Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

niedziela, 14 maja 2017

615.W Aninie

Wreszcie zrobiło się cieplej. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby taka pogoda (słońce tak, upały precz!) była przez większość lata.

Postanowiłem zrobić sobie mikro-wycieczkę - pojechałem do Międzylesia i wróciłem częściowo pieszo. Nigdy w życiu tam nie byłem, a przecież formalnie to jeszcze wciąż w granicach Syreniego grodu. Wahałem się bardzo czy jechać, czy pójść tylko do pobliskiego spożywczaka po drobne zakupy. Wyszedłem po zakupy, ale w trakcie drogi jakoś tak mimochodem, bez wyartykułowanej decyzji skierowałem się na Centralny i wsiadłem na pętli w "525". Wysiadłem na drugim końcu trasy, tuż za Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu, i w drogę powrotną ruszyłem nieśpiesznym spacerkiem. Nastrój trochę mi psuł (aż rozważałem czy nie wysiąść i nie wrócić do domu) ból w mostku, który trzymał całą drogę. Na szczęście później w marszu minął. W sumie zrobiłem prawie 5 kilometrów, po czym wsiadłem w autobus, który dowiózł mnie do Warszawy. ;-)

Ładnie było w Aninie, szczególnie piękne sosny urzekały i kusiły wizją osiedlenia się; budziły też skojarzenia z letniskiem na którym spędziłem pierwsze lata tego bezużytecznego życia. Fajnie było też popatrzeć na różnorodność domów - od przedwojennych willi, po najnowsze wykwity nowobogactwa. Z jednej strony - piękna przyroda, ale z drugiej izolacja od ludzi i infrastruktury, a po zmierzchu już i nie bardzo jest dokąd i po co z domu wyjść. Wiosną i latem ładnie, ale jesienią i zimą ponure pustkowie. Bez samochodu tam, to jak inwalidztwo narządu ruchu - można od biedy się ruszać, ale o jakimkolwiek najmarniejszym komforcie życia można zapomnieć. Jednak dzielnice wielkomiejskie oferują potężne udogodnienia, których piękne sosny nie przebiją. 
Z Centrum do Anina "525" jedzie tylko ok. 30 minut, więc nie jest to w gruncie rzeczy jakiś strasznie długi czas - tyle jedzie metro z Placu Wilsona na Kabaty, ale tam wisi się tylko na tej jednej linii autobusowej (pomijam linie łączące z innymi peryferiami). A auto równa się korki. Poza tym: odległości, liczba i różnorodność sklepów - wielkomiejskie dzielnice jednak zdecydowanie przeważają.

Spacer był i się zbył.

4 komentarze:

  1. no cóż, ja zrobiłem sobie sprzątającą niedzielę... wolałbym Twoją opcję spędzenia czasu ;) choć spacery zostawiam sobie na zbliżające się wakacje, w końcu trzeba będzie jakoś zabić samotność :P

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja po imprezowej sobocie z radością niedzielę spędziłem, chodząc po Warszawie od 12 do 17. I popieram - słońce tak, upał nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem jak te termostaty macie ustawione, u mnie upał jak najbardziej. Wtedy czuję się jak ryba w wodzie, w ogóle powinienem się urodzić w basenie morza śródziemnego, a nie tu na płn. kontynentu. No cóż, wyczekuję dni z temp. 35C i wyższą.
    W przeciwieństwie do Cb. jak jestem u kumpla w wawce, to napawam się centrum wawki, wszak przyjeżdżam tam z wioski, to co innego. Cb. ciągnie odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń