Chwili nawet spokoju... 11 godzin bez kęsa w ustach (mój drugośniadanio-obiad zjadła przyszłość narodu). Wyszedłem z grubsza kojarząc kierunek powrotu do domu. Wciąż mnie krew zalewa kiedy sobie pomyślę, jak będzie wyglądał mój plan lekcji w maju i czerwcu.
W gruncie rzeczy nie mam nic. To co mam jest toksyczne. Jestem zbyt stary, zmęczony i zgorzkniały by to zmienić. To nie jest krzepiąca konstatacja.