systemu, ile na osobisty sukces rozumiany jako przedostanie się do elit i korzystanie z ich dobrodziejstw. Paradoksalnie, taka postawa uciskanych konserwuje i wzmacnia system, gdyż uciskani nie chcą go zmieniać, tylko zmienić swoje miejsce w nim.
- Polityka jest sprawą elit, zwykli ludzie się do niej nie mieszają. Państwo - kiedyś było szlachty, dziś jest "ich". Zwykli ludzie, tzw. obywatele mają mniej lub bardziej uświadomione poczucie, że to państwo nie jest im zbyt pomocne, a niekiedy nawet - przyjazne.
- Nie widać znikąd żadnego czynnika, który by spowodował zmianę tego systemu.
Jakiś czas temu zauważyłem już, że mamy w naszym społeczeństwie silny rys, czy pierwiastek, mentalności pańszczyźnianego chłopstwa, ale nie kojarzyłem, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Tej mentalności towarzyszy cała filozofia społeczno-gospodarcza, tworząc koszmarny samowzmacniający się splot trzymający nas w duszącym uścisku. Jak to zmienić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz