Przez parę dni nie tykać pracy - jakaż to ulga! Tylko (w zasadzie) lektura Sandersona, puzzlowanie i szwendanie się po necie. Poza tym jakieś drobne incydentalne zajęcia w postaci porządków i przekładania dobytku w (złudnej) nadziei pozyskania choć troszkę więcej przestrzeni.
Przeczytałem z przyjemnością "Rozjemcę" Brandona Sandersona. Nie jest to książka, która wciągnęła by mnie tak, bym pochłaniał ją z wypiekami na twarzy o bożym świecie zapominając, ale prawdziwie satysfakcjonujące czytadło dające poczucie przyjemnego spędzenia urlopowego czasu. Swoją drogą dziś czas płynął dziwnie leniwie. Dziwne też, że nie czuję spinki na jutrzejszy powrót do pracy.
Obejrzałem mieszkanie Schwester. Miło byłoby mieć taką ładną, nową kuchnię. I taki balkon. I taki piękny widok z okna.
no wiesz, może nie odczuwasz powrotu do pracy, bo to tylko dwa dni, taki przerywnik w odpoczywaniu :]
OdpowiedzUsuńRaczej nie długość, lecz sposób użycia tu ma znaczenie. ;-) Nie mam lekcji, tylko na maturach siedzę.
Usuńto ja już wolałbym zwykłe lekcje :P
UsuńJakbym był przewodniczącym to pewnie też, ale będę za członka robił - więc bezstres będzie.
UsuńPrzyjemna ulga :D
OdpowiedzUsuńA na co ma widok z okna?
OdpowiedzUsuń