Piekna słoneczna pogoda. Na dużej przerwie wyszedłem pospacerować po boisku, miło było, ciepło, wiosennie, słonecznie.
Ciężkie rozmowy:
- z moją klasą - wyszło szydło z worka, że to co ich najbardziej wkurza to to, że muszą się uczyć, frustracja z tego powodu odrywa ich kompletnie od rzeczywistości - porażające;
- w sprawie jednego z bambini - z nim samym i z belferstwem; trudny przypadek, dzielny chłopak, pozwalało się nań sporo, daj Boże by poradził sobie ze wszystkim;
- z rodzicem - bambini podłapało paskudną chorobę i martwię się, jak to się potoczy - czy nie pozostawi mu ona śladów (na fizyce i psychice).
Czytam "bąbe atomowom", "radzieckom rakietom" i wzdycham. Słyszę, że "Polska A to ta na lewo od Wisły", widzę szukanie Izraela między Uralem i Władywostokiem i... nawet nie mam już siły wzdychać.
Siedzę sobie właśnie i sprawdzam prace, a dla przyjemności: Marek Weber i jego piękne "Wenn du von mir fortgehst" z 1929 roku - roku strasznego Wielkiego Kryzysu Światowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz