Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

czwartek, 8 sierpnia 2013

205.Dobro i zło w jednym stoją domku

Dla poprawy nastroju zaszedłem sobie do muzeum. Akurat przechodziłem obok i pomyślałem, że może wreszcie wejdę, skoro mieszkam tu od urodzenia, mijałem paręset razy i jakoś ani razu nie byłem w środku - więc czemu nie dziś?

Muzeum Pawiak, przy Dzielnej ulicy (takiego specyficznego warszawskiego szyku używała moja babcia). Archaiczne i anachroniczne. To co robi wrażenie, to wąski, niski korytarz z celami po obu stronach, który łatwo wywołuje nieprzyjemne uczucie. Ekspozycja zaaranżowana wedle starej szkoły muzealnej, opierającej się (chyba) na przekonaniu, że wystarczy wyłożyć jak najwięcej artefaktów i ekspozycja przez to się już sama zrobi. W rezultacie sprawia to wrażenie kiepsko opisanego nieczytelnego składu przytłaczającego masą niezbyt zrozumiałych przedmiotów. Widać w tym podejście historyka (i to tylko po historii, bez żadnego innego rozszerzającego, by nie rzec złośliwie - otwierającego, umysł kierunku), przejętego mnogością źródeł. 
Tymczasem do muzeum przychodzi się nie jak do biblioteki, żeby w skupieniu studiować, analizować i zgłębiać, lecz po to by usłyszeć HISTORIĘ, w sensie - OPOWIEŚĆ. Ekspozycja musi tworzyć narrację i zarazem być nią. Ta narracja musi być skrojona nie dla fachowca, specjalisty, lecz dla szarego człowieka, z trudem kojarzącego że bitwa pod Grunwaldem to może nie była z tymi no Turkami, tylko tymi... no... drugimi, na biało tacy... nie, panie, nie Araby!

Zwróciłem uwagę na Pawiaku na jeszcze jedną kwestię - nieobecności drugiej strony. Nie pokazano, poza paroma anonimowymi zdjęciami grupowymi, tych którzy tam pracowali i dopuszczali się zbrodni. Tymczasem zło nigdy nie jest anonimowe, zło zawsze ma twarz konkretnego człowieka. Jeśli eksponuje się pałkę, którą katowano więźniów, należy też wyeksponować obok wizerunek tego, który nią bił. Pokazać, że często był to tzw. zwykły, porządny człowiek. Wtedy to ma sens, jako ostrzeżenie. Zło nigdy nie występuje w człowieku w stanie czystym. Inaczej - nie ma ludzi  w 100% złych, ani w 100% dobrych. Człowiek jest zawsze mieszanką złego i dobrego, czasem jedno przeważa trwale, czasem proporcja zmienia się pod wpływem szczególnych okoliczności. 

Tymczasem świadomość tego nie jest rozpowszechniona. Ludzie oczekują czarno-białych przypadków. Albo dobry, albo zły. Kiedy stykają się z rzeczywistością w postaci mieszanki, doznają konsternacji: "Jak on mógł coś takiego zrobić? Przecież to taki dobry człowiek." "Niemożliwe, żeby on tak dobrze postąpił, przecież wiadomo że to drań i łachudra!" Ludzie nie chcą żeby im burzyć wygodny dwuszufladkowy obraz świata, nie chcą kategorii pośrednich. Nierzadko reagują złością a nawet agresją, kiedy podważa im się tę fikcję - wskazując na złe uczynki bohatera bądź pokazując dobroć zbrodniarza. Tyle, że tak postępując, ludzie stają się ślepi i głusi na prawdziwe zło, które ich zaskakuje niepostrzeżenie, bo pojawia się jako mieszanka, przykryta dobrymi cechami, usypiającymi czujność. Przykładem tego może być choćby reakcja wielu ludzi na opisy Hitlera jako człowieka, który poza propagandowymi wystąpieniami potrafił być czarujący, z sympatycznym, naturalnym głosem, wręcz miłego i ujmującego. Zamiast dostrzec w tym zwykłą złożoność  natury ludzkiej, dopatrują się wręcz prób wybielania czy rehabilitacji. I znowu - demonizując złego człowieka zacieramy prawdziwe oblicze zła, a kiedy się ono pojawi, nie rozpoznajemy go, oślepiwszy się na własne życzenie. Hitler nie doszedł do władzy, pociągając za sobą miliony Niemców, ukazując im oblicze zbrodniarza i inicjatora drugiej wojny światowej, tylko jako kontrowersyjny, lecz mieszczący się w ramach systemu polityk, nie eksponujący zbytnio zła, które w sobie naprawdę niósł.

Zło jest w każdym z nas i może się ujawnić. Lecz nie musi i w tym trzeba upatrywać nadziei.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz