Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

wtorek, 17 czerwca 2014

336.Prysznic

Zadania, grunt to mieć zadania do wykonania, a życie jakoś się toczy. Przy odrobinie szczęścia i zręczności może się nawet wartko toczyć, tak wartko że niepostrzeżenie będą mijać tygodnie i miesiące. Ten tydzień trzydniowy to wystawianie ocen, klasa po klasie, linijka po linijce, nazwisko po nazwisku.

Co i rusz zawód, kiedy wykreślam z notesu kolejne nazwisko ucznia, który umówił się na poprawę i nie pojawił się. Żeby jakieś "przepraszam", jakieś krótkie choć zawiadomienie, że nie przyjdzie, żebym nie czekał... Nic, po prostu zignorowanie, jakby się w ogóle nigdy ze mną na nic nie umawiali, jakby żadnej rozmowy nie było. Kiedyś dyskretne wyjście bez pożegnania z przyjęcia nazywało się "wyjściem po angielsku". Czyżbym więc stykał się z ewolucją tegoż, w postaci "olania po angielsku"? 

Po tym zostaje tylko zawód i niesmak, z czego powinienem się może nawet cieszyć, skoro występy niektórych osobników potrafią wywołać głęboką niechęć i obrzydzenie do drugiego człowieka. Daję szansę poprawy, wyciągnięcia się na lepszą ocenę, niekiedy jest to tożsame z uratowaniem przed spędzeniem wakacji z podręcznikiem w ręce dla przygotowania się do sierpniowej poprawki, przywracam upłynięte terminy, słowem (no dobra - trzema słowami) - idę na rękę. A w zamian dostaję najbardziej żenujący spektakl bezczelnego ściągania i łgania w żywe oczy. Zwracam uwagę raz, zwracam drugi i... NIC! Robi to dalej! Kiedy zabieram pracę - potrafi głośno i z oburzeniem protestować, wmawia że przecież on/ona nic, zupełnie, że czemu ja, i w ogóle... Mam ochotę wzdrygnąć się z obrzydzeniem, czuję się głęboko zdegustowany zetknięciem z kimś tak fałszywym, kłamliwym i bezczelnym, tak przekonanym, że może swoimi słowami przeinaczać rzeczywistość. O czym tu można dyskutować, kiedy widzę na podołku włączonego smartfona ze stroną www, sms, czy mailem? Do czego mnie można przekonywać, kiedy odpowiedź do zadania podaje się na głos przez całą długość sali? Naprawdę sądzi się, że nie widzę tej słuchawki w uchu piszącej? Naprawdę sądzi się że nie zobaczę, a nawet jeśli, to uwierzę, że ten smartfon podało się piszącemu w drodze do mojego biurka żeby mnie o pierd jakiś zagadać i odebrało się wracając, tylko po to, żeby sobie kolega fona potrzymał?

Można powiedzieć, że praca z młodzieżą sprzyja higienie - po zetknięciu się z niektórymi jej przedstawicielami mam ochotę wziąć prysznic. :-(

2 komentarze:

  1. aż sam się zezłościłem czytając... to chyba jest pytanie szersze niż o zachowania jednostek, o to, czy jest sens oczekiwać efektów pracy, którą wykonujemy. czy pogodzić się z rzeczywistością czy się z nią kopać. a może nie. tak czy inaczej: wspieram mentalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg zapłać za wsparcie. :-)
      Z biegiem lat nabieram coraz większych wątpliwości co do PRAWDZIWYCH względnie RZECZYWISTYCH efektów pracy nauczyciela. Łatwo ulec iluzji co do tego, czego tych młodych ludzi nauczyliśmy i co faktycznie wynieśli z naszych lekcji - wystarczy odpowiednio dobrać narzędzia pomiaru, żeby uzyskać bardzo krzepiące wyniki. Odpowiednio - to nie znaczy umyślnie, ze złą wolą manipulacji.
      Dziś mam o wiele więcej krytycyzmu i dystansu wobec szans i rezultatów kształcenia, przynajmniej w zakresie moich przedmiotów. Złudzenie pedagogiczne także tutaj się przejawia.

      Usuń