Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

czwartek, 10 października 2013

236.Zdjęcie Lenina

Nie umiem uczyć. Na grupę - jedna, dwie pozytywne oceny.
Nie umiem wychowywać. Perswazja nie skutkuje, represji nie umiem stosować (brzydzę się nimi).

Twórca nowoczesnej Turcji w XX wieku i jej pierwszy prezydent, zwany "Ojcem Turków":   Mufasa.
W międzywojniu system stalinowski był w Niemczech i był bardzo okrutny.
Różnica między tymi ideologiami była taka, że faszyści budowali drogi, a organizacje hitlerowskie opiekowały się ludźmi biednymi.
Rozpętał wojnę domową występując zbrojnie przeciw republice; uzyskał poparcie faszystowskiej Falangi, karlistów i państw totatlitarnych - Włoch i Trzeciej Rzeszy:   Lenin.
Gestapo to było miejsce do którego byli wywożeni żydzi i żyli tam na dworze w bardzo złych warunkach. 
Kultura masowa w 20-leciu rozwijała się dzięki takim wynalazkom, jak radio, telewizja, czołgi i łodzie podwodne.
Ten miły pan, do tej pory brany za premiera Wielkiej Brytanii, to w rzeczywistości Lenin. 

A tutaj... Hitler ze Stalinem. 
Choć pojawiła się także koncepcja, że z prezydentem Czechosłowacji.






12 komentarzy:

  1. Hmm.. przecież to nie tak:P Umiesz uczyć - przecież to towarzystwo uczyłeś i się proces dokonywał. W tym to ja podejrzewam nawet obiektywnie świetny możesz być. Czy do nauczenia nie potrzeba już współpracy, tzn interakcji i wysiłku obu stron?
    Jakie represje? To nie kwestia charakteru, nawet wątpię czy by było warto mówić o jakimś ułamkowym procencie szansy, żeby w ogóle warto by było zastanawiać się nad możliwością jakichkolwiek zmian w ciele pedagogicznym:P. Ciało dobre jest, a narzędzi brak w m-scu pracy.
    Hmm.. ale przyszedł mi taki banalny pomysł, jeśli o wychowanie chodzi. Tak najprościej - to "kij i marchewka". Gdyby wydrukowane obrazki słownie marchewki i kija? Hę? Tak, zeby przy odbiorze pracy mogło sobie młode podejść do tablicy, obrazka itp i dotknąć tylko jednego? Może tak tych młodych ogłupiło się buźkami, słoneczkami, gwiazdkami w nagrodę, że liczb/wartości nie rozumieją?

    Kombinuj, kombinuj;) Przynajmniej to urozmaici. Taka luźna propozycja, bo co tu dużo mówić - współczucia.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że szczegółowo - nie zrozumiałem, a generalnie - metoda kija i marchewki ma dziś ten feler, że popularyzuje się postawa, iż marchewka należy im się jak psu kość - więc bez łaski, a kij to belfer sobie może wsadzić, bo nie po to tu przyszli, żeby im życie uprzykrzać, tylko po papierek na studia.

      Usuń
    2. Po "papierek", to właściwie też. Jako przepustka do następnego etapu, bądź zwieńczenie aktualnego - wydaje mi się, że ma to sens i tym bardziej powinien być oczywisty konieczny wysiłek i praca młodzieży. I wobec tego nie rozumiem, chociaż świadoma jestem, skąd to podejście "uprzykrzać im życie"? To jak wygląda ich życie?
      Owszem mam to wrażenie, że cwaniactwo, "kombinatoryka" się panoszy.. wśród społeczeństwa dorosłego. Jak wobec tego od młodych oczekiwać, by byli inni:( Obnażać bezsens i głupotę takich postaw u dorosłych? Jeśli późniejsze życie, losy tych młodych będą zależały nierzadko w dużej mierze od szczęścia, losowości i z tym będą się musieli zmierzyć samodzielnie - o tyle powinni cenić ten etap edukacji - gdzie zasady jasne, przyczynowość zachowana.
      Najbardziej przykre wydaje mi się to, że błędne odpowiedzi ich nie żenują. Jeśli nie wie - po co męczy "ślepymi strzałami". Taka chyba róznica zwraca moją uwagę - te xxx lat temu wstydziliśmy się swojej niewiedzy i docenialiśmy możliwość poprawy, dostrzegając konieczość. Jak wobec tego wyglądają poprawki młodych teraz (o ile pamiętam był wpis) - żenada - podejście "strzeliłem, spudłowałem, repetuję tych samych metod używając"?! Rozumiem, że system ujemnych punktów się również by nie sprawdził.. tzn od czego odejmować...
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Błędne rozumowanie. Skoro papierek "się należy" to znaczy, że jest to prawo przysługujące, a nie transakcja dwustronna, więc domaganie się wysiłku za coś co powinno się dostać z automatu rodzi niezadowolenie. Można by rzec, że to "zaliczenie za chodzenie" przeniesione na niższe etapy edukacyjne.
      Ci młodzi ludzie nie urodzili się z tym, to system edukacyjny, czyli my wszyscy, ich tego nauczyliśmy.
      Co do "męczenia ślepymi strzałami" pozwolę sobie nie zgodzić się. Uważam że problemem jest właśnie coś przeciwnego - dominuje postawa nie próbowania, oddawania pustej kartki. Kwiatki które wyławiam są ilościowo znacznie rzadsze niż dawniej. Przed reformą Handtkego uczniowie starali się nie dostać jedynki, jeśli nie pamiętali to się skręcali żeby coś wymyśleć, jakoś zrekonstruować, choć częściowo odpowiedzieć. To była świetna gimnastyka umysłu, pytaniami naprowadzajacymi można było wiele zdziałać, nawet na całkiem porządną odpowiedź wyprowadzić. Czuło się, że uczeń stara się, że mu zależy, że MYŚLI!
      A dziś? Pytania pomocnicze nie mają większego sensu, jeśli nie są podaniem odpowiedzi. Uczniowi nie chce się podejmować wysiłku, woli oddać pustą kartkę, albo nawet nie pofatygować się do biurka, tylko z miejsca powiedzieć "Ja nic nie umiem, nie przygotowałem się."

      Usuń
    4. Hmm.. w porządku, jeśli chodzi o "papierek", że "papierkiem" i się należy. Rozumiem. Ponad dekadę temu na uczelniach miałam okazję zaobserwować przerażenie grona profesorskiego na uczelniach publicznych - "co ci młodzi tutaj robią?! Ileż w nich determinacji i skupienia na zdobyciu "papierków" - ale u licha po co im to.." Ano reformy reformami - wydaje mi się, że może zazębia się też inna przyczyna. Te starsze pokolenia, rodziców np. ówczesnych młodych od lat '90 u.w. "zmuszone" były uzupełniać edukacje - matury, szkolenia, studia.. i to wszechobecne, odniosłam wrażenie, przekonanie, że za młodu mogli i było by im łatwiej. Wobec tego nacisk kładą sami rodzice na "papierki", na bogate cv itpitd. Jak również publiczne szkoły- się należy, w tym być może się również pokrywa. W końcu jednak niemało z tych rodziców za uzupełnianie i na uzupełnianie edukacji środki finansowe własne musiało wyłożyć. Tak luźno w temacie chciałam włączyć wątki dodatkowe.

      Generalnie zmierzam do dwóch kwestii - z perspektywy rodziców współuczestniczenie obecnie w wychowaniu nastolatków i ich edukacji. Wtrącanie się/skala współodpowiedzialności. To mi się zazębia. I konkretnej - jak tym młodym zaoferować i jakie narzędzia do uczestniczenia w lokalnych badaniach/inicjatywach tak by się im najprościej chciało. [Szkicowo dziś, przepraszam, ale w międzyczasie te dwa wątki pozwolę sobie podrzucać do dyskusji]
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Zgadzam się z tezą, że to doświadczenie rodziców wytworzyło pęd ku studiom, i jak to często bywa nie zauwazyli przy tym, że czasy się zmieniły i ich doświadczenie się zdezaktualizowało.

      Nie mam żadnego pomysłu na zachęcenie młodych. Wydaje mi się, że problemem zasadniczym w tej sferze jest to, że musiałoby to być narzędzie zdolne przeważyć wpływ najszerzej rozumianego środowiska społecznego, bo z niego płynie taka postawa młodych.

      Usuń
  2. Choć poruszasz trudny dla mnie temat, historię, to identyfikuję się z Twoim bólem. Każdego no może nie każdego, ale wielu boli to, że jego przedmiot jest właśnie w taki sposób traktowany, jak widać po poniższych stwierdzeniach. Może trzeba by było uczniowi napisać komentarz do tego "żal.pl" - ale jestem ciekaw jaka byłaby reakcja - heh

    Jak się ktoś nie uczył to i proste, że pisał by napisać. Pamiętał coś o czym mówiłeś, ale nie wiedział kiedy i do czego się to odnosi. Eh... chyba temat rzeka....

    Głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba komuś kiedyś tak napisałem - nie pamiętam reakcji, więc wnoszę z tego, że nie zrobiło to zauważalnego wrażenia.
      Wielką różnicą w stosunku do okresu sprzed kilkunastu lat jest zanik poczucia zażenowania z powodu niewiedzy (z niedouczenia). Dziś okazanie się ignorantem w swojej pracy (bo tym jest szkoła dla ucznia) nie jest żadnym obciachem.
      Postawa zdecydowanej niechęci do pracy nad sobą i rozwijania swoich umijętności (bo o to tak naprawdę w uczeniu się historii chodzi) jest fatalna, bo to blokuje nauczyciela - nie ma na czym budować przy takim fundamencie. Ja nie stworzę motywacji u ucznia, jeśli nie mam punktu zaczepienia - jeśli on jej nie ma.
      Co mam zrobić z uczniami wybierającymi klasę z rozszerzoną historią, którzy nie chcą pracować na lekcji? W najlepszym razie łaskawie coś tam się pouczą raz od wielkiego dzwonu do sprawdzianu, żeby z testu tego "dopa" czy "dst" wyskrobać. A jesli oczekuję czegoś więcej, to patrzą, wypisz wymaluj, spode łba jak chłopi na poborcę podatkowego.

      Usuń
    2. lenistwo na potęgę się szerzy, eh szkoda...

      Usuń
    3. Lenistwo - rzecz ludzka. ;-) Ale ja w tym dostrzegam jeszcze skryte nasze polskie cwaniactwo - usiłowanie uzyskania czegoś na co nie zapracowaliśmy.

      Usuń
    4. Bo ktoś na to pozwolił i się szerzy :(

      Usuń
    5. Ja pozwoliłem, i pan pozwolił, i pani... wszyscy pozwoliliśmy! :-(

      Usuń