No i po urlopie. Zleciał jak z bicza strzelił. Jak życie całe. Po krótkim spacerze trzeba siąść do pracy i przygotować się na poniedziałek. Ochotę mam na to jak na... no, niedomówienie takie. Straciłem poczucie sensu swojej pracy. Kolejne reformy oświaty i przemiany w świadomości ludzi sprawiły, że praca nauczyciela jawi mi się jako w istocie teatr fikcji. Próbuję uczyć ludzi treści i umiejętności, które oni sami i (w większości) ich rodzice uważają za zupełnie niepotrzebne i bezużyteczne, faktycznie wspierani w tym przez system oświatowy.
Propaganda doktrynerskich głupców lansujących od nastu lat wizję nowoczesności polegającej na uczeniu umiejętności zamiast wiedzy (wyszydzanej jako encyklopedyczna) zrobiła swoje. Uczeń uzbrojony w smartfona, tablet lub lapka uważa że nie ma potrzeby uczyć się na pamięć czegokolwiek, bo wszystko co mu w życiu jest potrzebne znajdzie w necie. Nie chce przyjąć do wiadomości, że informacja wymaga weryfikacji (zwłaszcza z netu!), przetworzenia, zinterpretowania itp. Jak ktoś ma się nauczyć umiejętności przetwarzania danych, bez przygotowania tych danych? Bez wiedzy nie sposób rozwijać umiejętnosci, przynajmniej tych bardziej złożonych niż Ctrl+C i Ctrl+V. Niestety, ale nie potrafię przebić się z tym do umysłów moich uczniów. Ich wygodnictwo zyskało cudowną relikwię - urządzenia z Wi-fi, dającą absolutną dyspensę od pracy. To jak uzależnienie - od alkoholu, narkotyków itp. Próba ograniczenia dostępu jest odbierana jako agresja na najważniejsze strefy życia. Są jak Gollum, a ich smartfony jak Jedyny Pierścień, odbierający im rozum, wolę i zamieniający w (intelektualne) upiory.
Zdaję sobie sprawę z tego, że moje pokolenie w uczniowskich czasach żyło w deficycie informacji i musieliśmy je gromadzić w swoich głowach, a pokolenie dzisiejsze tego robić nie musi, jednak nastąpiło przesadzenie - spostponowanie wiedzy w ogóle. Młodzi ludzie działają na wzór i podobieństwo swoich urządzeń - oni są jak system operacyjny, który w zasadzie nie gromadzi żadnych danych, ma tylko umożliwiać łączność z chmurą, z której dane są pobierane kiedy zajdzie potrzeba. Nie dostrzegają tylko dwóch drobiazgów: sam system jest bezużyteczny, kiedy trzeba wykonać jakąś konkretną pracę - potrzebne są aplikacje. A tych im się nie chce rozwijać i tworzyć, bo sądzą że skądś je sobie ściągną kiedy będą musieli, nie rozumiejąc tylko, że te apki w ich przypadku to są ich umiejętności które oni sami mieli sobie stworzyć, a z głupoty i wygodnictwa nie zrobili.
Ponadto nie chcą przyjąć do wiadomości, że ich wartość intelektualna jest wprost proporcjonalna do stopnia naładowania baterii i wielkości pozostałego transferu danych z netu. Kiedy odbierze się im urządzenie, są jak system operacyjny bez apek i chmury - bezużyteczni.
Osobną kwestią jest co oni maja w tej chmurze, do czego im służy smartfon/tablet, a co za tym idzie - jakie dane oni uczą się przetwarzać z własnej woli. To niemal wyłącznie rozrywka i przyjemności. Fajne i pożyteczne - na pewno tak. Tylko jak to ma się do życia ludzi dorosłych, którzy muszą pracować? Ile z tego będzie dla nich użyteczne w pracy? Tak, tak, wiem - praca to nie wszystko. Ale jeść coś trzeba i rachunki płacić, bo rodzice tego wiecznie nie będą robić.
Nie potrafię zmienić tego podejścia.
Nie potrafię zmienić tego podejścia.
Cudowny tekst! Czy zdajesz sobie sprawe, ze jesli taki list wydrukowalaby gazeta odezwalyby sie setki jesli nie tysiace nauczycieli w Polsce z glosami poparcia? Takze rodzicow. Moze wtedy ministerstwo otworzy oczy?
OdpowiedzUsuńSlij prosze jako anonimowy nauczyciel. Gwarantuje, ze np GW wydrukuje go.
Bóg zapłać za dobre słowo! :-)
UsuńNie wierzę w otwarcie oczu ministerstwa na głos nauczycieli, bo oni od lat ignorują opinie naszego środowiska. Urzędnicy ministerialni żyją w swoim oderwanym od realiów biurokratycznym świecie, przekonani że oświata w Polsce istnieje tylko dzięki nim, oraz że tylko oni mają pojęcie jaka powinna być.
Jakiekolwiek zmiany jakie by nastąpiły i tak wyglądałyby tak jak do tej pory: byłyby skokiem na kasę grupki elokwentnych "ekspertów" głośno reklamujących ich cudowną receptę na niezbędną poprawę sytuacji w oświacie; rzecz jasna - jedyną słuszną receptę. Na wdrażanie reformy poszłyby olbrzymie pieniądze, a z jej efektów i tak nigdy nikogo by nie rozliczono.
Głupota i wyrachowanie naszych decydentów jest wystarczajacą gwarancją powodzenia takiego planu. Opinie fachowców spod tablicy mają w najgłębszym lekceważeniu i pogardzie, z aroganckim przeświadczeniem chama, że słuchać trzeba tylko silniejszych i brutalniejszych. To kolejna odsłona "Tanga" - Mrożek chyba nawet nie przypuszczał że opisuje nie tylko PRL, ale i przyszłą III Rzeczpospolitą.
A GW drukować nie potrzebuje - listy do redakcji piszą sobie sami.
No wiesz, nie tylko GW jest. ;)
UsuńAle pisanie listów do redakcji przez samą redakcję to powszechna praktyka stara jak świat, występująca szeroko już w XIX w.
Usuńno wiesz, szukałem u Ciebie motywacji do pójścia jutro do pracy, a Ty takie rzeczy piszesz? weź zmień natychmiast ten tekst, napisz, że uczniowie tęsknią i są spragnieni wiedzy, że nasza praca to jak światło, rozjaśnia ciemności w ludzkim umyśle, nastawia trybiki w mózgu, uczy myślenia kochanych uczniów, wyjaśnia skomplikowane procesy rządzące życiem... napisz, że bez nas świat przestałby istnieć :P :P :P (bo jak nie, to będziesz miał mnie na sumieniu, jak nie pójdę do pracy :P)
OdpowiedzUsuńSzukanie u mnie motywacji do powrotu do pracy to jak szukanie smaku i umiaru w domu ruskiego milionera.:-P
UsuńPonieważ jestem nauczycielem, to jak sama nazwa wskazuje na sumieniu mam już tyle, że spokojnie zniosę i Twoje wagary. Tym bardziej, że zapewne spędziłbyś je bardzo przyjemnie co by Ci na zdrowie wyszło. :-)
kiedy przeczytałem "Ctrl+C i Ctrl+V" pomyślałem, że jestem cytowany , a po przeczytaniu kolejnych zdań sprawdziłem Twój komentarz pod moim postem i stwierdzam, że fantastycznie jak dla mnie rozwinąłeś myśl. Bez dwóch zdań wkurza nas to samo w młodych ludziach, ja ich spotykam około o dziesięć lat starszych od Twoich orłów i już wpadam w panikę z kim ja będę musiał pracować przed moją pięćdziesiątką. Im się będzie wydawać, że są lepsi ode mnie bo są młodsi znają nowe technologie, a tu jakiś dinozaur im rozkazuje. Oni się zbuntują przeciwko mnie, postanowią coś zrobić samodzielnie przeciwko staremu , bo tam stary pitu pitu. Szczerze życzę, żeby pokazali swoją rację i wygrali, bez złośliwości z mojej strony, a i tak wiem że przegrają. Dlaczego ? Znam już kilku takich kozaków i wyglądają jak Tom co po raz kolejny traci zęby.
OdpowiedzUsuńOwszem, wielu z nich zna nowe technologie, ale tylko niektóre, zaś ich wiedza na temat netu jest szalenie fragmentaryczna. Co z tego, że nawet znają narzędzie, kiedy nie mają pojęcia co z nim zrobić w zastosowaniu innym niż to do którego przywykli?
Usuńbardzo proszę nie katuj mnie, dotychczas żyłem w moim małym światku, że nie każdy wykształcony człowiek musi wiedzieć , kto to Tycjan.;)
UsuńWykształcony człowiek do matury się uczyć nie musi, bo przecież i tak ją zda, a Ty tu z jakimś Tycjanem... ;-)
UsuńKiedyś miałem ze studiów praktykę w szkole - gimnazjum i średniej. Po praktyce stwierdziłem, że nie chcę być nauczycielem. Dziś utwierdzam się w tym, iż to był dobry wybór. Kiedy miałem przyjemność brać udział w konferencji i dyrektorka oficjalnie powiedziała o złych notowaniach szkoły na tle innych i o potrzebie obniżenia kryteriów oceniania, aby oceny podniosły te notowania to zwątpiłem w sens pracy nauczyciela. Jak uczyć jeżeli są oficjalne naciski z góry, aby nie uczyć? Podziwiam nauczycieli, którzy w obecnych warunkach uczą w szkołach. To jakby być między młotem i kowadłem. Z jednej strony dyrekcja i ramy programowe zatwierdzane przez ministerstwo, z drugiej uczniowie niechcący się uczyć i rodzice wtórujący im w tym i utwierdzenie w doskonałości swoich dzieci. Nie wiem składnie napisałem, ale piszę to przy okazji załatwiając inne sprawy.
UsuńCałkiem składnie. :-) Dodajmy jeszcze do tego napisałeś szantaż dyrekcji, że jeśli oblejemy tego czy tamtego ucznia to padną podziały i koleżanki i koledzy potracą godziny i etaty. System niestety jest od mniej więcej dekady zaprogramowany celowo (!) na przepuszczanie wszystkich przez kolejne etapy edukacyjne.
UsuńNajlepsze są klasy 15 osobowe, w których nikogo nie da się oblać, bo klasę trzeba by rozwiązać i wtedy właśnie lecą godziny koleżankom i kolegom. W drugiej klasie gimnazjum uczyłem w klasie, w której jedna dziewczyna sylabilizowała czytając książkę. Po lekcji spytałem się wychowawczyni jak to się stało, że nie umie czytać w drugiej gimnazjum? Właśnie mało osobowa klasa do tego obniżanie kryteriów oceniania i sprawa wyjaśniona. Już nie wspomnę o książkach do historii. Właśnie douczam jednego z 3kl. gim. i są tam takie braki materiału, że składnie nie umiem mu tego wytłumaczyć i jak z nim siedzę to mu mówię, że to zdarzenie wynika z tego, ale tego nie macie w książce jednak Ci to mówię abyś wiedział czemu się tak wydarzyło. Szkoda pisać dalej. Narka.
UsuńNiestety, ale mam wrażenie, że opisujesz rzeczywistość, a nie żadną fikcję. Skonstruowano system oświatowy z fundamentalnym założeniem, że trzeba przez typowe szkoły przepchać całą populację.
UsuńDo tego dla oszczędności polikwidowano (w najlepszym razie - drastycznie ograniczono) wsparcie pedagogiczno-psychologiczne w szkołach, a także w imię nowoczesnych koncepcji wychowania zlikwidowano szkolnictwo specjalne, uczniów z dysfunkcjami przerzucając do zwykłych szkół, nieco tylko dostosowanych, za to o wiele tańszych.
Biurokraci uważają, że mogą swoimi dyrektywami ukształtować dowolnie rzeczywistość. Tego, że to nie działa po prostu nie przyjmują do wiadomości.
System oświaty mamy tak ukształtowany, że jak najbardziej możliwe są opisane przez Ciebie kurioza.
Sam więc widzisz, że słuszność rezygnacji z pracy w oświacie podtrzymuję do dziś. Znam siebie i za bardzo się angażuje w pewne sprawy, choćby nauczanie, a tu z dwu stron ciągle by mnie wstawiano na właściwy i jedynie słuszny tor. Do tego jeszcze znajomość kolegi uczącego historii, drugiego już nie uczącego matematyki i chemii odtrąciła mnie od szkolnictwa. Dziś nie żałuję decyzji. Również prowadzę bloga, choć z mimo codziennych wpisów refleksja życia codziennego nie pojawia się zbyt często. To raczej pamiętnik dla mnie samego. Wchodzę do Cb. przeważnie przed zamknięciem dnia, stąd wpisy koło północy. Pozdrawiam.
UsuńWcale się nie dziwię tym, którzy odeszli od tego zawodu. Sam (często) miewam na to ochotę (choć może lepszym określeniem byłoby "marzenie"). Dzisiejsza szkoła jest drastycznie różną nie tylko od tej do ktorej sam chodziłem, ale i od tej w której zaczynałem pracę.
UsuńNie wiem czy nie jest tak, że Cie absorbuje od pisania bieżących wpisów. Odpowiedzi na to co wpisałem się pojawiają, a chętnie bym poczytał co się u Cb. dzieje. Mimo wpisywania komentarzy pod Twoim blogiem nadal prowadzę swojego. Mnie b. cieszą blogi, w których są częste wpisy, bo to jest pamiętnikarskie streszczenie dnia lub coś w tym stylu. Ze względu na to, że sam prowadzę bloga i staram się, a właściwie tak jest, że wpis jest codziennie stąd nawet dla mnie po jakimś czasie jest to miarodajne odnośnie tego co robiłem w danym dniu. Nie chcę Cię odrywać od wpisów odnośnie tego co się u Cb. dzieje. Co do szkoły, my jej nie zreformujemy. Państwo (chodzi mi tu o szerokie rozumienie tego terminu) chce mieć głupie społeczeństwo, a ono łatwo na to przystaje. Wiadomo, łatwiej się nie uczyć niż uczyć, łatwiej siedzieć przed kompem, jak biegać czy ćwiczyć cokolwiek itd. Niestety głupota ze szkół zaczyna powoli wylewać się na ulice, na nasz świat. Jest to zauważalne w różnych dziedzinach, gdzie, jakby się wydawało, drobne pomyślenie, spowodowało by lepsze funkcjonowanie czegoś tam, Ale niestety, nie ma tego myślenia perspektywicznego, tej wyobraźni i co raz częściej knoty wychodzą na światło dzienne. Takich przemyśleń co prawda nie ma na moim blogu, bo jak pisałem wcześniej jest on bardziej pamiętnikarski, to jednak gdzieś tam staram się przemycać bieżące przemyślenia. Jeżeli znajdziesz czas to na interii w blogach w sferze powyżej 18 lat "Baltazar221". Są wpisy codzienne to powinno się to znaleźć. Dziś tyle, bo nawet u mnie wpis zaniedbałem, a więcej wpisałem u Cb. Narka.
UsuńNie odczuwam w najmniejszym stopniu dylematu: nowy post czy komentarz. Ostatnio posty zamieszczam rzadziej niż kiedyś, bo nie bardzo mam o czym i po co pisać. Cóż, zwolna i to okno na świat się przymyka.
UsuńHmm, czy się przymyka to zależy od nas. Choćby najdrobniejsze sprawy mogą innych interesować, choć nam nie dane czasami o nich pisać. Piszę posty w swoim blogu bardziej dla siebie samego, to czy ktoś je czyta to inna sprawa. Już raz się zdarzyło, że sięgałem do bloga aby sprawdzić co kiedyś tam robiłem i się przydało, dlatego na razie piszę. Fakt, nie przekroczyłem roku to jestem świeżak. Zobaczę sam jak to będzie jak przekroczę rok. Na razie jakoś udaje się wpisy robić codziennie i z tego się (poniekąd) cieszę. Może uda mi się Cb. trochę zmotywować do pisania. Mam wątpliwą przyjemność trafiać na blogi, które wygasają. Być może mój kiedyś wygaśnie jak inne. Na razie pielęgnuje go i jakoś trwa. Narka.
OdpowiedzUsuńNaturalnie, że to sprawa naszego wyboru.
UsuńJa bloguję już 5 rok. Trudno powiedzieć co mi to dało. Jakieś zajęcie na pewno. Cokolwiek trwalszego, wartościowego, realnego a nie wirtualnego? Nic mi nie przychodzi do głowy...
Nie wracam do dawnych wpisów, tak jak (przeważnie) nie wracam do przeczytanych książek ani obejrzanych filmów. Z tego względu funkcja pamiętnika jest dla mnie nieistotna.
Pięć lat to dużo czasu, przynajmniej dla mnie. Nie wiem czy tyle wytrzymam, nie zakładam niczego w tym temacie. Na razie staram się robić wpis codzienny, bo to przynajmniej mobilizuje do regularnych notek. Gdybym postanowił wpisy robić sporadyczne, to nie miałbym takiej motywacji. Jak znajdę czas, sięgnę wstecz do Twoich wpisów, choć z czasem u mnie ciągle jest kiepsko. Taka anomalia. Kiedy jednym się nudzi, nawet wokół mnie takich osób jest kilka, to sam mam niedomiar czasu. Szczęśliwie jakoś wygospodarowuję na wpisy.
OdpowiedzUsuń