Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

niedziela, 25 października 2015

438.POLIN

Osobliwe i przypadkowe zagęszczenie muzealnych wizyt z oczywistą szkodą dla słabszych placówek, których mizeria tym mocniej zostaje wyeksponowana. Dla (dość przypadkowego i incydentalnego) towarzystwa poszedłem zwiedzić Muzeum Historii Żydów Polskich "Polin".

Wspaniała architektura, robiąca wrażenie ukształtowaniem bryły, narracją zawartą i w niej i w detalu, jakością wykonania prac wykończeniowych.

Ogromna ekspozycja, na którą potrzeba wiele czasu. Na wystawę stałą anonsowane w materiałach Muzeum 2 godziny to absolutnie za mało, chyba że na przelot z gatunku "Rusz się, Zdzisiu, bo nam Galerię Handlową zamkną!". Nam zeszło 5 godzin, a i tak miałem pewne wyrzuty sumienia, że zbyt pobieżnie zwiedzam i przeczytałem pewnie może z połowę eksponowanych tekstów.

Pewnym zaskoczeniem był rodzaj ekspozycji - przytłaczająca większość to właśnie teksty w najróżniejszej formie. Przedmiotów źródeł materialnych (niepisanych) było stosunkowo bardzo, bardzo mało. Nomen omen, gwoździem ekspozycji wydaje się imponująca (także użytymi technikami!) rekonstrukcja oszałamiającego bogactwem kolorów wnętrza synagogi z Gwoźdźca.

Układ wnętrz i trasa zwiedzania przywodzi na myśl głęboko przemyślaną łamigłówkę, starannie skorelowaną z treścią wystawy - różnica wobec muzeów starego typu jest ogromna.

Imponująco bogata, bajecznie kolorowa oferta sklepu muzealnego - tym dobitniej widoczna jest nędza innych naszych placówek, po prostu przepaść! Do tego ceny na tyle inteligentnie dobrane, że każdy może znaleźć sobie ładną kolorową pamiątkę już za kilka-, kilkanaście złotych. Jedyne rozczarowanie to oferta książek, z której jakoś nic mi nie podeszło; inna rzecz, że muszę trochę uważać na finanse, żeby do końca miesiąca na papu starczyło.

Mam jednak i pewne uwagi krytyczne. Zarzuty o jednostronność narracji wystawy głównej nie są tak do końca bezzasadne - udział ludzi żydowskiego pochodzenia w działalności polskiego ruchu komunistycznego, zwłaszcza w aspekcie antyniepodległościowym, został tak delikatnie zasygnalizowany, że można bez najmniejszego problemu, przy przeciętnie uważnym zwiedzaniu w ogóle go nie zauważyć. To jednak przesada, bo to był poważny problem rzutujący na stosunki polsko-żydowskie. Ja bym te akcenty jednak trochę inaczej rozłożył - jak sądzę, bliżej obiektywności historycznej. Taka narracja wystawy jest niestety prezentem dla środowisk nacjonalistycznych, które zyskują pole do zarzutów trudnych do całkowitego zdezawuowania.

No i trudno ukryć żal, że jakoś nie potrafimy innych naszych muzeów zorganizować w podobny sposób, utrzymując je na poziomie archaicznym, jak tragiczno-żałosne Muzeum Wojska Polskiego czy Muzeum Techniki w PKiN.
____

6 komentarzy:

  1. poczekaj jeszcze z dziesięć lat i zobaczysz, że z książek wyleci cały XIX ruch komunistyczny na ziemiach polskich i będzie że pojawił się on przywieziony na czołgach przez sowietów. Może wiele postaci historycznych mi się nie podobać, ale jeśli miały one wpływ na ludzi dobrze jest je znać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego książki pracowicie chomikuję, a ciemną przyszłość narodu oświecam. Choć to trochę jakbym świeczką próbował galaktykę oświetlić... :-(

      Usuń
  2. A ja polecam wystawę w ramach cyklu "Warszawa w budowie", w dawnym LO Hoffmanowej na E. Plater. Aranżacja siermiężna z założenia, ale sama wystawa bardzo interesująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Gdzieś o niej czytałem (być może nawet na Twoim blogu).

      Usuń
    2. U mnie o tegorocznej jeszcze nie mogłeś czytać, acz było w poprzednich latach o zeszłych odsłonach, które też nawiedziłem. Polecam, naprawdę fajna a wstęp za zawrotną sumę 1 zł (chyba chodzi o zliczenie frekwencji).

      Usuń
  3. ..."muszę trochę uważać na finanse, żeby do końca miesiąca na papu starczyło"..., a my papu mamy ze szkolnictwa za free, to też trochę luźniej podchodzimy do nich. Dziś serwowali jarzynową i racuchy, które od razu zgrzałem na patelni, pychota.
    Wiem, do cyca, nie było o muzeum, ale czy musiało...

    OdpowiedzUsuń