Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

niedziela, 6 lipca 2014

345.W poszukiwaniu ciastek

Kiedyś, kiedy byłem mały (a także trochę większy) patrzyłem na dziadka z pewnym poczuciem abstrakcyjności - był tak stary, że przekraczało to moją wyobraźnię. Miał siedemdziesiąt kilka lat (umarł minimalnie przekraczając osiemdziesiątkę). Był to wiek tak odległy, tak niepojęty, że nie byłem w stanie wyobrazić sobie co się robi przez aż tak długie życie. A tymczasem mój ojciec przekroczył ten wiek, żyje już dłużej niż jego ojciec. Zdumiewające... Co ja zrobiłem przez ten cały szmat czasu?

Rodzice jubla nie urządzali, wiec kupiłem ciastka i likier i poszedłem z życzeniami. Ojciec w bardzo dobrej formie, wystroił się, ale cóż, musiał oczywiście pozostać sobą i wypytać ile ciastka kosztowały. Co za buractwo! Przychodzi gość z prezentem a ten indaguje ile wydał! Naturalnie tylko nas, bo innych wypytywać przecież nie wypada, ale wiadomo że wobec własnych dzieci zasady savoir-vivre'u nie obowiązują. I tak łaskawie powstrzymał się od standardowego "Za drogo! Nie opłaca się!" Nigdy się chyba do tego nie przyzwyczaję.

Swoją drogą, ile się nachodziłem, nim te ciastka kupiłem! Niby stolica, ale jak się chce kupić raptem taki rarytas wyszukany jak ciastka tortowe, to się zaczynają schody. Owszem, wiem, grymaśny jestem, ale bez przesady.
1. oferta archaiczna - ciastka jakby nic się od PRL nie zmieniły, bez krzty polotu, odpychające już wyglądem, sugerujące ciężki, tłusty smak i niestrawność.
2. cukiernia mi podpadła i bojkotuję ją. Zwykle za obsługę i brak higieny.
3. wątpliwości co do świeżości - wielka rodzinna sieciówka, ochy i achy jakie to składniki naturalne, a ja już trzy razy u nich kupiłem ciastka ewidentnie stare, zleżałe do niejadalności tak, że nawet taki łasuch i kutwa jak ja wyrzuciłem po skosztowaniu. 
4. albo ruch minimalny - ilekroć przechodzę nie widuję klientów, a gabloty wypełnione wyrobami. Siłą rzeczy nasuwa się pytanie - ile one tam leżą? bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że codziennie wymieniają na nowy towar, bo już dawno by splajtowali.
5. inna rodzinna sieciówka, ekspandująca na całą Polskę, wielu się ekscytuje i chyba snobuje, że tradycja taka niezwykła, długa że hoho! a mnie ich ciastka zwyczajnie nie smakują - małe, drogie i ... nijakie, bez wyrazu, niemal jak trociny.
6. albo oferta uboga tak, że de facto ciastek mogących uchodzić za tortowe byłyby może ze trzy do wyboru. A cała reszta to takie zwykłe ciastka.
7. no i jeszcze 2x top-snob, ale mnie smak nie przekonuje - takie nic szczególnego, a ceny absurdalne, obliczone moim zdaniem na cyckanie frajerów śliniących się na markę i firmę.

I tak 6 kilometrów miasta przeczesałem. Ale przynajmniej jadalne kupiłem. Siostrunia, od kiedy sięgam pamięcią, zawsze psioczyła na ofertę warszawskich cukierni, z wielkim uznaniem wypowiadając się o krakowskich. W Krakowie parę lat już nie była i ciekawe czy ta różnica nadal jest widoczna.

A skoro o ciastkach mowa... ...niektórzy to w czepku urodzeni są - starczy że w kafejce siądą i choćby "Metro" zaczną czytać, a już ciacho na nich leci. Ale to nihil novi sub sole - dziedzicowi to i byk się ocieli, a chłopu to własna żona w łóżko się zesra.

15 komentarzy:

  1. jaki Ty wybredny :P bałbym się Ciebie na ciastka własnej roboty zaprosić (gdybym takie kiedyś zrobił rzecz jasna :D) :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie jestem wybredny, wystarczy że generalnie ciasteczko będzie smaczne, niezadrogie i higienicznie podane. :-]

      A to że bałbyś się poczęstować mnie ciastkami swojego wypieku to Ci się chwali i ładnie o Tobie świadczy, zważywszy na Twoje talenta kulinarne, którymi się chwaliłeś (pamiętam jak sugerowałem żebyś struł Cecily obiadem swojego autorstwa). ;-P

      Usuń
  2. Miewałem podobne uczucia, gdy byłem nieco mniejszym chłopcem (tak, tak, zdążyłem trochę urosnąć od tamtego czasu!). Niestety (a może i dobrze?), każdego z nas to czeka. Starość jest dla mnie czymś przerażającym. To takie straszne widzieć, jak z kogoś powoli ulatnia się życie i ten ktoś marnieje w oczach, staje się coraz słabszy, obolały, niezdatny do prawidłowego funkcjonowania. A jakby tego było mało, jest zmuszony przyjmować całą masę leków, aby zachować jakąkolwiek sprawność i choć trochę przedłużyć swoje egzystowanie na tej ziemi. Ech...

    Nie sądziłem, że w Warszawie może być aż tak trudno, by znaleźć jakąś porządną i szanującą się cukiernię z tradycją. To niewiarygodne. Krakowskie cukiernie z pewnością muszą skrywać na swoich sklepowych półkach wiele pyszności, ale jak dla mnie i tak nic nie może równać się z tymi szczecińskimi. Szczecinianie mogą poszczycić się obecnością kilku cukierniczych perełek na planie swojego miasta. :)

    Co do tych ciastek... Uwierz, proszę, że to nie zawsze bywa tak przyjemne, jakby się mogło z pozoru wydawać. Końcóweczka jak zawsze stanowi wisienkę na torcie. Nieco wulgarna, ale za to z jakim wielkim przesłaniem. Hahaha! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważ, że pisałem o poszukiwaniu specyficznego asortymentu - bardziej wyrafinowanego.
      Bo generalnie ciastek takich zwykłych, całkiem smacznych (które spożywam niestety w nadmiarze :-[ ) jest obfitość i tu przyznam, że nie gardzę nawet zwykłymi piekarniczymi sieciówkami.

      Usuń
    2. Tak, tak. Pamiętam o tym, panie koneserze! :)

      Dobrze, że jest dużo ciasteczek. Ciastka są dobre na wszystko. Poprawiają humor i sprawiają, że na twarzy pojawia się uśmiech. Mają nawet magiczną moc, która pozwala im odganiać od nas złe myśli!

      Usuń
    3. ...przynajmniej do chwili, kiedy staniemy na wadze. :-)

      Usuń
  3. To wioski mają lepiej. Jakoś cukiernie nie pieką za dużo bo im nie zejdzie, jak coś zostaje to przeceniają i można taniej kupić "wczorajsze" i generalnie starają się gówna nie robić, bo przecież ze stolicy tu nie przyjadą, a jak zrażą wioskowych to nikt im tam nie przyjdzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, ciekawa prawidłowość. Choć nasuwa się wątpliwość - czy "wioskowi" mają wybór i porówanie, żeby zbojkotować taką cukiernię?

      Usuń
    2. Oczywiście, że mają bo te wasze badziewa atakuja wioski. Nawet znajdują ludzi kupujących, ale to wtedy jak wioskowe się już rozeszły i pozostały Wasze chemiczne badziewia leżące 3 dni na pólkach i jakby ciągle świeże. Masowo produkowane w kadziach, czy wielkich zbiornikach w tys. sztuk jednorazowo. Całkiem tego nie odrzucam, ale ani razu nie kupiłem tam niczego. Walory wizualne są chyba większe niż smakowe, może kiedyś się skuszę i spróbuję, ale jak widzę nie schodzą to najlepszy dowód na jakość tego co tam stoi.

      Usuń
    3. Hmmm, tylko dlaczego "WASZE" badziewia?

      Usuń
    4. No chodzi o te miastowe, bo z "wioski" to chyba tylko ja jestem.

      Usuń
  4. Ostatni akapit mnie rozłożył na łopatki :-) Te mądrości ludowe są ciągle aktualne :-)
    Absolutly_amateur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo dziedzic i chłop inaczej się dziś nazywają, ale ludzie wciąż ci sami.

      Usuń
  5. 5 dotyczy sowy ;>
    Poki co z warszawskich ciastek to najbardziej lubie paczki z chmielnej ale one to srednio wystawne ;]
    A cukierniw rodem z prl nie zawsze sa takie najgorsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie Sowy, ale firmy w pobliżu. :-) Zresztą Sowie wyroby ledwie kojarzę, chyba tylko raz coś od nich jadłem. Mnie najbardziej smakują pączki od Wróbla z Noakowskiego i Gieryszewskiego z Mokotowskiej.
      Co do cukierni "rodem z PRL" masz rację, ale zauważ iż pisałem o ciastkach bardziej wyszukanych, a nie standardzie "pączek, szarlotka, sernik".

      Usuń