Czułem się nieźle przez większość dnia, mimo jego idiotycznego rozkładu. Wystarczyło pójść na radę, żeby się pojawiła sztywność karku i ból głowy, które trzymają mnie, w zelżonej wprawdzie formie, aż do tej chwili.
Wdupiemaizm rozpleniony szeroko. Mostek rozglądający się za błyskotkami i błyskawicznie nudzący się nimi, jak krzyżówka kotka ze sroką. Lekkomyślność i emocje tam, gdzie potrzebny jest namysł i poważna fachowa analiza. Olewanie zasad oceniania swobodne i bezkarne. Beztroski śmiech tam, gdzie potrzebne jest warknięcie i wzięcie za dupę. Generalnie, to stan toksycznej niepewności, poza jednym - pewne jest, że lepiej nie będzie, tylko gorzej.
Coraz bardziej niknie iskierka nadziei (bo płomień to już dawno zgasł), że dojdzie paczka z Brytanii. Sklep optymistycznie każe czekać, ale mi się zdaje, że ktoś się nią już dawno zaopiekował. Z dwóch równocześnie wysłanych jedna doszła 6 czerwca, a drugiej ani widu, ani słychu. Niestety, sklep chyba wierzy w Royal Mail i śle jako przesyłki nierejestrowane. A u nas... nierejestrowana to jakby jej nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz