Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 26 października 2013

243.Znak życia od martwego

Pracowity był ten tydzień. 30 godzin dydaktycznych w tygodniu to jednak lekka przesada - przy takiej ilości to już z dydaktyki niemal robi się opieka. A przecież była jeszcze beznadziejna jak zwykle rada gogiczna - przykry popis nieudolności z jednej i olewactwa z drugiej strony. Były jeszcze zajęcia wyrównawcze - z zaplanowanej godziny zrobiły się trzy, bo uczniowie skapywali po troszeczku, rozciągając się w czasie do późnego popołudnia. Było jak zwykle co przerwa polowanie na pchły, czyli gonienie palaczy z kibli. Były dziesiątki rozmów i rozmówek w sprawach najprzeróżniejszych z belferstwem i bachorstwem, kiedy trzeba w dostępnym króciutkim czasie błyskawicznie rozpoznać problem i udzielić możliwie sensownej i uczciwej odpowiedzi, pamiętając cały czas o uwarunkowaniach i wszelkich konsekwencjach - możliwych, lecz nie do przewidzenia w swym absurdalnym bogactwie. To wytwarza stan permanentnego napięcia - trzeba być nieustannie gotowym do natychmiastowej odpowiedniej reakcji na skrajnie różne sytuacje: od deklaracji Zosi, że pierdoli wszystko i wychodzi właśnie ze szkoły bo ją tu wszystko wkurwia i chyba się potnie, przez pytanie Jasia ile powstańcy warszawscy mieli tych "Liberatorów" co w muzeum wisi, skargę koleżanki Kowalskiej że jej pracownię zabrali i teraz ma zajęcia w dwóch salach, a mój Stasio jest bezczelny na jej lekcjach, aż po odpędzenie amatorów zapasów od krawędzi schodów nim po nich zlecą na pusty łeb. 

Kiedy czytam ludowe opowieści o nauczycielach, którzy całe przerwy spedzają w pokoju nauczycielskim popijając kawkę i pierdząc w stołek nicnieróbstwem to bawi mnie to dosyć. Czasem irytuje, ale na ogół - guzik obchodzi, bo nie mam ani czasu, ani siły nad tym się zastanawiać. Chyba że przy sobocie, dumając co by tu na bloga wrzucić, nim ostatni czytelnik przestanie tu zaglądać zniechęcony brakiem nowych notek.

A teraz, przy rzeczonej sobocie, wróciwszy z zakupów na które brakło czasu w tygodniu, zastanawiam się czym by się tu zająć. 

Chyba posprawdzam prace...

Ktoś powiedział, że jeśli nie masz marzeń, to umarłeś. Więc od jakichś kilkunastu miesięcy jestem martwy.


18 komentarzy:

  1. Obaj zdechliśmy. Co ciekawe jednak jakoś egzystujemy.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jakoś", mimo podobieństwa brzmienia, niestety nie ma nic wspólnego z jakością. Przynajmniej z dodatnią jej wartością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu to aż tak nudne, beznadziejne, okropne i bleee - to uczenie, obcowanie, wychowywanie, kształtowanie nowych postaw w środowisku?
    Czemu? Czemu nauczyciele mają pod górkę? Czemu uczniowie utrudniają sobie życie?
    - Co jest nie tak???
    Tyle pytań na które nikt nie zna i nie pozna odpowiedzi?

    Jedyne co mi pozostaje to życzyć Ci wytrwałości, lepszej szkoły dziś i jutro.
    Kurcze chyba muszę zacząć życzyć tego samego sobie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia i takie też ku Tobie kieruję, skoro brak w tej mierze odczuwasz. ;-)
      A co do Twoich "dlaczego", to jak sądzę przyczyna tkwi w zbiurokratyzowaniu i sformalizowaniu systemu, w którym człowiek przestał być podmiotem, a stał się przedmiotem: trybikiem - jeden, a produktem na taśmie - drugi.

      Usuń
    2. A możesz wyjaśnić na przykładzie ten problem biurokracji, formalizacji, etc.??? Za pewne nie znam wszystkich szczegółów systemu ale no właśnie ale...

      Usuń
    3. Pomoc psychologiczno-pedagogiczna.
      Władze wymyśliły imponujące rozporządzenie dotyczące tego jak też tej pomocy szkoła winna udzielać należycie. Stworzono rozbudowaną, oderwaną od rzeczywistości procedurę, ze skomplikowanymi formularzami. Odbyto liczne zebrania zespołów pomocy i wyprodukowano sterty papierów z opisami tej pomocy.
      Pomoc pp była i tak od dawna udzielana w takim zakresie jaki był w danym miejscu dostępny, w takich formach, w jakich zachodziła akurat potrzeba. Tam gdzie wcześniej wystarczyła uwaga i wyczucie zawodowe nauczyciela, teraz wprowadzono biurokrację i dokumentację. Używając grubego uproszczenia - przedtem nauczyciel przyglądał się uczniom i rozmawiał z nimi, teraz ma przede wszystkim wypełniać druczki i siedzieć na otepiających posiedzeniach zespołów.
      Urzędnicy ministerialni zabrali się za organizację pomocy pp, jakby nikt wcześniej się tym nie zajmował; nie mają o tym zielonego pojęcia, ale mnóstwo aroganckiego zadufania i przekonania o swojej kompetencji. Mówiąc dosadnie: dureń uczy ojca dzieci robić.

      Usuń
    4. Dlatego ja zawsze mówię, że tam bombę trzeba wrzucić, rozpierdzielić wszystko i ustanowić porządek.

      Usuń
    5. Z niejakim zażenowaniem muszę przyznać, że Twoja recepta na uzdrowienie polskiej oświaty może zawierać w sobie liczne pierwiastki trafności. :-)

      Usuń
  4. " A teraz, przy rzeczonej sobocie, wróciwszy z zakupów na które brakło czasu w tygodniu, zastanawiam się czym by się tu zająć.

    Chyba posprawdzam prace..."

    normalnie jakbym słyszał siebie :D z nami jest coś nie tak, skoro nawet w sobotę sprawdzamy prace... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chomik zapieprzający w kołowrotku nie umie robić nic innego niż przebierać łapkami, nawet kiedy go wyjmą zeń i postawią dla odsapki obok. :-(

      Usuń
  5. Też już dawno temu dołączyłem do grupy martwych. Z moich pobieżnych obserwacji wynika, że jest nas całkiem sporo... Może założymy partię? ;)
    Absolutly_amateur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej gdyby się nazywała z niemiecka - jakoś klimatyczniej by brzmiało np. Zombie Partei.

      Usuń
    2. Dlaczegóż to zaraz z niemiecka??? :P

      Usuń
    3. Melodia fonetyki mi przypasowała. :-P

      Usuń