Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 21 lipca 2012

7.Piraci na nieznanych wodach


Kupiłem sobie "Piratów z Karaibów. Na nieznanych wodach". Jakoś tak się zlożyło, że była to jedyna część cyklu, której do tej pory nie obejrzałem. Pomyślałem, że w fazie przejścia z pracy w urlopową bezczynność może to mnie jakoś zajmie.

Wczoraj zabrałem się do oglądania i... nooo... obejrzałem. W kilku podejściach, to znaczy po 15-20 minutach zawieszałem i szedłem a to do kompa, a to garnki pozmywać, a to muchę pogonić, a to, a tamto, a sramtoowamto. Żeby nie było - obejrzałem całość! W sumie rozczarowujące - początek wyglądał jak ścisła kopia pierwszej części. Nie chce mi się uwierzyć, że to był rezultat nieudolności, więc uznaję że to świadomy zabieg nawiązania do korzeni cyklu. Dupny zabieg. Miałem wrażenie wtórności, a nie zabawy cytatem. 

Depp sprawiał wrażenie zmęczonego, podobnie Rush - wyraźnie brakowało polotu w ich kreacjach. Szczególnie żałowałem tego w Barbossie. Miałem poczucie niedosytu w kwestii wykorzystania Hiszpanów - postacie wyglądały jak na siłę wklejone do fabuły; potencjał zmarnowany.

Akcja poprowadzona w gruncie rzeczy nudno - po linijce. Boh trojcu liubit, jak mawiają Francuzi, więc trzeba było poprzestać na trzech częściach, a nie tłuc kolejnej (-ych?!). W końcu zarżną cykl jak, toutes proportions gardées, "Akademię policyjną".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz