Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

piątek, 13 września 2013

226.Sztuka jest sztuka

12-godzinny maraton w pracy. Jak Bóg chce belfrowi dokuczyć, to mu wychowawstwo daje. A jak chce pokarać, to mu rozum odbiera żeby sam o nie poprosił.
Cenną wartością funkcji wychowawcy jest to, że daje mu ona możliwość nieustającego mierzenia się z nieprzewidywanymi wyzwaniami, takimi jak np. wytłumaczenie ledwie co dorośniętym obywatelom Rzeczypospolitej, dającym być może upust emocjom wywołanym faktem jazdy środkiem komunikacji zbiorowej, że inscenizowanie symulowanej kopulacji na środku pojazdu nie mieści się w kanonie zachowań społecznie akceptowanych. Przynajmniej jeśli robią to dwaj faceci.

Cudem uniknąłem poważnych obrażeń wskutek upadku z krzesła, z którego niechybnie spadłbym z wrażenia, gdybym nie był stosownie przygotowany - pomny doświadczenia, że kiedy z mostka kapitańskiego naszej tratwy Meduzy lecą przemowy, to można się spodziewać zdumiewających interpretacji rzeczywistości.
Tym razem niusem dekrzesłującym było stwierdzenie (w ramach rozpościerania pawiego ogona mocy naszej bazy dydaktycznej), że mamy 4 pracownie komputerowe. Sęk w tym, że działający sprzęt mamy tylko w jednej, a w pozostałych komputery pełnią funkcję urozmaicania pracy pań sprzątaczek, żeby nie narzekały, że muszą odkurzać tylko płaskie i płaskie. Mam niejasne podejrzenie, że dla mostka naszej tratwy rozróżnienie między komputerem  a  sprawnym i użytecznym komputerem jest niegodnym uwagi niuansem. 

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jakie państwo i społeczeństwo, takie i szkolnictwo. :-(

      Usuń
  2. Najważniejsze, że komputery są, a czy działają i nadają się do pracy, to już nie jest istotne! Takie, niestety, jest typowo polaczkowate myślenie. :/

    Przecież jesteś dobrym tatulkiem. Nie możesz się zniechęcać. Wychowanie młodzieży - przyszłości narodu polskiego leży w Twoich rękach. :P Naprawdę sam poprosiłeś o nadanie wychowawstwa? Co Cię do tego skłoniło? :) Lubisz wyzwania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychowanie przyszłości w moich rękach? W teorii, w praktyce mój wpływ na nich jest bliski zera. Dlaczego nie mogę się zniechęcać? To bardzo wyczerpująca psychicznie funkcja i dająca w gruncie rzeczy niewiele satysfakcji z racji bardzo ulotnych efektów własnego wysiłku.

      Istotnie, sam się zgłosiłem, chyba z poczucia obowiązku i odpowiedzialności. Nie wiem czy lubię wyzwania, być może tak, choć spontanicznie bym zaprzeczył.

      Usuń
    2. Wierzę, że nie jest aż tak źle. Na pewno masz na przyszłość swoich uczniów chociaż niewielki wpływ. Jestem przekonany, iż dla niejednego z nich jesteś/byłeś autorytetem, a nawet o tym nie wiesz! Do tej pory się nie zniechęciłeś i dawałeś sobie radę, nie poddawałeś się w trudnych chwilach. Negatywne aspekty pracy nauczyciela, z którymi przyszło Ci się mierzyć, udowadniają to, że jesteś osobą silną psychicznie i zdeterminowaną. Jeśli już się czegoś podejmujesz, walczysz do końca, nie odpuszczasz.

      W takim razie jesteś również osobą honorową. Masz w sobie poczucie obowiązku i odpowiedzialności, co czyni Cię jeszcze wartościowszym człowiekiem, a wzywania pewnie też lubisz, ale nie chcesz się przyznać! :P

      Usuń
    3. Chciałem te wszystkie komplementy rozbroić obśmianiem, ironią i sarkazmem, ale heroicznie się powstrzymałem.
      Z jeszcze większym heroizmem przyznam: w znacznym stopniu możesz chyba mieć rację. :-P

      Usuń
    4. Hahahahaha! :D Musisz je wszystkie przyjąć na klatę, przykro mi. :P

      Wierzę w to, że mam rację! :) Mam nadzieję, iż nie zabrzmiało to zbyt próżnie.

      Usuń
  3. nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem w sprawie sprzętu! sam jestem obecnie w posiadaniu 'komputera', niestety bez pozytywnych dodatkowych określeń wskazujących na jego poprawne działanie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyrazy współczucia. Irytuje mnie niesprawne narzędzie - przecież jest zupełnie bezużyteczne, a ma służyć do wykonania pracy i tylko to jest sensem jego istnienia.

      Usuń
  4. O, właśnie po przeglądzie tego co w mediach - dokładnie inscenizowane takie scenki. Obawiam się, że może to nie jazda tak wpływa. Jak wobec tego niestety ma się społeczna akceptowalność? Społeczne, akceptowalne, publiczne, ba - modne.

    Biedna, słaba administracja.
    Akurat mnie nie zdziwiło (też media)- wypowiedzi ad akurat pewnego "poradnika" przedszkolnego - "jesteśmy zobowiązani", "projekty", "zleciliśmy/zamówiliśmy/umieściliśmy" więc o co chodzi;) Zaangażowanie i odpowiedzialność, "samodzielne" decyzje, o toto;)
    Natomiast zdziwiło mnie, że dzieci do szkoły publicznej w ramach wyprawki przynoszą papier toaletowy, mydło w płynie, podkładki na stół i ryzy papieru. To coś nowego, chyba.. Po dwóch reflekscjach doszłam do wniosku, że właściwie czemu nie. Niestety kiedy administracja umywa rączki bo zobowiązań dopełnia formalnie:( Szkoda, że nie umie pozyskać środków, sponsorów, zainicjować akcji społecznej (to się praktykuje jeszcze?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na szczęście tualietnoj bumagi przynosić nie muszą, ale już na papier do ksero to czatujemy jak Robin Hood & Co. w szerłudzkim lesie na podróżnych (my jesteśmy ci biedni, których winni wesprzeć). To żenujące żebym musiał wymuszać na uczniach darowizny papieru, lecz w przeciwnym razie musiałbym sam go kupować, co i tak praktyce zresztą (częściowo) robię.
      Samorządy tną wydatki na oświatę wszędzie gdzie mogą i gdzie nie powinny. Dlatego Karta Nauczyciela jest im taką solą w oku, bo nie mogą się do nauczycielskich pensji dobrać równie łatwo jak do środków na czystość, konserwację i wyposażenie.

      Usuń
    2. Właśnie dlatego - podwójnej refleksji musiałam poddać. Co prawda jest w tym ten aspekt nieomalże komiczny, bo szkoła akuratnie medialna, ba taka nowoczesna i wyremontowana, z zachowaniem wszelkich "norm":D:D wszyscy napuszeni i się podpinają pod sukcesy różni;). Heh, ale życie na wielu płaszczyznach się toczy.

      Tak przypadkowo mi się ostatnio zestawiły rozmowy, wspominki wielopokoleniowe - ponad pół wieku temu jak chłopcy się "zabawiali" na lekcyji rzucając w siebie szmatą do ścierania tablicy nabitą kredą do tego stopnia, że jak jeden uchylił się skutecznie i celem stała się niewinna szyba w oknie, to się poddała. Wszyscy uczestnicy dostali po uszach i prikaz wstawienia na swój koszt nowej. Rodzice? Oczywiście, ze się młodzi bali oberwać drugi raz i cicho siedzieli, ale jeden ojciec na tyle wyrozumiały;) i poddał im koncept - jak szybko i dużo nazbierać makulatury. To historia z happy endem, bo szkoły rywalizowały wtedy o te ilości i wygrali wycieczkę;). O radzeniu sobie w życiu, co to odpowiedzialność zbiorowa itp.. Historia sprzed ćwierć wieku - rozbita szyba w poślizgu, głową.. Głowa cała, ochrzan niewielki, bo w sumie dziewczę niepokorne;) Matka szybę wstawiła, ale wykład o wstydzie i prikaz spokoju był:D Historia neutralna (bo kto odpowiedzialny - rodzic sie poczuwa do odpowiedzialności).
      Obecnie jak sytuacja wybicia szyby by wyglądać mogła? (uśredniając, bo wiadomo że to w losach ludzi róznie niezależnie/zależnie od czasów, różne czynniki) - ale przypuszczam, że wina to by była przypisana nauczycielowi, bo jak dopuścić mógł do takiej sytuacji w klasie?!, administracja by szybko tuszowała sprawę i przepraszała jeśli by zaszła poczeba rodzica, deklarując miłość do ucznia;). Tylko ja mam nadzieję, że w tym bigosie rozmytej odpowiedzialności i kozłów ofiarnych chociaż nie doszło by do sytuacji komicznej - szyby wina, bo to zła, słaba szyba była;) Heh, a uczeń to juz w ogóle zadowolony, że na fb, czy gdzie indziej z komentarzem - "należało się cholerze, to żem chwasta wyrwał" (chciaż co do cytatu to nie wiem, bo się już nie znam:P, ale może coś analogicznego).

      Przykre to, że sytuacje takie z wyposażeniem/materiałami do zażenowania i lekko stanu bezsilności prowadzą ciała pedagogicznego. Chyba jedyna rada to przestać sie wzajemnie oszukiwać, bo to już gmachy całe powstają pozornego świetnie sobie radzenia, środków, wydajności:/ Ponoć jeszcze nie wiemy co to ten kryzys, a mamy się szanse jeszcze dowiedzieć.

      A może te dzieciątka adoptować i przyuczyć żebrania, niech się postarają? Główki zajęte, rączki tyż by mieli, tylko na zdrowie wyjść może:D. Żartuje, ale właściwie to zamiast szukać przyczyn problemów, czy bezradności, niekompetencji i krótkowzroczności administracji można się pokusić o zabawę;). Teoretycznie oczywiście, w praktyce to nie wiem czy wykonalne.

      Tak naprawdę ogólnikowo można wrócić do podstaw i w dwie strony publiczne - to albo w interpretacji takie dokładnie jak to społeczeństwo, czyli jak na załączonych obrazkach.. albo że jednak na jakimś poziomie muszą być utrzymane i dookreślone role i możliwości społeczne. Czemu nie? Och, ja wiem, nie wierzy się ślepo w te tam incjatywy, albo że samo społeczeństwo pomyśli;), ale ja sie upieram, że może w granicach rozsądku dać im szanse i trochę pouświadamiać:D

      Hmm.. to może przy okazji zapytam. Coś mnie zastanowiło w różnicach niektórych szkół prywatnych, względem publicznych - ano podręczniki oni mają i wypożyczają uczniom, ba kilka lat z rzędu te same, kolejnym rocznikom?! No jak to tak.. jak za komuny?! Papieru im szkoda, tzn w nurt eko weszli? Czy może da się i dlaczego da się;)

      Usuń
  5. Co do anegdoty z szybą, sądzę że najbardziej prawdopodobnym wariantem byłoby oskarżenie nauczyciela, "że poprzez brak właściwego nadzoru dopuścił do wypadku".
    Co do praktyk szkół prywatnych trudno mi się wypowiadać, bo nie znam ich na tyle, zwłaszcza od kuchni. Przypuszczać mogę, że przede wszystkim szkoła prywatna może łatwiej wygospodarować środki na zakup podręczników jako wyposażenia pracowni, gdyż ma większą swobodę dysponowania finansami niż publiczna, która jest jednostką budżetową i raczej takiej pozycji jak zakup podręczników w swoim budżecie nie znajdzie, a rada rodziców niechętnie sfinansuje coś takiego. Biurokratycznym problemem byłaby także sprawa zużycia i zaginięć - w szkołach publicznych, z większą liczbą, liczniejszych klas byłoby trudniej zapanować nad zniszczeniami i zaginięciami.

    OdpowiedzUsuń