Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

wtorek, 20 stycznia 2015

389.Kształcenie-gonienie

Mam wrażenie, że jednym z najważniejszych zadań dyrektora szkoły jest dziś pozyskiwanie pieniędzy od sponsorów na realizację jej zadań statutowych. Gminy uwielbiają jęczeć i zawodzić, ileż to wydają na oświatę i że przytłaczająca większość tych pieniędzy idzie na nauczycielskie pensje. Owszem, zdecydowana większość budżetu szkoły to płace, ale nie dlatego, że są one tak wielkie, tylko dlatego, że ten budżet jest tak ubogi i gminy drastycznie oszczędzają na wszystkim innym. Stąd się biorą samorządowe podchody, żeby uwolnić się spod "tyranii" Karty Nauczyciela, bo wówczas mogliby poobcinać i pensje, tak jak to już zrobili z wszystkimi innymi wydatkami.

Zastanawiam się czy przypadkiem nasi decydenci nie wyobrażają sobie nauczania w ten sposób, że nauczyciel stoi i gada, albo zadaje zadanie do zrobienia - wypisz wymaluj tak jak 30 czy 40 lat temu, kiedy oni sami "pobierali nauki". I wedle tego właśnie wyobrażenia kreślą budżety. Lecz dziś wypadałoby uczyć trochę nowocześniej: na takich przedmiotach jak biologia, chemia czy fizyka zrobić jakieś doświadczenia, coś pokazać (niekoniecznie od razu zburzenie skrzydła szkoły, ale coś efektownego). Dać środki na wyposażenie pracowni w sprzęt i materiały. Nie mówię już nawet o jakiś elektronicznych gadżetach jak wagi, kamery do mikroskopów itp. ale zwykłe szkło i odczynniki, narzędzia i materiały do robienia preparatów... takie tam choćby! Żeby osiągnąć poziom zaawansowania wyposażenia jak przed wojną... :-x

Tyle co się mówi o potrzebie gonienia rozwiniętego świata, kształceniu inżynierów, techników itp. a to lipa&humbug jest. W szkołach najlepiej robić klasy lingwistyczne, humanistyczne, geograficzne - bo tanie! W mojej szkółce duża część wyposażenia pracowni: biologicznej, fizycznej, geograficznej i historycznej pochodzi jeszcze sprzed 1989 r.! Że nie wspomnę o mapach starszych ode mnie...

Rzut oka na podstawę programową i budżety szkół rozwiewa złudzenia co do owego gonienia. Znów daliśmy się jako społeczeństwo zrobić w trąbę i nawet tego nie zauważamy, a jeśli zauważamy to guzik nas to obchodzi, bo "moja chata z kraja".

32 komentarze:

  1. Moja dwuletnia przygoda z nauczycielstwem potwierdza Twoje wnioski Aberfledziu. Masz absolutną rację!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale czy nie jest tak, że "system" właśnie chce głupiego społeczeństwa tylko nie może tego wprost powiedzieć. Właśnie takiego indolentnego, nie umiejącego dać sobie radę w życiu, aby później ono było zależnym właśnie od tego "systemu". To trochę podobnie jak z komunikacją publiczną. Oficjalnie się tego nie mówi, ale w dobie ciągle zadłużonych gmin i państwa celowo uwala się ją, aby przenieść ludzi do samochodów, by płacili znacznie więcej dla przemieszczenia się z pkt. A do B. Wiem, brzmi to jak spiskowa teoria, ale jakby w tle się pomału od lat dokonuje na obu frontach. Pewnie jest ich więcej, ale te są jakby w kręgu zainteresowań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - spiskowość tego wyjaśnienia skłania mnie do zdystansowania się od niego, choć bez kategoryczności. Wydaje mi się, że chyba wystarczył tu splot głupoty, niekompetencji, chciwości, krótkowzroczności, myślenia życzeniowego, egoizmu itp. rozpowszechnionych cech, żeby uzyskać taki efekt (mam na myśli oświatę).

      Usuń
    2. Choć nie jestem alfą i omegą to w pełni zgodzę się z tym, że władzy brakuje kompetencji. Co może wiedzieć ktoś o edukacji bez zagłębienia się w nią, ministrem powinna być osoba doświadczona, znająca edukację, jak to z nią jest, co jest nie tak, a nie udawanieć, że się wie najlepiej i chce dobrze, wyrządzając szkody - czyt. niszcząc wszystko co popadnie.

      Usuń
    3. Resort edukacji od dawna jest u nas traktowany jako piąte koło u wozu i teka, którą daje się ludziom bez znaczenia politycznego.

      Usuń
    4. Ten problem to chyba u nas jest w każdym resorcie. Ale MEN interesuje mnie (nas) szczególnie, nie wiem czy dobrze zrozumiałem końcówkę, pisząc o znaczeniu politycznym masz na myśli ludzi kompetentnych na to stanowisko wśród polityków, czy coś innego :P

      Usuń
    5. Miełm na myśli oddawanie tego resortu "ogonom" partyjnym, politykom trzeciego sortu.

      Usuń
  3. Pierwszy raz jestem w totalnej opozycji do kolegi. Jestem zdania niestety, że "karta nauczyciela" to znak uprzywilejowania jednej grupy nad resztą społeczeństwa. Dlaczego nauczyciele nie mogą pracować według kodeksu pracy. Bo tam jest zapisany tylko dwadzieścia sześć dni urlopu. Bo czas pracy to czterdzieści godzin tygodniowo. Narzekasz regularnie na kolegów i koleżanki, że są miernotami intelektualnymi i bronisz kart, która zwalnia z myślenia . Czy ja chce zabrać nauczycielom dodatkowe wolne, nie tylko chciałbym szkołę inaczej zorganizować .
    1. Nauczyciel ma obowiązek przebywać na terenie szkoły czterdzieści godzin tygodniowo , z tego zajęć lekcyjnych może mieć z uczniami dwadzieścia godzin, dodatkowy czas pracy ma poświęcić na spotkania z rodzicami , sprawdzanie prac i przygotowanie własne. To przygotowanie własne to może być w formie kurs dokształcającego poza terenem szkoły.
    2. Jeden z miesięcy wakacji letnich nauczyciel ma obowiązek przeznaczyć na dokształcanie własne w formie zorganizowanej.
    3. Argument, że w danym przedmiocie nic się nie zmienia nie przemawia do mnie , bo rzeczywistość się zmienia czyli nasze postrzeganie jej też.
    4. Karta nauczyciela nie zmienia się, bo jest dobra dla nauczycielek matek. Z całym szacunkiem dla Pań pracujących w tym zawodzie bardzo niewiele z nich wykonuje ten zawód na przyzwoitym poziomie.
    Szczerze rozczarowałem się kolegą.
    @ Adi porównanie do komunikacji miejskiej jest trochę naciągane. Chociaż w jednym jest wspólny mianownik . Za dużo reklamy za mało pracy u podstaw pracy organicznej. Zmieniono w wielu miastach po zmianach w 1989 roku tabor miejski czasami już dwukrotnie. Natomiast nie zmieniono myślenia ludzi pracujących w tych przedsiębiorstwach. Kładzie się nacisk na ściganie gapowiczów. Natomiast jestem pewien po obserwacjach zatłoczonych przystankach, że chyba tylko we Wrocławiu, o siatce połączeń decyduje ktoś potrafiący rozwiązać efekt komiwojażera, a i tak nie do końca. Wiesz jakie padały w Poznaniu argumenty gdy pewna trasa miała być zmieniona ? To jest historyczna trasa, mieszkańcy się do nie przyzwyczaili. Tak ma być i basta. Tylko od tego czasu poupadały zakłady pracy , do których dowoziła , a mieszkańcy mieszkają na największym nowym osiedlu i nie mają lini tramwajowej.

    Oczywiście koledzy możemy we wszystkim doszukiwać się teorii spiskowych, że "Niemcy nas biją" Niestety często jest tak , że sami zgotowaliśmy sobie taki los bo nawet nie chcemy korzystać z demokracji.
    Dzięki Aberfeldy z uświadomienie, kto po lekarzach i górnikach będzie się awanturował i przepychał z Panią Premier Kopacz najsłabszym ogniwem tego kraju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacząłem pisać długą, merytoryczną odpowiedź, ale zrezygnowałem. Dotarło do mnie że ta dyskusja nie miałaby większego sensu. Miłego dnia życzę.

      Usuń
    2. U mnie jak zwykle godzina pisania i ten brak czasu to też odniosłem się do dwu dziedzin, z których jedną śledzę bardziej od drugiej.
      Nie potrafimy korzystać z demokracji, właśnie za sprawą wspaniałej edukacji. Wybieramy przecież (w większości) kandydatów z powodu ich wyglądu fizycznego, a nie merytoryczności ich działań lub np. nazwy stowarzyszenia czy partii. W tych wyborach była Platforma Oburzonych, na którą na kogoś tam zagłosowałem, bo i tak nie znałem reszty kandydatów. Wiem jestem tym złym, który głosuje zupełnie przypadkowo, ale zdecydowana większość lludzi tak głosuje. Np. w USA w wyborach przeważnie wygrywał kandydat wyższy (gdzieś o tym słyszałem). To to ma być demokracja?
      Odnośnie rozpadu kolei można by napisać pracę doktorską, ale to chyba nie miejsce, podobnie chyba o szkolnictwie i edukacji w ogóle.
      Własnie tak przy okazji. Wpadła mi ostatnio u 820 w rękę książka do 5 kl. SP z historii z Tytułem "Podręcznik do historii i społeczeństwa dla klasy 5". Znam dział nauki historia, ale społęczeństwo, coś takiego się wykłada, czy tylko mnie się wydaje, że (jeżeli rozbić to zdanie) książka do społeczeństwa to coś nie tak?

      Usuń
    3. Tak, jest taki przedmiot "Historia i społeczeństwo" (zresztą pod tą samą nazwą i w podstawówce i w liceum).
      Pod poniższym linkiem znajdziesz podstawę programową, a na str. 38-42 zestawienie wymaganych treści z tego przedmiotu do zrealizowania w klasach IV-VI.

      http://bip.men.gov.pl/images/stories/akty/27_08.pdf

      Usuń
    4. Wielka szkoda, że wybrałeś taką formę dyskusji, a ja czekałem na odważną ciętą ripostę. Takie intelektualne zapasy.
      @ Adi jeszcze raz tam miał być problem komiwojażera, a nie efekt. Przepraszam

      Usuń
    5. Jako nie-nauczyciel, ale osoba, która chce nim zostać. Na chceniu się raczej nie zakończy, póki co brnę ku temu.
      Zgodzę się z Atlu, że KN jest uprzywilejowaniem. Również zgodzę się z Atlu z tym co napisał w punktach, ale pod jednym warunkiem. Szkoły zapewniom nauczycielom miejsce do tej pracy, przy czym pokój nauczycielski zostaje wykluczony - układać testy, czy sprawdzać w hałasie, bo ktoś zawsze tam zajrzy, coś kseruje, inni drukują, dzwoną, jdzą itp. to żadna przyjemność.
      Co do punktu 4. oj zgadzam się i to w 100% - wiele pań, choć i panów też by się takich znalazło w czasie mojej edukacji uczyło mnie łącznie 11 nauczycieli (w szk. podst. 1 pan, gim. 4 panów, LO 6 panów), z czego nie każdy z nich miał ten dar "przekazywania wiedzy".

      Poruszyłbym jeszcze kewstie wynagrodzenia, ale szczerze to nawet nie wiem jakie ono jest. Różnie słychać, ale nikt nigdy szczerze nie powiedział ile zarabia, jakby to było coś sensacyjnego. Na jednej z zagranicznych praktyk nauczycielka powiedziała mi w prost ile zarabia - szczęka mi opadła (dodam, że warunki w pracy (szkole) i ogólne tj. urlopy, etc. mają też swoje zasady - przyjemniejsze niż nasza KN).

      Usuń
    6. @ Jarek Kowalski
      Jeśli ciekawi Cię finansowa strona profesji, to mogę Ci napisać na maila jak to oszacować.

      Usuń
    7. Jasne zawsze to jakieś rozeznanie w realiach :) Byłbym wdzięczny :P

      Usuń
    8. Było adres maila dać, a tak to czytaj jak wszyscy. :-D

      Usuń
    9. Replay: Wybacz nie chciałem go tu publikować, myślałem, że podążysz za blogiem :P Ale co tam: cammelio7 słynny małpiszon w domenie wujka google.com ;-)

      Usuń
    10. Szukałem na blogu, ale on musi dobrze skryty był. :-x

      Usuń
  4. Sobota pięćdziesiątego tygodnia zeszłego roku. Ostatnia klasa podstawówki. Syn przyjaciół pyta : ciociu, powiedz mi, po co my idziemy w przyszłym tygodniu do szkoły skoro i tak nam zapowiedzieli, ze pytać nie będą, sprawdzianów i kartkówek też nie będzie, nawet zadań nam juz nie zadali. Cały tydzień pewnie będziemy się nudzić, to już moglibyśmy ten tydzień też do szkoły nie iść.
    @ Atlu – znam dwie matki nauczycielki ( jedna uczy biologii i geografii, kolejna gry na fortepianie) , i chyba to jedyne znane mi przedstawicielki tego zawodu, które są mega szczęśliwe, iż tak pokierowały swoimi zawodowymi losami. Bez żadnych zahamowań i skrępowania chwalą się swoimi zarobkami i mnóstwem czasu, które mają na wychowywanie swoich pociech.
    Nie oceniam, bo jak wiadomo- punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naturalnie nie wiem jaka jest prawdziwa przyczyna takiej akurat organizacji w przytoczonej szkole. Nie znam pracy w podstawówce, więc nie odważę się wypowiadać na ten temat, gdyż zdaję sobie sprawę z tego, że tamte uwarunkowania są inne niż w liceum. Rzecz jasna dopuszczam także możliwość, że to pospolite wygodnictwo.

      U mnie to był normalny tydzień pracy ze sprawdzianami, mimo nacisków i aluzji ze strony uczniów i rodziców by "odpuścić, no bo wie pan, przecież święta". Im bliżej końca tygodnia tym bardziej leciała na pysk frekwencja, bo niektórzy rodzice wyjeżdżali wcześniej więc po prostu zabierali latorośle ze sobą, nawet nie oglądając się na szkołę; poza tym część młodziezy sama sobie już robiła wolne. W piątek nie bardzo już dało się prowadzić lekcje.

      Od kuchni:
      Niechęć niektórych nauczycieli do oceniania w tym tygodniu mogę zrozumieć o tyle, że jest coś takiego jak zagrożenia (oceną ndst). Zagrożeń na ~2-3 tygodnie przed świętami zwykle jest sporo (u nas w sumie po kilkadziesiąt na klasę). Jeśli delikwenci jakoś się powyciągali z nich, mają już na widoku te swoje rachityczne, cherlawe dopy, to człowiek ma odruch zawahania: "Spytam/zrobię kartkówkę, zdążę/nie zdążę przed świętami sprawdzić i co jak taki jeden z drugim znowu przylaszczy? Całe to grudniowe poprawianie szlag trafi, ja będę musiał/musiała postawić jedynkę, a rodzic wyskoczy na mnie, po co były te poprawy skoro 'Pani i tak go chciała oblać!' A nawet jeśli nie, to na koniec roku może być ciężko zagonić go do poprawiania".
      Do tego ja widzę gołym okiem, że młodzież jest już zmęczona i ciśnięcie jej efektywną pracą w końcówce staje się trochę "sztuką dla sztuki" - można przegiąć. Dobry majster wie kiedy odpuścić, bo będzie o to jedno uderzenie za dużo. Kiepski wali, do oporu, bo wydaje mu się że na tym praca polega. Proszę w żadnym razie nie traktować tego jako sugestii, że jestem tym "dobrym majstrem".

      Uprzedzając zarzut, że to sprawa ucznia czy chce się uczyć czy nie: uczeń oblewa na koniec roku = wakat w klasie = mniej pieniędzy dla szkoły i mogą paść podziały na niektórych przedmiotach, a więc mniej godzin dla nauczycieli = dyrekcja przyjmuje kogokolwiek = problemy dydaktyczne i wychowawcze. To jeden z praktycznych efektów bonu edukacyjnego, który wielu wydaje się remedium na oświatę, a który wbrew ich wyobrażeniu już od lat u nas istnieje w praktyce.

      Usuń
    2. Ostatni akapit jest wyjątkowo złowieszczy. Dostrzegając w nauczycielu człowieka - rozumiem stosowane przez niego metody szanowania sobie pracy. Rozumiem, iż każdy chce mieć na chleb i nie tylko. Patrząc jednak na opłakane efekty tych zabiegów - ogarnia mnie przerażenie. Pozostaje tylko wierzyć, iż powiedzenie, że jeśli będziesz leniwy, gnuśny i pozbawiony ambicji, bezlitośnie rozliczy cię z tego życie – nie zostało wyssane z palca i znajdzie zastosowanie do tych przepychanych z przymusu.

      Usuń
    3. Chciałbym podzielać Twoją wiarę, ale jestem sceptyczny co do tej sprawiedliwości. Choć może to tylko starcze zgorzknienie i ona jest...

      Usuń
    4. Owszem znajdzie, albo i nie. "MOPS da" takiego rodzaju teksty wielokrotnie słyszałem z ust uczniów zarówno jak jeszcze sam nim byłem, jak i na praktyce, czy ogólnie jeszcze wśród młodszego pokolenia znajomych. - Skoro państwo tak przyzwyczaiło rodziców, do dawania, to i dzieci to widzą i też taki schemat będą powielać. - To tak w kwestii rozliczania przez życie.

      Ja się właśnie ogromnie boję tego, że moje ambicje zderzą się wkrótce z rzeczywistością i przyłożę nieświadomie głową w ścianę. Na studiach słyszę, non stop, że to my mamy moc, możemy zmienić to o czym teraz dyskutujemy, że możemy naprawiać itp. Tylko ja się pytam, k t o mi na to pozwoli, dyrekcja? Widząc pracę nauczycieli w szkołach już wiem, że nie. Nauczyciel ma powielać schemat, jeśli tego nie robi dyrekcja znajduje sposób by go wykurzyć. Znam przypadki dobrych nauczycieli, nawet słowo dobrych jest słabe, byli bardzo dobrzy, uczniowie ich lubili, nie ze względu na próżność, nic-nieróbstwo, tylko za zaangażowanie i wkład w pracę - dziś już tam nie pracują.

      Zacząłbym od selekcji "zgniłych owoców" w tej profesji. - Bez urazy kogokolwiek.

      Usuń
    5. Nie wiem czy to dowód na tę sprawiedliwość, ale nie tak dawno temu w korpo u ślubnego jeden z inteligencików sprawdzał na własnym przedramieniu działanie zszywacza pneumatycznego. Efektów eksperymentu nie trudno się domyślić.

      Usuń
    6. @atka
      Dowód chyba słaby, bo wątpię, żeby "zszyty" skojarzył jedno z drugim. ;-)
      @Jarek Kowalski
      Mechanizmy selekcji są, tylko kiepsko wykorzystywane. Trzeba też pamiętać, że to ogromna grupa zawodowa - ponad 400 tysięcy ludzi, więc siłą rzeczy nieudanych będzie liczbowo sporo.

      Usuń
    7. Być może nie skojarzył, ale doświadczenie bolesne było na wielu płaszczyznach. Ból, rozszczepienie kości i operacyjne usunięcie zszywki. Najbardziej jednak bolesna okazała się być w konsekwencjach utrata pracy. Przynajmniej w tym momencie kiedy dwie połówki jego orzeszka zetknęły się na orbicie.

      Usuń
  5. A mury runą , runą runą .... i runęły,jak śpiewał znany bard solidarności:
    ale w ich miejsce postawione nowe, nowoczesne.
    Jedno pozostało niezmienne nikt głową muru nie przebije.
    Dlatego górnicy jadą na negocjacje z Rządem z kilofami..........
    Szkoda, że nauczyciele nie pożyczyli od będących w stolicy górników kilofów i nie próbowali obalić murów dzielących ich od MEN.
    Bo rząd się boi tylko siły
    jak alfons , że złapie kiłę.
    karnawłowe pozdrowienia wiecznie
    wesoły

    OdpowiedzUsuń
  6. Co to tego, że gminy oszczędzają jak mogą zgadzam się w 100%. Jakby im pozwolono to na oświatę nie daliby ani grosza.
    To pokazuje, jak nasze społeczeństwo podchodzi do nauki - oczekiwania względem uczniów rosną, choć ich umiejętności prawdopodobnie maleją, ale nikt, albo mało kto dostrzega, co jest tego powodem. Skoro gmina nie pozwala na tworzenie mniejszych oddziałow to jak w klasie 36 osób można w ciągu 45 minut zająć się każdym uczniem, no jak?
    Jeśli chodzi o oświatę to wyznaję jedną zasadę: dopóki na niej będziemy oszczędzać, dopóty będziemy borykać się z problemami dzieci w szkole, a co za tym idzie później w dorosłości.
    - Ah i żaden lament nie pomoże.

    Znam szkoły, które dysponują pięknymi pracowniami do bio, chemii, fizyki, geografii - co z tego jak często było tak, że nauczyciele nie dysponowali właśnie "materiałami", które mogliby wykorzystać w lekcji pokazowej, tak by zachęcić, zaciekawić, ale i wzbudzić cały porces uczenia się.
    Nudna lekcja to stracona lekcja, to moja dewiza. A nudziłem się i to nie raz. Teraz gdy Ci nauczyciele pytają się jak było - co im powiedzieć? Należałoby prawdę, lecz stażem pracy wyżej stoją, głupio tak.

    Eh, jeśli chodzi o pracownie geo i historyczną to mieliśmy sprzęty nowe, zawsze to ciekawiej, bo dokładniejsze, wyraźniejsze:) A ile z tym wielokrotnie frajdy było, tego się nie zapomina :)

    OdpowiedzUsuń
  7. @ panteraz nawołujesz do tego ,czego ja się obawiam i co nawet zasugerowałem Aberfeldemu strajk generalny. Czemu jestem bardzo przeciwny.

    Mały wykład z ekonomi w skrócie, nauce o dystrybucji ograniczonej ilości zasobów. Naprawdę jeśli chcemy iść do przodu musimy określić co jest dla nas ważne, gdzie widzimy nasze możliwości. Zawsze w życiu jest dylemat jakie otrzymaliśmy od stwórcy "talenty" i co możemy z tym zrobić. W skali makro jest to jeszcze bardziej złożone. Każda gmina będzie oszczędzać na tym co w przekonaniu jej jest najłatwiej. Tylko wiele z tych oszczędności jest głupie . Kartę nauczyciela trzeba rozwalić nie dlatego, żeby zrobić na złość nauczycielom. Tylko, żeby wymóc w nauczycielach wspólne zarządzanie szkołą. W mojej ocenie i niestety bez współpracy Aberfeldygo ta wizytacja , kontrola z kuratorium nie miała żadnego sensu poza jednym udowodnić, że etat w kuratorium jest potrzebny. Dlaczego zakładamy,że żeby szkoła dobrze uczyła musi być jakiś kontrolujący z kuratorium. To jest mnożenie etatów i marnowanie wspólnych lichych środków. Słyszymy o marnowaniu pieniędzy w rządzie, sejmie i po kilku dniach idziemy dalej i kiedy widzimy niepotrzebne kontrole to nie myślimy o dobrze większej grupy tylko tłumaczymy sobie ułomnie , że ten jeden to przecież nie duży koszt .
    Czas coś zmienić i musimy zacząć od siebie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja ostatnio znalazłem artykuł odnośnie zarobków lekarzy. Trochę się uśmiałem jak popatrzyłem na niektóre żenujący kwoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby nawet na orzeszki nie wystarczyłyby?! :-)

      Usuń