Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

niedziela, 29 grudnia 2013

270.Call bear

Wczoraj obejrzałem większość dodatków na płytach rozszerzonej wersji I części "Hobbita", a dziś zamierzałem obejrzeć sam film. Plan powiódł się połowicznie.
Wczesnym popołudniem zadzwoniła M. Półtorej godziny zeszło nam na rozmowie o motywie przewodnim: nasi kochani rodzice. Jak zwykle w rozmowie kobiety z mężczyzną jedna ze stron mówiła więcej, druga - mniej. W każdym razie dziewczyna się skutecznie zwentylowała i zakończyła rozmowę w dużo lepszym stanie i nastroju niż zaczęła. A o to przecież chodziło.
Spapusiawszy małe co nieco, zabrałem się do "Hobbita". Po pierwszej części zadzwonił telefon. Emuś głosem spod dna (bo z dna musiałby brzmieć bardziej optymistycznie) nalegał żebym koniecznie do niego przyjechał. Tradycyjnie pytania "czy coś się stało?" pozostawały bez odpowiedzi. Cóż było począć? Pojechałem. Na miejscu - dół. Trzeba było poprzytulać, podogłaskiwać, żeby w ogóle zaczął odpowiadać.

Aberfeldy
Czy chodzi o konkretne wydarzenie, czy o całokształt?

Emuś
po długim milczeniu, grobowo
Konkretne wydarzenie.

długa cisza
Moje życie.

Aberfeldy
Eee, to znaczy całokształt.

Gwoździem do trumny nastroju były ostatnie niepowodzenia randkowe. Kiedy podle spytałem go czy nadal uważa, że jestem frajerem bo przestałem szukać partnera, to zgnębiony oznajmił, że wcale mi się nie dziwi.  Udało mi się namówić go wreszcie do podjęcia pewnych działań, które powinny przynieść mu trwalszą poprawę nastroju - oby wytrwał. Ostatecznie jednak żegnał się ze mną już w zupełnie innym nastroju, dziarski i niemal pogodny, planujący zmiany wystroju mieszkania itp. 
Dobrze jest mieć takiego misia-przytulankę na telefon, do tego z funkcją terapeutyczną. Bardzo praktyczne. 

8 komentarzy:

  1. pozyteczny calkiem jestes :)
    choc ja pewnie bym nakazal takowemu delikwentowi przyjechac do siebie ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istotnie, asertywność by to dyktowała, zwłaszcza kopana w dupę przez doświadczenie... :-)

      Usuń
    2. Taka znajomość to skarb. :P

      Usuń
    3. ...zdaniem niektórych. ;-)

      Usuń
  2. Eh, co te miłostki z ludzi robią! [i nie należy usilnie dopatrywać się tu sarkazmu :P]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy akurat w przypadku M. chodzi o miłostki. Raczej o samotność: towarzyską, życiową i mieszkaniową, które go bolą. On potrzebuje towarzystwa, uwagi, zainteresowania, dowartościowania - wtenczas czuje się spełnionym i zadowolonym. Pozostawiony samemu sobie czuje się najnieszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. To wszystko, siłą rzeczy, wyznacza też miejsce innych ludzi w jego otoczeniu...

      Usuń
    2. ja tam takiego podejścia nie rozumiem, serio :P człowiek sam w sobie powinien mieć siłę by zmierzyć się z życiem czy tam samotnością, opieranie się/poleganie zbytnio na innych czyniłoby mnie słabym, a ja nie znoszę tego uczucia... no ale wiem, wiem, każdy jest inny... tak tylko głośno myślę :D

      Usuń
    3. Sądzę, że to raczej nie tyle podejście, ile konstrukcja osobowości. Ekstrawertyk czerpiący energię z otoczenia, do tego wychowany w małomiasteczkowej atmosferze (delikatnie ujmując) przyglądania się sąsiadom, więc stale zalękniony, że ktoś zorientuje się w jego orientacji i wtedy będzie... ŁOJOJ! Strach nawet pomyśleć, to niewyobrażalne nieszczęście będzie!!! Całe życie mieszkał z rodziną, a teraz mieszka sam i jest to dla niego nowe, dość wstrząsające doświadczenie.
      Rozumiem ten typ osobowości, ale ja mam, podobnie jak Ty, Sansiu, zupełnie inny - nie zależeć od kogoś tylko samemu sobie radzić.

      Usuń