No i fajrant. Dziwnie się czuję - jak zwykle w takich przypadkach - organizm z jednej strony wie, że można będzie odpocząć bo praca się skończyła, ale z drugiej strony emocje są wciąż w stanie nakręcenia intensywną pracą grudnia. Część chce usiąść, część - pędzić, działać, robić.
Wigilia pracownicza na szczęście mnie ominęła, a raczej to ja ją ominąłem, zajęty sprawdzaniem klasówek, które obiecałem dzieciakom oddać przed świętami.
Wigilia klasowa odbyła się w stylu tradycyjnym dla moich diabląt weneckich - zasadniczo bawią się w klimacie żywo przypominającym imprezę Zbójcerzy. Jeść nie bardzo jest co, za to oglądać - i owszem. Lata praktyki wychowawczej rozwinęły mi niezbędny refleks i gibkość wystarczająco, bym uniknął oberwania tradycyjnym pociskiem wigilijnym - mandarynką rozpędzoną do prędkości dźwięku (choć blisko było!). Naturalnie, to nie była jedna mandarynka. Gwoli ścisłości muszę zaznaczyć, że ściany, okno i portret bohatera nie miały takiego skila unikowego jak ja. Z pewną dozą samochwalstwa wspomnę może jeszcze, że przewodniczący klasy też nie miał, a on młodzian przecie i wysportowany.
Po wigilii poznęcałem się nad kujonami, którzy przyszli poprawiać jakieś zaległe prace, ale znęcałem się wspaniałomyślnie - w końcu święta idą, więc trzeba trochę potrenować mówienie przed wigilijną nocą. Potem zaś siadłem do papierkowej roboty, która pozwoliła mi wyjść z pracy już przed piątą.
kiedy czytam to co piszesz, mam ochotę wejść na stół i krzyknąć "o bohaterze mój, bohaterze". Wszystkiego najlepszego w roku 2014.
OdpowiedzUsuńCzy ja tam powinienem widzieć sarkazm? ;-P
UsuńWszystkiego najlepszego w roku 2014 i następnych. :-P
no to teraz czas na odłożenie broni nauczycielskiej (czyt. czerwonego długopisu i dziennika) i odpoczynek :)
OdpowiedzUsuńTylko to pożegnanie z bronią trudne jest - wszak belfer...
Usuń"...jako młyn palny, nabija, grzmi, tępi,
Ustna, sprawdzian, kartkówka, po punktach, na oko.
Aż ręka po stole długo i szeroko
Szuka, nie znajduje — wtenczas belfer pobladnie,
Nie znalazłszy czerwieni, już bronią nie władnie,
Z pustki uczuciem, jak psina od pana zagubiona,
Miota się wkoło, nie wiedząc co począć nim skona!"
:-)
Ominąć wigilię? Jakoś bym nie omieszkał, no może gdybym swoich współtowarzyszy z deka nie lubił ;-) ale obietnicę dotrzymałeś, brawo;-)
OdpowiedzUsuńNa wigilii straszy okropny potwór - opłatek. Uciekać!! :-(
UsuńJa to jakiś dziwny jestem, lubię stanąć z ludźmi twarzą w twarz i życzyć im wszystkiego dobrego, wgl. to lubię składanie życzeń, więc tego się nie boję ;-) Ale dużo ludzi stroni od tego, uważa to za bezsensowne...
UsuńDla mnie składanie życzeń ma charakter wybitnie osobisty, intymny. Kiedy więc muszę robić to wobec: osoby obcej, (bądź) takiej do której czuję niechęć, względnie odczuwam nieufność, to składanie życzeń staje się zgrzytliwym dysonansem. Albo otworzę się - na co nie mam najmniejszej ochoty, albo złożę życzenia zdawkowe i puste, których nieszczerość będzie dla mnie źródłem dyskomfortu, a po całym zdarzeniu zostanie mi poczucie niesmaku i frustracji.
Usuń