Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

piątek, 8 listopada 2013

250.U progu długiego weekendu

Jego Zapieprzałość przytelepał się do domu i w poszukiwaniu zajęcia pomaluśku sprawdza prace z okazałych stosików zaścielajacych magiczną półeczkę cudownego rozmnażania. Niestety szybkość sprawdzania jest odwrotnie proporcjonalna do ilości prac i uczucia odpychania jakie budzi w nim ta czynność.

Z zebrania z rodzicami wyszedł jako przedostatni. Dziś z pracy - jako ostatni. Zupełnie bez poczucia, że jakoś się poświęca w pracy czy pracuje jakoś ekstra - po prostu tyle było do zrobienia, że trzeba było posiedzieć, jeśli chciało się mieć poczucie że wykonało się zadania porządnie.

Fajnie byłoby oderwać się całkowicie od pracy w długi weekend, ale raczej nie da rady - ponad setka prac sama się nie sprawdzi, a nie powinienem tego odkładać na później, bo w mgnieniu oka narosną mi zaległości, których rozładowanie będzie uciążliwe i frustrujące.

Dyrekcja powołała zespół doradczy, który ma opracować plan ulepszenia placówki, żeby wyniki poszły w górę, a szybujący lot ku ziemi zamienić w orlą świecę ku jasności. Bawi mnie niezmiernie perspektywa przedstawienia owocu pracy tego gremium, gdyż pamiętam jak było poprzednim razem - zacne konsylium opracowało program sanacyjny,  przy jego publicznej prezentacji  zaatakowany i zdezawuowany z miejsca przez dyrekcję, zupełnie nie przejmującą się faktem, że sama była jego współautorką. 
W dodatku z przyczyn fundamentalnych w programie nie będzie mogło się znaleźć posunięcie niezbędne do jakiejkolwiek poprawy. Więc jak sądzę - interesujące widowisko się szykuje.

* * *

Przygnębiający artykuł korespondujący z kiełkującym we mnie od jakiegoś czasu wrażeniem, że przyszłość Polski, a zwłaszcza naszego społeczeństwa, nie rysuje się optymistycznie.

14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że problem nie tkwi w tej czy innej placówce wskutek akurat nieszczęśliwego doboru osób, lecz to czynnik systemowy, ponadregionalny. System kreuje dyrektora, ten dobiera sobie personel, organy prowadzące i nadzoru pedagogicznego narzucają standardy i priorytety, a nauczyciele, uczniowie i rodzice starają się w tym wszystkim jakoś funkcjonować. Stąd podobieństwa, stąd także siła systemu niepoddającego się działaniom jednostek. Stąd też pesymizm co do perspektyw zmiany. Bez zmiany warunków działania nie będziemy mieli trwałych i pozytywnych zmian na lepsze.

      Usuń
  2. Określenie "Jego Zapieprzałość" rozłożyło mnie na łopatki :)
    Absolutly_amateur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraźmy sobie - cóż to musi być za atrakcyjny widok! :-D

      Usuń
  3. [Łączę się w bólu głowy:/ i kiełkowaniu ;)]
    Ponieważ już jest trudno, podpisuje się, że wszędzie - czy w szkołach? ech w urzędach, szpitalach i wszędzie gdzie wieści zbieram.. Utrzymuje się tendencja do właśnie chomiczego zachrzaniania przy absurdalności tzn "projektów", wyliczeń efektywności, wdrażaniu kolejnych pomysłów "ulepszania". Nalitość, a ja myślała naiwnie, że ulepsza się to co dobre, a jak kiepskie, sypie się to..
    Inspiracja na dziś to prepersi:D - ale serio, jest to w tak różnych formach realizowane, aczkolwiek dostrzegam jeden ciekawy mianownik - wszelkie przygotowania zakładają swoiste zabezpieczenia, egzystencję zgodnie z realnymi potrzebami, nie w ogłupionym pędzie konsumpcji, być może;)

    Muzycznie w gust trafić nie próbuję, ale jak ładnie skomentował to znajomy - "pan po 40-tce, a też w niezłej formie" Co racja to racja:D http://www.youtube.com/watch?v=NlmezywdxPI
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za muzyczną dedykację dziękuję, faktycznie poza mym gustem, ale na pana E. przynajmniej popatrzeć też miło.
      Zastanawiam się czy owo "chomicze zachrzanianie" nie jest przejawem bezradności wobec głupio zorganizowanej i funkcjonującej polskiej rzeczywistości. Nie mogąc zmienić systemu próbujemy przynajmniej sami się w nim jakoś utrzymywać na powierzchni. Nie potrafimy sposobem, więc staramy się prostą siłą, mnożąc wysiłek. W tym sensie nie różnilibyśmy się w sposobie przystosowania do rzeczywistości od azjatyckich najuboższych robotników, tragarzy itp., którzy nie widzą (nie mają) innych możliwości niż pracować jeszcze więcej i ciężej. W gruncie rzeczy korespondowałoby to z moim przekonaniem, że tkwi w nas potężny pierwiastek prymitywnej niewolniczej mentalności, skrzętnie wypieranej i przykrywanej różnymi mentalnymi i kulturowymi maskownicami (choćby akcentowanie naszej - rzekomej! - skłonności do niezależności czy umiłowania wolności, szlacheckich korzeni itp.).

      Usuń
  4. pracowałem, co prawda, w innej branży, a absurdy niemal identyczne. ech. śmiać się już nawet z tego nie chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, śmiech więźnie w gardle, kiedy uświadamiamy sobie skalę i trwałość tego problemu - jak Polska długa i szeroka, i jaką perspektywę to dla nas tworzy.

      Usuń
  5. tworzy nam nicość. niewolnictwo. ekonomiczno - mentalne jakieś. z tego powodu ja już poza krajem - porzuciwszy pracę za biurkiem robię fizycznie daleko stąd (stamtąd).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem mam taką myśl, że nie jestem pewien czy przy pracy fizycznej, zwłaszcza polegającej na wytwarzaniu czegoś, nie czułbym większej satysfakcji niż przy belferce. Kiedy np. robię mebel - widzę efekty swojego wysiłku, zarówno błędy jak i pozytywy. A przy tablicy?

      Usuń
    2. miażdżące dosyć to co piszesz. acz nie niespodziewane. a napisać też chciałem od samego początku, ino nie wiedziałem gdzie, że ten Twój wpis jest dla mnie promykiem nadziei w tej całej rzeczywistości. why? ponieważ zalinkowałeś do portalu, który ma potencjał niesamowicie wywrotowy, o którym myślałem, że jest mało znany, i który niesamowicie cenię. dobrze wiedzieć, że jeszcze-gdzieś-ktoś.

      Usuń
    3. Gdzieś-ktoś pewnie jest, choć to raczej vox clamantis in deserto. Muszę przyznać, że na przestrzeni ostatnich paru lat zmieniają mi się poglądy (cóż za szumne określenie!) w kwestii: podejścia (neo)liberalnego czy socjalnego do problemów społecznych. Z niejakim zaskoczeniem obserwuję, że jakby mi się optyka nieco przesuwała na lewo. ;-) Nabrałem też sceptycznego dystansu do Balcerowicza, który pod pewnymi względami przypomina Wałęsę - szkoda że w odpowiednim momencie nie zszedł ze sceny tylko działa dalej, ale już niekoniecznie korzystnie dla swej legendy.

      Nie najlepiej społecznie nam wyszła ta III RP. :-(

      Usuń