Nastrój... Nastrój? Czy to coś co "nas tróje"?
Trzeba było odgrzebać materiały różne i jakoś się do roboty przygotować. Coś mi siedzi w mostku? w gardle? Nie wiem, jakaś gula? Co chwila bym sięgał po jakieś jedzenie. Brzuch pełny (bo przemiana materii już nie nastolatka, tylko działa z prędkością dryfu kontynentalnego), a w głowie skrzeczy "zjedz coś! zjedz coś!". Boże, znowu do pracy...
Na stronie Adama znalazłem bloga Hanysa Pudelka, który mnie wciągnął i odciągnął od pracy. Po prawdzie to dziś widok za oknem i fałdy narzuty na sofie by mnie odciągały. Zaglądam sobie co jakiś czas i podczytuję. I z jednej strony zachwycam się pięknymi widokami, a z drugiej tak smutno mi się robi, że takich podróży nie doświadczam. A właściwie to żadnych podróży, poza służbowymi co kilka lat.
Pochwal się potem znajomym: "Czytałem Pudelka" - będą jaja.
OdpowiedzUsuńDlatego lepiej pisać: "Czytałem Hanysa" ;)
UsuńObserwuję u Autora- syndrom wypalenia zawodowego. Może warto odwiedzić Klinikę na Sobieskiego. Ja miewałem stany napalenia zawodowego.Natura nierówno dzieli swoje dary między nauczycieli.
OdpowiedzUsuń