Siedzę i sprawdzam prace przyszłości narodu. Praca na lekcji, w grupach, z podręcznikiem i netem, z moim wsparciem na wezwanie. I bzdury popisane takie, że wszystko opada. Jakby nie rozumieli po polsku. Ale przecież po to jestem, żeby im wyjaśniać jak na coś niejasnego trafią. Tymczasem nie pytają. Po części dlatego, że jest im doskonale obojętne co napiszą, a po części dlatego, że nie rozumieją, że czegoś nie rozumieją. To jest dramat, bo tylko człowiek wyczuwający, że trafił na coś nieznanego, może tę przeszkodę pokonać. A oni, jak sami przyznają, myślą, że wiedzą o co chodzi, choć w istocie nie mają zielonego pojęcia. I brną dalej, z nonszalancją i zadufaniem. A ja nie jestem w stanie domyślić się którego słowa (frazy, polecenia) nie rozumieją, zaś wszystkich przecież nie mogę objaśniać.
Raczej im obojętne. W końcu jaką można mieć motywację do czegoś, nad czym trzeba myśleć/wykonać wysiłek?
OdpowiedzUsuńŻadną. Za to pretensje - ho-ho! :-(
UsuńTak się zastanawiam jaka jest różnica w tym co było kiedyś, a tym, co jest teraz? Co sprawiło, że tak się z nimi porobiło jak napisałeś? Coś się chyba musiały wydarzyć/zmienić, prawda?
OdpowiedzUsuńTemat rzeka. Generalnie przyczyna to przede wszystkim rekrutowany o wiele słabszy niż x lat temu materiał ludzki.
UsuńRóżnica między wczoraj a dziś - za dużo mi wyszło na komentarz, więc ciąg dalszy w notatce nr 589.