Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

piątek, 15 lutego 2013

121.O formaliźmie i jawnożercach

Dopiero piąty dzień po urlopie, a ja się czuję jakby minęło odeń pięć tygodni. Szaro, paskudnie, nieprzyjemnie. Kiedy wracam do domu na dworze już szarówka, w mieszkaniu trzeba włączyć światło. Smutne to wszystko. Uczniowie bierni, nie chce im się uczyć, nie chce im się pracować - wykańcza mnie zderzanie się z takim murem demotywującym. Część grona peda-gogo też warto by przepędzić jak najdalej. Brak poczucia, że to co robimy ma jakiś nie tylko sens, ale choćby kierunek, bardziej twórczy niż pilnowanie aby w papierach wszystko się zgadzało i na wszystko była podkładka. 

Wyraźnie mi się nasuwa analogia ze szlachtą Rzeczypospolitej: podobnie jak w XVII-XVIII wieku narasta dziś prymat podejścia formalnego, dominacja litery przepisu (i zapisu) nad jego zdroworozsądkową i celową interpretacją. Dominacja tak daleko posuwająca się, że wyłącza zdolność dostrzegania absurdu i debilizmu w takim działaniu. Skończymy jak tamto państwo. Kiedy wyschnie strumień środków unijnych, które zużywamy przecież nie na rozwój, a na poprawę standardu życia publicznego - zaczną się szybko nasilać problemy.

Ciężkawo jest w mojej robocie, ale są szkółki naprawdę oryginalne. Opowiedziano mi niedawno, że w pewnej starej i szacownej placówce, świętującej którąśtam rocznicę powstania 80% uczniów  na czas uroczystości ma opuścić teren szkoły (kina, muzea itp.). Pomysł, żeby świętować święto szkoły bez większości jej społeczności jest dość oryginalny wychowawczo, ale najlepszy jest powód takiego posunięcia. Otóż, zadecydowała obawa, że uczniowie rzucą się na jedzenie przygotowane dla gości i nic dla VIPów nie zostanie. Więc lepiej będzie tych głodomorów i bezczelnych jawnożerców pozbyć się zawczasu - nim się rzucą. Bo przecież na święcie szkoły VIPy są najważniejsi. Smarkateria - won!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz