Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

czwartek, 1 sierpnia 2013

202.Limit wieku

Wczoraj omal nie przewróciłem się z wrażenia, co w moim podeszłym wieku groziłoby starczymi obrażeniami. Zadryndała komórka, a ja idąc po nią przez pokój już miałem przeczucie kto pisze. Z niebytu przeszłości wyłonił się Emuś. Ostatni  kontakt  miałem z nim rok temu, kiedy wyraziwszy chęć spotkania zamilkł na amen.

Dziś miał rozmowę o pracę i chciał się spotkać. Wprawdzie z nikim się już nie spotykam i żadnych znajomości (orientacji dowolnej) nie podtrzymuję, ale tu jakoś górę wziął, bo ja wiem... sentyment?

Okazało się, że szykuje się do przenosin ze swojego Smallcity do Stolicy i chce się poradzić w sprawie pracy. Bo z marszu, z ulicy (to znaczy - z netu) i bez znajomości zdołał sobie załatwić kilka posad i potrzebował rady, które wziąć, a z których zrezygnować. Oczywiście wszystko w akompaniamencie narzekań, jaki to on jest beznadziejny i jak się boi że sobie nie poradzi. 

Poradziłem jak umiałem najlepiej, pochwaliłem, dogłaskałem i dowartościowałem. Zależy mu na ożywieniu i utrzymaniu kontaktu ze mną. Cóż, zobaczymy, co weźmie górę - mój sentyment do niego, czy postępujący odruch skorupkowy (patrz: post nr 176).

Pojawienie się Emusia skłoniło mnie do pewnych przemyśleń, owocujących interesującymi wnioskami. Od dawna miałem poczucie, że relacja z kimś zarówno starszym, jak i dużo młodszym ode mnie, nie interesuje mnie, jako bezprzedmiotowa i grzecznie, lecz wyraźnie takich znajomości unikałem.

O ile w przypadku starszych dość dawno miałem hipotezę wyjaśniającą taką preferencję, a było nią negatywne skojarzenie z moim tatusiem, o tyle jakoś nigdy nie zastanawiałem się głębiej czemu nie interesują mnie dużo młodsi (czyli baaaardzo orientacyjnie: <24 lat).

Dziś, jak sądzę, zrozumiałem, że kluczową rolę odgrywa tu mój niezaspokojony instynkt ojcowski. Młody chłopak, zwłaszcza szukający ciepła i życzliwości, automatycznie wchodzi mi w rolę syna, co z kolei z miejsca wyłącza mi go jako obiekt seksualny. Pośrednio to może też tłumaczyć czemu w szkole (tj. w pracy) nigdy nie miałem najmniejszych problemów z atrakcyjnością uczniów (pociągiem ku nim). Choćby nawet bardzo przystojny i atrakcyjny chłopak, dla mnie zawsze był obiektem aseksualnym, do tego stopnia, że trudno mi było odpowiedzieć na padłe parę razy pytanie koleżanki czy ten i ów jest atrakcyjny - miałem wtedy poczucie, że muszę z wysiłkiem przestawiać sobie optykę, by spojrzeć na jakiś element otoczenia zupełnie, ale to zupełnie inaczej niż normalnie, a i tak moja wypowiedź jest jakoś niekompetentna, jakbym oceniał obraz współczesny bądź symfonię.

Wiem, że są bardzo młodzi mężczyźni, w wieku 20-22 lat, którzy nie wyobrażają sobie związku z kimś młodszym niż 45 czy 50 lat, i co więcej, kiedy go stworzą potrafią w nim pozostawać szczęśliwi. Dla mnie to zupełnie obce i kompletnie nie potrafię sobie wyobrazić siebie w związku z kimś, kto mógłby być moim synem, i to niezbyt wcześnie wyprodukowanym. Nakładałyby mi się konfilktowo role partnera i ojca. Być może łatwiej byłoby takiego konfliktu uniknąć, przy nastawieniu że nie tworzymy związku, tylko jakiś dziwoląg zwany układem. No, ale ja niestety nie pragnę fuckfrienda, tylko partnera życiowego.


6 komentarzy:

  1. ja tam lubię spotykać się z kimś, kto jest niezależny, więc najlepiej już po studiach, pracującym, mieszkającym poza domem rodzinnym... a to idzie też w parze z odpowiednim wiekiem, niestety ktoś, z kim się obecnie widuję, nie spełnia wszystkich odpowiednich warunków, ale mam nadzieję, że to szybko się zmieni, bo to jest wręcz irytujące :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz ostatnio talent do wywoływania u mnie skojarzeń z piosenkami. Jak to szło...
      "Nie mam serca dla sieroty,
      Zgubionego wajdeloty!"

      :-D

      Usuń
  2. To ja w takim razie się nie wypowiadam : )
    Mr_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niby czemu?
      A w ogóle, miło przeczytać, że jeszcze żyjesz. :-P
      Coście te blogi polikwidowali? Czyżby Vermisia tak nowe ordery za zasługi w dźwiganiu kaganka przygniotły, że nie ma siły blogować?

      Usuń
    2. Sytuacja wymagała podjęcia drastycznych kroków. Niestety. Ale tutaj publicznie nie wypada mi nic więcej pisać...
      Mr_

      Usuń
    3. Trochę się czegoś z takiej właśnie parafii obawiałem. :-((

      Usuń