Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

poniedziałek, 10 lipca 2017

641.Praindoeuropejczycy?

Patrzę z rosnącym zniechęceniem i niesmakiem na to co się w naszym kraju dzieje. Wygląda na to, że żyłem złudzeniem, iż ciemna i ograniczona część naszego społeczeństwa jest bardziej faktem historycznym niż grupą zdolną jeszcze wywrzeć realny wpływ na nasze losy. Ludzie tworzący i podtrzymujący mit sarmatyzmu "we dworkach" i ludzie wierzący w zabobony oraz w potęgę kołtuna (plica polonica) "po chałupach" zlali się w jedną masę społeczną - zalęknioną, ograniczoną, chciwą, zawistną i nienawistną, formalnie tylko schrystianizowaną, a w istocie przepojoną plemienną magią. Nie myślą, lecz czują - instynktem, dziedziczonym postrzeganiem świata; nie rozum, lecz emocje nimi powodują. Nie chcą wiedzy, odrzucają ją, jako zbędny balast, bądź zagrożenie dla spójności ich wyobrażeń o świecie. Nie znają naszej historii i znać jej nie chcą, zamiast niej przyjmują mity o niej. Mity, które pełnią funkcje plastra na kompleksy i taśmy spajającej (i znakującej) grupę. Wykształcenie nie jest zdolne tego zmienić - jest tylko cienką zewnętrzną warstwą, formą, dostosowującą się do zaskorupiałej treści. To w istocie ludzie ucywilizowani materialnie, ale nie ucywilizowani kulturowo. Dorobek prawa rzymskiego, humanizmu i oświecenia ich ominął, nie dotknął ich rdzenia, który pozostał plemienny, przedpiastowski, może nawet praindoeuropejski, zamknięty horyzontem rodu, a najwyżej w najlepszym razie opola.

Sceny z wizyty prezydenta Trumpa w Warszawie zdumiewają. Ci ludzie zachowywali się jakby tu jakiś mesjasz nieledwie przybył. Albo książę pan łaskawca nasz, wielce nam miłosierny, z darami przyjechał, które dostatek nam przyniosą, a jakaż promocja wielka dla nas z tego! Widok kobiety z pełną powagą głoszącej, że to wydarzenie jak drugi zjazd gnieźnieński, musi zdumiewać każdego, kto ma jakąś konkretną wiedzę historyczną na temat tamtego zjazdu z 1000 r., i kto widzi, a trudno - wydawałoby się - nie dostrzec, że przecież Trump realnie, namacalnie nie zaoferował nam nic konkretnego, tylko ogólne, nie tworzące wiążących zobowiązań polityczne deklaracje.

Osoba znająca historię stosunków polsko-amerykańskich łatwo zauważy charakterystyczną analogię. Przemówienie Trumpa na tle pomnika Powstania Warszawskiego, zawierające odniesienia do tej tragedii z 1944 r. wywołało euforię wielu ludzi na prawicy. Ich zachwyt, że prezydent Stanów Zjednoczonych wspomniał o Powstaniu budzi zdumienie i podejrzenie, że ich poczucie niedowartościowania i głód uwagi "wielkich" przekracza wszelkie skale. Tymczasem te wzmianki są tylko zbiorem pustych słów, nic nie znaczących realnie, a przypisywanie im wielkiego znaczenia to tworzenie jakiejś kompletnej fikcji w miejsce rzeczywistości.

A gdzie ta analogia, o której wspomniałem? Otóż w czasie II wojny światowej prezydent Franklin Delano Roosevelt przyjął w Białym Domu delegację polskich polityków. Za plecami prezydenta wisiała mapa z granicami przedwojennej Polski, a więc z Wileńszczyzną, Wołyniem, Lwowem itp. Prezydent wygłaszał gładkie okrągłe i puste w istocie zdania zapewniając o swej życzliwości dla Polski i Polaków, jednak o wschodnich ziemiach RP zagarniętych przez ZSRR, nie wspominając ani słowem. Robił z to z pełnym cynizmem, przekonany, że ziemie te należą się Stalinowi, lecz potrzebował głosów Polonii amerykańskiej. 
Nasza delegacja wyszła zachwycona i głęboko przeświadczona o pełnym poparciu Roosevelta i Stanów Zjednoczonych dla odzyskania przez Polskę utraconych Kresów - bo przecież mapa wisiała i prezydent zapewniał o poparciu!

Komplementów "możnych tego świata" jesteśmy wiecznie łasi i nigdy nimi nie nasyceni. Widać to choćby w wywiadach z aktorami czy piosenkarzami - można spokojnie obstawiać, że prędzej czy później padnie pytanie w rodzaju "Z czym się panu kojarzy Polska?" 
A nie przypadkiem słowa: komplementy i kompleksy na tym samym rdzeniu są oparte.

9 komentarzy:

  1. Bardzo trafnie to ująłeś. Tę prowincjonalność i zaściankowość widać nie tylko w polityce, ale na innych płaszczyznach również. Te dawno przebrzmiałe gwiazdy muzyki, których na zachodzie nikt już od dawna słuchać nie chce, a u nas fetowane jak bogowie. Smutne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie wszędzie z nas wyłazi, gdyby się dokładniej przyjrzeć. W przestrzeni publicznej w infrastrukturze także - te szklane wieżowce, te lotniska, te akwaparki... Lecz pointą są tu kościoły i pomniki Jana Pawła II - z nich wyłazi nasz faktyczny poziom kulturalny. :-(

      Usuń
  2. Czołobitność i zachwyt nad USA to chyba odwieczność od czasu powstania tego państwa ;) Trump przyjechał do Polski (bo gdzie indziej miał przyjechać, skoro z większością innych rządów nie ma zbyt przyjaznych stosunków :P), strzelił przemowę, dobił kilka interesów i pojechał. Zapewne po dwóch dniach już nie wiedział, gdzie był ;)

    A czy przypadkiem i prezydent USA (podczas kampanii) i obecny rząd nie obiecywał, że załatwi zniesienie wiz, a ciemny lud skakał ze szczęścia i robił pod siebie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skakanie i robienie pod siebie wyraźnie identyfikuje przedział wiekowy i związany z nim poziom rozwoju umysłowego... ;-)))
      Swoją drogą zastanawiające jest to na co zwróciłeś uwagę - skąd nam się ta miłość do USA wzięła? Czy to nie jest nadwiślańska nowożytna ewolucja legendy o Schlaraffenlandzie?
      Jeszcze mnie zdarzało się spotkać starszych ludzi,którzy używali słów "Ameryka!" albo "Kanada!" jako synonimu bogactwa i dostatku.

      Usuń
    2. Kiedyś USA były głównym celem emigracji zarobkowej, stąd zapewne wizja ziemi obiecanej. Faktycznie, wielu zaradnych tam się dorobiło, ale często to dopiero ich potomkowie żyli na wyższej stopie.

      Dzisiaj na saksy mało już kto tam jeździ, skoro może bliżej do Europy. No ale stara miłość została.

      Hmm, Ameryka też nigdy nie prowadziła z Polską wojny :D

      Usuń
    3. Ślepa miłość, chciałoby się dodać.

      A co do wojny z nami - taki na przykład Izrael też nie prowadził, a patrz pan... ;-D

      Usuń
  3. Smutne, lecz prawdziwe. Tacy jesteśmy my Polacy.

    OdpowiedzUsuń
  4. O tym, że trampek jest w PL dowiedziałem się od 371, który po pracy wbił i od razu chciał wiadomości, bo on jest w kraju i w ogóle wlk. wydarzenie, o którym przez większość dnia odbierał z radia w pracy i tak się tym podjarał, że chciał to przenieść na stację macierzystą. Na jego stękania o włączenie wiadomości zapytałem:
    - a po ch*j? Po co mam go oglądać i tą tłuszczę skandującą na jego widok, jakby nie wiadomo kto przybył.
    371 spasował i niestety nie zobaczył trampka w TV, przynajmniej u mnie.
    Tak się właśnie steruje osobami, które nie mają wiedzy, nie mają własnych zainteresowań i dostawcą rozrywki jest kwadratowe pudełko (jak w pingwinach z Madagaskaru), które jak już coś powie to jest prawdą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś sterował proboszcz i dziedzic, teraz telewizor i net. :-((

      Usuń