Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

niedziela, 30 lipca 2017

650.Don Camillo w Karbali

Paczka (paczuszka) z książkami dotarła więc mogę sobie poczytać coś innego niż literatura naukowa. To oczywiście pewna przesada, bo od nastu dni do snu czytam sobie (znowu) opowiadania Guareschiego o don Camillu. Lubię ten ciepły pogodny ton, ten klimat wyrozumiałego pogodzenia się z życiem takim, jakie jest. To coś czego wciąż nie potrafię osiągnąć, choć jeszcze 10 lat temu wydawało mi się, że się pogodziłem ze swoim losem i zaakceptowałem życie jakie potrafiłem sobie stworzyć. Niestety to była iluzja, najpewniej zbudowana na wyparciu i wmówieniu sobie że jest dobrze, bo lepiej nie może być. Cóż więc dzisiaj mamy? Tylko nieutulony w sercu żal.

Przeczytałem "Legion" Sandersona - króciutką powieść, która zda się, ledwie przekroczyła granicę, za którą nie da się już nazwać nowelki opowiadaniem. Dość zabawny pomysł - bohater i narrator tworzy w swojej świadomości postaci obdarzone specjalistyczną wiedzą i umiejętnościami, które pomagają mu w rozwiązywaniu spraw. Ot, błahostka w sam raz na letni wypoczynek.

Kolejne "Sandersony" czekają w kolejce. Jako przerywnik obejrzałem "Karbalę" - biorąc pod uwagę znikomy budżet i długą przerwę w kręceniu filmów batalistycznych w Polsce, to film udał się całkiem dobrze. Znośne kino klasy B, tzn. "od razu do telewizji i na DVD". Szkoda, że nie stać nas na kręcenie z rozmachem i talentem filmów wojennych, względnie historyczno-wojennych, bo w naszej historii tematów mamy pod dostatkiem i fajnie byłoby sobie pooglądać obrazy tego, co mogliśmy sobie tylko wyobrażać na podstawie lektury tekstów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz