Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

wtorek, 11 czerwca 2013

176.O skorupce i zamykaniu okien

Paskudny nastrój. Czuję się jak kiedyś, kiedy na dobre zamknąłem się w skorupce, odcinając od całego tęczowego światka i wypierając swą orientację, a raczej myślenie o niej. Chodzę przygnębiony, zajmując i odwracając uwagę tylko obowiązkami. Dwa razy już pisałem posta pożegnalnego na branżowym forum i skreślałem go przed publikacją. Z jednej strony to forum to wirtualna rzeczywistość, nie zaspokajająca naprawdę żadnej z moich głębokich potrzeb i tworząca złudzenie tylko uczestniczenia w życiu, z drugiej jednak nic poza nim (i tym blogiem) mi już nie zostało. Piszę sporo na tym forum od kilkunastu miesięcy, ale mam od jakiegoś czasu poczucie, że jestem jakoś obok, że jakoś nie pasuję do nich, względnie do tego miejsca. Że jestem tam obcy. Chyba boję się odkrycia, że opuszczenie forum w niczym nie pomogło, ani nie ulżyło. Profile na branżowych portalach jakie miałem, pokasowałem w zeszłym roku - nic mi nie dały, nikogo nie udało się poznać. Niestety, kombinacja mojej psychiki i warunków fizycznych była zawsze wybitnie niesprzyjająca, a dziś doszedł jeszcze wiek, skazujący w naszym światku na śmietnik lub sponsoring, co zresztą stanowi dla mnie raczej pomijalną różnicę. Do tego i zawód narzucający pewne samoograniczenia w tęczowej autopromocji.;-) Dziś nie mam już siły, a przede wszystkim wiary w sens poszukiwania partnera, czy ściślej - w realność szans na jego znalezienie. Kiedy przypomnę sobie tych licznych dziwnych ludzi, których miałem okazję spotkać*) ... oj... istny Legion Demotywatorów. :-(  

Mam poczucie, że kolejne okna już się zamykają, stopniowo zapada mrok. Najgorsza jest chyba ta niepewność - czy sobie w samotności skorupki poradzę? Wyrzeknąwszy się nadziei i szczęścia, czym je zasuroguję? Hobby wydaje się raczej wątłym środkiem. Książki? Muzyka? Oprócz - świetne. Ale nie zamiast. Praca - tu jest pułapka, gdyż byłaby świetną metodą na zajęcie czasu, energii i emocji, ale belferka jest tak wyczerpująca psychicznie, że wykończyłbym się szybko - już to przerabiałem i niestety był to kiepski pomysł. Gdybyż jeszcze to "wykończenie" oznaczało chociaż przeniesienie się na łono Abrahama! Niestety bardziej prawdopodobne jest sfatygowanie, zużycie i niezdolność do pracy, albo w ogóle, albo w dotychczasowym tempie. A wówczas problem wypełnienia czasu wróciłby z dawną mocą.  Dewocja? Mam nadzieję, że nie upadnę tak nisko, żeby się ze strachu "nawracać na katolicyzm" - nie mieści się w moim wyobrażeniu Boga, by coś takiego mogło Mu przypaść do gustu. Rytuał ze strachu zrodzony - to by Mu ubliżało.

Wielu, zwłaszcza heterykom, może wydać się zabawne, że pisze to facet czterdziestokilkuletni, ale ja czuję się emocjonalnie staro (nawet nie psychicznie, ani tym bardziej fizycznie), że życie gdzieś mi przemknęło i niespodziewanie nadeszła starość. Właściwie to wiem gdzie mi przemknęło - wokół skorupki, w której czas płynie inaczej niż na świecie... A przecież jeszcze tak niedawno, kiedy spotykałem się z Emusiem byłem tak radosny, że moja przyjaciółka powiedziała mi przez telefon, że nie słyszała mnie takiego promiennego. Cóż, tempi passati.
______________________________
*) Nie, Sansiu, nie mam na myśli Ciebie. :-P

* * *
A do tego jeszcze Vermis zamknął bloga. Super, jeszcze i jego co tam trafiło.
I Katta - następny. Co się do licha dzieje?  :-(


17 komentarzy:

  1. haha, chyba czytasz mi w myślach, bo już miałem pytać, czy ja też taki dziwny :D:D:D

    a co do skorupki samotności, wiele razy sobie zadawałem pytanie, czy bycie samemu jest złe... ma to sporo plusów (przynajmniej dla mnie), jednak boję się, że kiedyś te plusy nie wystarczą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś też byłem przekonany, że plusy są znaczne. Nawet sobie racjonalizowałem (kwaśnowinogronowo), że może wręcz przeważają nad minusami. Dopiero po 40-ce dotarło do mnie, że chyba jednak nie bardzo. Postrzeganie zmienia się z wiekiem - to wydawałoby się oczywiste, ale wielu ludzi popełnia błąd uznając, że te zmiany postrzegania odbywają się na przejściu między dużymi etapami: dzieciństwo, dorastanie, dorosłość, starość. Tymczasem to nonsens - m.in. z uwagi na czas trwania poszczególnych etapów. Dorosłość to kilkadziesiąt lat i oczekiwanie, że perspektywa i wagi potrzeb nie zmienią się jest niemądre. Inaczej patrzy się na te sprawy mając lat 30, a zupełnie inaczej przekroczywszy 40-kę, lub 50-kę.

      To czym można było się kontentować kiedyś, po 15 czy 20 latach blaknie i staje się niewystarczającym.

      Usuń
  2. podobnie od dłuższego czasu postrzegam rzeczywistość, homopromocja w żadnym zawodzie nie jest w Polsce do zaakceptowania, może za nasz fatalny nastrój odpowiada pogoda ;) powodzenia, ciekawe byłoby zobaczyć w rzeczywistości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pomyślałem o pogodzie - niskie ciśnienie, może to taki mazowiecki odpowiednik halnego? Tylko podobno my Polacy mamy wyjatkową (w porówaniu do np. Anglików) skłonność do tłumaczenia czego się da pogodą.;-) Ale to trwa zbyt długo, by dało się zwalić na pogodę. Depresją to też nie jest. Raczej trzeźwe spojrzenie na swoje życie i uwarunkowania, bez zaklinania rzeczywistości przekonaniem, że wszystko da się pokonać uporczywym ponawianiem wysiłków - głową muru nie przebijesz.

      Usuń
  3. -Dewocja? Mam nadzieję, że nie upadnę tak nisko, żeby się ze strachu "nawracać na katolicyzm" - nie mieści się w moim wyobrażeniu Boga, by coś takiego mogło Mu przypaść do gustu. Rytuał ze strachu zrodzony - to by Mu ubliżało.
    -Zastanawiam się, jakie czynniki mają wpływ na to, że ktoś tak pisze na temat wiary.
    Przyznam, iż takiego sformułowania wyznania niewiary nie spotkałem na blogach.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w Boga wierzę, tylko jego chrześcijańska interpretacja do mnie nie przemawia.
      A zwłaszcza lansowane przekonanie, że tylko katolicka religia ma monopol na prawdę w tej mierze.
      Za dużo w tym ziemskiej kalkulacji organizacji religijnej, a za mało pokory wobec Istoty wyższej.

      Usuń
  4. Spokojnie, Vermis żyje : ) Ma się dobrze. Biedaczysko ma nawał pracy, jakieś odznaczenia dostaje ciągle : ) Ale co ja tu będę za niego pisał :P Generalnie u Niego, u nas (to już chyba ma mniejsze znaczenie) wszystko dobrze.

    Głowa do góry. Pogoda się poprawi to i humor dopisze. Brak słońca robi swoje : ) Ale co ja tam się znam...

    Pozdrawiam,
    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraziłem go sobie w gali orderowej. :-)) Wyglądajacego jak radziecki bohater pracy socjalistycznej. Czy bardzo nimi podzwania jak idzie? :-)))

      Fajnie, że u Was wszystko w porządku. Trzymajcie się!

      Ale Ty, Pablito, mógłbyś na tym swoim blogu pisać częściej niż tylko raz od wielkiego dzwonu.

      Usuń
    2. wracam wywołany do tablicy... ;P

      Usuń
  5. Fajny wpis. Zastanawiam się teraz, czy gdzieś na forum się nie mieliśmy kiedyś, nie wiem. Mam okropną pamięć, pewnie wyleciało mi z głowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że w powitalnym zapytałeś mnie czy mam prawo jazdy i czy czymś jeżdżę. :-)

      Usuń
    2. O ku*wa! Nie, serio?!

      Usuń
    3. Aż sprawdziłem. Jednak, okazuje się, zapamiętałem dobrze. :-)

      Usuń