Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 23 sierpnia 2014

356.Znajomi

Ostatni weekend urlopu. Pojutrze chomik wraca do swojego toksycznego kołowrotka, żeby znów  przebierać łapkami w iluzji użytecznego i wartościowego życia.

Zgadało się z Emusiem o znajomych.

E. - To z tamtym chłopakiem z piątku nic nie wyjdzie? Nawet jako znajomość?

A. - Nie, przejrzałem jeszcze raz maile, które wymieniliśmy po spotkaniu i widać wyraźnie - bardzo grzeczne w formie, ale w treści zdystansowane i bez jakiejkolwiek aluzji do ciągu dalszego znajomości. Cóż, był chyba pod wrażeniem mojego pisania sprzed lat, a potem zderzył z rzeczywistością - autorem na żywo.  A zresztą... co mi po znajomych?

E. - Ja lubię mieć dużo znajomych. To z tym, to z tamtym i tak można czas spędzić.

A. - Bo ty, Aniołku, jesteś zwierzątko stadne, które potrzebuje uwagi i zajęcia wokół siebie, a ja jestem introwertykiem i kontakty z ludźmi wyczerpują mi akumulatorki. A poza tym... jakoś tak z biegiem lat zauważyłem, trochę mi głupio tak mówić, bo to nieładnie - tak handlowo brzmi, że w znajomości jakbym więcej wkładał niż dostawał. Nie piję do ciebie, tylko uogólniam.

E. - No, ale to fajnie tak się z kimś spotkać, posiedzieć. Raźniej się człowiekowi robi.

A. - Owszem, ale ile to trwa? Godzinę, dwie, a potem się rozchodzimy, i wracam do swojej pustki. To tylko chwilowe zajęcie uwagi, odwrócenie jej zaledwie. Łatwo ulec złudzeniu, że ma się wypełnione życie mając wielu znajomych i to tak poustawianych, żeby zawsze z którymś się móc spotkać, wyskoczyć, pogadać, żyć jakby ci się drzwi nigdy nie zamykały. Możesz latami tak funkcjonować, żyjąc w złudzeniu, lecz problem pojawi się z całą mocą, kiedy dotrze do ciebie że to tylko znajomi, suma wielu płytkich kontaktów nie jest głęboką więzią! Że tam, gdzie potrzebowałbyś właśnie kogoś bliskiego, ważnego, dla kogo byłbyś nie jedną z wielu postaci tła, lecz aktorem pierwszoplanowym, tam nie masz NIC. Znajomi mają swoje życia, w których jesteś tylko elementem drugo- lub trzeciorzędnym.

8 komentarzy:

  1. Czuję się wywołany do tablicy, tylko czy zdołam odpowiedzieć nawet na 4-kę to nie wiem. Chciało by się rzecz w życiu jak w szkole – nie jestem dziś przygotowany, ale w życiu trzeba być ciągle przygotowanym. To z niezamykającymi się drzwiami to też jakaś forma nie egzystowania w pustce jaką dają tylko 4 ściany. Teraz i tak liczba znajomych, czy tam kolegów znacznie zmalała choć nawet ta niewielka ilość powoduje nie bycie samemu w domu. Paradoksalnie czasami chcę być samemu w nim co w chwilach kiedy to miało by nastąpić nie ma msc. Ale nawet te powierzchowne znajomości nie będące jakąś większą relacją interpersonalną dają czasami wiele radości (nie wiem czy to dobre słowo w tym msc.) no i bezpośredniego kontaktu cielesnego, którego (przynajmniej ja) tak bardzo potrzebuję. Oczywiście wiem, że oni są tzw. Wypełniaczem dnia, tłem dla codziennych działań. Ich obecność jest czasami destrukcyjna, ale częściowo przyzwyczaiłem się do takiej formy znajomości. Dążę do zmiany tego, ale czytając Twojego bloga to nie wiem czy samotność jest tak dobrym rozwiązaniem i jako przeciwwaga do zatłoczonego mieszkania jest dobra.
    Teoretycznie mógłbym zamienić te płytkie znajomości na jedną głęboką więź. Próbowałem latami. Byłem aktywny w środowisku branżowym i nic. Teraz bez tych obecnych znajomych, z którymi jednak przez lata coś robiłem byłbym pewnie inną osobą i to zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym. Czy lepszą? Tego nie wiem i nie będę wiedział. Tego się nie wie. Samotność też potrafi zepsuć człowieka i to dość skutecznie, co czasami czytam w jakiś innych blogach stąd może obrotowe drzwi są utrzymaniem mnie przy jakiejś sprawności umysłowej w sensie nie dziwaczenia czy jakiś innych odchyłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda skrajność jest niedobra. Z dwojga złego chyba lepszy jest nadmiar ludzi niż pustka, bo człowiek biologicznie (ewolucyjnie) jest zwierzęciem stadnym (w niewielkim stadzie, maksymalnie kilkudziesięciu osobników). Naturalnie są wyjątki.

      To co piszesz, że duża aktywność branżowa nie przełożyła się u Ciebie na stworzenie jednej pogłębionej, trwalszej więzi to istotne spostrzeżenie. Miałem okazję poznać, bardzo zresztą atrakcyjnego pod wieloma ważnymi względami, faceta, który prowadził bardzo aktywne towarzysko życie (branżowe), miał mnóstwo znajomych, aż koło 50-ki jakby przejrzał na oczy dostrzegając płytkość tego wszystkiego, rzucił pracę, miasto i wyniósł się na jakąś zapadłą wieś, niemal odcinając się od świata.
      Oba te doświadczenia (Twoje i jego) są o tyle istotne, że często spotykam się z taką poradą, podawaną jako bezdyskusyjna prawda: trzeba się obracać wśród ludzi, mieć jak najwięcej kontaktów, bo wtedy się partnera znajdzie. Strategia "przesiewaj jak najwięcej, bo zwiększasz w ten sposób prawdopodobieństwo" wydaje się logiczna, ale mam wątpliwosci czy to nie pozorna tylko słuszność. Należałoby ją chyba uzupełnić o słowa "wśród właściwych ludzi", tylko że wówczas staje się efektownym, lecz bezużytecznym truizmem.

      Usuń
  2. On się przeniósł z m-ta na wieś, ja prawie mieszkam na wsi, to raczej bym się musiał do m-ta przeprowadzić. I tak już ograniczyłem ilość znajomości, pewnie czytasz moje wypociny to z powodu zawirowań odpadli następni w płytkich relacjach. Może i dobrze dla mojej stabilności emocjonalnej, zostaną nieliczni, a czas po ubytkach może uda się poświęcić na coś pożytecznego np. dalszy samorozwój choć jak czytam jeden z blogów, to gość dość rozgarnięty (wyuczony) też ma problemy i to chyba większe ode mnie. Z popędem seksualnym walczę na tyle na ilę mogę, bo naturę jest trudno zmienić. Efekty jakieś tam są, ale nie wiem czy zadowalające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam, czytam i mi te numerki przed oczami wirują, połapać się w tym wszystkim to trochę jak w rodzinie Forresterów z "Mody na sukces". :-D

      Wszystko się sprowadza do tego, w jaki sposób zaspokajamy nasze potrzeby, a te kazdy ma nieco inne, bo tylko generalnie podobne, i w tych niuansach zawiera się cała skala ludzkich problemów.

      W dzisiejszych "Wysokich Obcasach" jest interesujący wywiad z prof. Bogdanem Wojciszke o współczesnych związkach, w zasadzie hetero, ale myślę, że wiele spostrzeżeń pasuje i do homo.

      Usuń
    2. Numerki, owszem wirują, ale każdy ma swój numerek, a przy imionach by się powtarzały i z kontekstu trzeba by wywnioskować o kogo chodzi. Po za tym numerki (to pisałem na początku, jest w archiwum) służą do ukrycia o kim się pisze. To też jest na początku, że ten blog dopóki jest nieznany w wiosce może w ogóle istnieć, jeżeli wyjdzie na światło dzienne to, niestety, będzie musiał być dość szybko zlikwidowany. Niestety osoby, z którymi „coś” robię w większości nie są branżowcami i by mnie tu zajebali pojedyńczo jakby to wyszło. (pisze pod wypływem bo byłem u 975 na flaszce stąd może być pewna nieskładność).
      Zaspokajamy potrzeby mniej więcej tak jak nas natura stworzyła. Nie jestem w stanie zaspokoić potrzeb z mega wyjebaną cycoliną, bo mi na jej widok nawet nie stanie, a już kilkakrotnie miałem możliwość obejrzenia lasek i to ładnych zupełnie bez odzienia i nie robiło to na mnie wrażenia. Nie wiem czy to są niuanse czy zasadnicza rozbieżność między tym co potrzebuję ja, a tym co np. potrzebuje 979. Problemy to są już przy poznawaniu się i utrzymywaniu związku w trwaniu, co jak widzę i czasami opisuję u siebie w blogu ma ostatnio duże trudności w społeczeństwie czy młodym pokoleniu aby w dłuższej perspektywie było trwałe. Kończę, bo mi tu co chwila zagląda 172 co robię i w miarę jak się z tym ukrywam to on co raz bardziej jest zaciekawiony.

      Usuń
    3. Kiedyś liczącą się wartością w społeczeństwie była "trwałość" - rzeczy, relacji społecznych i in. Dziś jej miejsce w hierarchii zajęła "przyjemność".

      "Trwałość" dziś się kojarzy z ograniczeniem człowieka przez przywiązanie go do czegoś "starego" i odcięcie w ten sposób od możliwości zaznania przyjemności w czymś "nowym". W obliczu prymatu "przyjemności" jawi się to jako ciężki cios w samo sedno życia.

      Usuń
  3. Przyjemność to chyba bardziej wynika z ogólnych trendów nadawanych przez media, niż z własnej inwencji ludzi. Jest to raczej pochodna nietrwałości, czy jedna z odnóg nietrwałości. Nietrwałość w kapitalizmie napędza gospodarkę. Kupujemy coś co za jakiś czas się psuje i zmuszeni jesteśmy kupić nowe, bo nie da się tego naprawić lub cena za naprawę jest na tyle wysoka, że myślimy – dołożymy trochę i będziemy mieli „nowe”. I tak to „nowe” ciągle się przewija, a z nim przyjemność tego nowego. Polecam zobaczyć film „Spisek żarówkowy” jeszcze chyba do znalezienia na necie, ale z yt. już go skasowali. Chyba za bardzo edukował społeczeństwo. W przeciwieństwie do nietrwałości dzisiejszej, u mnie w mieszkaniu panuje trwałość i chełpię się tym po trochu edukując młode pokolenie czy pokazując im, że dawny system nie był taki zły jak się go przedstawia. Będąc otoczonym trwałością i nie mając co chwilę nowości, czy nowych nie żyję (jak to się często słyszy) pełnią życia wg innych, ale mnie to nie przeraża. Patrzę czasami na tych co żyją pełnią życia w kredytach, czy otoczonych nową nietrwałością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co dobre dla kapitalizmu niekoniecznie jest dobre dla ludzi. Do kredytów mam stosunek maksymalnie wstrzemięźliwy - nie brać dopóki to możliwe. Jak dotąd - było. :-]
      Faktem jest, że mnóstwo ludzi ogłupia ta dzika pogoń za gadżetami, za kupowaniem i życiem ponad stan.

      Usuń