Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

środa, 21 sierpnia 2013

214.W poszukiwaniu gniazdka

Oglądanie mieszkań z Emusiem zdominowało dzień.
Było jedno fajne, wywierające bardzo pozytywne wrażenie, w dobrej cenie, niskich kosztach utrzymania i w świetnej lokalizacji. Co zabawne, zorientowałem sie, że choć mniejsze metrażem i liczbą pokoi od mojego, ma taki sam rozkład, do tego stopnia, że nie zdziwiłbym się, gdyby wyszło spod ołówka tego samego projektanta.
Było też paskudne. Od klatki schodowej, przez rozkład, wystrój, klimat, po cenę i koszty utrzymania było odpychające. Do tego agentka nie pamiętająca w którym domu, ani które mieszkanie ma pokazywać, oraz właścicielka mająca problemy ze skojarzeniem że klientów się wpuszcza do mieszkania i że drzwi są naturalną, by nie powiedzieć jedyną drogą, którą mogą wejść do mieszkania, wobec czego trzeba je otwierać, a nie tylko mówić "dobrze". Obie damy były równie udane i siebie warte.

Zabawne, że mieliśmy identyczne odczucia wobec oglądanych mieszkań.
Mam nadzieję, że chłopak kupi sobie ładne mieszkanie i będzie w nim szczęśliwy. Dziś podpisał umowę w sprawie pracy, więc ma już papu zaklepane, teraz mu zostało jeszcze tylko chałupę zorganizować. Fajnie widzieć, jak ktoś sobie udanie układa życie. 

2 komentarze:

  1. fajne jest to do czasu, człowiek w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że jego życie również pilnie potrzebuje ułożenia, chociażby powierzchownego; niestety u mnie współczynnik rezygnacja-motywacja w takiej sytuacji wynosi 65/35 :X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie masz rację.
      A szczególnie, to pracę mam, mieszkanie mam, zaś na więcej przestałem już liczyć. Cieszę się, że jeszcze jestem w stanie patrzeć z życzliwością i wspierać starania Pana P. o ułożenie sobie życia wedle jego pragnień, bo to znaczy, że jeszcze poziom mojego zgorzknienia nie doszedł "pod korek".
      Tym niemniej rozumiem co masz na myśli i nie mam żadnej pewności czy kiedy już to życie sobie ułoży, a ja w pewnym sensie nie będę miał nic do roboty w ww. pomaganiu, to kłujące uczucie przykrości (zazdrości? gorszości? niezasłużenia na szczęście?) nie zatańczy mi tryumfalnie przed oczami.

      Usuń