Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

niedziela, 27 października 2013

244.Do biegu... gotowi...

Rano wstałem wyspany nawet, za oknem rozświetlała się pełnym słońcem piękna pogoda. Pomyślałem, że miło byłoby gdzieś wyskoczyć, może do IKEI jakieś drobiazgi pokupować, może z Emusiem się spotkać, w każdym razie zrobić coś innego niż na co dzień. Ale nim wróciłem z zakupów, nim się z Emusiem zgadałem (smsy nie są najszybszą formą komunikacji, zwłaszcza kiedy jeden śpi, a drugi ma niedoładowaną komórkę), jakoś nastrój klapnął. Jemu się zrazu nie chciało, a mnie potem, kiedy wypakowałem sprawunki i siadłem. Wytresowany organizm wyczuł że minęło południe, a więc nadeszło niedzielne popołudnie oznaczające przedsionek poniedziałkowego ranka i powrotu do pracy. Reakcja na to jest standardowa - napięcie psychiczne i fizyczne. Już niepokój, że powinienem coś posprawdzać, bo jak mogłem się tak lenić i prawie nic nie zrobić. Już niepokój, że powinienem coś przygotować do lekcji. Już niepokój, że znowu coś... nie wiem jeszcze jakie konkretnie coś, ale na pewno istotne. Już niepokój, że pewnie w ogóle nie dość. A w tym stanie nie ma miejsca na przyjemności, nie ma miejsca na luz spotkania towarzyskiego. Jest za to miejsce na poczucie winy, gdybym się zmusił i takowemu spotkaniu oddał - że się zajmowałem czymś nieważnym, kiedy tam PRACA czekała.
Tak, wiem - chomik jestem, a to moja zajebista maszyna obrotowa.

Ciekawe że w tym poczuciu oklapnięcia na plan pierwszy wyszła smutna myśl, że nikogo nie mam. Że poza pracą nie mam nic. Emuś ma przynajmniej swojego chłopaka i smutno mu się robi kiedy się rozstają, a ja cóż - mam smutno na okrągło. Wypracowane procedury ukrywania, czy też może przykrywania tego smutku, na ogół są skuteczne, ale czasami wyrywa się on z zamknięcia.

A właśnie teraz Emuś anonsuje się z wizytą. Skoro niedobry miś-przytulanka nie chce przyjechać do Krzysia, to musi się pofatygować Krzyś do misia - dobrze jest mieć komu się wysmarkać.

11 komentarzy:

  1. ikee to chyba lepiej popoludniami odwiedzac niz w weekendy gdy masa dziecarni tamze sie czai.
    a co do wyspania - godzina snu gratis robi swoje, nieprawdaz?
    to jak masz mu smarkac, to choc wylacz wtenczas moze procedury maskowania, by przynioslo owe smarkanie jakas ulga :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liamie kochany - smarkać to nam, a nie my. To ja robię za mankiet, chusteczki i pocieszyciela.

      Usuń
    2. a czemu sie krepujesz i innym posmarkac? czasem warto chyba.
      nie bede usilnie namawial, bo sam tego nie lubie zbyt robic, totez bylby malo przekonujacy, ale gdy mi sie zdarza czasem, to ulge przynosi.

      Usuń
    3. Primo - nigdy nie miałem komu, więc się tego nie nauczyłem (a może oduczyłem? z tą umiejętnością człowiek się rodzi, czy jej się uczy??). Secundo - maksimum mojego wyżalania się to ten blog, jak na mnie to już szalenie ekshibicjonistyczne i autolamentujące. Tertio - wysmarkiwanie się komuś w bezpośrednim kontakcie (a nie wirtualnie) uważam za obciążające tę druga osobę, przez przerzucanie na nią własnych smutków i przez to jakoś narzucające się, a tego staram się unikać. W realnym świecie unikam absorbowania sobą innych.

      Usuń
    4. teraz pozostaje mi tylko skapitulowac ;)
      choc gdyby przyjac dzialanie jakiejs reguly wzajemnosci to nie ma mowy o jakims przerzucaniu/obiciazaniu etc

      Usuń
  2. Co by nie było to masz #liam racje, dodatkowa godzina była mega!!! :D I like it!

    A czy w Twoim zawodzie jest coś co przynosi Ci radość, uśmiech na twarz, tylko nie taki wymuszony, lecz coś co Cię raduje??? To ciekawe za pewno :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, kiedy widzę że pomogłem jakiemuś młodemu człowiekowi w odniesieniu jakiegoś ważnego dlań sukcesu i on ma tego (sukcesu i pomocy) świadomość i jest z tego zadowolony. Poczucie satysfakcji mam też kiedy udało mi się pomóc w sprawie pozdadydaktycznej, np. skłoniłem żeby jednak się uczył, żeby nie zawalał roku, żeby poszedł na współpracę z pedagogiem/psychologiem itp.

      Usuń
    2. Ah te sukcesy ;-) Ciężko chyba o nie, bo nie wielu jednak daje się reformować ;-/
      Ale oby więcej było tych co to chcą zawładnąć swą przyszłością w pozytywnym znaczeniu.

      Usuń
  3. Uważaj, Misiu-Przytulanko, jak sam napisałeś, wysmarkiwanie się komuś może obciążać psychicznie osobę... eee.... wysmarkiwaną ;) jeśli nie jest obustronne. Wyglądasz mi na typ Dawcy, a ciągłe dawanie nie jest zdrowe dla Dawcy. Czasem dobrze jest zrzucić z wątroby swoje smutki w kontakcie z kimś oko w oko, to nic złego, a może przynieść choć przelotną ulgę.
    Doktor ;) Absolutly_amateur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację z tym "Dawcą" i z resztą. Ale ja mam od dawna zakorzenione przekonanie, że od wyżalania się nic się nie zmieni (choć tu na blogu pozwalam sobie na wiele), więc nie warto. Nie twierdzę, że to jest mądre, twierdzę że jest moje. ;-)

      Usuń