Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

wtorek, 25 czerwca 2013

184.Dziadostwo

Krótka wycieczka z klasą, potem z powrotem do szkółki - nurkować w papiery. Naiwnie sądziłem, że się uwinę w miarę szybko i gdzieś może koło drugiej już wyjdę. Bezpodstawnie liczyłem, że będę mógł kupić nagrody na konkurs, bo podejrzewałem że to co kupi biblioteka, względnie zaangażowane koleżanki, to jak zwykle będzie nędza, z której nie idzie wybrać. Niestety, posiedziałem do czwartej i byłem tak wypompowany, że z zakupów nici. Tyle chociaż, że w domu zrobiłem dyplomy dla uczestników konkursu (ozdobny papier kupiłem juz wcześniej).
Nagroda powinna być efektowna i pożyteczna. Kiedy honorujemy ucznia za jakieś całoroczne dokonania, to należy to zrobić w taki sposób, by było to faktycznie jakoś uroczyste, jakoś pozytywnie wyróżniające. Młodych ludzi trzeba tego uczyć, także poprzez odpowiedni dobór przedmiotów na nagrody. Nie chodzi tu o cenę, ale o inteligentny i przemyślany wybór, oparty na poczuciu smaku, estetyki i klasy. Tymczasem jak przebieram w zakupionych nagrodach, to dominującym uczuciem jest zażenowanie i irytacja. 
Zażenowanie, że na nagrody wybrano książeczki w nędznym standardzie edytorskim, spełniającym wszelkie normy literatury wagonowej, którą kupuje się na dworcu i zostawia po przeczytaniu w pociągu bo nie warto jej brać ze sobą do domu. Zażenowanie, że tematyka książki a także jej czysto wizualne wrażenie, są zwykle zupełnie oderwane od obdarowywanych. Dobór sprawia wrażenie kompletnie przypadkowego, bez żadnej głębszej myśli, jakby zgarniano co popadnie, względnie - aby tanio. W dodatku mam nieustające od lat wrażenie, że na tych zakupach ciąży jednak wyrafinowanie kulturalno-społeczne i sytuacja (faza) życiowa autorek zakupu.
Irytuje mnie i odpycha dziadostwo. A dziadostwo, to kierowanie się niemal wyłącznie ceną i kupowanie byle co, byle dużo i tanio, to tandeciarstwo. Stan majątkowy nie ma tu nic do rzeczy, to stan umysłu. Jest takie stare powiedzenie, przypisywane niekiedy Anglikom: nie stać mnie na kupowanie tandety. A u nas dziadoszczyzna króluje. Zamiast zrobić coś przyzwoicie i porządnie, robi się dla odfajkowania - że też to mamy. I jakoś tak się dziwnie składa, że inne szkoły, przy takim samym budżecie są lepiej i użyteczniej wyposażone, a tylko u nas się jęczy, jacy to my nędzarze i jak to na nic nie mamy pieniędzy. Bo to jest właśnie efekt mentalności dziada - marnuje pieniądze na barachło, a na porządne i trwałe rzeczy, które by długo posłużyły - skąpi.

W rezultacie część nagród kupuję z własnej kieszeni, bo wstyd mi dawać to barachło lub dziwolągi swoim uczniom. Staram się dobierać książkę pod kątem obdarowanego, na ile jestem w stanie to sobie wyobrazić. Ostatecznie mam dodatek za wychowawstwo, to mogę go poświęcić na taki cel (tym bardziej, że przy Vermisiu to ja za krezusa mogę robić: całe 150 zł. brutto! chyba...). Poza tym na koniec roku moje cholery dostaną ode mnie czekoladowe cukierki. Takie drobiazgi też się składają na pracę wychowawczą.


2 komentarze:

  1. fakt, jak byłem wychowawcą i miałem wybierać nagrody książkowe dla swoich uczniów z książek zakupionych przez szkołę, to mój wybór był pomiędzy złą a bardzo złą książką... ale ja takim dobrym wychowawcą nie byłem jak Ty i nie dokładałem się z własnej kieszeni do nagród ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychowawcą to ja jestem kiepskim, tylko że przy okazji jestem też perfekcjonistą i stąd te fundacje. ;-)

      Usuń