Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 30 listopada 2013

257.Targi książki

Postanowiłem wreszcie się wyspać, bo w końcu mój organizm by się zbuntował na taką eksploatację. Za sygnał ostrzegawczy poczytuję, że wciąż mi się cos tam z zatok sączy i wyjść z tego do końca nie mogę. Wczoraj się zabałem, czy mi się z nich na zęby nie zaczęło przerzucać - okropność! Jeszcze mi tego tylko by brakowało. :-( Tak więc przespawszy cale osiem godzin, wstałem sobie rano i dwa razy potrząsałem budzikiem podejrzliwie mu się przyglądając, czy aby na pewno to już dzień, bo za oknem było ciemno, paskudnie, szaro, pochmurno, bleueeee! Właściwie to nadal jest.

Rad nierad z pogody, późnym rankiem pokłusowałem żwawo do Arkad Kubickiego na Targi Książki Historycznej. Targi trwają już od czwartku, ale dopiero dziś mogłem się na nie wybrać, bo w czwartek i w piątek wychodziłem z pracy tak późno, że nawet teleportacją bym nie zdążył przed zamknięciem. Irytowało mnie, że muszę siedzieć w pracy, po części zajmując się bezużytecznymi pierdami, kiedy tam trwają już targi i źli ludzie na pewno co atrakcyjniejsze kąski już rozdrapują.

Oferta nieco mnie rozczarowała - wyraźnie mniej jest pozycji dotyczących Rzeczypospolitej XVI i XVII wieku, jakby temat się badaczom przejadł. Średniowiecza raczej nie przybyło. Odnoszę wrażenie, że punkt ciężkości przesunął się na II wojnę światową i powojenną historię Polski, ale tę "niekomunistyczną". W ogóle wydaje mi się, że jest mniej wystawców - wydawców, więcej niż dawniej jest księgarni. Jest to tym bardziej widoczne, kiedy uwzględni się jak wiele stoisk zajęli wystawcy z Białorusi i Rosji (chyba nie widziałem z Ukrainy, ani z trojaczków bałtyckich). Tego roku ponownie skonstatowałem nieciekawą, ale może nawet zaryzykuję - wprost marną ofertę wydawnictw uniwersyteckich. Dziwne to.

Ceny książek bolą. Z przykrością zauważyłem, że niemało wystawców nie daje żadnych rabatów i sprzedaje książki po cenach okładkowych - chciwe kutwy z wężami w kieszeniach! Dobrym obyczajem kupieckim i zacną tradycją Targów było sprzedawanie książek choć trochę taniej niż na codzień. W końcu to największa impreza tego typu i odbywająca się zaledwie raz do roku, więc można było bibliofilom i pasjonatom uczynić ten gest, żeby na 4 dni nieco upuścić z ceny. Skąpstwo tym bardziej zasługuje na wytknięcie, że jakoś nie widać tam ani kas fiskalnych, oraz że ani razu przez te wszystkie lata nie dostałem żadnego dowodu sprzedaży, żadnego paragonu. No tak, jak to na targu - z ręki do ręki.
Łaska boska, że mi zasiłek z socjalnego*) (zakładowego funduszu) już przelali, więc mogłem sobie kilka pozycji nabyć, ale i tak długo deliberowałem, bo jeszcze kilka (by nie powiedzieć: kilkanaście) z wielką chęcią bym dobrał. A tak - jak zwykle trudna i bolesna selekcja. :-(
__________________________________
*) swoją drogą paradne jest, że roczna nagroda dyrektora jest znacznie mniejsza od zasiłku z socjalnego.


7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Masz rację, bardzo obciąża organizm, a w towarzystwie stresu wręcz go wyniszcza.

      Usuń
  2. Trochę to smutne że za jedną książkę, którą przeczytamy tylko raz nie raz wypada zapłacić około 50 złotych, później nie dziwota, że Polacy czytają mało książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że ceny bywają dotkliwe to jedno, ale nie sądzę, żeby one odgrywały jakąś istotną rolę w niskim poziomie czytelnictwa w Polsce. Są biblioteki, są księgarnie z tanią książką - można mieć tanio lub za darmo. Myślę, że istotniejszy jest niski poziom kultury naszego społeczeństwa. Mści się eliminacja elit na przestrzeni ostatnich 8-10 pokoleń.

      Usuń
  3. Chyba masz rację :D za bardzo myślałem o sobie jak to pisałem. Dobrze mi się czyta twojego bloga. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń