Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

piątek, 28 czerwca 2013

186.Łupy zakończenia roku

Z niesmakiem przeczytałem na którymś portalu "sensacyjne" doniesienia jakie to prezenty koszą nauczyciele na koniec roku: biżuteria, perfumy, karnety do spa i inne atrakcje po kilkaset złotych. Z niesmakiem, że są w naszym zawodzie ludzie którzy takie prezenty przyjmują. To że są dawcy mnie nie dziwi - mam niejakie wyobrażenie na temat naszego społeczeństwa, a szkoła jednak masową jest. Ale i niesmak, może nawet obrzydzenie budzą we mnie pożal się Boże dziennikarze, którzy z niezrównanym wyczuciem upodobań części społeczeństwa poszukują i rozdmuchują "sensacje", aby napędzić sprzedaż swych mediów. Incydentalne, jak sądzę, przypadki przedstawiają jako niemal dominantę, a pod maglem urodzona publika łyka to z zadowoleniem prostaka jak tuczny gąsior gałki. Część z tych dziennikarzy chyba nie chce przyjąć do wiadomości lub godzi się na to, że te opowieści jakie to prezenty dostają nauczyciele są także szczuciem ludzi na siebie. W społeczeństwie, w którym ludzie nie ufają sobie tak bardzo jak w polskim - to zbrodnia.

Ja deklaruję i przypominam jasno w swojej (wychowawczej) klasie, żeby mi nie dawali prezentów, zwłaszcza materialnych. Samo szczere "dziękuję" wystarczy. Niektórzy wyłamują się z tego - trudno, widać to dla nich ważne, nie robię scen. Na przestrzeni ostatnich kilku lat niemal zanikł u nas zwyczaj przychodzenia "z kwiatkiem" do nauczyciela nie-wychowawcy. Tylko nieliczni mają delegacje i jednostki  z innych niż własna klas. Do mnie przyszli z pożegnaniem, kwiatkiem i pudełkiem, jak sądzę słodyczy, tylko z drugiej klasy wychowawczej (jestem w niej II wychowawcą), moi się ze mną nie żegnali/nie dziękowali.
Policzyłem "łupy" z tegorocznego zakończenia roku:
  1. pudełko niezidentyfikowanych słodyczy (zapomniałem zabrać z roboty), na oko wygląda jak coś w rodzaju białych kulek Ferrero Rocher, względnie trufli Mieszko (?),
  2. ptasie mleczko Wedla 390 g,
  3. bonbonierka "Merci" 250 g,
  4. bonbonierka Vobro 209 g,
  5. paczka kawy "Douwe Egberts" 250 g,
  6. 2 kwiatki marki niezidentyfikowanej.
Nakosiłem się, nie?

Choć gwoli uczciwości muszę przyznać, że niektóre koleżanki i koledzy bakszyszu dostali znacznie więcej.

Dzieci poszły, a przede mną jeszcze rada, jakieś nikomu nie przydatne sprawozdania i powitanie z dołkiem urlopowym.

11 komentarzy:

  1. oj... no to się obłowiliśmy. podatek od darowizny zapłaciłeś? :P też nie znoszę prezentów, jakichkolwiek. choć dziś mnie zaskoczyły pokemony tymi balonami. my rady mamy w sierpniu - ze cztery. i po co? pewnie żeby zagospodarować nam czas. dyrekcja dba, byśmy nie nudzili się w wakacje. trzymaj się ciepło, Dziadu... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jest podsumowująca tuż po zakończeniu roku (czyli w najbliższy poniedziałek), a potem jedna w sierpniu.

      Usuń
    2. to macie o niebo lepiej. u nas podsumowująca, rozpoczynająca i szkoleniowe są w sierpniu. do tego jedna z wynikami gimnazjalnego i maturalnego egzaminu. wrrr... to będzie ciężki tydzień, ale - póki co - mamy wakacje! i na tym się skupię...

      Usuń
    3. U nas szkoleniówki są porozrzucane po całym roku szkolnym. Wynikami matury nie przejmujemy się zbytnio - rzecz się sprowadza do odfajkowania "że analiza przeprowadzona i wnioski wyciągnięte", czyli wygłoszenie paru zdań na początku września, których nikt nie słucha i sprawa zamknięta. Ale to u nas część szerszego problemu - (nie)zajmowanie się wynikami kształcenia. :-(

      Usuń
  2. Niedługo to gdzie się nie pójdzie, trzeba będzie dawać prezenty - czy to lekarz, nauczyciel czy zwykły robotnik.

    I w ten sposób uczy się ludzi jak to mniej srogim okiem spoglądać na nieprawidłowości - bo te prezenty często gęsto to wynik osiągnięcia czegoś - nie mówię, że bierzesz je za te dwójki, ale nie ma co się oszukiwać wielu takie ma podejście, wstawia "dwóję" to jakoś trzeba się odwdzięczyć, a że wszyscy kwiatki dawali to dam i ja...

    U mnie było takie podejście w LO: toć ta pani to nam tyle pomogła tyle dała, a w rzeczywistości dostaliśmy "chuja" i taka prawda, ale Ci co za uśmiech 5 i 6 otrzymali, wołali więcej jej, więcej - na maturze wyszło szydło z worka... - i po co prezenty - jak szczere dziękuję wystarczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że jest zupełnie odwrotnie - dawanie prezentów usługodawcom właśnie zanika, a przynajmniej jest w głębokim odwrocie. Jeszcze 10 lat temu tych słodyczy to by się uzbierała wielka wypchana torba i do tego wielgachny pęk róznych kwiatów. Pamiętam, że miewałem problemy z zabraniem się na raz z tym wszystkim do autobusu i zazdrościłem zmotoryzowanym; niektóre kolezanki zrzucały się na taksówkę. Było tego tyle, że część słodyczy rozdawałem paniom woźnym. W sumie było to kłopotliwe i czuję ulgę, że to słodkie bombardowanie się skończyło. Przykre jest, że przy okazji owo "zwykłe 'dziękuję'" też się skończyło.
      Dziś, przynajmniej w mojej szkole, dominuje postawa: dać jakiś słodki drobiazg lub ściętą roślinkę wychowawcy, ewentualnie jakiemuś wyjątkowemu idolowi, reszta - spadać.

      Usuń
    2. Zgadza się. Pamiętam, że kiedyś w szkole dostałem mnóstwo kwiatów i słodkości, a nie tak dawno może ze dwa lata temu w zasadzie to nic na koniec roku nie dostałem. Myślałem czy to z tego powodu że uważali nie za zbyt wymagającego, niedobrego?

      Usuń
    3. Hmmm, a czy mógłbym bardziej wysłać maila? Jeśli tak, to na moim profilu jest mail do mnie... bo chyba gdzieś czytałem że nie chciałbyś podawać publicznie...

      Usuń