Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

wtorek, 16 lipca 2013

195.Czytanie urlopowe

Nastrój trochę się poprawił. Czuję, że tradycyjny dołek pozakończenioworoczny dobiegł końca. Ciekawa sprawa, że kilka osób belferskiej profesji, które znam osobiście lub ze słyszenia ma dokładnie taką samą reakcję na rozpoczęcie urlopu. Jednej z nich psychiatra po wysłuchaniu objawów zadała pytanie o zawód. Usłyszawszy, że belfer machnęła ręką jak na truizm i odparła, że to bardzo częsta u nauczycieli reakcja na zakończenie roku.

Obciążenie psychiczne w tym zawodzie jest tak wielkie, że co wrażliwsze osoby, mocno angażujące się w pracę - a więc w ludzkie problemy na które niewiele może poradzić, po zakończeniu zajęć wpada w lżejszy lub cięższy stan depresyjny. Wychowawcy mają tu jeszcze bardziej prze...tegotamtowane.
Poprawa nastroju oznacza, że mogę sobie czytać i w tym celu obkupiłem się trochę. Właśnie skończyłem książkę o fortyfikacjach w Europie w II w. św. a teraz poczytuję pierwszą część cyklu Glena Cooka o dziejach Czarnej Kompanii. Ten dość długachny cykl fantasy skusił mnie swą długością właśnie - pierwsza z czterech (a może trzech...?) części ma ponad 900 stron, co oznacza ważną zaletę - nieprędko się skończy. Lubię długie cykle, a w pewnym sensie nie lubię opowiadań. Zastanawiałem się kiedyś dlaczego i doszedłem do wniosku, że może to mieć podłoże eskapistyczne - lubię długo pozostać w świecie jakoś bardziej interesującym niz realny, odwrócić na dłużej swą uwagę od smutków i deficytów życia codziennego. Opowiadania są dla mnie zbyt krótkie, i myślę, że nie tyle ich nie lubię, bo to chyba nietrafne określenie, nieoddające istoty rzeczy, ile są one dla mnie po prostu nieinteresujące.  Mam tu zupełnie inaczej niż moja przyjaciółka, która z kolei skłonności eskapistycznych jest zupełnie pozbawiona, za to w literaturze szuka emocji i fantasy ale także powieści realistyczne w całości są dla niej kompletnie nieinteresujące, za to przepada za opowiadaniami, bo tam znajduje odpowiednią koncentrację emocji, wynikającą z krótkiej formy utworu.


6 komentarzy:

  1. ja miałem taki dołek tylko po zakończeniu, gdy odeszła moja klasa wychowawcza... w tym roku w ogóle nie byłem smutny na koniec :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenna uwaga. Miałem takie podejrzenia czy ten dołek nie jest związany właśnie z wychowawstwem, które tworzy zupełnie inną więź, niż zwykła przedmiotówka. Poza tym w końcówce roku największy zapieprz mają właśnie wychowawcy, a więc można powiedzieć, że ich turlajka (taka chomikowa metafora) kręci się jeszcze szybciej niż innych, co powoduje że przeskok do urlopowego spowolnienia jest jeszcze większy.

      Usuń
  2. Ooo nauczyciel, :) Ja osobiście wybieram się na polonistykę :P Myślisz, że warto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy co chcesz po tym robić.

      Poza tym uważaj - faceci po tym kierunku to trochę stuknięci są. Nie wiem tylko czy tacy tam idą, czy też takimi ich ten kierunek czyni. ;-)

      Usuń
    2. Myślę, że tacy tam idą. :P Do wyboru zostało mi jeszcze dwa lata, więc póki co nie skupiam się na tym bardzo, ale chciałbym zrobić dwie specjalizacje. Nauczycielską i wydawniczą lub medialną. Najchętniej to wszystkie, :P

      Usuń
    3. A po co Ci nauczycielska? Pracy po tym nie ma i jeszcze długo nie będzie. Rynek już przed falą zwolnień, czyli kilka lat temu był nasycony szczególnie polonistami i historykami. Szansę na pracę jako nauczyciel polskiego będziesz miał minimalną. Z uwagi na kiepskie emerytury ludzie kurczowo trzymają się etatów, więc wakatów jest tyle co kot napłakał. Daj sobie spokój z nauczycielską, bo to pchanie się w bezrobocie.

      Usuń